JustPaste.it

W obronie focha

Dzisiaj gryzę...

Dzisiaj gryzę...

 

Ci, którzy próbowali przeczytać poprzednie moje teksty, z pewnością zorientują się w jakim "stanie emocjonalnym" znajduje się autorka. Pozostałym podpowiadać nie będę, a niech sobie sami poszukają (FOCH). 

Dziś jednak nie będzie opowiadanka z przemeblowania, czy kulinarnych podbojów, a jedynie wredne dywagacje w obronie "focha". 

Jak już kiedyś pisałam, foch, to nic innego, jak zabawa w "zgadnij o co chodzi". Forma Obrażalsko - Czepialskiego Humoru lub inaczej, Faszystowski Odruch Członkowo - Hamulcowy najczęściej pojawia się w wyżej niewymienionym stanie emocjonalnym, aczkolwiek profesjonaliści (o panach mowa) potrafią wywołać focha permanentnego. Nie bez znaczenia jest fakt, że wyżej niewymieniony stan emocjonalny u niektórych kobiet trwa od pierwszego do ostatniego dnia cyklu.

Faceci często mylą focha z obrażeniem się, podobnie jak mylą spódnicę z sukienką, wkładki higieniczne z podpaskami i... no rajstopy z pończochami to już raczej powinni rozróżniać. Obrażenie się następuje po przedstawieniu zarzutów, natomiast foch występuje przed wyartykułowaniem co tym razem facet przeskrobał. Bo przeskrobał z pewnością. Strzelenie focha za nic nie ma prawa bytu. Kobieta co prawda może po chwili już nie pamiętać za co focha strzeliła, ale to nie zmienia faktu, iż powód istniał.

Niestety, nie wszystkim kobietom przysługuje możliwość strzelenia focha. Niektóre starają się, a nawet czasami im się to udaje, zrozumieć postępowanie faceta w danej sytuacji. Czy to lepsze rozwiązanie? Wyjdzie w praniu, tak więc...

6d87a2040dbeec0925d1afc8011afe38.jpg

Nastawiamy na gotowanie

Wyobraźmy sobie taką sytuację.
Wchodzi facet do domu, a tam tylko gary trzaskają... Gdzie by się kapnął, że warto się w tym momencie wycofać na z góry upatrzone pozycje i przeczekać (Uwaga ta jest czysto złośliwa. Takie zachowanie grozi śmiercią.). Lezie toto do kuchni, by sprawdzić..., ale przecież nie "co się stało?". Gdzie tam. Lezie sprawdzić co jest do żarcia. Zwyczajnie głód blokuje mu możliwość kojarzenia faktów. Przecież, cholera, musiał dwie godziny dłużej ślęczeć w pracy, a po drodze jeszcze to koło, no i "nasi" przegrali, i jest głodny jak wilk... Wchodzi pocieszony nieco zapachem schabowego, a tam "szerszeń" mamrocze coś pod nosem stojąc przy zlewie, ale ludzkiego głosu to nie przypomina. W odpowiedzi na: "Cześć. Co jemy?" obrywa tylko spojrzeniem po pysku... i wtedy powinna się mu już zapalić czerwona lampka. Niestety, standardowy model faceta posiada tylko jedną czerwoną lampkę, która, w tym przypadku, pali się już od przeszło dwóch godzin z powodu głodu. Z braku (zauważalnej) reakcji zaczyna buszować po garach i zabiera się do jedzenia. W miarę napełniania żołądka lampka powinna gasnąć, jednak nie gaśnie, co jest jednoznaczne z tym, że "Houston mamy problem" innej natury. Czasami, zanim facet zatrybi, że problemem jest krążący po domu "szerszeń", podrapie się jeszcze kontrolnie przy rozporku, by sprawdzić, czy czasami nie chodzi o sferę duchową, ale jak tylko uzna, że tam na razie cisza i spokój (oby), to zagrożenie namierzy bez pudła. Spudłuje jednak zazwyczaj tokiem myślenia, bo co on ją będzie dręczył własnymi problemami, skoro ona właśnie ma jakieś swoje... Czasami nawet zapyta "Co się stało?", ale w odpowiedzi usłyszy, jakże oczywiste przy fochu, "NIC". Legnie więc na kanapie i weźmie pilota w łapę...

Ze strony "Szerszenia" wygląda to zgoła inaczej. Co bardziej dociekliwi, no i oczywiście wszystkie kobiety, już wiedzą doskonale o co chodzi. "Menda jedna szlaja się gdzieś, nie zadzwoni nawet, a ty się tu martw, kobieto." Po godzinie już się nie martwi i wizje wypadku samochodowego przyćmiewa wizja kilku kufli i kumpli lub też jakiejś lafiryndy na boku.... "To ja stoję pół dnia przy garach, poświęcam się tak, a mamusia mówiła..." No i wtedy następuje klu programu. Wchodzi.... (TRZEŹWY!), w nastroju lekko rozbawionym, a jednak melancholijnym... Po jaką cholerę się pytać w ogóle gdzie był. I tak powie, że musiał zostać dłużej w pracy, albo wymyśli jakąś bajeczkę z zepsutym samochodem w roli głównej.  Zabić, to mało...

Zazwyczaj kończy się to awanturą i wypominaniem "poprzednich razów". Po kilku takich "erupcjach" facet zacznie dzwonić, choćby dla świętego spokoju, a wtedy przyjdzie czas na kolejną lekcję właściwego zachowania...

30a570cb2f5e3790313b897a48ad2bbe.jpg

Płukanie

Samo płukanie, jak powszechnie wiadomo, niczego nie wypierze, ale nie ma co uprzedzać faktów.

Kobieta wyrozumiała martwi się nie mniej niż "szerszeń" i nie mniej czarne myśli przychodzą jej do głowy, jednak to martwienie i złość są tłumione przez "a może...". Może coś mu wyskoczyło, może zdechła mu komórka lub też zwyczajnie zapomniał zadzwonić... Zna zasadę "jednej czerwonej lampki" i jednotorowego toku myślenia faceta. Samo zastanawianie się, czemu nie zadzwonił i że może jednak coś się stało, bywa na tyle zajmujące i dalekobieżne, że gdy dochodzi do momentu, gdzie standardowo by foch nastąpił, ona cieszy się, że on w ogóle jeszcze żyje. Od progu pyta co się stało i w odpowiedzi słyszy...
"Miałem parszywy dzień. Jest obiad?". Bynajmniej, nie jest to zadowalająca informacja, jednak przełyka żal i złość, bo przecież miał parszywy dzień. On zwali się ciężko na kanapę i z pilotem w dłoni zacznie ochoczo gasić czerwoną lampkę.

Wirowanie, czyli reasumując...

Kobieto wyrozumiała,
Sama sobie zafundowałaś brak uwagi, brak szacunku dla Twojego czasu i Twoich uczuć. Żaden facet nie wpadnie na to, by naprawiać coś, co w jego mniemaniu dobrze działa.

Serdecznie pozdrawiam

TM

Epilog czyli jak to wszystko wysuszyć...

O ile do tej pory znane mi były, przynajmniej z opowiadań i obserwacji, sytuacje, o tyle teraz błądzę trochę po omacku.  Jednak spróbuję zebrać to wszystko do kupy i dojść do w miarę rozsądnych wniosków. Oczywiście dla mnie rozsądnych.

Foch za własne emocje i rozterki, jest tak naprawdę nie do przyjęcia. Po pierwsze pozwala tylko na podsycanie złych emocji, po drugie rani obie strony. On się usuwa z drogi, a ona pielęgnuje w sobie złość. Nic dobrego to nie wróży. Jest to zwykle prosta droga do "Ona mnie nie rozumie". Dalej chyba pisać nie muszę...

Nie ma co liczyć jednak panowie, że ujdzie wam to płazem. Każde z was w tym momencie jest ogarnięte własnymi uczuciami, oboje na równi, więc drugi, przedstawiony tu model też nie ma racji bytu. Wasze emocje nie powinny być na piedestale. Druga strona przecież robiła dokładnie to, czego od niej oczekujecie, martwiła się. Jeśli zacznie się zamykać w sobie, poczuje się odtrącona i niekochana, a stąd prosta droga do szukania pocieszyciela...

A co by było, gdyby partnerka, zamiast jedynie okazywać złość czy troskę wyartykułowałaby po prostu w jakim jest stanie?
Gdyby powiedziała: "Jestem na Ciebie zła, bo..." lub też "Martwiłam się, bo..."? Tylko bez zbędnych dywagacji i uniesień. Prosty komunikat. Czy wam panowie nie zmiękłoby serce i nie zaczęlibyście tłumaczyć, dlaczego tak się stało, a nie inaczej? Czy nie przytulilibyście zatroskanej, czy nawet wściekłej, acz zmiękczonej już trochę miną zbitego psa, partnerki?
Kobiety doskonale potrafią określić uczucia, mężczyźni za to świetnie operują argumentami, więc może by coś takiego się udało, jak myślicie?
Oczywiście, zawsze się może znaleźć taki typ, którego nic nie ruszy i pójdzie oglądać powtórkę meczu...

 

Obrazki z netu.