JustPaste.it

(2) Nadmiar – niedomiar, czyli: czy mogą cieszyć się Szczęściem mieszkańcy Nieba

...jeśli znane im są zło i ból ziemskiego bytowania?

...jeśli znane im są zło i ból ziemskiego bytowania?

 

Odpowiedź na to pytanie jest bardzo obszerna, obejmuje ogrom wiedzy, która poznawana stopniowo przez życie sprawia, że dojrzewa się do Szczęścia rozumiejąc logicznie jak ono powstaje i przekracza się cierpienie. Dlatego warto omówić następny element składowy, aby spróbować zebrać, chociaż te podstawowe. Ale warto tutaj już powiedzieć, że całe ludzkie cierpienie sprowadza się do nieuwagi, która jest przyczyną nawet tego, że rodzimy się na ziemi, zatem i przyczyną cierpienia ziemskiego.

Na zakończenie ostatniego artykułu o tym tytule i pierwszego jak wydaje się z serii napisałem, że „najlepsze ciastka najbardziej smakują, gdy smakuje się je po małym kawałku. Wtedy najlepiej poznaje się jakość i nie przejada, to też element należący do pojęcia Szczęście.” Mowa, zatem o wadze, jaką odgrywa nadmiar, ale i niedomiar czegoś w ludzkim myśleniu i zachowaniu.

Oczywiste są tutaj dla każdego jaskrawe przykłady nadmiaru lub niedomiaru. Nadmiar jedzenia prowadzi do otyłości, trudności w poruszaniu, problemów zdrowotnych. Nadmierna gadatliwość prowadzi do zniechęcenia u słuchaczy. Gadatliwy człowiek nie daje sam sobie czasu na słuchanie i przez to cechuje się małą wiedzą i nieznośnie epatuje swoim ego dążącym do dominacji nad innymi. Myślenie innych i wrażliwość mają dla niego małe znaczenie, chce błyszczeć przyćmiewając wszystko i wszystkich dookoła. Stąd bierze się często zawód u takich ludzi, gdy inny przestaje go słuchać albo, biorąc po uwagę także przykład z przejadaniem się w miejsce początkowej przyjemności wprowadza się przeszkody, choć przyjemność była oczekiwana. Nadmiar możemy spotkać przy prowadzeniu samochodu, który zwiększa zagrożenie i zmniejsza komfort jazdy. Nadmiar dotyczy wszystkiego, to sytuacja, gdy przez brak (uwagi nad) uwrażliwienia, tak zwanego ‘wyczucia’, traci się uwagę i nie spostrzega, kiedy przekracza dobrą miarę swojej aktywności. Po tym sytuacja rozwija się i człowiek spostrzega trudności na ogół, gdy są one już gotowe, gdy narzucają się z taką siłą, że trudno je już pominąć, bo już wie się świadomie, że może być tylko gorzej.

To samo dotyczy strony odwrotnej – niedomiaru. Używając tych samych przykładów; odżywiając się niedostatecznie ktoś staje się słaby i także naraża swoje zdrowie. Gdy za mało komunikuje z innymi cierpi na samotność, może smucić się, narzeka na niezrozumienie, staje się słaby, od innych nie poznaje jak oni rozumieją życie. Gdy ktoś jeździ zbyt wolno staje się uciążliwy dla innych może nawet stać się nieuważny zbyt monotonną podróżą. Wydać się może, że niedomiar mniej dotyczy innych ludzi, bo to rodzaj zamknięcia się w sobie, ale to także zadawanie sobie cierpienia, bo choć można więcej, ktoś nie chce, bo nie chce się starać, sam sobie odbiera to, co powinien wziąć dla własnego dobra, aby poczuć się lepiej, aby zobaczyć siebie w lepszym świetle urzeczywistnienia, samorealizacji.

Istnieją bardziej jaskrawe przykłady nadmiaru i niedomiaru, ważniejsze takie, które mają decydujący wpływ na wszystkie sprawy i mogą rzutować na całe życie jednostki stwarzając utrwalone postawy. Na przykład odwaga, którą umiejscowić należy w środku, a której nadmiar przeradza się w brawurę. Natomiast niedomiar to odstąpienie od działania, niezdecydowanie albo tchórzostwo. O ile brawura wystawiając się na niebezpieczeństwa może zostać „stępiona” przez niepowodzenia zanim jeszcze przerodzi się w dużą szkodę. W przypadku obawy przed odwagą ta może przerodzić się w postawę strachliwą i nadmiernie ustępliwą wobec życia. W obu przypadkach mamy do czynienia z nadmiarem i niedomiarem. W pierwszym z nadmiarem odwagi, którą zaślepia się jednostka, jednocześnie zachowując niedomiar świadomości i ostrożności, uwagi zawieszonej nad ostrożnością. W drugim z niedomiarem odwagi i nadmiarem ostrożności przeradzającej się w obawę, w niepewność, co do sytuacji, która została odczytana, bo wątpi się w swoją moc sprawczą, nie w wiedzę, tymczasem moc sprawcza tkwi w wiedzy. Należą się tutaj Czytelnikowi dodatkowe słowa wyjaśnienia, postrzeganie relacji nadmiar-niedomiar to pewne uproszczenie, bowiem przy każdym nadmiarze, ten niejako wkracza w miejsce i zastępuje stronę odwrotną, która powinna występować z pierwszą w równowadze. Tak jak w przypadku świadomej, zrównoważonej odwagi, kiedy człowiek jednocześnie ma silną wolę, odwagę uczynienia czegoś i zachowuje ostrożność jakby wiedząc, że ta jest potrzebna, choćby do tego, aby być gotowym na nieprzewidziane warianty doświadczenia, aby wszystko mieć w oku uwagi i swój zamiar doprowadzić do realizacji. Nie zaślepić się brawurą lub obawą, te czyniąc celem zamiast cel przedmiotowy obrany na początku.

Ale wszelka równowaga, nadmiar lub niedomiar źródło ma w myśleniu, które później przeradza się w zachowanie. Zawsze, każda z tych trzech możliwości to rezultat namysłu. Jeśli ktoś namyśla się za krótko nie daje sobie sposobności, aby poznać doświadczone zagadnienie dostatecznie. Dostatecznie znaczy tak, że w jego wyniku ujmuje się w umyśle całość sytuacji, spostrzega się jak i co, z czym wiąże się, i jakie różne zachowania przyniosą różne wyniki. Uzyskuje (względnie) kompletny ogląd doświadczenia, który rozpoznaje po jedności, jaka pojawia się w świadomości i odczuciu. Uzyskuje się pewność, że się wie, bo można swoje pojęcie doświadczenia racjonalnie wytłumaczyć. Gdy namysł jest niezupełny, uzyskuje wyraz w aktywności, która wyraża pochopność i tworzy nieudane rezultaty, na przykład ktoś wypowiada nieprawdziwe sądy, podejmuje się działań, do których nie jest gotowy, bo nie osiąga celu, nawet wywołuje przeszkody, których wcześniej nie było itd. Nie wzbudza zaufania u ludzi, którzy spostrzegli wagę namysłu widząc już w jego słowach naiwność i niewiedzę. Albo też odwrotnie namysł zbyt długi taki, kiedy myślący podmiot doszedł już do rozwiązania odgadł, kiedy i w jaki sposób „połączyć rzeczy” swoją aktywnością, ale jeszcze się namyśla, czegoś obawia, powstrzymuje się, choć nie znajduje racjonalnych powodów. Taki namysł może z kolei prowadzić do wycofania z czegoś, co może mieć znaczenie, co warto uczynić.

Dlatego, we wszystkim wymienionych przykładach i tych wszystkich, jakie są naszym udziałem, a których dotyczy nadmiar lub niedomiar najważniejszy jest uważny namysł. Tu, w myśleniu rodzą się właściwe miary i cała odpowiednia i skuteczna aktywność. Właściwa miara pojawia się dzięki przytomnej świadomości, sprawdzającej siebie czy jest przytomna, samoświadoma, sprawdza siebie czy rozważa sprawy i rzeczy słusznie, siebie przede wszystkim. W następstwie dzięki nabytemu doświadczeniu, gdy człowiek doświadczy obu skrajności, wie jak to jest, gdy jest za dużo i jak jest, gdy za mało, choć do tego nie trzeba doświadczenia. Ale najpóźniej wtedy zna skrajności spektrum i łatwiej mu zidentyfikować środek, tę właściwą miarę. Gdy jest uważny spostrzega łatwo ile należy zrobić, aby dokonać i nie przedobrzyć, uważa. Ani też nie zatrzymuje się w „połowie drogi”. Bowiem wie, że rezultat dobrze wymierzonego myślenia i działania podnosi jakość życia, pozwala skutecznie realizować zamierzone cele i pozbawia błędów, zatem cierpienia zarazem w wymiarze cielesnym, ale przede wszystkim mentalno-duchowym, w świadomości.

Dołączyć można, aby bardziej wyjaśnić zagadnienie nadmiaru i niedomiaru, przykład smacznego ciastka ze zdania cytowanego na początku, jaskrawy i znany chyba każdemu, bo pojawiający się już w dzieciństwie. Gdy coś jest smaczne chce się to zjeść od razu, nawet się tym najeść, co w praktyce znaczy zwykle przejeść. Jednak, co można łatwo zauważyć już po pierwszych kęsach gubi się uważny wgląd w ten nadzwyczajny smak, który odbiera się na początku, łatwo przestaje on być niezwykły i staje się „płaski”. Przejedzenie smakołykami zamiast przynieść dobre, nawet świetne samopoczucie, odwrotnie może przynieść nudności, ból brzucha i niechęć do początkowo wspaniałych doznań, których przecież chciało się najpierw tylko więcej.

Taka zależność występuje, dlatego bo gdy przekraczamy dobą, środkową miarę, tracimy uwagę, tracimy ją już w momencie na ogół mało uświadomionej decyzji, mało uświadomionej z powodu nieuwagi, zbyt niskiej świadomości. Bo, gdy dochodzimy do właściwej miary najpierw zastępując niedomiar, na przykład dobrego smaku ciastka po pierwszym kęsie, osiągamy środek, bardzo delikatny i subtelny moment, w którym nie ma braku-niedomiaru, ale i przesycenie jest jeszcze nieobecne, sięgamy stanu łagodnego i prostego – równowagi. W przypadku nieuwagi i niskiej wrażliwości na samego siebie, własne stany, prowadzi to do kolejnych kęsów i następnych, przeradza się w nadmiar i niedobre samopoczucie. Warto spróbować tę „teorię dobrego smaku” przy najbliższej okazji, najłatwiej chyba na słodyczach, jeść je bardzo uważnie małymi kęsami i świadomie obserwować jak zmienia się (samo)poczucie. Kiedy dochodzi do zaspokojenia wystarczającego na tyle, że można przestać. Jeśli ktoś chce sprawdzić „dokładnie”, następne kęsy czekają, ale już nie będzie tak dobrego samopoczucia, jakie jest w środku pomiędzy niedomiarem i nadmiarem, tam jest przesilenie.