JustPaste.it

Kreatywny bailout w Hiszpanii

Ratowanie jednego bankruta przez drugiego jest przecież farsą, zwłaszcza gdy żebrze się na to u innych, czyli w Europejskim Centralnym Banku

Ratowanie jednego bankruta przez drugiego jest przecież farsą, zwłaszcza gdy żebrze się na to u innych, czyli w Europejskim Centralnym Banku

 

889c4b926262b814fe14125f150858ac.jpg

Bailout – skok ze spadochronem na kasę podatników 
Angielskie słowo „bail out" jako rzeczownik oznacza skok ze spadochronem, ale jako czasownik może być tłumaczone jako „wsparcie". W terminologii ekonomicznej „bailout" charakteryzuje pomoc, której rząd udziela upadającym przedsiębiorstwom. Innymi słowy, pieniądze podatników są spadochronem zapewniającym zadłużonej firmie miękkie i bezpieczne lądowanie. Wielką karierę określenie „bailout” zrobiło w roku 2008, kiedy – w nawiązaniu do gigantycznej pomocy dla sektora finansowego za rządów George’a Busha i Baracka Obamy – media używały go codziennie.

Hiszpania wyszła ostatnio z kreatywną metodą oskubania podatników strefy euro. Zamiast sama ratować swoją tonącą grupę bankową Bankia rząd premiera Rajoya, słusznie obawiając się własnego bankructwa na wzór Irlandii, woli w tym celu zbankrutować innych…

Do tonącej Bankii trzeba wpompować drobne 19 miliardów euro. To nawet dla ministra Rostowskiego, który połowę tej sumy wpompował już w ratowanie banków francuskich, mogło być zbyt wiele. No więc rząd Rajoya obmyślił sprytny plan. Zamiast pompowywać w bankruta swoje własne pieniądze których nie ma, czemu nie pompować to co ma,  i to w nadmiarze – a mianowicie własne obligacje!  Normalnie bankrutującej  Bankii bezwartościowy papier bankrutującego kraju byłby psu na buty.  Ale osobliwy okres który właśnie przeżywamy normalny nie jest.  Korzystając z tego że ECB w przypływach szaleństwa zmienia podsuwany mu przez tonące banki scheiss w prawdziwą gotówkę na jeden procent Bankia mogłaby wymienić ten paper czym  uratowałaby się przed bankructwem. Sprytne!   A to że do skupionego wcześniej od innych banków radioaktywnego scheissu ECB dodałby kolejną transzę… No cóż,  to już jest problem kogoś innego. Twój na przykład,  jeśli jesteś podatnikiem strefy euro.   Na szczęście między napadami szaleństwa ECB jeszcze myśli i jak się  dowiedział o hiszpańskim wybiegu to rezolutnie odmówił.

ECB i tak zresztą staje na głowie aby tylko zbankrutowanym bankom strefy euro ulżyć. Wymaga jedynie zachowania minimum pozorów. I tak rząd Rajoya musiałby najpierw wyjść z gotówką dając ją Bankii. Potem Bankia za tę gotówkę mogłaby „kupić”  hiszpańskie obligacje  bo nikt  przy zdrowych zmysłach przecież ich nie kupi.  A w ostatnim punkcie tego handlu wiązanego Bankia opyliłaby zakupiony za pełną cenę scheiss do ECB, zamieniając go w kolejnym LTRO na nisko oprocentowaną gotówkę podobnej wysokości, i voila! Kwintesencja działania waluty esperanto w Europie – bankowe drapanie się lewą ręką za prawym uchem na koszt ubezwłasnowolnionych mas.

No dobrze, ale czy to czasem nie to samo co nowatorski pomysł hiszpański? Nie, bo przecież zbankrutowany rząd hiszpański żadnych wolnych euro nie ma i nikt  mu ich teraz nie pożyczy a ktoś na początek musiałby jednak wyjść z gotówką…   Najlepiej więc – wymyślił sobie kreatywny minister finansów Louis de Guindoz – wyciągnąć to od razu z kieszeni ECB, czyli z kieszeni euro podatnika, nie certoląc się z kłopotliwym szukaniem gotówki na własną rękę.

Rzeczy stoją więc w eurolandzie już całkowicie na głowie i nic normalnie dłużej tutaj nie funkcjonuje.  Inaczej jeśli akcje Bankii są coś warte to powinna ona wypuścić ich więcej i się po prostu dokapitalizować. Jeśli natomiast nie są nic warte to najwyższy czas aby zbankrutowała. Po co w bankruta jeszcze coś pompować utrzymując go w stanie zombie? Z kolei jeśli obligacje państwa hiszpańskiego są cokolwiek warte to środki  z nowej ich emisji rząd może sobie przecież rozdawać bankom jak chce.  Tylko co gdy i obligacje państwa hiszpańskiego są scheissem bo rząd, jak Bankia,  jest goły i stoi pod ścianą?

Wtedy rząd powinien prawdopodobnie zgasić światło i przede wszystkim ratować się,  a w każdym razie zapomnieć  o ratowaniu Bankii.  Ratowanie jednego bankruta przez drugiego jest przecież  farsą,  zwłaszcza gdy żebrze się na to u innych.  Swoją drogą, ciekawe do jakich innych przekrętów posuną się jeszcze eurokraci zanim okradane masy wyjdą w końcu z kilofami na ulice kładąc kres temu gigantycznemu przekrętowi, jak nie w ogóle EU.żywały go codziennie.

 

Źródło: cynik9