JustPaste.it

Jaki jest duch ?

Zainspirowana pytaniem @roszpunka: czy duch jest żywy, przedstwiam poniżej wyniki swoich poszukiwań

Zainspirowana pytaniem @roszpunka: czy duch jest żywy, przedstwiam poniżej wyniki swoich poszukiwań

 

Starając się odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki jest duch, jestem zaskoczona, jak wiele znaczeń mogą mieć powiedzenia związane z określeniem ducha. 

Mówimy nie ma żywego ducha – w tym sensie, że nie ma nikogo, zupełna pustka, np.:

O tej porze na cmentarz? Zwariowałeś? Tam nie ma żywego ducha! No, chyba, że duchy... 

c5508640b6aec36abf7465553d8b43dc.jpg

O ludziach postępowych mawia się, że idą z duchem czasu - nadążają za zmieniającą się modą, korzystają z różnego rodzaju nowinek, np.:

Zawsze staram się iść z duchem czasu i dlatego kupiłam sobie najnowszy telefon komórkowy z wbudowanym aparatem cyfrowym, kamerą i odtwarzaczem plików mp3, itp

Można też ludzi podtrzymywać na duchu, czyli dodawać komuś otuchy, pocieszać, nie pozwalać na wpadnięcie w przygnębienie; rozbudzać w kimś optymizm, co do możliwości zrealizowania przedsięwziętych zamierzeń. 

55fabc6da2804759795c696cb63b84ea.jpg

Zdarza się też, że ktoś podupada na duchu – znaczy to, że popada w pesymizm, przygnębienie, traci wiarę, że uda mu się zrealizować jakieś przedsięwzięcie, np.:

Wydawało się jej, że da radę, że zdobędzie się na ten jeden, ostatni wysiłek. Niestety, w najmniej spodziewanym momencie upadła na duchu i całkowicie zrezygnowała z walki

ccf3ac51ec8705087ec5f92c8c91bd18.jpg

No i kultowe powiedzenie wyzionąć ducha – co oznacza śmierć albo stan zbliżony do niej, np.:

Już nigdy więcej nie dam się namówić na przejażdżkę motorem z Jankiem. Przez wieś pędził jak szalony tak, że omal nie wyzionęłam ducha. 

Jeżeli chodzi o ducha w sensie religijnym, to mamy tu do czynienia ze złym albo dobrym (świętym) duchem – zły duch może kogoś opętać, dobry wybawić z kłopotów i problemów. 

Duch też może panować. Pytamy np. jaki duch obecnie panuje w kościele katolickim? 

Prawda jest taka, że w Kościele Katolickim duchowość z czasem zanika. Można by rzec, że obecnie  istnieje w ilości śladowej, czyli w sensie duchowym jest to stary trup w stadium rozkładu, osobliwy twór skostnienia i stęchlizny.  Fakty są takie, że nowy, żywy duch jakoś  omija szerokim łukiem zatwardziałych katolików, bo bardziej podatny grunt znajduje wśród ateistów lub tych, którzy porzucili wiarę kościelną. Czas najwyższy, żeby to zacząć to jawnie głosić zamiast z przyzwyczajenia bajki opowiadać, że narodowi nie szkodzi materialna potęga panoszącego się w Polsce kościoła ubogich duchem. 

Mitem jest, że ludzie spoza Kościoła, nie mają żadnych wartości. Ich wartością jest to, że myślą i wierzą samodzielnie, w przeciwieństwie do ludzi kościoła, którzy posługują się świadomością zbiorową, czyli myśleniem stadnym. Dlatego tak trudno jest dyskutować z niektórymi, bo oni nie myślą indywidualnie. Reprezentują jedynie wyraz polsko-katolickiej duszy zbiorowej ukształtowanej przez system kościelnych kodów.

Z tego wynika, że duch może być żywy lub martwy, a czasami półżywy lub półmartwy.

Nie dotyczy to Ducha Świętego, który niekwestionowanie jest wiecznie żywy! Dogmat ten przyjmuję na wiarę…, bo podświadomie czuję, że tak jest.

Emil Faguet napisał: „Zajmuje mnie to, co jest na moją wiarę, a przejmuje to, co mnie przewyższa”. Pięknoduchy oraz duchy mniej lub więcej piękne nazywają szaleńcami metafizyków i ludzi religijnych. Ale naprawdę obłąkanym byłby ktoś, kto, obudziwszy się w pociągu i nie wiedząc, skąd i dokąd jedzie, oglądałby przedział kolejowy, badałby go, robił notatki, a nie troszczył się o to, skąd wyjechał i dokąd może dojechać. 

Nauka i religia walczą ze sobą o rząd dusz.

Wobec postępów wiedzy czujemy bardziej niż kiedykolwiek, że nie zaspokaja w pełni potrzeb ludzkich. Im lepiej mierzymy rzeczy widzialne, tym bardziej zdajemy sobie sprawę ze strasznej pustki, jaką sprawiałby brak rzeczy niewidzialnych. 

Ciekawie o tej walce wypowiedział się Józef Serre:  

 „Żyjemy w epoce świata, gdy ludzkość postąpi krok naprzód. Od czterech stuleci wysuwa swą olbrzymią nogę ku przyrodzie, a nie wiedząc gdzie ma drugą postawić, niecierpliwi się i nuży. Świat jest za mały dla jej obydwu stóp, potrzeba jej zaświata tak, jak do zmierzenia słońca potrzeba astronomowi innej podstawy niż ziemia. Kiedyś religia i nauka, które zdają się od siebie oddalać, jak dwie stopy człowieka idącego naprzód z powolnością wieków, znów się spotkają ze sobą w światłości. A ludzkość postąpi o krok naprzód”