JustPaste.it

Czysta woda - czysty zysk

Czy zdarza Wam się pić wodę prosto z kranu? Pewnie większość z Was odpowie: nie...

Czy zdarza Wam się pić wodę prosto z kranu? Pewnie większość z Was odpowie: nie...

 

Czemu tak się dzieje? Jako Polacy, często bywamy uparci i ciężko przychodzi nam zmiana poglądów. Dlaczego kupując niezliczone ilości wód butelkowanych czy chodząc z baniakami do sławetnych źródeł wody oligoceńskiej, mamy przekonanie, że pijemy lepszą wodę? Skoro pod bieżącą wodą z kranu myjemy owoce i warzywa, dlaczego w takim razie jej nie pić?!

„Nie pij kranówy!”

Dawniej też wychodziłem z założenia, że lepiej unikać picia nieprzegotowanej wody z kranu. Było to w pewnym sensie uzasadnione – brakowało stacji uzdatniania wody, rurociągi nie były pierwszej, ba, nawet drugiej klasy. Do dziś pamiętam przestrogi rodziców z lat 90.: „pamiętaj żeby nie pić wody z kranu”. Faktycznie wolałem nie eksperymentować. Ale dziś żyjemy trochę w innych czasach. Jeszcze kilkanaście lat temu, będąc w Szwecji u kuzynki, jak nie było w mieszkaniu nic do picia, zazdrościłem jej możliwości nalania z kranu do szklanki świeżej, czystej wody. Zdziwiony, zapytałem czy nie boi się pić wody z kranu. Równie zaskoczona odpowiedziała: „Dlaczego?! Przecież ta z kranu jest czysta i za darmo”. Taki stan rzeczy wydawał mi się wtedy w polskiej rzeczywistości nierealny. Na całe szczęście myliłem się.

Czasy się zmieniły

W Warszawie mieszkam od urodzenia, więc na przestrzeni lat na bieżąco mogę obserwować zmiany na lepsze. Dzięki wieloletnim inwestycjom w poprawę jakości wody w Warszawie, dzisiaj jest ona w pełni zdatna do spożycia, nawet bez przegotowania. Dodatkowo kilka lat temu weszliśmy do Unii Europejskiej, co oprócz prestiżu na arenie międzynarodowej, dało dodatkowe dofinansowania, m.in. w obszarze wodociągów. Ale o skali, na jaką badana jest warszawska woda, dowiedziałem się dopiero podczas wycieczki z siostrzeńcem na Stację Filtrów i do Grubej Kaśki. Wcześniej nie miałem pojęcia o tym, że proces uzdatniania wody jest aż tak kompleksowy. Oprócz specjalistycznych badań prowadzonych przez laboratoryjne urządzenia, cały czas trwa biomonitoring wody z udziałem małż i ryb, po których zachowaniach i barwach od razu widać obecność zanieczyszczeń w wodzie. Jakakolwiek ewentualna niezgodność zostałaby od razu zauważona. To chyba powinno wystarczyć niedowiarkom, zresztą warto zobaczyć to wszystko na własne oczy.

Butelka butelce nierówna

Pomimo wzrostu jakości wody z kranu, większość z nas wciąż się jej boi. Z czego to wynika? Przede wszystkim z niewiedzy. Na popularne marki wód źródlanych, które według mitów górują nad wodą z kranu, przyjęło się mawiać „wody mineralne”, z którymi niewiele mają wspólnego. Prawdziwe wody mineralne zawierają określone ilości składników mineralnych, czego często nie mają w sobie zwykłe wody butelkowane. Reklamowa manipulacja, której również się kiedyś poddawałem. Jakość tzw. kranówy często jest taka sama lub nawet lepsza niż wielu wód butelkowanych. Pominę już modę na filtry do wody, których zbyt rzadka wymiana może prowadzić do jej zanieczyszczenia. A prawda jest taka, że właściwy moment wymiany bardzo łatwo przeoczyć.

Przeprowadzając test wśród kilku znajomych, podałem im szklankę wody z warszawskiego kranu i szklankę wody znanego producenta wody źródlanej, której większość społeczeństwa potencjalnie by zaufała. Co ciekawe, większość z nich nie rozróżniała pochodzenia i nie widziała specjalnej różnicy w smaku. A pod względem składu były one praktycznie identyczne. Od jakiegoś czasu sam piję wodę z kranu, a zaoszczędzone kilkadziesiąt złotych miesięcznie wolę wydać na coś innego. Do picia wody z kranu przyznaje się także znany prezenter prognozy pogody Jarosław Kret.

Na oligoceńską marsz!

Jako naród lubujemy się w mitach i legendach, trzymając się za wszelką cenę tego co usłyszymy. Taki mit powstał odnośnie wody oligoceńskiej, dostępnej na wielu warszawskich osiedlach. Często można zaobserwować mieszkańców przychodzących z kilkulitrowymi pojemnikami. Ktoś niezorientowany mógłby się pokusić o stwierdzenie, że jest to woda o właściwościach uzdrawiających. Może i kiedyś była alternatywą dla wody z kranu, ale te czasy już minęły. Korzystając z tego typu ujęcia, najczęściej nalewamy wodę do baniaków wielokrotnego użytku. Dodatkowo mało kto wie, jak (i przede wszystkim ile czasu!) należy taką wodę przechowywać, a stąd już tylko krok do powstania w butelkach drobnoustrojów i zanieczyszczeń. Woda nalewana do tego typu zbiorników nie powinna być przechowywana dłużej niż kilkanaście godzin, nie wspominając o tym, że badana jest bardzo rzadko. Natomiast w domowych kranach jest ona dostępna i świeża non stop. Trzeba tylko pamiętać żeby po dłuższym urlopie spuścić trochę wody z kranu (można nią np podlać kwiatki). Ale są też plusy korzystania ze źródeł „oligocenki” – wyprawa po nią może być substytutem siłowni...

Wolność Tomku w swoim domku, ale coraz częściej zdarza mi się, że próbuję kolejnych znajomych przekonać do picia wody z kranu. I jestem z siebie dumny, bo w dużej części udaje mi się zmienić ich poglądy i przyzwyczajenia, co wcale nie jest takie proste. Wydajemy mniej pieniędzy, tracimy mniej energii, nie zaśmiecamy plastikiem środowiska...