JustPaste.it

Gdzie jest Tusk, co robi Szumilas?

To, co się stało przez ostatnie dziesięć lat z polską szkołą jest albo niewyobrażalną głupotą kolejnych rządzących ekip, albo sabotażem. Nie wiadomo co gorsze!

W tym tygodniu skończyłem poprawianie prac maturalnych z języka polskiego i jestem autentycznie przerażony. Młodzi ludzie po dwunastu latach edukacji nie umieją naprawdę nic. "Lalka" i "Ludzie bezdomni" to powieści z okresu pozytywizmu, "Lalka" to dramat romantyczny, Joasia Podborska cały czas pracuje i ma dobre serce, poświęca się dla innych i ciągle pracuje.

Żałosny poziom argumentacji, brak umiejętności interpretacyjnych i analitycznych, styl na poziomie piątej klasy szkoły podstawowej, a kompetencje językowe graniczące już z analfabetyzmem.

Co się jeszcze musi stać, jakiego dna musi sięgnąć polska szkoła, żebyśmy zaczęli bić na alarm. Co się musi wydarzyć, by rodzice wreszcie zrozumieli, że posyłanie dzieci na sześć, siedem, osiem godzin do tak działającej instytucji jest karygodną lekkomyślnością? Jaki procent maturzystów musi nie zdać egzaminu, żeby władze otrząsnęły się ze stanu inercji? Jaki dramat musi się wydarzyć, żeby rządzący przestali zamykać oczy na rzeczywistość?

Jest źle, jest bardzo źle, a będzie jeszcze gorzej. Ten kasandryczny ton uzasadniają narzekania pracodawców, którzy skarżą się, że absolwenci szkół wyższych nie posiadają elementarnej wiedzy ogólnej, brak im umiejętności analitycznych, nie potrafią selekcjonować informacji, mają problemy z pracą w zespole. Edukacja w tym kraju stała się pułapką absurdu i wszelkich możliwych patologii.

Kiedy ostatnio odbyła się w sejmie debata na temat stanu polskiego szkolnictwa? Gdzie są autorytety, znawcy przedmiotu, którzy powinni bić na alarm? Skąd ta zmowa milczenia i udawanie, że wszystko jest w absolutnym porządku? Co robi pani minister Szumilas? Dlaczego kolejne zmiany prowadzą do jeszcze większej zapaści? I wreszcie dlaczego ja, prosty, zwykły nauczyciel prowincjonalny muszę pisać kolejne listy otwarte do kolejnych premierów i ministrów, diagnozując istniejący stan rzeczy?

Dlaczego, panie premierze Tusk, nie stać pana na choćby krótką odpowiedź typu - "Nie zawracaj mi pan głowy pierdołami"? Czy naprawdę nie pamięta pan już o tym, co pan mówił w 2007 roku? Problemy polskiej szkoły to nie tylko pensje nauczycieli, ale przede wszystkim stworzenie takiego modelu jej funkcjonowania, żeby pedagodzy, pracując nawet za marne grosze, widzieli sens swojej roboty. Jak mają widzieć, jeśli odbieracie nam kolejne narzędzia?

Proszę porównać PRL-owskie podręczniki do języka polskiego czy historii z tymi, z których młodzież uczy się teraz. Pomijając aspekt ideologiczny, okazuje się, że te dzisiejsze nie wytrzymują próby. W podręczniku do historii na poziomie rozszerzonym nie ma nawet jednej trzeciej tych treści, które były w starszych (oczywiście na poziomie podstawowym, bo innego nie było). Ile jest kolorowych obrazków, a ile merytorycznej treści? Jeżeli infantylizacja oświaty przybiera takie rozmiary, to czego mamy oczekiwać od uczniów? To upupianie musi się skończyć, inaczej za kilkanaście lat będziemy społeczeństwem tępych idiotów.


autor - Jan Stasica