JustPaste.it

Sylvester Stallone - długa droga do sukcesu

Wszyscy znamy S. Stallone'a. Mało kto wie o jego przejściach i przymieraniu głodem na drodze do sławy. Inspirujące!Źródło: http://maciejrajk.eu/sylvester-stallone-dluga-droga/

Wszyscy znamy S. Stallone'a. Mało kto wie o jego przejściach i przymieraniu głodem na drodze do sławy. Inspirujące!Źródło: http://maciejrajk.eu/sylvester-stallone-dluga-droga/

 

Sylvester Stallone – długa droga

 

Od zawsze najciekawszą częścią każdej biografii był dla mnie początek. Droga do sukcesu. Kim był, przez co przeszedł i co zrobił przyszły „wielki”, a przynajmniej „znany” człowiek. Jedną z najbardziej niezwykłych historii jakie czytałem jest ta o drodze przebytej przez aktora znanego jako Sylvester Stallone. Nie jest to na pewno mój ideał aktora, ale jeżeli ktoś nie miał z górki, to właśnie on.

stallone

Sylvester Stallone urodził się 6-tego lipca 1946 roku. I już samo przyjście na świat było dla niego dość ekstremalnym wyczynem. Jeżeli zastanawialiście się kiedyś czemu jego twarz wygląda jak wygląda… oto powód: ze względu na komplikacje przy porodzie musiał być wyciągany przy pomocy metalowych kleszczy. Nacisk doprowadził do częściowego paraliżu twarzy (do dziś ma nieruchomy prawy policzek), wykrzywienia dolnej wargi i w rezultacie zaburzenia mowy.

 

Jak można się domyślać z taką twarzą stał się łatwym obiektem docinek i do dziś większość dzieciństwa wspomina jako większy lub mniejszy koszmar. O stosunku innych dzieci do niego może świadczyć fakt, iż mając 15 lat został wybrany przez uczniów swojej klasy liceum jako ten, który najprawdopodobniej skończy na krześle elektrycznym (w pewnym sensie prorocze – scena tortur z Rambo…).

Ta codzienna walka o normalność przyniosła mu jedno wielkie marzenie: zostać aktorem i inspirować ludzi do pokonywania swoich problemów. Chciał przekazać innym, że tak jak on w swoim życiu nauczył się pokonywać własne słabości i przełamywać ograniczenia, tak i oni mogą to robić. Swoją decyzję jeszcze w podstawówce i poprzysiągł sobie, że do tego doprowadzi bez względu na trudności.

Jednak młody chłopak ze sparaliżowaną twarzą i kompletnie niezrozumiałą dykcją nie był – jak można się domyślić – wymarzonym materiałem na hollywoodzką gwiazdę. Nikt nie chciał dać mu pracy. Mówili mu, że wygląda jak idiota i okropnie mamrocze – zajmij się czymś innym! W kółko słyszał, że nigdy nie zostanie aktorem, bo nikt nie da roli facetowi, który wygląda jak niedorozwinięty umysłowo.

Zanim dostał pierwszą rolę został wyrzucony ponad półtora tysiąca razy z różnych biur agentów filmowych w Nowym Jorku. Z niektórych z nich ponad dziesięć razy. Wyrzucali go, a on wracał. Pewnego razu przyszedł do biura agenta o szesnastej, ale ten nie chciał go zobaczyć, został więc w poczekalni przez całą noc. Kiedy agent przyszedł rano do pracy zastał go drzemiącego w fotelu, wtedy wreszcie zgodził się z nim porozmawiać. Uznał, że skoro jego wygląd jest tak odrażający, to może nada się do roli jakiegoś opryszka. W swoim pierwszym filmie pojawił się na 20 sekund – grał bandziora, który zostaje pobity (agent uznał, że skoro ludzie nie znoszą na niego patrzeć, to pewnie spodoba się im jak mu przyłożą). Po tej roli dostał jeszcze dwie takie – równie „obszerne i ambitne”.

Wszędzie mu odmawiano i wyrzucano go z przesłuchań. W tym czasie niemal przymierał głodem, nie stać go było na ogrzanie własnego mieszkania, a jego żona codziennie robiła mu awanturę, błagając go by poszukał jakiejś pracy. On jednak uparcie odmawiał szukania innego zajęcia – jak powiedział później: „Wiedziałem, że jeśli znajdę pracę, pozwolę się jej uwieść i stracę napędzający mnie głód. Wiedziałem, że mogę kontynuować tą walkę, przyjmować te ciągle odmowy i starać się dalej, tylko jeśli granie będzie moim jedynym wyborem, tylko jeśli spalę za sobą wszystkie mosty. Jeżeli znalazłbym pracę to wpadłbym w normalny rytm pracowania, zacząłbym czuć się względnie zadowolony ze swojego życia i pozwoliłbym oddalić się swojemu marzeniu. Chciałem z całego serca zachować ten napędzający mnie głód. Czułem, że ten głód to moja jedyna przewaga nad innymi aktorami, w nim była moja jedyna nadzieja na sukces. Moja żona zupełnie tego nie rozumiała. Strasznie się kłóciliśmy. Trudno się jej dziwić, w domu było przeraźliwie zimno.”

W środku tego najgorszego okresu, pewnego razu poszedł do biblioteki, żeby się ogrzać. Z nudów zaczął czytać pozostawioną tam przez kogoś książkę – wiersze i opowiadania Edgara Alana Poe. Zaczął ją czytać i skończył jeszcze tego samego dnia. Historie te były tak różne od jego życia, a jednocześnie tak wciągające, że zrozumiał, że za bardzo skupia się na sobie, na swoich trudnościach. Zaczął zastanawiać się jak może dotrzeć do innych ludzi. Dotarło do niego, że w ten sposób jaki teraz szuka pracy, nie zostanie nigdy aktorem. Postanowił spróbować czegoś innego. Zdecydował, że zostanie… pisarzem. Sylvester Stallone pisarzem… tak…

Ruszył jednak do wykonania swojego nowego pomysłu z wielką energią. Nie chciał zupełnie porzucać filmów, więc zaczął pisać scenariusze. Żaden jednak nie został zaakceptowany. Wreszcie, po prawie roku, kiedy już był zupełnie spłukany udało mu się sprzedać jeden scenariusz za 100$. Nazywał się „Paradise Alley” – ten film został nakręcony wiele lat później i Stallone zagrał w nim główną rolę.

Sly
Jego sytuacja finansowa była tak fatalna, że musiał zastawić biżuterię swojej żony. Zrobił to bez jej wiedzy i… była to kropla, która przepełniła czarę. Żona wściekła na niego wyprowadziła się z mieszkania. Wiele lat później w wywiadzie powiedział: „Tak, zastawiłem jej biżuterię… Cóż, zastawianie biżuterii własnej żony to jedna z tych rzeczy, których nie należy NIGDY robić!”. Jego sytuacja finansowa była tak fatalna, że był zmuszony sprzedać swojego psa! Jak wspomina kochał go nad życie, ale nie stać go było już stać na karmę dla niego. Poszedł pod sklep monopolowy i przez cały dzień usiłował wcisnąć swojego najlepszego przyjaciela za 50$ klientom sklepów. Wreszcie po wielu godzinach jakiś facet kupił od niego psa za 25$… Wielokrotnie powtarzał później, że był to najgorszy dzień jego życia.

Dwa tygodnie później obejrzał walkę Muhammada Ali z Chuckiem Wepnerem. Walkę, w której murowany fawory Ali, przez piętnaście rund męczył się z niezmordowanym, mało znanym białym bokserem, zostając przez niego raz powalonym w dziewiątej rundzie i wygrywając w ostatniej chwili. Wepner kontynuował pojedynek mimo złamanego nosa i rozciętych obu łuków brwiowych. Walka ta zainspirowała Stallone’a do napisania scenariusza do filmu Rocky. Zaraz po walce siadł do pisania. Pisał przez dwadzieścia godzin z rzędu. W ciągu jednej doby skończył cały scenariusz. Gdy postawił ostatnią kropkę, aż trząsł się z ekscytacji. Wiedział, że zrobił coś z czego może być dumny.
Ruszył z pielgrzymką po studiach filmowych, starając się sprzedać swój scenariusz. Wszędzie odprawiali go z kwitkiem. Słyszał, że scenariusz jest: „Głupi, przewidywalny, oczywisty.” Stallone zapisał wszystko co od nich usłyszał i (!) przeczytał wszystkie te obelgi przyjmując rok później Oskara za najlepszy film.

Wreszcie, kiedy już najnormalniej w świecie przymierał głodem trafił na ludzi, którym spodobał się jego scenariusz. Zaproponowali mu za niego 125.000$. Niezłą sumę dla faceta żywiącego się chlebem i mlekiem! Był zachwycony, jednak postawił jedno żądanie: mam zagrać główną rolę. Wyśmiali go. „Przecież ty jesteś scenarzystą!” „Nie, jestem aktorem.” „Jesteś scenarzystą!” „Jestem aktorem.” Wreszcie powiedzieli mu bierzesz pieniądze albo nie. Nie przyjął ich. Przymierał głodem, ale nie przyjął 125.000$, bo wierzył, że to on musi zagrać Rocky’ego (co zabawne producenci upierali się, żeby główną rolę zagrała „jakaś gwiazda”, mieli na myśli Briana O’Neilla – znacie takiego aktora?). Potem zaproponowali mu ćwierć miliona dolarów, ale też odmówił. Wreszcie, jako ostateczną ofertę dali mu 325.000$ byle tylko dał im scenariusz i NIE grał w tym filmie. Tą ofertę też odrzucił. Szaleństwo.
Wreszcie, po tygodniach targów, zgodzili się na jego warunek. Powiedzieli jednak: „OK., to w takim razie ty też musisz zaryzykować. Grasz główną rolę, ale dostaniesz tylko 35.000$” Stallone przystał na tą ofertę.

Resztę znacie. To jest ten moment, kiedy należy zanucić „Eye of the Tiger”.Aha, jeszcze jako ciekawostka. Wiecie jaka była pierwsza rzecz, którą zrobił Stallone z nowo zarobionymi pieniędzmi? Kupił samochód? Poszedł imprezować? Otóż nie. Poszedł pod sklep monopolowy, gdzie sprzedał swojego psa i przez trzy dni z rzędu stał przy drzwiach od otwarcia do zamknięcia modląc się, żeby pojawił facet, który miał teraz jego przyjaciela. Wpadł na niego trzeciego dnia wieczorem. Wyjaśnił mu, że już nie przymiera głodem i chce swojego psa z powrotem. Zaproponował mu 100$. Tamten jednak się nie zgodził. „Teraz to mój pies!” Stallone chciał odzyskać psa za wszelką cenę. Zaproponował 500$. Nic to nie dało. Negocjacje trwały i wreszcie Stallone odzyskał swojego psa w zamian za… 15.000$ i rolę dla tego gościa w filmie Rocky. Facet, który kupił jego psa występuje w filmie. Jego pies z resztą też.
Koniec. Dla mnie, jest to jedna z najbardziej niezwykłych historii o ludzkich marzeniach, o uporze, determinacji i szalonej pasji. Od początku miał definicję własnego sukcesu.

Edycja: PS Dostałem mnóstwo bardzo przyjemnych maili związanych z tym artykułem, za co serdecznie dziękuję. Dostałem też parę pytań, o źródła itd. Dociekliwym odpowiadam więc:

Wiedzę czerpałem w większości stąd:

Video thumb
– czyli z opowieści Tony Robbinsa, który usłyszał ją od samego Stallone'a.
A także z Wikipedii i paru wywiadów z Stallonem, jakie znalazłem w sieci.
Zwracano mi uwagę, że Stallone był przecież bogaty dużo wcześniej, ale to nie prawda. Nie zarobił on zbyt dużo przed Rockym – budżet największego filmu w jakim wcześniej wystąpił – 'Death Race' – wynosił raptem 300 000 $ – a mówimy tu o całości wydatków. Stallone zarobił z tego grosze.

Inna rzecz na jaką zwrócono mi uwagę, to to co zrobił na gali Oskarowej. Gala, to nie tylko odebranie Oskara – przemowy dla prasy mają miejsce poza częścią telewizyjną.

Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, jestem pisarzem, a nie historykiem – dodałem historii dramaturgii i opisałem ją tak, by oddać ducha walki o swoje marzenia.

Tak, więc dziękuję za mnóstwo maili i mam nadzieję, że udało mi się odpowiedzieć na Wasze pytania.
Pozdrawiam serdecznie!
Maciek Rajk

 

Źródło: Maciej Rajk