JustPaste.it

Tam nauczyłem się grać w kanastę

to taka gra karciana

to taka gra karciana

 

W Bystrzycy Kłodzkiej spędziłem miesiąc wakacji w 1978 rok azem z kolegą z ogólniaka, który miał tam rodzinę. Nie pamiętam już jak tam wtedy dojechaliśmy, zapewne większość drogi przejechaliśmy pociągiem. W tamtych latach Polskie Koleje kojarzyły się z bezpieczeństwem i budziły zaufanie. Teraz jadąc pociągiem z Bydgoszczy do Wrocławia przy każdej mijance, gdy za oknem przedziału przelatywał pociąg jadący w przeciwną stronę nachodziła mnie refleksja, jak to się szczęśliwie złożyło, że tamten pociąg jedzie po sąsiednim torze i zastanawiałem się czy następnym razem też będę miał tyle szczęścia.

Zamieszkaliśmy u wujostwa mojego kolegi, a właściwie w ich ogrodzie gdzie pozwolili nam rozbić namiot. Bardzo nas to ucieszyło, bo początkowo chcieli, żebyśmy spali w domu, a przecież nie po to wyrwaliśmy się z własnych, to znaczy rodzicielskich domów, żeby poddawać się rygorom innego domu. Może teraz już tak nie jest ale kiedyś każdy dom miał swój własny rytm, własny porządek, określone pory posiłków, itd. Dzięki mieszkaniu w namiocie nie musieliśmy się do tego porządku zbyt ściśle stosować, mieliśmy coś swojego i mogliśmy częściowo wyrwać się z kurateli wujostwa, które twierdziło, że jest za nas odpowiedzialne. Mieszkanie w namiocie kojarzyło się z wakacjami i wolnością, tym bardziej że nie była to nasza pierwsza namiotowa wyprawa.

Niestety również w tamtych odległych czasach wakacyjne dni słoneczne były przeplatane dniami dżdżystymi, a jak padało to wiadomo, była masakra, totalne nudy. Przypomnę może że nie było wtedy komputerów, komórek, ani telewizji kablowej. Przerąbane, nie?  Jedyne co mieliśmy do dyspozycji to karty i szachy. Lubiłem już wtedy pograć w brydża ale w domu wujostwa ta gra nie była znana, królowała tam kanasta, więc musiałem grać w kanastę, chociaż może nie do końca tę grę polubiłem.

Wszystkie suche dni spędzaliśmy włócząc się po okolicy tak bardzo odmiennej od moich rodzinnych stron. Zachwycało mnie tutaj wszystko: strome uliczki, budynki na różnych poziomach, rzeka – potok i widoki gór. To zauroczenie pozostało do dzisiaj, nawet zaniedbanie i jakby zapomnienie w tym miasteczku zdaje się dodawać mu uroku.

3a6bd9e2320bcc37a92158d628c70c45.jpg

de70758376b5888693bb03755b75241f.jpg

fe8addf58a7a5f2474eba14e59f8fd76.jpg

a757ff9510255f5e488ac6a2702b00b3.jpg

Posąg świętego Floriana - patrona strażaków, który nie za bardzo Bystrzcy pomógł w przeszłości, bo spłonęła kilka razy.

6dad6f0910a789185c36d42e517c4e84.jpg

0720dbfa9439360c2644b84dfa26bf43.jpg

3a9dba7264dfa3f80bea2ccb3d1c05d1.jpg

a62902c09a65e6105bd17daee5e8e3df.jpg

23bf691709cdee172ebfe568710c5e55.jpg

589a6113a8186f66cf4bc3fa0749c41b.jpg

1862363598a3c96b9d5aef4746144ce3.jpg

5b7ccf57076bb282a757027251e4d1ef.jpg

19d510d045ba1a15ae3afa26a55ab81c.jpg

dcbfb6d6fa688278e296dcefae0bd599.jpg