JustPaste.it

Współczesne testy IQ – wiarygodne badanie czy zabobon?

Od dawna zamierzałem przyjrzeć się bliżej współczesnym testom na inteligencję, ponieważ szereg zdań i metodologia budziły moje wątpliwości. Nie podobało mi się, że w części zdań uczestnik testu jest zmuszony posługiwać się metodą prób i błędów, by znaleźć rozwiązanie. Konieczność kombinowania oznacza, że zadanie nie tyle określa inteligencję, co szybkość wykonywania kalkulacji, która jest promowana, bo ludzie sprawnie sprawdzający możliwości zyskują więcej czasu, co przekłada się na lepszy wynik.

W testach nacisk na szybkość jest znaczący. Przydaje się umiejętność błyskawicznego dodawania, mnożenia lub odejmowania. Ale nie można stwierdzić, że człowiek niepotrafiący sprawnie dodawać, co zależy od praktyki, jest mniej inteligentny. Można przecież myśleć wolniej, a lepiej. Ten rodzaj różnicy czasem widać w szachach. Mimo że niektórzy zawodnicy nie sprawdzają się w szybkich partiach, radzą sobie doskonale, gdy dysponują większym zasobem czasu. W testach często odgaduje się, co autorzy zadań mieli na myśli, więc lepszy wynik potrafią uzyskać osoby, które już zetknęły się z testami, bo sporo zadań wykazuje podobieństwo.

Również część językowa testów pozostawia wiele do życzenia. W wielu zadaniach uczestnicy są zmuszeni korzystać z wspomnianej i często występującej metody prób i błędów (np. zadania typu: znajdź zależność występującą pomiędzy ciągami liter). Ponadto sprawdza się wiedzę dotyczącą znajomości wyrazów, gdy nikt dotąd nie wykazał, że operowanie większym zasobem słownictwa oznacza wyższy poziom inteligencji. To prawda, że ludzie wysoce inteligentni zazwyczaj znają więcej słów od przeciętnego człowieka, tyle że teoretycznie każdego można nauczyć na pamięć całego słownika, więc znajomość większej ilości słów nie oznacza, że posiada się wyższą inteligencję. W jednym z testów pojawiło się na przykład słowo „reneta”, będące terminem ogrodniczym i oznaczające odmianę jabłoni, więc tym razem szczęście dopisało ogrodnikom. Z drugiej strony znajomość słów jest potrzebna, by dobrze widzieć rzeczywistość i kształtować własną inteligencję. A już w ogóle zupełnym nieporozumieniem jest sprawdzanie w testach pamięci krótkotrwałej, która nie ma związku z inteligencją, lecz ogólną sprawnością mózgu; i wiadomo, że w teście lepiej wypadnie człowiek mający okazję na co dzień trenować pamięć krótkotrwałą z racji wykonywanego zawodu lub licznych potyczek z dzieckiem w grę „Memory”.

Współczesna nauka wciąż nie określiła wyczerpująco, czym jest inteligencja. Funkcjonują różne definicje i wydaje się, że do całkowitej zgody pomiędzy badaczami wciąż pozostaje daleka droga. Zgadzam się, że o inteligencji decydują przede wszystkim trzy powiązane ze sobą czynniki: kreatywność (wyobraźnia), umiejętność kojarzenia i wyciągania wniosków, a także wiedza (pełniąca funkcję fundamentu pozwalającego wnioskować), przy czym wiedzę (schematy) z powodzeniem może uzupełniać – a nawet zastępować – wyobraźnią (zdolnością tworzenia doraźnych schematów). Niektórzy mówią o inteligencji twórczej (kreatywność – wyobraźnia), werbalnej oraz emocjonalnej, definiowanej jako zdolność do rozpoznawania stanów emocjonalnych.

Niewątpliwie wiedza ma znaczenie dla inteligencji, ale trudno powiedzieć, które obszary wiedzy odgrywają priorytetową rolę, bo nie można się zgodzić, że doskonała znajomość historii albo geografii automatycznie przekłada się na wzrost poziomu inteligencji. Niektóre zadania w testach sprawdzają umiejętność kojarzenia i wyciągania wniosków (np. wybór brakującej figury), aczkolwiek stanowią tylko cząstkę testu i dotyczą jednego czynnika, który składa się na inteligencję. Co z pozostałymi? To ważne pytanie, gdyż bez wiedzy łatwo o błędny wniosek.

Ludzki mózg przypomina mięsień i wymaga ciągłego treningu. Inteligencja nie może więc posiadać stałej wartości i na pewno wzrasta wraz z pozyskiwaniem wiedzy, doskonaleniem wyobraźni oraz podejmowaniem wysiłku intelektualnego, albo zmniejsza się, jeśli mózg będzie próżnował. Ludzie – nawet najbardziej inteligentni – popełniają błędy, których nie da się wyeliminować, bo zawsze może zdarzyć się sytuacja, gdy zabraknie wiedzy, wyobraźnia nie sprawdzi się lub nastąpi przeoczenie podczas wyciągania wniosków. Tak więc inteligencja jest płynna, a wzrosty i spadki formy oczywiste.

Mając na uwadze wymienione powody, muszę przyznać, że nie wiem, co naprawdę mierzą współczesne testy na inteligencję. Z pewnością wciąż są bardziej zabobonem niż w pełni wiarygodnym badaniem. Mają wiele braków i wydaje się, że powinny być postrzegane wyłącznie jako rozrywka podnosząca sprawność umysłu. Przecież tylko w niewielkim stopniu uwzględniają ważną w dzisiejszym społeczeństwie pomysłowość i pomijają wiedzę pozwalającą wyciągać prawidłowe wnioski. Pracodawca nie sprawdzi za pomocą testu IQ, który pracownik poradzi sobie lepiej na stanowisku menadżera, bo test nie odpowiada na szereg kluczowych pytań potrzebnych do oceny. Nie da się również za pomocą testu sprawdzić, który szachista jest lepszy, bo o wyższym poziomie gry decyduje trening. Inteligencja w przypadku szachów pełni funkcję pomocniczą. Zdolności i inteligencję ludzi można szacować poprzez obserwację rozmowy, przy czym często potrzeba wielu godzin, by zminimalizować szansę na pomyłkę. I mogę się założyć, że człowiek, o ile nie brakuje mu kompetencji, potrafi lepiej od testów określać wysokość inteligencji, ale zawsze innego człowieka, bo odnośnie własnej posiadamy skłonność do oszukiwania się i zawyżamy ocenę. Czy znajdzie się w końcu naukowiec, który sprawdzi, jak jest naprawdę? Bo wygląda, że wiara w testy IQ wciąż pozostaje tylko wiarą, której daleko do – tak istotnego dla nauki – stwierdzenia „wiem na pewno”.

Konrad Szymon Rywacki