JustPaste.it

"Makbet" w ujęciu psychoanalizy Freuda.

MAKBET – POMIESZANIE RÓL

 

 

        Makbet jest średniowiecznym rycerzem. Czytelnik spotyka go po raz pierwszy po zwycięskiej bitwie. Jest pierwszym wodzem; to jemu przypadła główna zasługa w pokonaniu przeciwnika. Co musiał odczuwać? Dumę, radość, poczucie nieograniczonej mocy, satysfakcję. Zwycięska bitwa była dla niego niewątpliwie wzmocnieniem pozytywnym – mówiąc językiem psychologii.

      Kiedy zatem, razem z Bankiem, spotykają na drodze trzy czarownice, które przepowiadają Makbetowi, że zostanie królem Szkocji, ten wewnętrznie jest na to przygotowany.

      Czarownice, jako element świata fantastycznego, pełnią bardzo ważną funkcję konstrukcji dramaturgicznej, ale w aspekcie psychologicznym są one co najmniej problematyczne. Najprościej byłoby przyjąć, że wiedźmy są projekcją podświadomych marzeń i pragnień Makbeta, że widzi on – mówiąc jeszcze inaczej – treści własnej podświadomości. Sęk w tym, że Banko także ma je przed oczyma. I Banka, wreszcie, dotyczy jedna z przepowiedni. Banko niejako „obiektywizuje” scenę z czarownicami, co niestety niweluje możliwość psychologicznej interpretacji. Niemniej, w samym Makbecie musiała istnieć pewna gotowość do przyjęcia przepowiedni. Czy można wykluczyć sytuację, w której bohater po prostu wyśmiewa wyrocznie czarownic? Pewnie nie!

        A jednak spotkanie z wiedźmami było dla Makbeta spotkaniem z własnym losem. Świat objawił mu jego własne przeznaczenie. Co ciekawe, trzy siostry losu objawiają mu jedynie nagi fakt – zostaniesz królem. Nie ma natomiast ani słowa na temat późniejszych konsekwencji, ani też tego, jaką podąży drogą, aby cel zrealizować. Wyobraźmy sobie na moment, że czarownice mówią mu o wszystkim, co potem nastąpi; że zabije Dunkana, Banka, że będzie widział duchy swych ofiar. Czy wówczas zdecydowałby się, aby do celu dążyć? Iść drogą na skróty?

        Makbet marzy o wielkości, o sławie. Żądza władzy jest fundamentalnym składnikiem jego ludzkiej natury. Los, personifikowany przez czarownice, wychodzi tym namiętnościom naprzeciw. Skoro tego tak bardzo chcesz, dostaniesz! Niestety, twoje chcenie obróci się przeciwko tobie – tego suplementu jednak zabrakło. Władza jest jedną z najsilniejszych namiętności, bo wyrasta z potrzeby kierowania innymi – jest to pokusa trudna do opanowania. Dlatego ludzie, w imię władzy, jej utrzymania lub zdobycia, potrafią zabijać innych, torturować, manipulować – mówiąc najogólniej krzywdzić. A przecież władza powinna być służbą i odpowiedzialnością. Z tym, że czym powinna, a czym jest, to zupełnie inna sprawa. Chyba w żadnej innej dziedzinie życia rozziew nie jest aż tak wielki. Każdy władca zdaje się mówić: „chcę was uszczęśliwić, chcę wam zapewnić pokój i dobrobyt, lecz wcześniej musicie cierpieć i znosić różne wyrzeczenia”. Poza tym należy pamiętać, że wiele energii władca zużywa na to, by bronić się przed tymi, którzy dybią na jego panowanie. Władca nie ma przyjaciół, ma wyłącznie wrogów lub sojuszników. Panować – znaczy być radykalnie samotnym.

       Bardzo obiecującym modelem interpretacyjnym sytuacji bohatera tragedii Szekspira wydaje się być psychoanaliza Freuda. Sferę super-ego stanowiłby w tym modelu etos rycerski z takimi wartościami jak honor, posłuszeństwo, lojalność, odwaga. Ego – to świadome przyjęcie tego etosu przez Makbeta, natomiast sferą id byłaby prawdziwa natura bohatera, sprzeczna z tym czego wymagało od niego społeczeństwo (super-ego).

       Jest Makbet bohaterem tragicznym? Z pozoru wydaje się, że nie! Wszak nie musiał zabijać Dunkana; mógł natomiast pogonić swoją żonę, która podsycała zbrodnicze plany małżonka. Mógł odnaleźć wiele racjonalnych powodów, żeby tego czynu nie dokonać. On zresztą o tych powodach mówi jasno i wyraźnie – jestem wasalem króla, jego przyjacielem, co więcej, Dunkan śpi pod moim dachem.

      Makbet jest wreszcie świadom, że Dunkan to dobry i cnotliwy władca. Rozum zatem (sfera ego) mówi – nie! Jednak bohater zabija króla, zabija go z pełną świadomością i w pełni władz umysłowych. W tym kontekście jego czyn jawi się jako nieracjonalny, ale zgodny z prawdziwą naturą zwycięskiego wodza. I tu dochodzimy do sedna problemu. Gdyby Makbet nie zabił Dunkana, mógłby cieszyć się dobrą sławą. Żyłby zgodnie z nakazami sumienia i rycerskim etosem, lecz nie mógłby funkcjonować zgodnie z jego wewnętrzna mechaniką. Z drugiej strony zabicie Dunkana oznacza realizację przeznaczenia. Makbet, jak wiemy, wybiera drugą opcję, co w konsekwencji prowadzi do życiowej klęski.

      Ale czy życie niezgodne z własna naturą nie jest klęską? Dochodzimy do wniosku, że życie bohatera na taką porażkę było skazane. W tym sensie Makbet jest postacią tragiczną. Z tym, że inaczej niż w tragedii greckiej fatum nie jest siłą zewnętrzną, ale wewnętrzną.

       Ciekawe możliwości interpretacyjne otwiera także próba zrozumienia sytuacji bohatera w kontekście toposu teatru. Spróbujmy zatem poukładać te klocki. Aktorami są osoby dramatu – Makbet, Lady Makbet, Dunkan, Banko, Malcolm, Donalbein, Makduf. Sceną jest świat, w którym postacie te funkcjonują. Kto pisze scenariusz, kto reżyseruje sztukę, kto buduje scenografię?

        Scenografię tworzy historia z jej wewnętrznymi mechanizmami. Scenariusz piszą ludzkie emocje, reżyserem jest albo przeznaczenie, albo przypadek. Każdy ma w tej sztuce określoną rolę do zagrania. Są one precyzyjnie rozpisane. Makbetowi przypada rola rycerza. Bycie nim nie znaczyło wyłącznie wypełnianie konkretnych obowiązków i kultywowanie takich , a nie innych wartości. Znaczyło to także styl życia! Dunkanowi przypadła rola władcy, Lady Makbet rola żony,

       Bankowi rola przyjaciela i doradcy. Jeżeli każda z osób gra swoją rolę, sztuka jest sensowna. Akcja zmierza logicznie do przewidzianego rozwiązania. Jeśli jednak choćby jeden z aktorów wychodzi poza granice własnej roli, wtedy sztuka staje się powieścią idioty – dziką, wrzaskliwą i nic nie znaczącą.

      Makbet nie tylko chce przekroczyć granice roli, on chce sztukę reżyserować! Reżyser rządzi na scenie, interpretuje tekst i „ustawia” grę aktorów. Makbet sam siebie „ustawia” w roli króla. Arbitralnie! Jest reżyserem, główną postacią sztuki. Autor przestaje być ważny, scenarzysta i reżyser nie są już potrzebni. Akcję bierze w swoje ręce aktor. Jakie mogą być konsekwencje tej zamiany, można się domyślić. Sens przeradza się w absurd, a na scenie zaczyna rządzić przypadek. 

       Bohater tragedii Szekspira wychodzi z przestrzeni ładu i harmonii i pogrąża się w przestrzeni absurdu. Jakie są jego konkretne przejawy? Pogłębiająca się obojętność wobec żony, konieczność dokonania morderstwa na swoim przyjacielu – Banku, rosnący wciąż lęk i niepokój, zatracenie trzeźwego oglądu rzeczywistości, szukanie nadziei we wróżbach czarownic, omamy wzrokowe, zawężenie horyzontu wartości do zaledwie jednej – władzy. Niech świat się wali, a je tron utrzymać muszę.

       Arbitralna zmiana scenariusza sprawia, że Makbet coraz bardziej „odkleja się od rzeczywistości”. „Scena” nie chce przyjąć jego scenariusza, co staje się źródłem coraz większej frustracji. Błędem bohatera jest uwierzenie, że będąc królem, ma decydujący wpływ na rzeczywistość. Naprawdę jednak ma coraz mniejszy, a pod koniec swego życia nie posiada go wcale. „Scena” steruje bohaterem, a ten daje się łatwo manipulować. Jest to sytuacja, która przypomina los nieszczęśliwego Edypa. W obu przypadkach mamy do czynienia z ironią tragiczną, czyli pomiędzy samoświadomością a rzeczywistą sytuacją w świecie.