JustPaste.it

Nietzsche, Dostojewski, Fromm, Tolle o zmianie paradygmatu istnienia - część I

              Znajdujemy się w krytycznym momencie rozwoju naszej cywilizacji. Tańczymy na krawędzi, i po jednej stronie jest zagłada, po drugiej ocalenie. Współczesny paradygmat istnienia, nazwijmy go technologiczno-konsumpcyjnym, wydaje się być nie do utrzymania. Nowego jeszcze nie widać. W tym kontekście, ocalenie wydaje się wysoce problematyczne.

              Pewne zapowiedzi nowego paradygmatu indywidualnego i społecznego funkcjonowania mogliśmy dostrzec już w ubiegłym stuleciu, które napiętnowane zostało na zawsze złem i szaleństwem. Dwie światowe wojny, setki milionów ofiar, technologia wykorzystywana przeciwko ludziom, systemy totalitarne, dominacja chciwości, żądzy panowania, gniewu, pogardy dla inności. Myślicielem, który jako pierwszy dostrzegł najgłębsze przyczyny XX-wiecznego zła, był Erich Fromm. Trafność jego diagnozy jeszcze do dzisiaj budzi podziw. W książce "Mieć czy być" opisał dwa zasadnicze modusy egzystencji człowieka - bycia i posiadania. Jedni czerpią satysfakcję z tego, że gromadzą dobra, inni z tego, że mogą doskonalić swoje duchowe zalety. Nie będę szczegółowo analizował obu tych modi, ponieważ jest to znane i dokładnie opisane przez literaturę przedmiotu. Niemniej, przywołuję w tym miejscu Fromma, żeby uzmysłowić, iż filozofowie, psychologowie, teologowie, ale również przedstawiciele nauk ścisłych poczuli się w obowiązku odpowiedzieć na pytanie: skąd w naszych czasach tak nieprawdopodobna eskalacja zła. Fromm pisze, że nowe społeczeństwo możliwe jest jedynie wówczas  (podkreśl. E. F.), gdy w procesie jego tworzenia powstanie również nowy człowiek, lub też (...) gdy nastąpi fundamentalna przemiana struktur charakterologicznych współczesnego człowieka(podkreśl. moje J. S.)

              Fromm zastanawiał się nad tym, czy istnieje alternatywa dla katastrofy. Pytał, jak to się dzieje, iż najsilniejszy z instynktów - instynkt przetrwania - zupełnie zawodzi, kiedy od spraw podmiotowych przechodzimy w sferę spraw publicznych. Innymi słowy - dlaczego nie potrafimy zobaczyć sygnałów, które w ewidentny sposób zapowiadają zbliżającą się zagładę. Wyjaśnieniem tej kwestii - pisze autor - może być egoizm kreowany przez system, który każe przywódcom wyżej cenić sukces osobisty niż odpowiedzialność za resztę społeczeństwa. Nikogo już nie szokuje fakt, iż przywódcy polityczni i zarządzający gospodarką podejmują decyzje, których widocznym celem jest ich osobista korzyść, a które są równocześnie szkodliwe i niebezpieczne dla społeczności. Wszak jeśli egoizm jest jednym z filarów współczesnej etyki, to dlaczego mieliby postępować inaczej? Wydają się nie rozumieć, że chciwość (podobnie  jak uległość) ogłupia ludzi do tego stopnia, że obojętnieją na wartości rzeczywiście dla nich istotne, czy będzie to własne życie, czy życie własnego małżonka albo dziecka.


          Tak więc pętlę mamy już zadzierzgniętą na szyi, krzesło pod nogami się kołysze, a my wciąż wyciągamy ręce po więcej i po więcej.

          Eckhart Tolle proponuje inną drogę wyzwolenia człowieka i ocalenia świata. Narzędziem zmiany jest jego zdaniem oświecenie. To pojemny i wieloznaczny termin naznaczony wieloma skojarzeniami i kontekstami, dlatego istnieje potrzeba doprecyzowania znaczenia, w jakim używa go autor. Mówiąc o oświeceniu, Tolle ma na myśli uświadomienie sobie faktu, że "ja" rozumiane jako podstawa naszej tożsamości jest zwyczajnym urojeniem. Nazywa je fałszywym "Ja", które przysparza nam cierpienia jak również więzi świadomość w umyśle, a umysł w czasie. Owo fałszywe "Ja" jest jednocześnie źródłem negatywnego obrazu rzeczywistości, samego siebie; źródłem negatywnych emocji (gniewu, zawiści, poczucia winy) i bolesnych kompleksów, zakłócających relacje pomiędzy jednostką a jej otoczeniem.

          Przeciwieństwem "Ja" i jego apodyktycznych roszczeń jest Istnienie i Obecność będące wynikiem oświecenia. Trzeba nauczyć się żyć "tu i teraz". Wyjść z ciemności urojonego czasu (nie mylić z terminem używanym przez Hawkinga), czyli dominacji przeszłości i przyszłości, i odnaleźć siebie w świetle teraźniejszości. Wtedy człowiek, według Tolle'a, przestaje utożsamiać się z własnym umysłem, który żywi się nierzeczywistymi, ale trującymi miazmatami biograficznego czasu, staje się natomiast tegoż umysłu obserwatorem. Pierwszym widocznym efektem oświecenia jest pogodzenie się z własną sytuacją życiową. Jeśli czujesz, że ona cię uwiera, zrób wszystko, aby ją zmienić. Jeśli nie, poddaj się. Przypomina to nieco stoicką formułę amor fati - jeżeli nie możesz uniknąć jakiejś konieczności egzystencjalnej, pokochaj ją. Posłuchajmy samego Tolle'a:

Jeśli naprawdę nie jesteś w stanie nic zrobić, żeby zmienić swoje tu i teraz, a zarazem nie możesz wycofać się z bieżącej sytuacji, całkowicie ją zaakceptuj, rezygnując z wszelkiego oporu wewnętrznego. Fałszywe, nieszczęsne "Ja", które uwielbia pławić się we własnej niedoli, rozżaleniu lub litości nad sobą, nie zdoła wtedy przetrwać. Na tym właśnie polega poddanie się. Nie jest oznaką słabości, lecz niesie z sobą wielką siłę (podkreśl. moje J.S.). Tylko ktoś, kto się poddał, ma duchową moc. Kiedy się poddasz, uwolnisz się wewnętrznie od sytuacji. Może się wówczas okazać, że zmieni się ona bez żadnego twojego udziału (podkreśl. moje J.S.).

autor - Jan Stasica