Nietzsche, Dostojewski...... (chrześcijaństwo - siła czy słabość?). Część II
|
|
Pierwszą część eseju zakończyłem cytatem z dzieła Eckharta Tolle'a "Potęga teraźniejszości", który mówi o tym, jak ogromna moc płynie z poddania się. Długo nie daw...
|
Wyświetlenia: 2.497
|
Zamieszczono 10/09/2012
|
Ta funkcja wymaga zalogowania. Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta, załóż je korzystając z przycisku przy formularzu logowania w górnym panelu.
Wstaw poniższy kod na swoją stronę, a odwiedzający będą mogli przeczytać ten artykuł bezpośrednio na niej.
Kod:
Pierwszą część eseju zakończyłem cytatem z dzieła Eckharta Tolle'a "Potęga teraźniejszości", który mówi o tym, jak ogromna moc płynie z poddania się. Długo nie dawało mi to spokoju, ponieważ wiedziałem, że w moich literackich podróżach zetknąłem się z bohaterem będącym wyrazistą egzemplifikacją tej tezy. Sprawa nie jest przecież zwykła, musiał to być zatem geniusz pióra i wybitny znawca ludzkich dusz. Obszar poszukiwań został znacząco zawężony, a wtedy było już łatwo....Dostojewski.
Jedną z najciekawszych postaci, wykreowanych przez rosyjskiego pisarza, jest Mikołaj Stawrogin z powieści pt. "Biesy". Człowiek obdarzony tajemniczą charyzmą, działającą na ludzi jak magnes; odważny do szaleństwa - mógłby pójść (jak pisze autor) z samym tylko nożem na niedźwiedzia, stanąć bez mrugnięcia okiem przed plutonem egzekucyjnym, ale zdolny byłby też bez wahania zabić drugiego człowieka, gdyby zostały narażone jego duma, godność i honor. I oto tenże Mikołaj Stawrogin otrzymuje policzek od studenta Szatowa, brata kalekiej i pomylonej idiotki, z którą - nie wiedzieć czemu - ożenił się młody, przystojny i emanujący potężną wewnętrzną energią Mikołaj. Szaleniec Szatow nawet nie daje sobie sprawy z tego, na jak wielki gniew się wystawia. Wszyscy świadkowie tego wydarzenia zamarli, oczekując najgorszego. Tymczasem...Posłuchajmy:
Ledwo Stawrogin zdołał wyprostować się po otrzymanym ciosie, który zmusił go do przegięcia się wpół, i zdawało się, że słychać jeszcze w pokoju plugawy, jakiś miękki odgłos uderzenia pięści w twarz, gdy natychmiast chwycił Szatowa za ramiona. Niezwłocznie jednak, w tej samej chwili, cofnął ręce i skrzyżował je za plecami. Milcząc wpił się wzrokiem w Szatowa i - zbladł jak płótno. Lecz wzrok jego gasł. Po paru chwilach patrzył już zimno i nawet, wiedziałem to dobrze, spokojnie. Blady był niesłychanie. Nie wiem, co się tam w nim działo, widziałem tylko, jak wyglądał. Zdaje mi się, że gdyby jakiś człowiek, chcąc wypróbować swoją wytrzymałość, chwycił i ścisnął mocno rozpaloną sztabę żelaza, a potem w ciągu dziesięciu sekund zmagałby się z potwornym bólem i wreszcie przezwyciężył go, człowiek taki przeżyłby prawdopodobnie to samo, co przeżył w ciągu tych dziesięciu sekund Mikołaj Wsiewołodowicz.
Poddanie się rozumiane jest najczęściej jako przejaw słabości. Poddać się to znaczy zrezygnować z walki o coś, o siebie. Człowiek słaby podlega działaniu mechanizmu resentymentu. Fryderyk Nietzsche w dziele Z genealogii moralności szczegółowo analizuje ów mechanizm. Człowiek silny jest źródłem i panem wartości. Ludzie słabi natomiast, obawiając się potężnych, starają się ich poskromić jako absolutne głosząc wartości stada. Bunt niewolników na polu moralności - pisze niemiecki filozof - zaczyna się tym, że "ressentiment" samo twórczym się staje i płodzi wartości. Jest rzeczą oczywistą, iż resentyment nie może być uznany przez stado jawnie i działa jedynie w sposób pośredni.
W owym konflikcie pomiędzy dwiema postawami moralnymi i dwoma moralnymi poglądami stado nie zadowala się wyłącznie utrzymaniem własnych wartości, ale stara się narzucić je innym. By tak się stało, rzecze autor dzieła, musi istnieć ideowo-religijne zaplecze, które pozwoli wartości stada uznać za absolutne i uniwersalne. W Europie Zachodniej takim zapleczem okazało się chrześcijaństwo i jego podstawowe wartości - miłość, pokora i nieodpowiadanie złem na zło. W moralności panów nie istnieje poddanie się zewnętrznym okolicznościom, sytuacji życiowej. Istotą tejże moralności jest wola mocy. Mechanizm resentymentu można opisać bardzo krótko: jeżeli nie dostaje ci woli mocy, uczyń z tego cnotę. W ten sposób słabość staje się wartością. Ktoś bije cię w prawy policzek, nadstawiasz mu lewy. Nie oddajesz, poddajesz się sytuacji, ponieważ brakuje ci woli mocy - tak pojmuje moralność chrześcijańską Nietzsche.
Mikołaj Stawrogin jest jednak wręcz kryształowym ucieleśnieniem Nietzscheańskiego nadczłowieka. Jest on uosobioną wolą mocy. Dlaczego zatem nie zabija Szatowa, dlaczego ktoś, kto reprezentuje moralność panów, ktoś, kto sam dla siebie (i dla innych) stanowi źródło wartości, nadstawia drugi policzek? Dlaczego poddanie się sytuacji nie jest oznaką słabości, ale ogromnej siły duchowej? Odpowiedź, w kontekście naszych rozważań, wydaje się prosta. Nietzsche trafnie postawił problem, lecz błędnie go zdiagnozował. Rację zatem ma nie on, ale autor "Potęgi teraźniejszości".
Następna część eseju o istocie obecności.
autor - Jan Stasica
Podobne artykuły
| | komentarze: 40 | wyświetlenia: 764 |
| | komentarze: 32 | wyświetlenia: 723 |
| | komentarze: 1 | wyświetlenia: 564 |
| | komentarze: 8 | wyświetlenia: 938 |
| | komentarze: 7 | wyświetlenia: 786 |
| | komentarze: 5 | wyświetlenia: 845 |
| | komentarze: 1 | wyświetlenia: 737 |
| | komentarze: 10 | wyświetlenia: 836 |
| | komentarze: 4 | wyświetlenia: 725 |
| | komentarze: 0 | wyświetlenia: 492 |
| | komentarze: 34 | wyświetlenia: 539 |
| | komentarze: 20 | wyświetlenia: 651 |
| | komentarze: 7 | wyświetlenia: 744 |
| | komentarze: 124 | wyświetlenia: 548 |
| | komentarze: 2 | wyświetlenia: 452 |
|
|
Autor
Jestem nauczycielem języka polskiego w szkole średniej. Interesuję się filozofią, psychologią i l...... (więcej)Jestem nauczycielem języka polskiego w szkole średniej. Interesuję się filozofią, psychologią i literaturą. Fascynuje mnie dialog i twórcza wymiana myśli.
Artykuł
Rekomendowany: 1 razy
Czytający on-line: 1
Licencja:
Wszelkie prawa zastrzeżone
Odwiedza nas 1 400 000 osób miesięcznie!
|
 |
Janie, w swych wycieczkach na etymologię słów i znaczeń, porwałeś się dziś na arcyciekawy wątek - przynajmniej z punktu widzenia osoby wierzącej w Boga (tego z Biblii). I choć generalnie podzielam Twoją opinię oraz ogląd sprawy, to sęk jednak w tym, iż należałoby najpierw uściślić samo pojęcie "Chrześcijaństwa". Cóż to takiego? Czy to "religia" i czy rzeczywiście miejsce w nie ... wyświetl więcejJanie, w swych wycieczkach na etymologię słów i znaczeń, porwałeś się dziś na arcyciekawy wątek - przynajmniej z punktu widzenia osoby wierzącej w Boga (tego z Biblii). I choć generalnie podzielam Twoją opinię oraz ogląd sprawy, to sęk jednak w tym, iż należałoby najpierw uściślić samo pojęcie "Chrześcijaństwa". Cóż to takiego? Czy to "religia" i czy rzeczywiście miejsce w niej na "resentymenty"? Wbrew pozorom, jest to pojęcie w naszych czasach niejednoznaczne, zagmatwane, a i nadal gmatwane. Co gorsza, gmatwane jest najchętniej przez samozwańczych, a licznych Obrońców Wartości Chrześcijańskich. Więc ironią naszego losu jest to, że słusznie odpierając uzurpatorskie zapędy owych "obrońców", by uznać "wartości chrześcijańskie" za wyznacznik postępowania dla wszystkich obywateli (np. Polski), to nierzadko jednocześnie identyfikujemy cały "pakiet" Chrześcijaństwa z powyższymi uzurpatorami. Wszak dobrze wiemy ile jest artykułów, choćby tu, na Eiobie, topornie mieszających Chrześcijaństwo z Katolicyzmem (czytaj: wiarę z religijnością). A barometrem tej konfuzji jest choćby sam tytuł niniejszego artykułu: piszesz "Chrześcijaństwo". A gdzież w nim miejsce na religijność, gdzież w nim miejsce na resentyment, gdzież miejsce na "stado" i jego "pośredni sposób działania" – gdzież wreszcie miejsce na zachowanie, cytuję: "zdolny byłby też bez wahania zabić drugiego człowieka, gdyby zostały narażone jego duma, godność i honor"?? Wnioskuję więc, bom "Biesów" jeszcze nie czytał, że ze Stawrogina (przynajmniej przed ciosem na szczękę) taki był Chrześcijanin jak z koziej d*** tr***. :-) Tak jak powyżej opisane, postąpi jedynie fanatyk religijny, a wiemy, iż takiemu nie chodzi o chwałę Pana i Jego nauk o Zbawieniu, a umiejętne wybielenie samego siebie; przeważnie przed własnym sumieniem, potem przed światem. Natomiast w Chrześcijaństwie "właściwym" na to wszystko miejsca nie ma, bo być nie może. A jeśli nawet jest, to de facto przestajemy wtedy mówić o Chrześcijaństwie, a zaczynamy mówić o fasadowej religijności. Ta zaś z wiarą w Boga (tego z Biblii) ma wspólnego tyle co striptizerka z hydraulikiem: pozornie wiele, bo przecież "oboje pracują z rurami". :-> A przecież rzeczone pojęcie powinno być proste i jasne dla wszystkich: prawdziwym Chrześcijaństwem jest to i tylko to, co wywodzi się od samego założyciela, czyli jego "imieniodawcy" - Chrystusa. :-) Pozdrawiam |
 |
Jacku! Bardzo Ci jestem wdzięczny za ten obszerny i jakże ciekawy komentarz. Są, jak zapewne wiesz, dwa nurty chrześcijaństwa. Jeden prawdziwy, zaprojektowany przez samego Chrystusa - dzisiaj zapoznany, i drugi stworzony przez św. Pawła, który zupełnie wypaczył istotę pierwotnego źródła. Ewangelistom wymsknęło się, mimo wszystko, i zapisali to, że Chrystus nie przyniósł pokoju, ale miecz. C ... wyświetl więcejJacku! Bardzo Ci jestem wdzięczny za ten obszerny i jakże ciekawy komentarz. Są, jak zapewne wiesz, dwa nurty chrześcijaństwa. Jeden prawdziwy, zaprojektowany przez samego Chrystusa - dzisiaj zapoznany, i drugi stworzony przez św. Pawła, który zupełnie wypaczył istotę pierwotnego źródła. Ewangelistom wymsknęło się, mimo wszystko, i zapisali to, że Chrystus nie przyniósł pokoju, ale miecz. Co do Stawrogina (ciekawe że stawros znaczy krzyż). Nie jest on chrześcijaninem, i nie miałem zamiaru stawiać tej tezy. Jest natomiast ilustracją tezy siły poddania się (opisanej przez Tolle'a). Moralność miłości, pokory i poddania się wcale nie musi zatem być moralnością stada. I w tym sensie Nietzsche nie ma racji. Będę kontynuował ten wątek w dalszych częściach eseju. Zachęcam do lektury. Pozdrawiam. |
 |
W porządku. :-) Postać Stawrogina tak właśnie odebrałem - jako przykład pozornego Chrześcijaństwa. Natomiast nie jestem pewien czy dobrze zrozumiałem akapit o Pawle (Szawle z Tarsu). Czy Paweł rzeczywiście "wypaczył Ewangelię Chrystusa"? Gdyby tak było, tzn. gdyby on był tym, co ją wypaczył, jakżeby mógł napisać hymn do miłości, ten najczęściej cytowany fragment z Biblii, nawe ... wyświetl więcejW porządku. :-) Postać Stawrogina tak właśnie odebrałem - jako przykład pozornego Chrześcijaństwa. Natomiast nie jestem pewien czy dobrze zrozumiałem akapit o Pawle (Szawle z Tarsu). Czy Paweł rzeczywiście "wypaczył Ewangelię Chrystusa"? Gdyby tak było, tzn. gdyby on był tym, co ją wypaczył, jakżeby mógł napisać hymn do miłości, ten najczęściej cytowany fragment z Biblii, nawet przez "wierzących inaczej", np. podczas ceremonii ślubów i przy innych typowo ludzkich okazjach do okazywania miłości (nie miecza)? Natomiast pamiętajmy, iż to sam Jezus powiedział o sobie – "Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz". Pytanie tylko: czym jest ów Jezusowy miecz oraz co, lub kogo, on tnie? I tu znów wraca bumerangiem kwestia wiara v. religia: - dla religijnych fanatyków, ów miecz to zręczne wytłumaczenie do niższości oraz eksterminacji tych, co "wierzą inaczej". - dla sceptyków i niewierzących w Boga i Jego Słowo to dowód, że Bóg Biblii - jeśli jest - musi być okrutny (patrz: prof. Dawkins), a co najmniej niespójny, bo jak może namawiać do szerzenia wojny, np. między członkami rodziny. - dla Chrześcijan wreszcie to dowód, że ich Bóg za nic ma życie doczesne (a więc i śmierć jaką my znamy). Tylko dla nich bowiem pełne znaczenie i sens ma Jezusowy cytat: "Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je". Bo na tym właśnie polega "drobna" różnca między wiarą, a religią, że człowiek wierzący przyjmuje na wiarę pewne objawienia (czytaj: wierzy Bogu), a człowiek religijny dopasowuje pewne wątki pod siebie (czytaj: tworzy Boga). :-) Pozdrawiam |
 |
Jacku! Przeczytałem kilka razy, to co napisałeś, bo tekst jest bardzo gęsty. Myślę, że to, iż Paweł jest autorem Hymnu o miłości nie wikła mojego rozumowania w żadne sprzeczności. Wręcz przeciwnie! Bo to on przecież uczynił chrześcijaństwo religią resentymentu, czyli wypaczył jej pierwotny charakter. Nie oceniam, nie wartościuję, stwierdzam jedynie fakt, że na charakter Pawłowego chrześcijaństwa w ... wyświetl więcejJacku! Przeczytałem kilka razy, to co napisałeś, bo tekst jest bardzo gęsty. Myślę, że to, iż Paweł jest autorem Hymnu o miłości nie wikła mojego rozumowania w żadne sprzeczności. Wręcz przeciwnie! Bo to on przecież uczynił chrześcijaństwo religią resentymentu, czyli wypaczył jej pierwotny charakter. Nie oceniam, nie wartościuję, stwierdzam jedynie fakt, że na charakter Pawłowego chrześcijaństwa wpłynął wyraźnie kontekst polityki Rzymu. Chrześcijanie dlatego przetrwali prześladowania, że z pokorą znosili wszystko to, co ich spotykało. Ten fakt był tak obcy mentalności i sposobowi życia Rzymian, że zupełnie nie wiedzieli, jak to rozumieć, jak się z tym uporać. Paweł stworzył system wiary i zaproponował taki sposób życia, który o mały włos nie zmiótł z ziemi największej potegi politycznej i militarnej ówczesnego świata. Na szczęście dla Rzymu pojął to bardzo inteligentny władca, jakim był Konstantyn. Chrześcijaństwo Pawła jest zatem dziwną hybrydą Jezusowego judaizmu, mitraizmu, kultów solarnych i silnego sojuszu kościoła z władzami świeckimi. Przemyślę jeszcze pewne sprawy, które poruszyłeś, i coś napiszę. Dawno nie prowadziłem tak inspirującej dyskusji. Bardzo Ci, Jacku, dziękuję! |
 |
Janie - Ty dziękujesz, ale i ja wzajemnie. :-) Zastanawiam się tylko nad sensem pojęcia "resentyment". Przyznam, że nigdy tak tego wyrazu nie rozumiałem w kontekście, w którym jest on tu przez Ciebie używany. Dlatego pozwól, iż odejdę od niego i skupię się na Pawle i jego rzekomym "wypaczeniu", a samą redefinicję resentymentu pozostawię Tobie oraz Czytelnikom, ok? :-) CYT: "na ... wyświetl więcejJanie - Ty dziękujesz, ale i ja wzajemnie. :-) Zastanawiam się tylko nad sensem pojęcia "resentyment". Przyznam, że nigdy tak tego wyrazu nie rozumiałem w kontekście, w którym jest on tu przez Ciebie używany. Dlatego pozwól, iż odejdę od niego i skupię się na Pawle i jego rzekomym "wypaczeniu", a samą redefinicję resentymentu pozostawię Tobie oraz Czytelnikom, ok? :-) CYT: "na charakter Pawłowego chrześcijaństwa wpłynął wyraźnie kontekst polityki Rzymu". To zdanie sugeruje, jakoby nauczyciel Pawła mówił (i czynił) jedno, a Paweł - pod wpływem różnych czynników, np. polityki Rzymu - to wszystko "nagiął". Cóż... Każdy pewnie widzi w Listach Pawła co innego, lecz ja tam nie widzę nic poza nauką Jezusa. Mało tego: Listy Pawłowe to zapiski codziennych spraw i bolączek wczesnego Kościoła Chrześcijańskiego, jakże często dziś nierozumianego przez Katolików, a wyszydzanego przez niewierzących. Oto Paweł nakazuje np. kobietom Koryntu siedzieć cicho oraz nosić nakrycia głowy – wszystkie quasifeministki wraz podnoszą larum, szukając (w śmieszności swych zamiarów) bezpośrednich porównań między "tam i wtedy" do "tu i teraz". To jedno. Co zaś do cesarza, który mianował jeszcze do niedawna prześladowane Chrześcijaństwo religią (uwaga na wyraz: religią!) oficjalną swego Imperium, to zauważmy jedno: w przeciągu pół wieku, te same osoby, które były ścigane za swoją wiarę, nagle mogły same zacząć ścigać "innowierców". Myślę jednak, że na tym właśnie polegał (i nadal polega) prawdziwy Kościół Chrystusa, że należą do niego tylko Ci, którzy z takiej LEGALNEJ okazji zamiany ofiary na kata nie skorzystali. A jeśli nawet, to że szczerze za to przeprosili i zaprzestali niecnych czynów. Wszak sam Szaweł niegdyś był pierwszy w gnębieniu tych, których zaraz potem Paweł wspierał jak tylko mógł. Tyle że do takiej zmiany przysposobić może tylko jeden człowiek - Syn Człowieczy. :-) Tak więc, konkludując, nie siła w tym, by nadstawić gębę po Stawroginowemu – siła w tym, by nadstawić ją po Pawłowemu, bo za nim stał sam Mistrz. :-) Z niecierpliwością więc oczekuję jakiejś notki. |
 |
Nie przeczę temu, że za naukami Pawła stała autentyczna Prawda samego Mistrza. Chrystus był wielki, między innymi oczywiście, że codziennym życiem i zachowaniem zaprzeczył wpisanemu w geny Żydów paradygmatowi działania polegającemu na przemocy, często przybierającej rytualny charakter. Trzeba dysponować niezwykłą siłą, żeby odpłacać dobrem za zło. Sam próbuję tak w swoim życiu postępować i wiem, j ... wyświetl więcejNie przeczę temu, że za naukami Pawła stała autentyczna Prawda samego Mistrza. Chrystus był wielki, między innymi oczywiście, że codziennym życiem i zachowaniem zaprzeczył wpisanemu w geny Żydów paradygmatowi działania polegającemu na przemocy, często przybierającej rytualny charakter. Trzeba dysponować niezwykłą siłą, żeby odpłacać dobrem za zło. Sam próbuję tak w swoim życiu postępować i wiem, jakie to trudne. Ile siedzi w nas zapiekłych emocji, złogów gniewu, niechęci, poczucie krzywdy. Chrystus był Bogiem, ale naturę miał ludzką i musiał dzień po dniu, godzina po godzinie przekraczać jej ograniczenia. A jak pamiętasz, nie zawsze ta ludzka natura była zwyciężana. Przecież wygnanie kupców ze świątyni, których obecność tam była zwyczajnym elementem jerozolimskiego krajobrazu, nie było kierowane energią miłości. Dwunastoletni chłopak zupełnie zapomniał, że Jego matka siwieje ze zmartwienia. A to wszak przykłady zaczerpnięte tylko z ewangelii, a nie tam żadnych apokryfów. Mamy dwa wyjścia: albo uznamy, że momenty te były chwilami słabości, po których wszystko wracało do normy, albo musimy przyznać, że miłość, pokora, ubóstwo ducha, nieprzeciwstawianie złu złem, słowem że to wszystko zostało zbudowane na innym fundamencie, którego my dzisiaj nie pojmujemy. W innym przypadku skazani bowiem jesteśmy na sprzeczności nie do rozwiązania. Ale cóż, logika Boska nie jest logiką ludzką, a sprzeczność - jak pisała Simone Weil - jest dźwignią transcendencji. Zgadzam się z Tobą, kiedy rozróżniasz pojęcie religii i wiary. Wiara to tajemnica, sekretna więź łącząca człowieka z Bogiem, religia obciążona jest zaś czynnikiem ideologicznym. Zatem, konkludując, Paweł, pewnie żeby umożliwić i uprościć zrozumienie nauk Jezusa (tutaj pojmuję jego motywacje), interpretował je tak, by owe sprzeczności wyeliminować. W tym momencie muszę zakończyć, ale wrócę jeszcze do tego wątku po południu. |
 |
Nie możemy się oderwać od tej dyskusji, Janie! :-) Lecz chyba teraz dotarliśmy już do jej sedna: nie my pierwsi rozsądzamy naturę Jezusa. Wszak o to właśnie pokłócili się (czytaj: pozabijali) pierwsi hierarchowie (gdy już istniała hierarchia kościelna). Piszesz o "energii miłości". Świetny wątek, absolutnie kluczowy! Jezus dla wielu to postać dobra. Głaskał dzieci, bronił kami ... wyświetl więcejNie możemy się oderwać od tej dyskusji, Janie! :-) Lecz chyba teraz dotarliśmy już do jej sedna: nie my pierwsi rozsądzamy naturę Jezusa. Wszak o to właśnie pokłócili się (czytaj: pozabijali) pierwsi hierarchowie (gdy już istniała hierarchia kościelna). Piszesz o "energii miłości". Świetny wątek, absolutnie kluczowy! Jezus dla wielu to postać dobra. Głaskał dzieci, bronił kamienowane kobiety, a jeśli ktoś wierzy w cuda, to niech będzie, że nawet uzdrawiał. I świetnie. Za takim Jezusem można iść, np. w niedzielę na godzinną mszę. Och, tyle wystarczy tej dobroci. ;-) Co więcej, do pewnego stopnia identyfikuje się z nim nawet spora grupa niewierzących. Przecież tyle w nim "energii miłości", prawda? Niestety – taka "wiara" to łatwizna. Ale nic dziwnego - wszak czuwa nad nią sam Ojciec Zwiedzenia. A przecież Jezus to przede wszystkim Zbawiciel. Tyle że aby Zbawiciel zbawił, nie wystarczy (wedle Jego słów) być "tylko" dobrym, nie wystarczy tryskać energią miłości (w ludzkim zrozumieniu). Droga do Jego Królestwa, jak sam do znudzenia powtarza, to droga wąska i pełna zasadzek. Nie dziwmy się więc dobremu Jezusowi, że czasami musiał podjąć działania pozornie wypływające z "energii złości". Tę (pozorną) rozbieżność widzimy wszędzie: już Paweł więcej ganił, niż chwalił swoje zbory, a matka, każda kobieta z dzieckiem – czyż nie daje po sobe poznać, że niekiedy nie jest zadowolona z postępowania swego potomka? Czy to jednak oznacza, że jej gniew (czytaj: energia złości) nie może iść w parze z nadrzędną energią miłości. Przecież miłość to uczucie dalekosiężne; to nie tylko droga, a cel. :-) Pisałem o tym niedawno, w bardziej "prywatnym" tonie: www.eioba.pl/a/3y70 Nasze tu dyskusje, Janie, zapewne staną się kanwą jednego z moich nabliższych artykułów o ukrytym dla powierzchownych religioznawców zagadnieniu. :-) |
 |
Stawrogin na pewno nie kierował się chrześcijańska miłością powstrzymując się od zabicia szwagra. Trudno tu rozszyfrować intencje Dostojewskiego. Ja uważam, że poddanie zawsze wynika z jakiejś słabości lub z wyrachowania, że może przynieść większą korzyść niż bezwzględny odwet. |
 |
"wyrachowania" - najprawdopodobniej. Druga rzecz to jak sam Dostojewski rozumiał sprawę i ziarno czego chciał w czytelniku zasiać. |
Dodaj swoją opinię
W trosce o jakość komentarzy wymagamy od użytkowników, aby zalogowali się przed dodaniem komentarza. Jeżeli nie posiadasz jeszcze swojego konta, zarejestruj się. To tylko chwila, a uzyskasz dostęp do dodatkowych możliwości!
|
 Proszę czekać...
|
|
|
|