JustPaste.it

Nie wierzę świętym książkom

Wielu mi mówi; poczytaj biblię, świętą książkę. Tam znajdziesz odpowiedzi i sens; wiara da Ci ukojenie, przestaniesz szukać, odzyskasz spokój ducha.

Wielu mi mówi; poczytaj biblię, świętą książkę. Tam znajdziesz odpowiedzi i sens; wiara da Ci ukojenie, przestaniesz szukać, odzyskasz spokój ducha.

 

Wielu mi mówi; poczytaj biblię, świętą książkę. Tam znajdziesz odpowiedzi i sens; wiara da Ci ukojenie, przestaniesz szukać, odzyskasz spokój ducha. Przy okazji odpędzisz aurą pobożności Lucyfera, który każdego kto nie czyta tej świętej książki według naszej, jedynie słusznej interpretacji, do piekła po śmierci zabiera. Ale pomyślmy przez chwilę. Ostatni, rzekomo nazistowski marsz w Warszawie (wg. bystroustego Pana Nałęcza) "Obudź się Polsko"; organizatorzy marszu mówią że było ich ponad dwieście tysięcy, a druga strona, czyli rzecznik policji, że poniżej osiemdziesięciu tysięcy. Jeden dzień, a taka gigantyczna rozbieżność informacji mimo posiadania kamer, nowoczesnej techniki. Zastanawiające? ależ nie, każda ze stron ma swój interes w podawaniu własnej interpretacji tego marszu. Tym mianowanym przez ekipę Tuska zależy, żeby Polska wiedziała że protestujących jest mało, i są to przeważnie starsze osoby, tzw. niemodne i śmieszne "mohery"; tym od Rydzyka i Kaczora zależy, żeby cała Polska dowiedziała się jaką opozycją dysponują potęgą.

 

                                                             Eksperyment

 

Jest taki eksperyment, gdzie grupa osób mówi sobie na ucho pewną informację, i po przejściu przez kilka osób, informacja na wyjściu już się sporo różni niż przy wejściu. Kiedyś gdy pracowałem w jednej z sieci komórkowych (i ze zgrozą wspominam te chwile), na szkoleniu Pani psycholog chciała nas zaszokować tym ćwiczeniem. Utworzyła łańcuch pracowników (siedzieliśmy w kółku), i pierwszemu powiedziała "czerwony kolor jest modny" (zmyślam, nie pamiętam już co powiedziała) i ten miał szepnąć to na ucho następnej osobie. Ponieważ czytałem o tym eksperymencie, postanowiłem zrobić sobie jaja, i gdy koleżanka powiedziała mi "czerwony kolor jest fajny" (treść JUŻ była zmieniona) następnej osobie powiedziałem "Zenek połamał obydwie nogi na nartach". Oczywiście, i ta informacja uległa zmianie na wyjściu, więc pod koniec,  po przejściu przez dziesięć osób, informacja brzmiała "Zenek połamał narty". Pani psycholog była zaszokowana, i zaczęła śledztwo kto spieprzył jej zabawę. Zarechotałem, ale mój kawał jednak został niedoceniony, zresztą jak prawie wszystkie inne. No cóż, dostałem od życia tylko urodę i dobre pióro, wszystkiego zgarnąć nie mogłem.

 

Czy myślicie że oryginalne przesłanie Jezusa (jeśli w ogóle istniał), przetrwało by w NIEZMIENIONEJ formie tyle czasu? a co z idiomami, różnicami kulturowymi i znaczeniami wyrazów? podam wam bardzo prostacki przykład; dziadek podsłuchuje wnuczka, który rozmawia na skype z kolegą. Wnuczek, fan gier komputerowych, mówi: "Ziom, wypaliłem diablo trzy na diwidi u Mańka, i wszystkich teraz rozpieprzę magiem". Dziadek przerażony łapie się za serce, dzwoni do rodziny, i mówi że wnusio pali dżointy (jego umysł skojarzył diwidi z dżointem, co było konsekwencją pierwszego skojarzenia ze słowem "wypaliłem") czci diabła i uprawia jakieś czary i czarne msze u siebie w pokoju. Rodzina przerażona, obdzwaniają proboszcza, wzywają egzorcystę... tymczasem chłopak grał w grę "Diablo III" magiem. Wystarczy różnica pokolenia, nieznajomość slangu, i już wypowiedź zmienia diametralnie swój sens. Slang; wnuczek mówi dziadziowi "jarzysz"? (w sensie czy rozumiesz) a dziadek mówi "nie, rzuciłem palenie dwadzieścia lat temu". Każde tłumaczenie slangu, idiomów, różnicy pokoleniowej, wymaga wielkiej wiedzy i znajomości realiów ekonomicznych, społecznych i wielu, wielu innych. Pamiętajmy że pod okupacją Rzymską kiedy działał tam Jezus, istniał cały szereg słów tzw. tajnych, oznaczających spotkanie, broń i inne, zabronione przez okupantów rzeczy. Masz pestki?(amunicję, pestki np. jabłka). Masz gnata (broń, część zwierzęcia do jedzenia, nazwa potoczna kości) i tak dalej.

 

                                                              Drugie dno...


Jeśli ja mówię znajomemu na skype, że postawiłem przepiękny zamek z brązu, ktoś ze starszej generacji podsłuchujący naszą rozmowę, mógłby powiedzieć; ale z tego Marka architekt hobbysta. Gdy mówię że walnąłem klocka, starsza osoba mogłaby to skojarzyć z klockami lego, którymi gdzieś o coś uderzyłem "taki duży ten Marek, a bawi się lego jak mały dzieciak". Gdy mówię że przez mój pokój przeszła Katrina (huragan) i śmierdzi jak ze ścieków, osoba niezaznajomiona z tematem, zrozumie że była u mnie jakaś Kaśka "ależ ten Marek pies na baby, ciągle tylko jakieś dziewczyny są u niego, a ta pewnie nie wzięła prysznica". Gdy powiem że się schlapałem, postronna osoba zrozumie to jako zachlapanie ubrania, np. jakimś napojem. A jak powiem że sobie porządnie strzepałem? "ależ ten Marek porządny facet, trzepie swoje dywany, dba o czystość. Czyścioch z niego". Albo; byłem na imprezie, i haftowałem. "Ależ ten Marek dobry chłopiec, spotyka się z kolegami i razem sobie haftują". Może być też tak, że osoba nie z mojego pokolenia, podsłucha moją rozmowe na skype "ziom ale beka, walnąłem dziś romantyczny tekścik, ciekawe ile razy po nim zarucham". Umysł nieobeznanej ze slangiem osoby, zdekompresuje te tajemne słowa na "Ależ ten Maruś dusza człowiek; napisał dobrze teścik z romantyzmu, a po nim poszedł się poruszać na spacer".

 

I tak sobie myślę, że biblia wcale nie jest święta. Byłaby taka, gdyby słowo w słowo przekazywała słowa Jezusa z sensem który chciał przekazać, jeśli faktycznie był synem Boga, w co wierzymy, ale czego przecież nie wiemy, bo i skąd? przecież Jezus miał przyjść gdy będzie wielkie nieszczęście, i co jak co, ale przez ostatnie dwa tysiące lat, nieszczęść nie brakowało. Wojny, epidemie, nieludzkie okrucieństwo, tortury i straszliwe zbrodnie. Miał wrócić, uratować ludzi; ale chyba żartował, albo zupełnie o co innego mu chodziło. Niektórzy mówią, że Jezusowi mogło chodzić o przyjście do człowieka w chwili śmierci, a na ziemi ma rozum, wiarę, i musi radzić sobie sam. Może tak, może nie, któż to wie?

 

                                                        Dla naszego dobra...

 

Wróćmy do marszu "Obudź się Polsko". Mamy dwie strony barykady. Z jednej strony PIS, Rydzyk i solidarność Piotra Dudy. Każdy z nich zapewnia nas, że chodzi im tylko o nasze dobro. Z drugiej strony mamy Tuska, i kontrolowane przez niego (jeszcze) policję i służby, a także media które mocno go wspierają. Oni też nas kochają, chcą dla nas dobrze, nawet mieli zrobić dla nas cud gospodarczy. Wszyscy są tacy dla nas kochani, ale obie strony kłamią. Jedna zawyża dane, druga zaniża. Możliwe że Ci od Rydzyka chcą dobrze, to całkiem możliwe; chcą dobrze, ponieważ wierzą że obce mocarstwo (Watykan) jest dla Polski jedyną opcją. I w imię dobrej sprawy, można skłamać, w końcu kłamie się dla Pana Boga i świętej wiary naszych przodków (tych do tysiąca lat wstecz, bo Ci wcześniejsi wierzyli w Słowiańskich Bogów, tylko ich wyrżnięto w pień w imię nowej religii miłości). Jeśli ci ludzie mieli do tłumaczenia biblię, a tłumaczyli ją tylko zakonnicy i mnisi (ludność była analfabetami, zresztą był zakaz czytania biblii) musieli niektóre rzeczy zmieniać, inne zawyżać a kolejne zaniżać. Oczywiście w imię wspólnej, ich wspólnej sprawy; i dla naszego dobra.

 


Jeśli kler miał całkowity nadzór nad biblią, mógł przez tyle wieków zmieniać co chciał, by wyszło że sam Jezus chciał powstania takiej organizacji, klękania i spowiadania się.  Dzisiejsza biblia, to prospekt reklamowy gigantycznej, potężnej organizacji walczącej o władzę i bogactwa. Czy Bóg naprawdę potrzebuje tyle hektarów ziemi, którą w polsce każda polityczna kanalia im daje, by księża nie buntowali ludzi? z tego co pamiętam, Jezus wygonił ze świątyni handlarzy, i uważał za synów diabła uczonych w piśmie. Czy aktualna sytuacja, święte pomniki, święte relikwie, święte paznokcie, kolejne świątynie, zachłanność i pedofilia, straszenie piekłem małych dzieci żeby całe życie miały koszmary które zaleczy kościół, czy to przypadkiem nie przypomina nam tych, którzy zostali przez Jezusa wyrzuceni ze świątyni? czy gdyby Jezus dziś przyszedł do nas, czy poparłby naukę chrześcijańską? tylko którą, bo sporo ich się narobiło, i każda twierdzi że tylko ona jest prawdziwa. Oczywiście, każda chce też pieniędzy. Czy Jezus którego są pracownikami, nie mógłby im tych pieniędzy dać?

 

                                                                Wady ukryte

 

Myślę że mimo wszystkich zmian dokonanych świadomie bądź nieświadomie w świętej książce, słowa Jezusa są faktycznie piękne. Ktoś kto zajmuje się ezoteryką, potrafi w niektórych tekstach o wierze odnaleźć wiele prawdy. Ja osobiście wierzę że Jezus istniał, ale nie wierzę w przekaz który daje nam dzisiaj organizacja, mieniąca się kontynuatorami jego wielkiego dzieła. Nie wierzę w święty kościół powszechny, i nie potrzebuję tej całej armii facetów, którzy uciekają ze wsi przed biedą do seminarium, gdzie uczą się na pamięć świętych książek, i chcą bym na nich zarabiał pieniądze. Wierzę w Boga bez pośredników, a piękną stajenkę zrobiłem mu w moim sercu. Doświadczenie uczy, że towar z drugiej ręki często jest przereklamowany. Samochodu i Boga, od handlarza nie wezmę. Mają wady ukryte.