JustPaste.it

Lad korporacyjny w zarządzaniu państwem?

W 2005r Jan Rokita ukuł termin:"szarpnięcie cuglami".Oznaczało ono zerwanie z dotychczasową bierną polityką,wkroczenie na drogę odpowiedzialności i wzmocnienia bezsilnego państwa.

W 2005r Jan Rokita ukuł termin:"szarpnięcie cuglami".Oznaczało ono zerwanie z dotychczasową bierną polityką,wkroczenie na drogę odpowiedzialności i wzmocnienia bezsilnego państwa.

 

   Dziś, po siedmiu latach od zapowiedzi "premiera z Krakowa", sytuacja nie zmieniła się ani na jotę. Mam wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Marazm, jaki dotknął elity rządzące od prawa do lewa jest zatrważający. Ponadto, co bardziej niepokojące, przenosi się on na inne publiczne instytucje. Zresztą, nie ma się co dziwić, skoro pozostają one w głębokich korelacjach z ośrodkami władzy. Potrzeba wprowadzenia ładu korporacyjnego w zarządzaniu państwem widoczna jest dziś, jak nigdy dotąd. Co więcej, od tej metody sprawowania władzy nad podległymi komórkami, a więc w gruncie rzeczy pracownikami, absolutnie nie ma odwrotu.

   Młodzi ludzie pracujący w wielkich korporacjach, nastawionych na gigantyczny zysk przyzwyczaili się już do wysokich wymagań szefów. Pomimo obecności w przestrzeni publicznej, oraz w prywatnych rozmowach narzekań na zbyt wygórowane oczekiwania szefów, młodzi ludzie chętnie podejmują ryzyko zatrudnienie się w dużej firmie. Powie ktoś: a jakie maja wyjście? Bezrobocie i zasiłek? Zmywak w Anglii?

   Nie ulega jednak wątpliwości, iż pomimo bardzo negatywnego mniemania o zasadach panujących w korporacjach ludzie wciąż się do nich garną. Niezłe pieniądze, pomimo nawet kilkunastogodzinnej harówki robią swoje. Ponadto rotacja na stanowiskach jest tak duża, że każdy bierze udział tym wyścigu szczurów, nawet nie zastanawiając się nad tym, czy jego praca ma jakikolwiek sens. Skoro wymagają, to pewnie tak powinno być...

   Obserwując działania ministrów i urzędników zasiadających przy biurkach w rozmaitych departamentach, wydziałach oraz spółkach ma się wrażenie, że zupełnie na panują nad tym co się dzieje. Materia, z którą mają do czynienia wydaje się im tak skomplikowana, że podjęcie jednej decyzji urasta do miana heroicznego wyzwania. Ostatni przykład to wczorajszy cyrk z zamknięciem dachu na Stadionie Narodowym. Zarządzające nim Narodowe Centrum Sportu wpadło w stan kompletnej inercji. Ludzie zarabiający gigantyczne, w porównaniu do zwykłego śmiertelnika pieniądze, wykazali się indolencją o niespotykanej skali.

   Krytykować potrafi każdy, jednak za rozwiązanie problemu nie chce się zabrać nikt. Jakie więc powinno podjąć się działania? Po pierwsze trzeba skończyć z nieefektywnymi działaniami kontrolnymi. Skoro wcześniej powstał plan, to należy się go trzymać. Dotyczy to zarówno kosztów wszystkich operacji, jak i terminów w jakich powinny być wykonane. Ponadto trzeba z imienia i nazwiska wskazać osoby odpowiedzialne za daną działkę. Przerzucanie jej pomiędzy resortami, czy też instytucjami jest niedopuszczalne. Dziś widać, że PZPN zrzuca winę na NCS, a te z kolei szuka winnych po stronie związku. Kpina.

   Po drugie bezwzględnie należy wprowadzić odpowiedzialność majątkową. I dotyczy to zarówno członków rządu, parlamentarzystów jak i osoby na kierowniczych stanowiskach. Pracownik musi obawiać się o swoją przyszłość! Tylko wtedy jego działania będą koncertowały się na odpowiednich aspektach. Za tym oczywiście powinno iść odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Skoro jest kij, musi być i marchewka. Ktoś zada pytanie: kto wtedy będzie chciał pracować na odpowiedzialnym stanowisku? Zapewniam, że znajdą się tacy śmiałkowie. Ogarnięci, z głową pełną pomysłów i do tego zdający sobie sprawę z tego, że najmniejszy przejaw niekompetencji może spowodować, iż znajdą się na ulicy...