JustPaste.it

Fragment życiorysu

Nie słowa,a czyny się liczą, nie ilość tylko jakość buduje dobro

Nie słowa,a czyny się liczą, nie ilość tylko jakość buduje dobro

 

Za Gomułki pojawiły się białe bułki i religia w szkołach na pewien czas,krzyż nad tablicą, obok Wiesława i Lenina wisiał ,a katecheta o wiecznej dziewicy bajki prawił, wolał jednak w kancelarii pić ze mną nalewkę babuni,niż w klasie być,dzieciaki z tego cieszyły. Nie spieszył z tego powodu na plebanię , popijał i namawiał do spowiedzi: siedziałeś za kratą nie z własnej winy – wyspowiadaj się - nalegał ,pamiętałem żywo spowiedź u zakonnika, ubowcom ją przekazał i nie miałem ochoty na podobne pieszczoty,a on wciąż namawiał”wyspowiadaj się”,a potem zrób wycieczkę z uczniami do klasztoru w Stoczku, prymas Wyszyński też tam cierpiał za niewinność.

Czemu taki namolny-myślałem wieczorami ?Za oknem migały gwiazdy,szumiały drzewa i jakby szeptały „nie mów prawdy klechom”. I  pewnej nocy,kiedy tak myślałem, zaskrzypiało okno, a zegar obwieścił północ, dzyń, dzyń. Czyżby duchy wróciły znów do szkoły – pomyślałem, sięgając odruchowo po bagnet,leżał w zasięgu ręki na wszelki wypadek.

Otworzyłem okno, żywej duszy nie było, liście lipy szeleściły cichutko i pachniały miodem, tylko z parapetu zwisała gruba nawoskowana nić, jak pociągnąłem ku sobie -zaskrzypiała . Takie strachy to na lachy -powiedziałem zamykając okno.

Jak minęła noc,pytała woźna?Spokojnie, księżyc kołysał do snu,

-poprzedniczkom pana zrywał kołdrę z łózka , z półek wyrzucał dzieła Stalina,

-mnie woskowaną niteczką częstuje powiedziałem sobie w myślach , do niej się uśmiechnąłem i podziękowałem za troskę.

Na zajęciach uczyłem dzieci zabawy z nitką , uciechy było wiele , straszono tak duchami chłopów pańszczyźnianych wyjaśniłem, wiele okien skrzypiało potem na wsi,a wiersz Brzechwy "Tańcowała nitka z igłą" hymnem szkolnym został.

Za straszenie nitką wyspowiadać się trzeba mówił ksiądz-oznajmiły dzieci .Zrozumiałem „pedagogiczny” chwyt klechy ,no to spowiadamy się, powiedziałem .

I na nazajutrz stanąłem z nimi przed drzwiami świątyni ,a one na część zbawienia mojej duszy zaśpiewały hymn szkolny „Tańcowała igła z nitką”. Z plebanii wybiegła w rozpiętej bluzce gosposia a, to co za cyrk,fuknęła ,

do spowiedzi przyprowadziliśmy pana, a gdzież on-zapytała ?

W sadzie księdza jabłka zrywa,odpowiedziały chórem, zobaczyła mnie i wybuchnęła śmiechem,a dzieci tez zaczęły chichotać, ksiądz wyjrzał przez okno,a jakie licho,tak wcześnie sługę bożą niepokoi, zapytał skacowanym po wczorajszej nalewce głosem? .Pana ,jak Ksiądz kazał ,przyprowadziłyśmy-odpowiedziały roześmiane dzieciaki.

Daj im piłkę,niechaj grają - ,a pan wejdzie do świątyni,rozkazał . Czekałem przy kruchcie, Chrystus w ciernistej koronie na mnie spozierał i jakby się tłumaczył;

- nie wymyśliłem kruchty ,a prosiłem tylko z miłością bliźniego żyć . No to zaczynamy -usłyszałem głos spowiednika ,na klęczkach do ucha ładowałem więzienne marzenia o dziewuchach , że w każdej kobiecie Marię Magdalenę nagą widzę,a najpiękniejszy biust ma Magda księdza, wiem burknął i sapiąc zapytał

,jak się nazywał więzienny spowiednik? Nie wiem , skazańcy udusili za szpiclowanie wyjaśniłem stanowczo!

Pobłogosławił i zaprosił do plebanii na poczęstunek.

.

Spirytusowe wino mszalne z miodem wzmagało apetyt , ksiądz wychylał kolejną szklanicę do dna, aż się zakrztusił i poszedł do łazienki. ,a Magda , kołysząc biodrami , jak wtedy nad brzegiem jeziora objęła za w szyję i szeptała, „przyjedz rowerkiem o zmroku, popływamy ,połowimy . A ksiądz,zapytałem? Po francusku brzegi tylko liże,nie nurkuje do dna .Drzwi skrzypnęły w łazience, spowiednik mój nadchodził, Magda czmychnęła do kuchni.

Wyszedłem z plebani na niezłym rauszu, a dzieci pytały,jaką pokutę zadał?Wszystko dobrze,bóg zrozumiał moje grzechy – wracamy do domu.

Trzymając się za dłonie ruszyliśmy przez wieś , ośmioletnia Aldonka dreptała obok, jak dorosnę zostanę pana żoną-szczebiotała, dla czego-zapytałem?

„lubię szkołę ”, wyjaśniła , dorośniesz, skończysz studia, a potem zrobimy ślub. Na pewno-? Ależ tak-pocieszałem .Uradowana pobiegła do dzieci zbierać kwiatki, brzegi stawów kaczeńcami świeciły, kolorowe motyle i pszczółki nad nimi migotały. Czy one też grzeszą i spowiadają się -pytała moja kandydatka na żonę?Na lekcji religii zapytaj księdza ,a puki co zbieraj kwiaty z koleżankami -radziłem.

Roześmiani z bukietami wracaliśmy do domu, rodzicom je dajcie jako podarunek od wiosny, w zeszytach narysujcie i opiszcie wycieczkę,do widzenia dzieci, do—wie-zenie panu – odpowiedziały i niby ptaki pofrunęły do rodzinnych gniazd,tylko Aldonka została. Co się stało,? Nie mam rodziców, ze łzami w oczach wyszeptała, a pana kocham , przylgnęła do kolan i wyszeptała "nie zostawi pan nas? Ze wzruszenia łzy w oczach poczułem .Babcia twoja jak rodzice, dla niej kwiatuszki daj i ucałuj ją ode mnie,podziękuj za nalewkę i gładziłem włosy,a sąsiad jej z miasta wracał,z bukiecikiem pobiegła do niego. Furmanka schowała się za wzgórzem, stałem na ganku jak kołek wbity w ziemię , o niej i babce myślałem, uciekły z Bieszczad, łuny,pożary i mordy tam były,z wioski ich tylko one ocalały. I pragnąłem wtedy zostać z nimi na zawsze.

Na nazajutrz wróble ćwierkały w każdej zagrodzie o spowiedzi mojej , i zaręczynach z Aldonką,babcia jej z tej okazji butelczynę nalewki dała i żegnając się rzekła,teraz żaden nieczysty duch szkoły nie nawiedzi. A jednak pewnej nocy i mnie dopadł...

.Ale puki co spowiedź skutkowała, świeże jajeczka,prosto od kurki codziennie miałem,dewotki na mój widok ,niech będzie pochwalony mówiły,a komitet rodzicielski w koalicji z sołtysem w remizie strażackiej zwołali więc , na którym okrzyknięto mnie sekretarzem podstawowej organizacji partyjnej,dotychczasowy,to kiep,w walizce z gromadzkiej rady przywiedziony,a do tego pijak,na takie dictum nie było rady,nie jestem partyjny -broniłem się,to wstąpisz ,wola mas święta odparł czynnik gromadzki. Po wiecu zabawa do białego dnia,grzane wino”czar pegeeru” z czajników wlewano do musztardówek,toasty za sekretarza partii wznosiły ciotki dewotki i święto jebliwe cnotki i porywały do tańca, jak nowo narodzony bóg w ich ramionach hasałem,
I tak rozpoczęła się społeczna praca ku chwale Polski ludowej , doprowadziła aż na stanowisko Powiatowego sekretarza związku Młodzieży Socjalistycznej, nie krytykuj nie podskakuj,siedź na dupie i potakuj,a nietknięty dożyjesz renty,partia ma prawdę,a ty wspieraj,oklaskuj-radził doświadczony partyjniak , jednak zagalopowałem się kiedyś i walnąłem z grubej rury„nie ilość,a jakość , nie słowa,a czyny się liczą, ilość zamienia się w brakoróbstwo i propagandę sukcesu .Uspokój się,szkoda twojego talentu , ” my myślimy za ciebie”, prosił zwierzchnik partyjny-nie usłuchałem , w Koziej Wólce,gdzie diabeł mówi dobranoc wylądowałem.

Dzisiaj też mafia partyjna ,kościelna krytyki nie lubi,ale silna i bogata,ma ją w dupie,czuje się znakomicie przy wyśmienitym korycie . Panów namnożyło się i sług zabraknie w końcu dla nich,wasali, przydupasów, coraz więcej,a każdy doradców ,asystentów,sekretarek szparek ze znajomością francuskiego pod biurkiem chce mieć .

Doktoraty,profesorki za władzy ludowej porobili,majątek jej rozgrabili, wspaniałą politykę socjalną zgnoili i bezkarnie ponoszą się od wójta z wyż !Krzyżami walczą o władzę ,a miłość bliźniego mają w dupie.

To co budowano ponad czterdzieści lat,dźwigano z run i zgliszcz zhańbiono,opluto cynicznie. Sprawiedliwości w ocenie tego dorobku kiedyś jednak stanie się zadość. Bieruta,Gomułkę,Gierka,Jaruzelskiego będą wymawiać z szacunkiem ,a karłów,którym władzę oddano na talerzyku historia wyrzuci na śmietnik! Komorowscy,Tuski,Kawczyńskie,,Wałęsy i ich promotor,prokursorJP2 -już odchodzą ,mimo,że jeszcze ględzą, rządzą . Ludzi ocenia się po ich czynach,a nie pieprzeniu o wartościach,gruszkach na wierzbie i wołaniu-”Polska kościołem stoi”! Amen