JustPaste.it

O czym będzie teraz?

Prawdę pisząc, chciałem pisać wyłącznie o tym, o czym każdy wie. Ale niezupełnie mi wyszło. Rytm okazał się jakiś taki asynchroniczny, czyli zakłócony.

Prawdę pisząc, chciałem pisać wyłącznie o tym, o czym każdy wie. Ale niezupełnie mi wyszło. Rytm okazał się jakiś taki asynchroniczny, czyli zakłócony.

 

O czym będzie teraz?

O czym będzie? O początku wszechświata. Bo zawsze najlepiej zaczynać od początku, co każdy wie. No to zaczynam.

Na samym początku był Chaos, co też każdy wie. Chaos, czyli bajzel, gdyby napisać po ludzku. A co było potem? Potem, znaczy w drugiej kolejności, był Jego Wysokość Rytm.

To niby też każdy wie, ale od Rytmu począwszy, niektórym już miesza się kolejność. To bardzo smutne, że ona się miesza. Nie powinna się mieszać, bo to jest rzecz całkiem oczywista. Bez Rytmu nie byłoby niczego, czyli do dzisiaj żylibyśmy w bajzlu. Znaczy, wcale byśmy nie żyli. Bo ten Rytm powołał nas do życia, zaś w bajzlu życia nie ma. To też każdy wie.

Wcale nie chcę twierdzić, że bajzel został już całkiem z życia wyeliminowany. Człowiek to jest bydlątko takie, że i do bajzlu przywyknie. Nawet go specjalnie tworzy. Co prawda, zawsze go jakoś bardzo uczenie nazywa i wtedy ten bajzel przestaje być bajzlem. On, ten bajzel, robi się porządkiem. Zaś to, że nadal nie ma w nim życia, albo jest bardzo trudne, nikogo specjalnie wzruszyć nie jest w stanie. Na poprawiaczy świata żadnej rady nie ma. Prócz, oczywiście, atomu. Dlatego takie jest zapotrzebowanie na atom.

No dobra, ale co to jest, ten Rytm?

Prawdę pisząc, chciałem pisać wyłącznie o tym, o czym każdy wie. Ale niezupełnie mi wyszło. Rytm okazał się jakiś taki asynchroniczny, czyli zakłócony. Czym on jest zakłócony? On jest zakłócony asynchronicznie, znaczy raz tym zakłócony jest, raz owym. Zwyczajnie pisząc, każdy wie dobrze, nawet jeszcze lepiej, czym ten Rytm jest, ale nie ma nikogo aż tak mocnego w gębie, kto by to potrafił wytłumaczyć. Dowolnym sposobem. Rytm jest wszędzie i we wszystkim.

Kiedy piszę „wszędzie i we wszystkim”, to znaczy dokładnie wszędzie,  we wszystkim. Nie tylko w „sekcji rytmicznej” na koncertach głuchoniemych muzyków, ale naprawdę wszędzie i we wszystkim. Cały świat i wszechświat cały poddaje się władaniu Rytmu.

 

c2ae791b9157afae49bb770aaaab84a8.jpg

Biorąc z grubsza, a także z cieńsza, Rytmowi poddają się planety i orbity, gwiazdy i czarne dziury, wszechświaty dorosłe i niemowlęce, dni się poddają tudzież noce, lata i wieki, ery i epoki, poddają się ludzie i zwierzaki, nawet bakterie i mikroby. No, wyliczyłem. Nie darmo napisałem, że wszędzie, we wszystkim jesteśmy pokorni poddani Jego Wysokości Rytmowi.

Rzecz jasna, ma to swoje nieliche konsekwencje. Jego Wysokość rządzi nami od zewnątrz tak samo, jak od wewnątrz. Każdy z nas, jak wszystko na tym świecie, podlega swoim Rytmom z osobna.

Napisałem „Rytmom” – i dobrze napisałem. Ponieważ, ujmując to ściśle, Rytmów jest niepoliczalna ilość. Każdy ma własny Rytm spania i jedzenia, oraz tego, co jest jedzenia odwrotnością. Własny Rytm pracy i byczenia się, bzykania i bekania, nawet puszczania wiatrów – jest ich naprawdę niepoliczalna ilość.

Te własne Rytmy – to jest to, co nas odróżnia od innych. Dzięki temu każdy pies i każdy kot bezbłędnie odróżnia nas, jednego od drugiego. Nigdy się nie pomyli.

 

6a0b8aced040136f9b579df52e0f9ac2.jpg              Schowaliście już ten cholerny odkurzacz?!

 

Bo każdy z nas żyje w innym Rytmie. Znaczy, w innej sumie Rytmów. Na świecie nie ma takiej rzeczy, która byłaby „sama w sobie” i dla siebie, mimo wysiłku całej bandy filozofów. Tę bandę już tak rozpuściliśmy, że ona zajmuje się byle czym. Znaczy, zajmuje się takimi mądralstwami, które nawet samej tej bandy nie obchodzą. Więc wszędzie tam, gdzie wspomnę o Rytmie, będę miał na myśli całą sumę Rytmów. Sumę indywidualnych Rytmów człowieka.

Ona, ta suma, przypisana jest każdemu z osobna. Raz na zawsze. Chociaż bywa i tak, że człowiek do pewnego stopnia może zmieniać poszczególne elementy tej sumy – ale zawsze dzieje się to sporym kosztem. Bardzo często ten koszt jest nieopłacalnym. Ale człowiek to kiepski księgowy. Na ogół.

Rytmy bywają naturalne i nienaturalne. W naturalnym Rytmie człowiek żyje już chyba tylko na wyspach Pacyfiku, w afrykańskiej dżungli, albo gdzieś w selwie brazylijskiej. Na pewno nie w cywilizacji. Cywilizacja – to ogromne osiągnięcie, ale jeszcze większe nasze przekleństwo. I nie ma na to żadnej rady. Zresztą, czy ktoś chce wrócić do jaskini?

Wprawdzie znam kilku takich, którzy by nawet chcieli, ale pod jednym warunkiem – żeby im pozwolono zabrać do jaskini telewizor. I komórkę. Nie muszę ich wymieniać po nazwisku, ani też inaczej.

 

a321d4bd0f2d56b01a15418e8be31b05.jpg

Ludzie rozumni doskonale wiedzą, że wszystko złe, co nas napotyka, ma swoje źródło w zakłócaniu Rytmu. Wszystko. Ból głowy i angina, brak humoru i jego nadmiar, spieprzony mecz i kibolska wojna, a nawet wojna polsko-ruska, nie wspominając o wojnie polsko-tuskiej.

Napisałem „wszystko” – i dobrze napisałem. Ale niektórym na złość jeszcze więcej napiszę. Że zakłócanie Rytmu, jak inne rzeczy na świecie, też musi podlegać ewolucjom, nawet rewolucjom. Że całkiem inny jest Rytm starego zgreda, a całkiem inny gówniarza. O tym gówniarskim Rytmie dużo mogę napisać. I napiszę, bo warto.

Ale najpierw muszę wrócić do Afryki.

Wracam też, oczywiście, do tego, co każdy wie. Że Afryka to kolebka ludzkości, bez żadnych wyjątków. Bez? Tego to nie jestem całkiem pewien. Bo podobno prawdziwą kolebką był raj, podobno usytuowany gdzieś koło Araratu. Ale nie na pewno. Dlatego mniejsza z tym. Załóżmy, że na pewno Afryka. Bo najwięcej głosów jest właśnie za Afryką. W demokracji zawsze mają rację ci, których jest najwięcej. Reszta i tak się nie liczy.

Zawsze się niesłychanie głęboko zastanawiałem nad pewnym trudnym problemem. Zastanawiałem się, jak to jest możliwe, że kolebka ludzkości aż tak bardzo pozwoliła się wyprzedzić w tej dziwacznej konkurencji, zwanej cywilizacją. Cholera jasna, w ogólności to my już zdołaliśmy dojść do atomu i niemal do kosmosu, a te Afrykanery, to one wciąż walą w swoje tam-tamy. Przez bodaj sto tysięcy lat!

Doszedłem do tego, że jak zwykle w świecie, są dwa wyjścia. Albo ta cała cywilizacja nie jest warta choćby splunięcia i należy ją przed nami jeszcze, za dowolną cenę wystrzelić w kosmos – i wrócić do tam-tamów. Nie, żebym to rozważał na serio, ale wpływ tam-tamów na cywilizację większy jest, niżeli mógłby się Afrykanerom przyśnić. W najgorszych i najlepszych snach.

 

a8ab5c5bd733fe93eba6dbbbcff145de.jpg

O drugim wyjściu w ogóle nic nie napiszę. Jeszcze chcę trochę pożyć, choć dobrze wiem, że stary zgred wyłącznie kłopoty sprawia.

Te Afrykanery, oni sobie żyli w tej swojej Afryce tak jakby całkiem bez problemów. Bez problemów dla nas, cywilizowanych ludzi. Znaczy, oni mieli tam swoje problemy, oczywiście, ale sami je załatwiali. I wszystko było dobrze tak długo, dopóki w sprawę nie wmieszali się Amerykanie. Oni zawsze muszą się we wszystko wmieszać. Takie już geny mają.

To zaś, czy Amerykanami byli pierwsi Angole, Francuzy, czy nawet może Hiszpany, nie ma żadnego znaczenia. Te geny dopadają wszystkich. Dopadają każdego, kto choćby liznął Ameryki. Bywa, że i tych dopadają, którzy nigdy nie byli i nie będą w Ameryce. To okropnie zaraźliwe geny. Roznoszone są, rzecz jasna, przez mikroba. Ten mikrob nazywa się Dolar.

Nie muszę wam tłumaczyć, jaki on niebezpieczny, bo sami to wiecie.

Biorąc dokładniej, ten mikrob najpierw nazywał się Funt. Tak śmiesznie jakoś. Albo Luidor, czy tam Peso. Prędzej czy później, to się jednak musiało zmienić. Good bless, America!

 

8f03746656fdf13b18c7c38ec3499040.jpg

Ale nie chodzi o to, tylko o to chodzi, że te Afrykanery stały się w Ameryce koniecznie potrzebne. Do roboty na polach bawełny. Tubylcy myśleli, że kiedy się wykupią złotem Inków i Azteków, nie będą musieli pracować przy tej bawełnie. Zresztą szybko powymierali, a problem bawełny pozostał.

No więc, wobec tego sprowadzono do Ameryki Afrykanerów.

I stało się coś, czego żaden Białas nie przewidział.

Wydawało się Białasom, że jeśli do Ameryki nie przewiozą tam-tamów, bo na tych statkach w ogóle nie było dla tam-tamów miejsca, to Afrykanery nie mogą w niczym nikomu zaszkodzić. I bardziej pomylić się nie mogli. W żaden sposób nie mogli bardziej. Choćby nie wiem jak chcieli.

Okazało się, że Afrykanery wcale nie musieli tych tam-tamów przewozić. Nie były im w Ameryce do niczego potrzebne. Zupełnie wystarczyło, że zabrali ze sobą swój afrykanerski Rytm. Skoro zabrali, to żyli w swoim afrykanerskim Rytmie. Bo żaden człowiek nie może żyć wbrew swojemu Rytmowi.

Napisałem, że Rytm dotyczy tak samo planet, zwierzaków, Afrykanerów, także Białasów. Ale jest bardzo źle, kiedy się te Rytmy miesza. Na przykład Rytm zgreda nijak nie pasuje do Rytmu gówniarza. A Rytm Afrykanera nijak nie pasuje do Rytmu Białasa. Dlatego od czasu wymieszania Rytmów świat po prostu zwariował. Bardzo delikatnie pisząc.

 

b14e0176436ed3d993b9075e9cbaa987.jpg

Białasy odrzucili wszystko, albo prawie wszystko, co zdołali wypracować z takim trudem przez całe tysiące lat. Opery, sonaty, symfonie – wszystko diabła warte, bo splunięcia już nie. Splunięcia nie warte.

Kto dzisiaj uczy się muzyki i po co? Starczy wygrać konkurs u możnego pana Wojewódzkiego – i już zostaje się gwiazdą i robi się kasę. Przecież o kasę chodzi najwięcej.

Dlatego do szkół muzycznych tylko nawiedzeni chodzą, zresztą co druga taka szkoła od dawna zamknięta. Racji bytu nie ma. Co druga gwiazda nijak nie potrafi odróżnić bemołka od wesołka. No bo, do czego jej to potrzebne?

Grunt, że jest Rytm. Afrykanerski. Ale gwiazda nawet o tym nie wie. Bo po co ma wiedzieć? Najważniejsze, że jest sekcja rytmiczna.

Sekcja rytmiczna, czyli walenie w tam-tamy. To najważniejsze.

Bez tam-tamów nic nie jest ważne.

 

 

b7e5ccb65adffa15eee40094c617dc87.jpg

 

 

Chyba przyda się poniektórym parę kawałków bez tam-tamów -

 

 

Video thumb

 

Video thumb

Video thumb