JustPaste.it

Uwierz w ducha, bo nim jesteś

Kto tak naprawde zastanawia sie po co przyszedl na ziemie? Skad przyszedl i dokad powroci?

Kto tak naprawde zastanawia sie po co przyszedl na ziemie? Skad przyszedl i dokad powroci?

 

images?q=tbn:ANd9GcRxl63mgi5WmSnZkXr5Mq1ox1ohXnQUqHb5ADdTeoqcGJ2RXvTx

W świecie Marilyn Rossner nie ma śmierci, samotności i wszystko zdarza się celowo. Psychoterapeutka i medium z Kanady uważa, że to samo można powiedzieć o każdym z nas: żyjemy w najlepszym miejscu na ziemi, które sami dla siebie wybraliśmy, w doborowym towarzystwie bezcielesnych istot.

Gdybyśmy o tym pamiętali, byłoby nam znacznie łatwiej.

Rośnie liczba tych, którzy o tym pamiętają. Proszę pomyśleć o zdolnościach, jakie pani miała będąc dzieckiem, o swoich talentach, to pomoże pani uświadomić sobie, jakie jest pani zadanie tu, na ziemi. Dziś jedną z najpopularniejszych misji jest niesienie pokoju.

 

 

Czy czasem duchy kłamią?

Tak, to zagubione dusze. Lgną do osób osłabionych przez różne uzależnienia – w końcu podobieństwa się przyciągają.

Powszechnie znane prawo i bardzo ziemskie.

Ludzie, którzy dziś zabijają i niszczą, kiedyś będą musieli się z tym zmierzyć. Pozostaną blisko tego świata, by pomagać i naprawić swój błąd.

Mówi się, że sami wybieramy, gdzie się urodzimy.

Zgadza się. Wybieramy sobie rodziców i społeczność, w której się rodzimy. Każdy z nas ma wszystko, czego potrzebuje, by przejść przez życie, a przewodnicy duchowi tylko nam pomagają – jedni zrozumieć otaczający nas świat, inni, uzdrowić się.

Dlaczego więc czujemy się tak bardzo samotni?

Nigdy nie jesteśmy sami, nikt nie rodzi się ani nie umiera samotnie.

Dlaczego nie czujemy wyraźniej obecności duchów?

Mówmy o subtelnych wibracjach, na które nie jesteśmy wyczuleni. Z drugiej strony przybywa ludzi, którzy zbliżają się do tej prawdy, wśród nich są także naukowcy. (…)

Co to znaczy: dobrze umrzeć?

To samo co dobrze żyć: nie bać się śmierci. Nie trzymać się kurczowo życia. Chwile każdego z nas na tej ziemi są od początku policzone, ale trzeba zrozumieć, że życie trwa wiecznie, a kiedy umrzemy, znów spotkamy się ze swoimi najbliższymi.

To, co pani mówi, wydaje się bardzo naiwne.

Ale jest prawdziwe. Niestety nie przyjmujemy tego do wiadomości, co sprawia, że bardzo źle żyjemy. Pracowałam razem z Matką Teresą, zyskałam uznanie Jana Pawła II, byłam przyjęta przez Dalajlamę. Wszyscy wyrażali się z uznaniem o mojej pracy z upośledzonymi dziećmi, jednak wiedzieli też, że jestem medium i zawsze brali to na poważnie.

Zarabia tym pani na życie.

Moje pieniądze przekazuję pięciu organizacjom zajmującym się dziećmi z upośledzeniami fizycznymi i psychicznymi.Marilyn Rossner: Chciałabym, żeby ludzie stali się świadomi jednego: to, czego najbardziej się boją, czyli śmierć, nie istnieje. To tylko zmiana w naszym życiu.

Przekonanie o tym to raczej kwestia wiary.

Nie dla mnie. Żyjemy w wielowymiarowym świecie, istnieje wiele równoległych poziomów egzystencji, a ja potrafię je dostrzec.

Chodzi pani o duchy?

Tak. Jesteśmy ucieleśnionymi duchami. Kiedy umieramy, tracimy ciało i wracamy do tego czym jesteśmy naprawdę: stajemy się subtelniejszą formą energii.

Duchy są teraz tu, z nami?

Tak, zawsze są obecne. Kiedy zbliży się pani do okna, zawsze ktoś tam na panią czeka. To nie tak, że je wzywamy, wywołujemy, one już tu są. (…) Pochodzę z żydowskiej rodziny, która prawie w całości została zgładzona przez nazistów. Moi rodzice, którzy byli ubogimi analfabetami, nie opowiadali mi o naszej tragicznej przeszłości, jednak pewnego dnia, gdy miałam sześć lat, podczas posiłku zaczęłam opisywać wszystkich zmarłych krewnych, którzy tam z nami byli i których tylko ja mogłam zobaczyć.

Jak zareagowali pani rodzice?

Zaprowadzili mnie do rabina. Powiedział im: “Strzeżcie tego dziecka, ma niezwykły dar”. W wieku 14 lat miałam inną wizję: zobaczyłam śmierć jednej z koleżanek, potrafiłam nawet wskazać konkretną datę. Powiedziałam o tym wielu osobom. Kiedy moja przepowiednia się sprawdziła, inni zaczęli się mnie bać. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie wszyscy widzą duchy.

Tylko wybrani mogą je zobaczyć?

Wszyscy możemy je dostrzec, zwłaszcza w dzieciństwie, kiedy jeszcze nie kierujemy się przesądami i gdy strach przed tym, co powiedzą inni, nie blokuje komunikacji.

Proszę mi o nich opowiedzieć.

Przychodzimy na świat z przewodnikiem duchowym, który towarzyszy nam przez całe życie, pomaga rozumieć świat, rozwijać się, a kiedy umieramy, wraz z nami opuszcza ciało i umożliwia przejście do świata duchowego. Jednak zanim porzucimy doczesność, zostajemy przez jakiś czas na ziemi, bo chcemy uświadomić najbliższym, że wciąż żyjemy. I zazwyczaj wszyscy jesteśmy obecni na własnym pogrzebie. To wtedy co wrażliwsi ludzie doświadczają czegoś niezwykłego, a ich wrażenie związane jest z tym, kto odszedł: słyszą jakąś specjalną piosenkę, głos, kroki, hałasy, śnią szczególny sen albo przychodzi im do głowy jakaś ważna myśl…

Każdy z nas mógłby coś takiego opowiedzieć.

Bo każdy czegoś takiego doświadczył. A jednak nie lubimy się do tego przyznawać. Powinniśmy jednak przyjąć do wiadomości, że wszyscy jesteśmy duchami i kiedy umrzemy, dalej nimi będziemy. Tymczasem naprawdę warto nauczyć się doświadczania świata duchowego, poczuć jego wpływ. Jak pani myśli, skąd się biorą intuicje albo rewolucyjne pomysły?

Z osobistego doświadczenia albo z doświadczenia innych ludzi.

Jeśli zaakceptujemy fakt, że śmierć jest jedynie zmianą stanu, będziemy znacznie szczęśliwsi. To właśnie próbują nam przekazać nasi bliscy zmarli, zanim udadzą się do miejsca odpoczynku. Pokój nastanie, kiedy ludzie dostrzegą ten duchowy świat i go poczują.

Wie pani, jak wygląda to miejsce odpoczynku?

W rzeczywistości jest to miejsce aktywności, w którym dalej będziemy się uczyć i rozwijać, a jeśli to będzie konieczne, wrócimy na ziemię jako osoby cielesne, gdyż wszyscy przychodzimy tu z jakąś misją do spełnienia. Czasem, by to zrobić, musimy poświęcić temu zadaniu więcej niż jedno życie.

 

Źródło: Ima Sanchís