JustPaste.it

Jak zminimalizować ryzyko wychowania dziecko na chuligana

Delikatna polemika z tekstem „Jak wychować dziecko na chuligana” (pozwolę sobie zachować strukturę ww. tekstu).

Delikatna polemika z tekstem „Jak wychować dziecko na chuligana” (pozwolę sobie zachować strukturę ww. tekstu).

 

Zatem, jak zminimalizować to ryzyko:

1.   Od wczesnych lat dawać mu wszystko, czego potrzebuje, nie czego chce.

 

2.   Dziecko, jak i człowiek dorosły, najlepiej uczy się na przykładzie, a najlepszą metodą internalizacji wzorca zachowania jest interakcja z autorytetem.  Zatem jeśli rodzice używają grubiańskich słów i dziecko je powtarza, to albo nie myślą, albo chcą, żeby dziecko tak się zachowywało; druga wersja: jeśli autorytetem stają się koledzy z podwórka, a nie rodzice, to jest to totalna porażka rodziców.

 

3.   Od urodzenia należy oswajać dziecko z religią (bądź wartościami, którymi hołdujemy). Ma to być dla dziecka czymś naturalnym, ale nigdy przymusem. Do Kościoła możemy dziecko zaciągnąć siłą, dopóki mamy nad nim kontrolę, ale takim zachowaniem sami wystawiamy sobie świadectwo dotyczące naszego pojmowania religii (chyba, że jesteśmy wyznawcami bogini Kali), a druga rzecz, to taka, że jeśli młody człowiek będzie już w miarę samodzielny, to mało prawdopodobnym jest, żeby wracał do miejsc, które kojarzą mu się z jakimkolwiek przymusem, a z punktu widzenia dziecka, po prostu z nic nie wnoszącą nudą.

 

4.   Postępowanie złe lub dobre, to pojęcia bardzo względne. Wystarczy powiedzieć dziecku, że swoim postępowaniem wyrządza krzywdę konkretnej osobie (także sobie samemu). Oczywiście trudno to wytłumaczyć dwulatkowi, ale nigdy nie można zaprzestać tego robić – dopóki możemy, nie stosujemy siły fizycznej, ale ci którzy mają dzieci wiedzą, że często zdarza się zaingerować fizycznie, najzwyczajniej w świecie nie dopuszczając do fizycznych naruszeń ciała bądź przedmiotu. Bronimy się w ten sposób, że staramy się usunąć dziecko bądź z „miejsca zbrodni”, bądź usunąć przedmiot jego „gorliwego zainteresowania”.

 

5.   Staramy się pokazać dziecku, że robienie porządków może być zajmujące i w miarę możliwości pozwalamy mu sprzątać samemu, nawet gdyby proces sprzątania miał się dwukrotnie wydłużyć. Jeśli będziemy zmuszali dziecko do sprzątania, to będziemy mieli z niego tyle pożytku co z niewolnika – nie oczekujmy od niego kreatywności – a tym bardziej, nie ważmy się mu mówić, że nie myśli.

 

6.   Oglądanie telewizji przez dzieci do trzeciego roku życia świadczy tylko o lenistwie, wygodnictwie i niedojrzałości ich rodziców – wychowywanie dziecka to jedno z najtrudniejszych i najcięższych zajęć na świecie (praca górnika na przodku to przy tym bułka z masłem). A co do lat późniejszych? – jeśli będziesz interesował się wszystkim innym za wyjątkiem swojego dziecka i będziesz poświęcał czas wszystkiemu innemu oprócz swojego dziecka, to nie dziw się, że będzie oglądać i czytać wszystko, na co ma ochotę.  I nie zrzucaj winy na dziecko – NIKT NIKOMU NIE KAŻE MIEĆ DZIECI!

 

7.    Nigdy nie pokazujcie dzieciom negatywnych wzorców: obgadywania, obwiniania, czy kłócenia się.

 

 

 

8.   Najlepszym sposobem na spowodowanie, żeby człowiek zaczął kłamać jest groźba kary, bądź obietnica nagrody. Działając z powodu nagrody lub kary najzwyczajniej w świecie nie jesteśmy autentyczni, co następnie przekłada się na kreowanie naszego sztucznego wizerunku.

 

9.   Żeby człowiek miał autentyczną radość z rzeczy fizycznych, musi mieć możliwość cieszenia się nimi „od minimum” do „maksimum”, czyli: jeśli dasz siedmiolatkowi stuzłotową tygodniówkę, to jaką mu dasz, kiedy będzie miał szesnaście lat? A może pozostanie na tym samym poziomie, podczas gdy jego potrzeby się powiększą? Jeśli jako dwudziestolatek zaczniesz jeździć mercedesem, to co ci sprawi przyjemność, kiedy będziesz miał 40 lat? Jeśli w wieku trzydziestu lat zaczniesz korzystać z pięciogwiazdkowych hoteli, to czy tak samo będą cię one cieszyć, kiedy będziesz miał lat 60?

 

10. Używanie trunków i narkotyków to przede wszystkim chęć zdobycia akceptacji grupy, bądź braku zainteresowania ze strony rodziców – i to nie tylko tym, co dziecko robi, ale dzieckiem jako autonomiczną i równoprawną jednostką. Jeśli ty przestaniesz być dla dziecka autorytetem, to bądź pewien, że zastąpi sobie ciebie kimś innym. Nie dziw się temu.

 

11. Zawsze należy stawać w obronie dziecka, ponieważ dopóki jest od was zależne jesteście ich jedynymi obrońcami. Samo nauczy się bronić podczas długiego procesu obserwacji sposobów obrony, jakich używają rodzice. Jeśli dziecko, zwracając się do was z problemem lub prośbą, otrzyma od was sygnał odebrany przez nie jako kara, bądźcie pewni, że już więcej nie zwróci się do was z żadnym problemem.

 

12. Byliście wychowywani w systemie kar i nagród – czyli ogólnie mówiąc w systemie maksymalnie stresującym, a teraz wyrośliście na porządnych ludzi? Zatem spróbujcie się cofnąć do lat swojego dzieciństwa, dokładnie do konkretnego momentu, kiedy przeżywaliście taki stres. Potraficie sobie przypomnieć jak się wtedy czuliście? Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe.

 

Wychowanie bezstresowe jest bardzo często błędnie pojmowane przez ludzi próbujących wprowadzić w życie zasady takiego wychowania, a już zupełnie niejasne jest dla jego przeciwników. Przede wszystkim nie należy go mylić z permisywizmem. Dziecko ma mieć jasno określone granice, ponieważ dzieci lubią przewidywalność; granice płynne „demoralizują” człowieka.

Jeżeli dziecko zrobi coś źle, to najpierw poszukajmy przyczyny takiego zachowania – najprościej jest zrzucić winę na niesfornego bachora.

No i wreszcie: patrzmy się na dziecko, jak na równorzędną nam osobę, a nie „maszynkę do wykonywania naszych poleceń”, a przede wszystkim uświadommy sobie, że już trzylatek, wychowywany w domu pełnym miłości i przewidywalności jest pełnoprawnym partnerem do rozmowy.

Ad Historia z życia wzięta... o wychowaniu bezstresowym

„(...) Brzdąc zaczął wiercić się, machać nogami i kopać starszą panią po nogach.

Kobieta odsuwała się, ale to nic nie pomagało, bo gówniarzowi kopanie bardzo się spodobało. Nikt nie reagował.(...)”

Szkoda, że starsza pani nie powiedziała „gówniarzowi”, że nie chce być kopana, że ją to boli i nie lubi, kiedy ktoś sprawia jej ból – już samo odezwanie się obcej osoby do dziecka, stawia je w pozycję attention; czy my naprawdę nie potrafimy mówić o swoich uczuciach? Nie wszyscy są jasnowidzami. I jeszcze jedno: dlaczego miano by zwracać uwagę „paniusi”, kiedy to dziecko zachowywało się źle, a nie ona – oczywiście, że to opiekunowie są odpowiedzialni za proces uspołeczniania dziecka i prawne konsekwencje jego czynów, ale my chyba też mamy jakiś rozum i umiejętności komunikacyjne, żeby z nich raz na jakiś czas korzystać – dziecko siedzące na fotelu w autobusie to nie niemowlak w głębokim wózku (!), bądźmy pewni, że zrozumie to , co się do niego powie.

 

Ad Pewna zasłyszana historia

 

„(...) Wrzask jest tak okropny, że kasjerki zaczynają masować skronie, każdego zaczyna boleć głowa.

Kasjerka która obsługiwała kobietę jest blada jak ściana, myli się co chwila z nerwów ale trzyma się dzielnie.(...)”
Vide: Ad Historia z życia wzięta... o wychowaniu bezstresowym


Człowiek jest z natury dobry, wypacza go cywilizacja (J.J. Rousseau) – nic dodać, nic ująć.