Nawarzonego piwa za ciebie nikt nie wypije..
Odejść nagle , bez pożegnania tam ,gdzie kwiatki od dołu wąchają , to jest to!Nie żałuj mnie wtedy ,a współczuj sobie - żyć będziesz na własny rachunek .Nie rozpaczaj na polu moim, wiatr na nim zasieje niezapominajki,wić z nich we snach twoich będę wianki aż o mnie zapomnisz. A puki co,wyjdz tam pewnego ranka ,na niezapominajki dłonie złóż i ucałuj jak kochanka...
Co się stało, nie odstanie,tak od stworzenia świata, człowiek umiera raz i nigdy więcej! .
Tylko ponoć Maria nieśmiertelnika spłodziła,żywcem do nieba za nim wstąpiła ,a ciebie powinni tam też wziąć , ogłosić błogosławioną,jako-żeś męczennicą przez męża pijaka od lat na tym padole!
Nie żałuj jego , niech chla,aż zipnie,nagrobek postawisz "tu leży mąż,dręczył wciąż,teraz w grobie, ulżył mnie i sobie"
. W mogiłę tylko wtedy nie spoglądaj , by nie wirowało w głowie, jak kiedyś od miłości w nocy poślubnej.. .
Z lęku nogi też drżą. Kto stał nad przepaścią życia , patrzył na dno grobu kopanego latami , to powie,"co było ,a nie jest, nie pisze się w rejestr",najważniejsze tu i teraz,bo życie krotko trwa...!
Lecisz między ziemią ,a niebem ,a samolot płonie,płyniesz okrętem,a on tonie, a kiedy zipniesz , zawalczą o duszę. Piekło , albo raj?. Jeden czort ,wszędzie są rodacy!
A póki co mocno siedź w siodle i nie pozwól by przed metą strącono. Wielu spadało z konia w pogoni za złotym runem. I nie wszyscy go ponownie dosiedli i ryzykując złamaniem karku pędzili z szablą nadziei do zwycięstwa.
Cieszyłem się kromką czerstwego chleba i gwiazdką na niebie.,a kiedy sił brakowało , nie stałem w miejscu ,a pełzłem,nie odwracałem się do tyłu ,jak brama więzienna otwarła się przede mną , czekał białogrzywy rumak. Pogalopowałem nim w Polskę.
Brakowało nadziei, wiarę w siebie miałem, za grzywę marzenia trzymałem i galopowalem, drogi z nimi łatwiejsze.,a tory pzeszkodjak małe piwko...
Moją prawdą doświadczenia, medytuję nimi i serce łaczę z rozsądnikiem ,a ble ble ,to szambo i błoto..
Politykierzy- blagierzy wmawiają jednak kowalskim,że błoto to złoto i sprzedają jak czeki bez pokrycia., wielu oddało za nie życie. I dla tego Ojczyzna wartosciami żyje,bez nich , JP2. i Radia Marii kowalski by nie znał!
Ale mnie ,to zwisa i powiewa , wewnętrzny głos, medytacja,rozmowa ze sobą ważniejsze od tych wartości ,w sobie znaleść boga to moja dewiza i być nim dla siebie - to sztuka życia!
Pies, druh wierny, krzyżuje spojrzenia ze mną,kiedy tak szukam boga.,w jego oczach widzię bezgraniczne oddanie...
.Krzyżować oddechy , udawać orgazmy,płodzić niedowiarków idiota potrafi, skrzyżować myśli i marzenia ,tworzyć z polówek harmonijną całość,to wyższa jazda kawaleryjska-osiagalna tylko w ogrodzie marzeń.
.Dwunożne demony w szatach ŚWIETOSZKOW czuwają , by ta jazda się nie udala,a marzenia o prawdzie ,u stop boga ,niezdobyte leżały.
.Kopałem grób dla swego druha ,a on patrzył., westchnął,podał łapę i zamknął powieki,nad nim. teraz wiatr zasiewa niezapominajki i on w nich żyć będzie.,a puki co pachną w moich wspomnieniach..
"pierwsza miłość matczyna,druga psia,a trzecia dziewczęca-medytuję
.W życiu tak bywa,ze tych co kochamy odchodzą najprędzej .Skrzypce roztrzaskane twoje,to pozwól innym grać ,nie zagłuszaj ich skowytem i zgrzytaniem zębów-powiedział mnie dawno temu ojciec.
Co się stało, nie odstanie,tak od stworzenia świata, człowiek umiera raz i nigdy więcej! .
Tylko ponoć Maria nieśmiertelnika spłodziła,żywcem do nieba za nim wstąpiła ,a ciebie powinni tam też wziąć , ogłosić błogosławioną,jako-żeś męczennicą przez męża pijaka od lat na tym padole!
Nie żałuj jego , niech chla,aż zipnie,nagrobek postawisz "tu leży mąż,dręczył wciąż,teraz w grobie, ulżył mnie i sobie"
. W mogiłę tylko wtedy nie spoglądaj , by nie wirowało w głowie, jak kiedyś od miłości w nocy poślubnej.. .
Z lęku nogi też drżą. Kto stał nad przepaścią życia , patrzył na dno grobu kopanego latami , to powie,"co było ,a nie jest, nie pisze się w rejestr",najważniejsze tu i teraz,bo życie krotko trwa...!
Lecisz między ziemią ,a niebem ,a samolot płonie,płyniesz okrętem,a on tonie, a kiedy zipniesz , zawalczą o duszę. Piekło , albo raj?. Jeden czort ,wszędzie są rodacy!
A póki co mocno siedź w siodle i nie pozwól by przed metą strącono. Wielu spadało z konia w pogoni za złotym runem. I nie wszyscy go ponownie dosiedli i ryzykując złamaniem karku pędzili z szablą nadziei do zwycięstwa.
Cieszyłem się kromką czerstwego chleba i gwiazdką na niebie.,a kiedy sił brakowało , nie stałem w miejscu ,a pełzłem,nie odwracałem się do tyłu ,jak brama więzienna otwarła się przede mną , czekał białogrzywy rumak. Pogalopowałem nim w Polskę.
Brakowało nadziei, wiarę w siebie miałem, za grzywę marzenia trzymałem i galopowalem, drogi z nimi łatwiejsze.,a tory pzeszkodjak małe piwko...
Moją prawdą doświadczenia, medytuję nimi i serce łaczę z rozsądnikiem ,a ble ble ,to szambo i błoto..
Politykierzy- blagierzy wmawiają jednak kowalskim,że błoto to złoto i sprzedają jak czeki bez pokrycia., wielu oddało za nie życie. I dla tego Ojczyzna wartosciami żyje,bez nich , JP2. i Radia Marii kowalski by nie znał!
Ale mnie ,to zwisa i powiewa , wewnętrzny głos, medytacja,rozmowa ze sobą ważniejsze od tych wartości ,w sobie znaleść boga to moja dewiza i być nim dla siebie - to sztuka życia!
Pies, druh wierny, krzyżuje spojrzenia ze mną,kiedy tak szukam boga.,w jego oczach widzię bezgraniczne oddanie...
.Krzyżować oddechy , udawać orgazmy,płodzić niedowiarków idiota potrafi, skrzyżować myśli i marzenia ,tworzyć z polówek harmonijną całość,to wyższa jazda kawaleryjska-osiagalna tylko w ogrodzie marzeń.
.Dwunożne demony w szatach ŚWIETOSZKOW czuwają , by ta jazda się nie udala,a marzenia o prawdzie ,u stop boga ,niezdobyte leżały.
.Kopałem grób dla swego druha ,a on patrzył., westchnął,podał łapę i zamknął powieki,nad nim. teraz wiatr zasiewa niezapominajki i on w nich żyć będzie.,a puki co pachną w moich wspomnieniach..
"pierwsza miłość matczyna,druga psia,a trzecia dziewczęca-medytuję
.W życiu tak bywa,ze tych co kochamy odchodzą najprędzej .Skrzypce roztrzaskane twoje,to pozwól innym grać ,nie zagłuszaj ich skowytem i zgrzytaniem zębów-powiedział mnie dawno temu ojciec.
Lepiej wejdź na dach i policz gwiazdy,i chociażbyś w wilkołaka zamienił,to i tak wypijesz do dna co nawarzyłeś .Ale na boga, co z tymi ,co dręczą innych skowytem modlitewnym, nieudanym związkiem ,CHOROBAMI duszy i pretensją ,że nikt nie chce ich bzykać.?