JustPaste.it

Korporacyjne przejęcie nauki i niszczenie wolności

Gdy bogate firmy posiadające politycznie powiązanych lobbystów zaczęły finansować swe własne badania naukowe i wypaczać zaczęły ich rezultaty na własną korzyść,

Gdy bogate firmy posiadające politycznie powiązanych lobbystów zaczęły finansować swe własne badania naukowe i wypaczać zaczęły ich rezultaty na własną korzyść,

 

znaleźliśmy się w poważnych tarapatach

3fc007ce9996f06e10bdd588cc981d98.jpg

W związku z przechwyceniem nauki w ręce korporacji dokonywane przez nas wybory, nasze prawa i wolności są obecnie w fazie procesu ich ustawicznego niszczenia.

W autentycznym “wieku rozumu” nauka byłaby pomocna w przedstawianiu jasnych odpowiedzi na nurtujące nas problemy, a opinia publiczna miałaby możność wzięcia udziału w otwartej, uczciwej debacie co do oddzielenia spraw dobrych i złych, jakie przenikają do polityki.

Zamiast tego, interesy korporacyjne użyły swej skorumpowanej, śmieciowej nauki, lobbystów, pokazywania się wśród członków rządu oraz machin od PR do robienia nam wody z mózgu, a czasem nawet wzbudzania sztucznego przerażenia po to, żeby debata publiczna była oderwana od spraw istotnych, żeby ją wypaczyć w potrzebnym im kierunku, a na porządku dziennym znalazły się kampanie świadomej manipulacji informacją i rozsiewania dezinformacji.

Teatrzyk debat “naukowych” często odgrywany jest przed publiką, która z otwartymi z wrażenia ustami i zjadliwością zaczyna dzielić się między sobą, a ten proceder stał się już normą, szczególnie gdy zagrożone zostają czyjeś wielkie profity. Żądza korporacyjna prowadzi do wytworzenia się debaty o zupełnie sztucznym charakterze, w jakiej naukowcy i różne grupy, którzy nie popierają poszczególnych korporacyjnych stanowisk w określonej kwestii, są przedstawiani w taki sposób, aby wyglądali na takich, którzy promują dogmaty naukowe oparte na własnym interesie, własnym egoizmie, słowem na nie oglądaniu się na otaczający ich świat.

Dlatego nie ma co się dziwić, że opinia publiczna czasami jest pozostawiana samej sobie w stanie silnego zamieszania. Nawet jeżeli ciężar wiarygodnych dowodów naukowych jest przytłaczający i nie zostawia pola do polemik, wszechpotężne korporacje i grupy interesów są przygotowane na to i dysponują rozwiniętymi narzędziami do tworzenia stanu dwuznaczności i kontrowersji poprzez techniki swoich spin-doktorów. Pomyślcie o minionych latach, gdy kompanie tytoniowe tworzyły specjalny zestaw narzędzi do wpływania na opinię publiczną. Oczywiście mając pełny dostęp do ogromnych funduszy pomocowych.

ExxonMobil dał 2,9 mln $ dla grup amerykańskich w celu ustawiania przez nie środków dezinformacji opinii publicznej w sprawie zmian klimatycznych, a the American Enterprise Institute (AEI) prawdopodobnie zaoferował naukowcom strumień pieniędzy, aby publikowali artykuły krytyczne względem Międzynarodowego Panelu w sprawie zmian klimatycznych oraz opublikowanemu przez to ciało w 2007 r. studium badawczego tego zagadnienia. AEI otrzymało 1,6 mln $ od Exxon. Kilka lat temu, the American Petroleum Institute, jaki zrzesza m.in. ExxonMobil, Shell, BP, zachęcało swych członków, aby ci wysyłali pracowników na demonstracje przeciw prawu o zmianach klimatycznych, jakie stawiało przed nimi zadania inwestowania w większym stopniu w odnawialne źródła energii.

Jakiekolwiek są zalety związane z dowodem na istnienie zmian klimatycznych, cel takich kampanii to oszukanie opinii publicznej poprzez stworzenie wrażenia poważnych wątpliwości co do istnienia powszechnej kontestacji proponowanego kierunku politycznego. Pieniądze mówią. Opinia publiczna słucha.

[W tym miejscu admin stracił wątek i nie rozumie, czy owe grupy dezinformacji propagują idiotyzm "zmian klimatycznych", czy też go zwalczają.]

Kolejną nieźle już zużytą taktyką stosowaną do rozchwiania opinii publicznej jest działanie, jakie wprowadzają wielkie kompanie starające się obalić przekonanie, że istnieje pewien rodzaj spisku albo grupy pozbawionej jakichkolwiek skrupułów, jaka działa przeciw nim, a przez analogię w szerszym rozumieniu, przeciw ludności w ogóle. Np. ci, którzy mówią, że organizmy modyfikowane genetycznie stanowią zagrożenie dla zdrowia albo środowiska, są negowani i podrywa się do nich zaufanie, powołując się na argument, że mają ideologiczną chętkę na upieczenie swojej pieczeni przy jednym ogniu, co polegać ma na atakowaniu korporacji w bezzasadny sposób, podczas gdy te korporacje chcą tak naprawdę tylko wyrwać od ludzi masowe zyski.

“Eksperci” think-tanków wynajętych przez dobrze zaopatrzone w finanse korporacji są często prezentowani na ekranach naszych telewizorów, aby forsować publicznie punkt widzenia oparty na metodologii nauki śmieciowej. Nauka stała się rodzajem gry w football; jej działanie na opinię publiczną ma znaleźć ofiarę korporacji, jakie nie silą się nawet na pozory działania dla zaspokojenia interesu publicznego.

Gdy ideologia korporacyjna zawodzi to zawsze fajnie jest wiedzieć, że istnieje jeszcze jakieś staromodne bajanie, na którym można polegać. Np. WikiLeaks przemyca sensacyjną wiadomość, że GMO było forsowane wśród państw Europejskich przez ambasadora USA we Francji, który knuł spisek z innymi urzędnikami amerykańskimi, aby stworzyć „potencjalną listę celów odwetowych” na wypadek, gdyby pojawił się ktoś, kto spróbuje regulować sprawy związane z GMO.

Żywność, zbiory zbóż i rak

Przejęcie przez korporacje dziedziny nauki doprowadziło do wielu strasznych, lecz wysoce dochodowych praktyk. Sprawa idzie znacznie dalej niż reklamowanie przemysłu korzystającego z szachrajskiej nauki w celu skłonienia publiki do zakupu kremu przeciwdziałającego starzeniu się, suplementu diety, który ma redukować poziom tłuszczu czy też produktu, jaki ma mieć wpływ na cudowne wypięknienie. Weźmy problemy oparte na amerykańskim agro-biznesie, gdzie celem korporacji jest kontrola dostaw żywności, co skutkuje ponad 250 tysiącami zgonów zadłużonych farmerów indiańskich z powodu samobójstw, którzy zostali ogłupieni albo zmuszeni do zakupu kosztownego materiału siewnego rok za rokiem od jednego scentralizowanego podmiotu korporacyjnego.

Mając poparcie wyselekcjonowanych odkryć, szarlatańskiej nauki, kontakty polityczne i spin-doktorów, potężne korporacje wzięły w swe łapy na łaskę i niełaskę farmerów, którzy dalej już nie mogli uzyskiwać plonu ze swoich pól i obsiewać ich po swojemu.

Przekonywanie farmerów, aby pozbyli się przez wieki wypróbowanych metod produkcji może mieć dobry wpływ na poziom zysków oraz wykazywanie marginalnych strat na papierach bilansowych rozsyłanych akcjonariuszom spółek, lecz ma mało wspólnego, gdy idzie o badanie poziomu zgonów oraz strach o przyszłość.

Weźmy również pod uwagę szczepienia na sezonową grypę, wpływ pestycydów na środowisko, zniszczenie populacji pszczoły miodnej albo farmaceutyki psychiatryczne. Albo popatrzmy na przemysł rakowy. Pomimo masowych publicznych kampanii prześwietleniowych i całych dekad badań naukowych często finansowanych przez te same kompanie lekowe, jakie czerpią zyski z zarządzania problemem raka niż wykorzenianiem tego problemu oraz całej dyskusji skupionej na znalezieniu środków leczniczych, statystyki zachorowalności na raka wciąż wzrastają.

W 2009 r. pojawił się film dokumentalny “The Idiot Cycle”, w jakim stwierdzono, że największymi w świecie winowajcami zachorowań na raka są Bayer, BASF, Dow, Dupont, Monsanto, Syngenta, Novartis, Pfizer, a także wielu innych pomniejszych. Pada tam zarzut, że producenci artykułów chemicznych zarabiają na wytwarzaniu produktów wywołujących raka, potem zaś te same firmy inwestują w przynoszące wielkie zyski środki lecznicze na raka.

Na domiar złego, część z tych firm obecnie rozwija działy wytwarzające genetycznie modyfikowaną żywność, jaka nigdy nie została dostatecznie przetestowana pod kątem jej długofalowych skutków zdrowotnych, w tym wpływu na powstawanie raka. Napór tej choroby jest znacznie częstszy niż był 15 czy 20 lat temu.

Gilles-Eric Seralini, prof. biologii molekularnej na Uniwersytecie w Caen we Francji, mówi że jest to absurd, aby tylko 3 miesiące wystarczyły do przeprowadzenia wszystkich niezbędnych testów dla dopuszczenia na rynek kukurydzy GMO i to w ponad 12 krajach na raz. Po przeanalizowaniu surowych „wyników badawczych” Monsanto, prof. i jego zespół odkrył wśród wielu różnych powikłań zdrowotnych, również uszkodzenie nerek i zmiany fizjologiczne prowadzące do powstania stanu przedcukrzycowego wśród szczurów, jakie jadły kukurydzę GMO od firmy Monsanto. A to tylko efekt trzy-miesięcznego jedzenia takiego pokarmu.

W USA produkty zwierzęce oraz mleczarskie są bardzo mocno skażone szeroką gamą hormonów, pestycydów oraz innych kancerogenów przemysłu chemicznego, przy czym część z nich niesie za sobą bardzo ważne czynniki ryzyka zaszczepienia się w organizmie samopowtarzalnego się w kolejnych pokoleniach typu raka – raka jąder u mężczyzn, raka piersi u kobiet oraz białaczki u dzieci. Stosowanie hormonu wzrostu IGF1 w mleku wiązane było w badaniach z występowaniem odmian raka piersi, prostaty i okrężnicy.

Przy takiej ilości hormonów, antybiotyków, dodatków do żywności, konserwantów i zabarwiaczy, sztucznych słodzików, aluminium, siarki i polepszaczy smaku, a także metali ciężkich, jakie dodawane są to tego, co jemy, czy może być zaskoczeniem, że zaczynamy chorować?

Ciężka anemia, trwałe uszkodzenie mózgu, choroba Alzheimer’a, demencja, zaburzenia neurologiczne, problemy z rodzeniem dzieci, zmniejszenie zdolności intelektualnych, osłabienie systemu odpornościowego, zaburzenia zachowań, nowotwory, nadpobudliwość oraz niezdolność uczenia się to tylko część chorób związanych z naszym jedzeniem. Tak, jak wcześniej papierosy i cały przemysł tytoniowy, starania w celu „udowodnienia” tego skandalicznie wręcz oczywistego związku zajmie dziesiątki lat, ponieważ oszustwo i kłamstwa zostały zaprezentowane jako „nauka” przez korporacje uwikłane w wytwarzanie żywności.

Jednocześnie, zajmijmy się rozbojem na gruncie farmaceutyków…tak, przemysłem, jaki wydaje więcej pieniędzy na lobbying wśród polityków, niż jakikolwiek inny, a także więcej na marketing swej podróbki cudu, niż na same prace badawcze w swej własnej dziedzinie, jest przemysł farmaceutyczny. Ten sam przemysł zaangażowany jest w wytwórczość wszelkiej maści trujących chemikaliów i dodatków, jakie znajdują drogę wejścia w skład naszej żywności. W książce „Skorumpowani do szpiku kości”, naukowiec, dr Shiv Chopra mówi o swych licznych bataliach stoczonych z rządem kanadyjskim, który świadomie dopuścił na rynek niebezpieczne leki, umożliwił wprowadzenie niszczycielskich zabiegów agrotechnicznych w rolnictwie oraz dopuścił do stosowania rakotwórczych pestycydów, a wszystkie skutki tych decyzji odbijają się na zawartości naszego jedzenia. Chopra dowodzi, że istnieje współzależny i zgrany ze sobą wysiłek wielu korporacji, aby osłabić, a potem leczyć ludzkość, i że zamieszani w to są skorumpowani urzędnicy rządowi, którzy współuczestniczą w rozboju mającym na celu przeogromne korzyści.

Big Pharma ma amerykańską instytucję Food and Drugs Agency w kieszeni i traktuje produkcję żywności w przemyśle chemicznym za rzecz dochodową, choroby będące skutkiem wytwarzania tej żywności oraz samo istnienie „opieki zdrowotnej” zapewnianej przez przemysł chemiczny traktuje jako sposobność do zarobienia gigantycznych pieniędzy. Po co więc dostarczać środków zapobiegania chorobom, gdy można je wytwarzać, a potem robić na tym kasę? Rząd usankcjonował wpychanie nam lekarstw na siłę w imieniu prowadzonej przez korporacje farmaceutyczne „opieki zdrowotnej”, w tej sytuacji aż się prosi o pytanie – jaka jest wobec tego cena ludzkiego życia?

Pomimo tego, zwyczajną taktyką biurokratyczno-urzędniczą jest indywidualizacja spraw zdrowotnych poprzez doradzanie ludziom, aby zmienili swe przyzwyczajenia i zachowanie. Wskutek zaakceptowania strategii „obwiniaj ofiarę” odwraca się uwagę od codziennych praktyk wielkich korporacji, które podają na tacy opinii publicznej nowotwory oraz chory sposób na zdrowie, co stanowi ich pierwszoplanowe działanie.

Tak – nauka ma wielkie znaczenie, tak samo jak priorytety

Największym wyzwaniem dla zwykłego człowieka jest uzyskać autentycznie demokratyczną kontrolę nad nauką.

Największym wyzwaniem, jakie stoi przed nauką jest próba odzyskania pewnego rodzaju niezależności od tych, którzy rozporządzają potężnymi interesami. Dobrze znany filozof nauki, Paul Feyerabend zajmował się analizą takich kwestii w pełnej rozciągłości wiele juz lat temu. Biorąc pod uwagę wzrastającą władzę obecnych korporacji, zagadnienie jest aktualnie bardziej niepokojące i wymagające szybkich działań, niż kiedykolwiek wcześniej.

Taka kontrola nad nauką sprawowana przez nie ponoszące odpowiedzialności przez nikim korporacje-państwa same w sobie ostatecznie prowadzi również do zadania serii uporczywych pytań odnoszących się do zagadnienia naszych priorytetów oraz w jaki sposób mamy zamiar wykorzystywać technologię.

Co można powiedzieć o “demokracji” lub nawet ludzkości, gdy ludzie mogą usiąść i oglądać próbę wysłania lotu kosmicznego z Indii na księżyc, gdy w tym samym czasie nie zwraca się zupełnie uwagi na miliony ludzi o setki zaledwie kilometrów od siebie żyjących w najgorszych dających się wyobrazić warunkach? Gdzie jest ten „postęp” i „wiek rozumu” w świecie, gdzie ludzie używają zaawansowanej technologii wojennej, aby zabijać w imię pokoju albo niszczyć ekologię planety w imię zwiększania zysków? Herbert Marcuse zakładał w swych dziełach, że zdolności technologiczne społeczeństwa są bez porównania większe niż były kiedykolwiek wcześniej, co oznacza, że zdolności elity władzy do zdominowania reszty społeczeństwa są większe niż wcześniej. Opisywał również naukę jako „rozum instrumentalny”, w ramach której rozum może być idealnie wykorzystany jako instrument tłumienia potencjału natury (i ludzi). A zatem dziwne się staje, jak zauważył Marcuse, jak ta dyscyplina naukowa, wielki projekt „Oświecenia”, stała się nawet potężniejsza i mniej oświecona niż kiedykolwiek była sama religia w zwalczaniu wolności myśli i czynu oraz poprzeplatana na wskroś mieszaniną rzeczywistości i mitu.

Amerykański socjolog, Robert Merton stwierdził kiedyś, że normy podstawowe nauki zakładają z definicji przeprowadzanie eksperymentów i badań, jakie nie są uwikłane w przeróżne interesy, że z tych norm wynika wspólna własność odkryć naukowych oraz poddawanie przedstawionych wyników zorganizowanej, rygorystycznej procedurze sprawdzającej wewnątrz naukowej społeczności.

Zasadnicze dla tak pozytywnego poglądu na naukę jest to, że nauka powinna być używana jako instrument służący publicznemu dobru, a nie jako ideologia mająca za zadanie usprawiedliwianie interesów elit albo po to, żeby namieszać ludziom w głowach, wykorzystać ich i kontrolować. W zaawansowanym kapitalizmie w oczywisty sposób nie o to przecież chodzi.

 

Źródło: Marucha