.... czyżby zachował ślady różokrzyżowców?
Szkoda, że historia w naszych szkołach jest traktowana po macoszemu, jest przecież tak bogata i czasami zaskakująca, weźmy na przykład dzieje jednego niewielkiego miasteczka w Beskidach. Dukla zawsze była miastem szczególnym, od początku swego istnienia była własnością prywatną. Ciągle przechodziła z rąk do rąk, sprzedawana lub dziedziczona. Od średniowiecza przez przełęcz dukielską biegł ważny szlak handlowy, na handlu winem węgierskim bogacili się mieszkańcy i właściciele miasta. O Dukli głośno też było podczas ostatniej wojny. W bitwie o przełęcz dukielską zginęło 90 tysięcy żołnierzy armii czerwonej.
Na samym początku XVII wieku miasto stało się własnością Mniszchów. Kupił je brat słynnej Maryny Mniszchówny, pierwszej polskiej carycy Rosji, po nieudanej próbie osadzenia na tronie carskim w Moskwie Dymitra, którego później Rosjanie nazwali Samozwańcem. W drugiej połowie XVIII wieku kolejny właściciel Dukli – Jerzey August Mniszech założył w Dukli, jedną z pierwszych w Rzeczypospolitej, lożę wolnomularzy. Ufundował również wraz z małżonką budowę dwóch kościołów w mieście. Szczególnie dukielski kościół farny jest bardzo niezwykły. Z zewnątrz niepozorny i normalny, ale w środku... Zamiast obrazów ze świętymi lustra i dominujący kolor różowy. W każdym razie takiego kościoła jeszcze nie widziałem. Być może to jedyna taka osobliwość w Polsce i cieszę się, że mogłem go obejrzeć.
Żoną Jerzego Augusta była Amalia, Niemka z wysoko postawionej rodziny. Amalia była doskonale wykształcona i piękna, podobno była też orędowniczką Polski intrygując na dworach w Dreźnie, Paryżu, Wiedniu i Warszawie. Zmarła w Dukli w wieku 35 lat, podobno sama się otruła. Mąż umieścił jej sarkofag w kościele, ozdabiając go wspaniałą rzeźbą. Dzięki niemu do dnia dzisiejszego możemy podziwiać piękną Amalię, a jej rokokowy grobowiec jest unikatem w skali kraju i nie tylko. No bo czy widzieliście kiedyś w jakimś kościele rzeźbę świeckiej osoby z książką, w pozie może nie frywolnej ale swobodnej?