JustPaste.it

Jak pięknie

Bronek! Zachoruj. Niech cię łeb rozboli. Wymyśl, że co. I siebie, i nas ratuj!

Co to się na tym świecie porobiło? No, normalne jaja. Bo się zadziało i dzieje, że aż hej!

Do lamusa historii, i to na naszych oczach, przeszli i boski Silvio, i niski Sarko. I tak właściwie, w Europie, to generalnie pozostało jeszcze na scenie błaznów dwóch. A, że bidnemu zawsze wiatr w oczy wieje, to obaj nam przypadli.

Donek i Bronek, dwa polityczne klowny. Tyle, że oni wcale mnie nie śmieszą. No dobrze. Troszeczkę. Czasem...

Donek, by wleźć jeszcze głębiej w rektus drogiej Angeli, zatrzasnął był drzwi przed Hollandem, gdy ten odwiedził Polskę. Bo się nasz premieru z jakimś tam żabojadem witał i ślinił nie będzie. Nie żeby nie lubił. Wszak wielokrotnie udowadniał, że w miłości francuskiej ( Uprawianej z Niemką! Świat się wali! Ach ta polisemia...) wielce jest wprawny. Ale stanął przed trudnym wyborem. Albo dupa drogiej Angeli albo Hollanda. Iście antyczna tragedia. Każdy wybór zły. A jednak czyjąś dupę lizać trzeba. Ot i kałabania! I tu nasz premieru okazał się jednak tradycjonalistą. W końcu dupę Angeli zna dobrze a Hollanda nie. Zatriumfował tradycjonalizm...

Tyle, że Holland został tych żabojadów prezydentem. No i jest despekcik mały. Ale co tam. Zasłoni się drogą panią kanclerz. A takiej zasłony nic nie ruszy.

Donku drogi. Czyś ty jeszcze nie zuważył, że droga Angela ma cię zupełnie i całkowicie w naturalnym otworze jej teutońskiego ciałka. Taż jak pierdnie to ci ten rudy łeb urwie! Salwuj się! Dobrze radzę. Idź na mecz. Odpocznij. I już nie wracaj. Proszę.

Bronek natomiast jest w sytuacji jasnej, klarownej i czystej jak łza. On od zawsze stawiał na cara. Nie jestem pewien czy car lubi miłość francuską. Ale coś mi się zdaje, że w mongolskiej tradycji, rżnięcie z finezją i z, nomen omen, smakiem, nie występuje. To i dobrze.

Bronek swą rolę odgrywa pewnie i bez zahamowań. A, że jego mózg wydaje się być odwrotnie proporcjonalny do masy, cieszy to cara okrutnie. I Bronka też cieszy. Obaj się radują.

Jak pięknie!

I ta twarz. Twarz Bronka kiedy się uśmiecha. Tak. Ta twarz wiele mówi i wiele wyraża... Kryje jakąś, ta twarz, tajemnicę. Bo kiedy się tylko uśmiecha ba, zaryczy rubasznie, to publika nie wie czy z kretynem czy z idiotą ma okoliczność.

Jak pięknie...

Niestety czar pryska kiedy się odezwie. Bo natychmiast wszystko staje się jasne... A Bronka, odartego z tajemnicy, kochać się nie da. No chyba tylko First Lady potrafi. Bo i przymioty ciała, i umysłu mają podobne.

Jak pięknie.

I odczepcie się proszę od Bronka kiedy duńskie kobiety jawią mu się być kaszalotami. Przecież nie można się dziwić. Naprawdę nie można...

A teraz dreszcz emocji mną wstrząsa. Bo już, oczami wyobraźni, widzę zbliżającą się rozmowę Bronka z Janukowyczem w Jałcie. Bo on tam będzie musiał mówić “z głowy”...

Bronek! Zachoruj. Niech cię łeb rozboli. Wymyśl, że co. I siebie, i nas ratuj! Niechże ci prof Kuźniar mowę jakąś czytaną ułoży. Bo ona Janukowycza nie dotknie a cara połechta tak, że uśmiech na jego marsowej twarzy zagości. Tylko się sam nie odzywaj! Proszę.

A wówczas, ani przez moment nie zwątpię, że znów będzie pięknie.

Ach!