JustPaste.it

Bieda w Polsce ma twarz dziecka.

W Polsce od dłuższego czasu 36% dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. Co druga żyjąca w nędzy osoba ma 19 lat, a co trzecia 14-ty rok życia.

W Polsce od dłuższego czasu 36% dzieci żyje w skrajnym ubóstwie. Co druga żyjąca w nędzy osoba ma 19 lat, a co trzecia 14-ty rok życia.

 

Zanim wykażę, że bieda w Polsce ma twarz dziecka, zajmę się ogólnie biedą w Polsce na tle biedy w świecie. Obejmuje ona kręgi Polskiego społeczeństwa w sposób wyraźny i inwazyjny już od 1991 roku, a więc zjawisko to jest bulwersujące i ma 21 lat. W roku 1991-szym 1/3 społeczeństwa naszego kraju utrzymywała się z minimum socjalnego, by w roku 1999 ogarnąć połowę całego narodu, natomiast w tym czasie liczba rodzin o wysokich dochodach nie powiększyła się.

Polska stała się ponadto jednym z krajów o najdroższej żywności, gdyż każda rodzina w roku 1986 przeznaczała 40% budżetu domowego na opłaty związane z żywnością, podczas gdy za granicą wydawano w tym czasie połowę tego co u nas w kraju. W Stanach Zjednoczonych wydatki domowe związane z żywnością wynosiły 13%, we Francji 20% w Holandii 18%, a w biedniejszych Indiach 50%. W tym czasie było w kraju 3 miliony bezrobotnych, co uruchomiło proletaryzację rodzin. Odnośnie prywatyzacji to w znikomym stopniu przyczyniła się ona do postępu gospodarczego.

W Polsce jest 600 tysięcy rodzin wielodzietnych z rażącą niesprawiedliwością społeczną co prowadzi do dramatycznej sytuacji, ponieważ bezrobocie rośnie i to wyraźnie z każdym dniem. Rzecznik prasowy Głównego Układu Statystycznego oficjalnie stwierdził, że te osoby zmierzają do biologicznego wyniszczenia gdyż jest w życiu codziennym niedożywionych, a część wręcz głoduje. Jeżeli więc rodzina ponadto jest wielodzietna to bieda ta dotyczy dzieci, których rozwój zostaje wstrzymany, co sprzyja degradacji całego społeczeństwa. Rośnie ilość ludzi, którzy teoretycznie powinni korzystać z pomocy społecznej, a takich jest już nie 3,7 miliona, ale 7,2 miliona osób. Gdy obserwujemy sąsiadów to np. w Czechach jest dużo lepiej, bo tam w tej sytuacji jest mniej niż 1% społeczeństwa, niemniej jednak ludzie na świecie popełniają wiele błędów nie wykazując umiejętności zorganizowania sobie odpowiednich warunków pracy. Za tymi liczbami kryją się liczne tragedie i takich ludzi stale i ciągle przybywa.

Po prostu widmo głodu krąży nad światem, gdyż głód zagraża nie tylko mieszkańcom trzeciego świata. Problem rosnących cen żywności jest ogólnoświatowy i daje się zauważyć w najbogatszych krajach świata, więc warto mu się przyjrzeć i zjawisku temu przeciwdziałać. Doszło już do tego, że ogranicza się sprzedaż środków spożywczych, bo w USA sprzedaje się żywność w ograniczonych ilościach. W olbrzymich marketach w USA można nabyć ryż w ilości 4 kg jednorazowo,
a w Japonii też w tych marketach nie można kupić ani jednej kostki masła. Powodem takiej sytuacji jest zmniejszająca produkcja ryżu i pszenicy a jednocześnie zwiększający się popyt na produkty spożywcze. Ziemię obecnie w dość dużym stopniu przeznacza się do produkcji biopaliw, co powoduje że kryzys dotarł wszędzie nawet i do Stanów Zjednoczonych.

Organizacja Narodów Zjednoczonych ostrzega, że widmo głodu zagraża całemu światu, a obecnie dotyczy 100  milionów osób,  w związku z tym dochodzi na razie już do zamieszek w Bangladeszu, Kamerunie, Egipcie, Maroku, Indonezji i Senegalu. Obecnie w lepszej sytuacji przedstawia się sytuacja w Europie, ale to tylko czasowy i pozorny spokój. Z Unijnych bowiem raportów wynika, że jedną z bolączek ostatniego czasu są liczne kradzieże żywności seniorów Europy, którzy na miejscu kradną i zjadają żywność kierowani głodem i brakiem pieniędzy na zaspokojenie tego głodu. W sposób szczegółowy ten rodzaj kradzieży ostatnio rozpowszechnił się we Włoszech, gdzie seniorzy na miejscu zjadają warzywa i sery w hipermarketach nie płacąc, co ostatnio jest ogólnie stwierdzoną plagą.

Zgodnie z raportem Funduszu Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw ludnościowych za 38 lat tj w roku 2050-tym, liczba głodujących na świecie zwiększy się niepomiernie, bo osiągnie 4 miliardy ludzi. Będzie to związane ze wzrostem populacji od obecnego 6,5 miliarda do 9,3 miliarda. W nowych warunkach przybędzie więc 2,7 miliarda ludzi, dla których będzie brakowało nie tylko żywności, ale i wody. Przywiduje się, że liczba głodujących nie tylko zwiększy się, ale że się podwoi i braknie dla nich ziemi, drewna, wody i żywności co nie przeszkadza faktom, ze wiele żywności się obecnie marnuje.

Wracając do sytuacji w Polsce, to w ramach pomocy społecznej finansuje się rodziny w wysokości 300 zł miesięcznie, co bynajmniej nie wystarcza na bieżące potrzeby, a jedynie suma ta  pokrywa wydatki umożliwiające zakup chleba. Średnio na osobę miesięcznie wydaje się 735 zł, a województwie krakowskim dochód ten wynosi ostatnio tylko 150 zł na osobę i z tego żyje 18% Krakowian.

Groźnym faktem jest, jak ekonomiści i statycy informują, że nie zapowiada się zmiany tej sytuacji na lepsze, a wszystko wskazuje na pogłębienie trudności w przyszłości. A więc sytuacja wygląda w ten sposób, że:

  1. rośnie bezrobocie,
  2. zwiększa się konsumpcja,
  3. spada zatrudnienie

I to wszystko powoduje, że Polska, która była wyspą w morzu kryzysu zacznie bardziej dotkliwie odczuwać ten kryzys, nic więc dziwnego, że przedstawiciel pracowników nauki. dr. Jan Mazurkiewicz, pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego wskazuje na dalsze czynniki związane z ubóstwem narodu Polskiego. Oszczędzając na jedzeniu i wykształceniu doprowadzimy naród do wymarcia i nihilacji, co ujawni się nie od razu, ale z biegiem lat. Na razie objawia się to tym, że wiele osób nie płaci czynszu i zalega z opłatami za wodę, prąd i gaz.

Wiele osób młodych, a w tym i dzieci ubóstwo dotyka od wielu lat. W roku 1999 w ubóstwie żyło 7% społeczeństwa czyli 2,7 miliona osób. Rok później w 2000 roku już było 9%, czyli bieda dotyka 3,5 miliona osób. A w największym stopniu dotyka to osób młodych, które w wyniku tego działania opuszczają kraj emigrując na Zachód.

Naturalnie cierpi wiele osób razem z młodymi ze starszego społeczeństwa bowiem przeciętna emerytura obecnie wynosi 38% przeciętnej płacy, a z tym problemem będzie coraz gorzej, bo przyszłe emerytury nie umożliwią przeżycia i ludzie będą się dokarmiali w śmietnikach, gdyż taki będzie los przyszłych emerytów.

Jeżeli chodzi o bezrobocie, to jest ono dotkliwe szczególnie na wsi, gdzie wynosi 14%. nic więc dziwnego, że różne oblicza biedy znalazły się w nauczaniu naszego papieża Jana Pawła II. Jan Paweł II problem biedy rozpatrywał w encyklice „Sollecitando rei socjalis”pod kątem nauczania II Soboru Watykańskiego, a więc poniekąd w analizowaniu znaków czasu. Widział on jak ubóstwo i bieda uśmierca rzeszę ludzi i papież zdawał sobie sprawę, że bieda ujawnia się, nie tylko brakiem żywności, ale powoduje braki w higienie, zdrowiu i objawia się niejednokrotnie brakiem mieszkania.

W wyniku tych spostrzeżeń w Encyklice „Laborem Exrcens” zauważył, że praca została sprowadzona do kategorii towaru. Jan Paweł II napisał list do rodzin całego świata, w którym wskazał jaką rolę w otaczającym świecie i Kościele powinna zająć miejsce rodzina, wskazując, że powinna:

  1. wychowywać do świętości,
  2. mieć czynny udział w Eucharystii,
  3. realizować nierozerwalne przymierze i
  4. chronić życie od poczęcia.

Natomiast w encyklice „Centesimus Annus” nauczał Jan Paweł II, że nie powinno się bezwzględnie ulegać dążeniu do maksymalnego gromadzenia pieniędzy, gdyż łączy się to z biedą moralną i degradacją życia duchowego. Stwierdził on, że kondycja pokolenia młodych Polaków jest niepokojąca, są oni bierni, bezideowi i niezdatni do działania w przyszłości i przyszłość jest im obojętna. Działalność ich nie wywołuje namiętności, ani sprzeciwu, ani buntu. Obecnie młodzież jest częścią zatrutej zbiorowości i pozostaje ona w dość trudnej sytuacji, bo zastanawia się, czy do przeżycia wystarczy jej 9 złotych na osobę dziennie.

W Małopolsce na Śląsku, w skrajnym ubóstwie żyje 4-6 % mieszkańców jak donosi prasa, a w najgorszym stanie jest ludzkość na Podlasiu, Lubelszczyźnie i Świętokrzyskim. W roku 2009-tym 5,7% Polaków żyło w skrajnej biedzie, co stanowi 2,2 miliona, a w porównaniu do roku 2008 ilość ich znacznie wzrosła. Doszło do tego, że co dziesiąta rodzina już nie taje sobie z rosnącą biedą rady. Jest u progu minimum biologicznego wyniszczenia.

W Polsce od dłuższego czasu 36% dzieci żyje w skrajnym ubóstwie, gorszy odsetek mieli Bułgarzy, Włosi, Łotysze i Rumuni. Natomiast jeżeli chodzi o obywateli starszych to w ubóstwie jest obecnie 12 osób na 100, przy średniej unijnej, która wynosi 19% czyli 19 osób na 100.

Socjolog i dyrektor Biura Prasowego GUS podaje, że polskie ubóstwo jest bardzo zróżnicowane terytorialnie i społecznie. W innych krajach też jest dużo ludzi cierpiących biedę, ale ich bieda nie jest tak dotkliwa i beznadziejna jak w Polsce. Bieda w Polsce jest poza tym beznadziejna i posiada tendencje wzrostowe co powoduje właśnie, że utrwala się tą beznadziejność.

Jeżeli chodzi o pomoc rodzinom potrzebującym, to jak wykazała to praktyka, dochodzi tylko 20% wsparcia finansowego do beneficjentów z pieniędzy przekazanych z Unii Europejskiej, ale taki mamy rząd jaki wybraliśmy sobie i na to nie ma rady. Wszystko to przyczynia się do ubóstwa dziecka i odbija się na jego nauce i wychowaniu.

Na koniec 2011 roku mieliśmy w kraju 51 tys. bogaczy i 9 mln biedaków, pozostali to ludzie biedni, ale nie ubodzy. Jak dotychczas pozytywnym działaniem jest fakt, że zmniejszyła się co nieco liczba żyjących rodzin na progu wyniszczenia biologicznego, ale liczba ta się zwiększy, jeżeli dopisze prokreacja, bardzo potrzebna dla naszego kraju. Niemniej ogromne rozwarstwienie społeczeństwa doprowadziło już do licznych demonstracji publicznych w 950-ciu miastach świata, co w Polsce też miało miejsce np. w Warszawie pod Sejmem. Polska bowiem wg. OECD jest państwem o największym rozwarstwieniu płacowym w Unii Europejskiej. Wiele osób zarabia płace 14 razy mniejsze od średnich dochodów, a 10% pracowników otrzymuje dochody bardzo wygórowane w wysokości 25000 zł. miesięcznie. Liczba bogatych rośnie, a biednych i żyjących w ubóstwie na ogół nie zmienia się, ale będzie się zmieniać nawet zwiększając się.

Obecnie obserwuje się, że w świecie wyciąga się z powyższych spostrzeżeń wnioski biorąc rodzinę zwłaszcza wielodzietną pod ochronę by zwiększyć prokreację, ale niestety w Polsce obserwuje się tendencję odwrotną, bo politycy licznych partii prześcigają się, ażeby najlepiej wydrenować rodzinę pozbawiając ją możliwości wykarmienia i wychowania dzieci.  Istnieje system podatków na dzieci adresowany do najuboższych. Coraz częściej kobiety ciężarne muszą płacić za wizyty i badania lekarskie. Poród w ludzkich warunkach jest drogi, a bezpłatna rehabilitacja dziecka jest coraz trudniej osiągalna. Wiele rodzin zaciąga kredyty, aby kupić dzieciom podręczniki. Pytanie czy może być gorzej? Otóż każdy mijający rok przekonuje społeczeństwo że tak. Wskazuje na to likwidacja szkół i drastyczne podwyżki obowiązujące w przedszkolach. Od roku 2012 podwyższono VAT na produkty dla dzieci do 23%, co wskazuje jak działa rząd nie poprawiając, ale pogarszając sytuację rodziny zwłaszcza wielodzietnej, zwiększając opłaty żłobkowe nawet o 160%.

W prasie ukazały się artykuły pt: „Panie Premierze, to wstyd oszczędzać na dzieciach” z zastrzeżeniem , że jeżeli Donald Tusk będzie dalej forsować oszczędności na rodzinach, to dojdzie do ulicznych demonstracji i protestów, a nowy wtedy rząd Donalda Tuska zaczął swoja kadencję od expose premiera, w którym zapowiedział on likwidacje odliczenia podatkowego na dzieci. Tego można było się spodziewać, gdyż w poprzedniej kadencji już wtedy podjęto nieudaną próbę likwidacji tego odliczenia na dzieci,  dzięki temu odliczeniu rodzice mogli dzieciom zakupić podręczniki do szkoły. Kilka lat temu, gdy na premiera wybrano, dawnego sekretarza PZPR, Leszka Millera, to drastycznie skrócił on urlopy macierzyńskie i nie napotkał sprzeciwu społeczeństwa, a teraz jeszcze mocniej uderzono w dzieci, bo podwyższono opłaty w przedszkolach i żłobkach. Obecnie rodzice już zaczynają się buntować grożąc protestami, ale protest nie powinien wyglądać tak jak to się dzieje obecnie, tworzony na pogróżkach tylko po prostu na premiera należy wybrać i do rządu wprowadzić właściwych ludzi z partii budzących zaufanie.

Oprócz likwidacji szkół, podniesienia VAT-u odnośnie towarów dla dzieci, podniesienia opłat na żłobki i przedszkola znaleziono nowe metody na zrealizowanie oszczędności przy pomocy likwidacji Domów Kultury.  W związku z tym był ogólnopolski protest, a ja poruszę przebieg buntu rodziców jaki miał miejsce w Krakowie. Ukazały się w gazetach protesty rodziców, którzy twierdzą, ze ich dzieci trafią na ulicę. Domy Kultury to kosztowne inwestycje, których utrzymanie wynosi 25 milionów rocznie, i rząd chce przerzucić te koszty na społeczeństwo, albo je zlikwidować. Pani viceprezydent Miasta Krakowa twierdzi, że te instytucje to pozostałość po poprzedniej epoce. Na komisji Edukacji Rady Miasta Krakowa tym oszczędnościom przerzuconym na rodziców nie zaprotestowano mimo , ze wiadomym się stało, że rodzice musieliby płacić 500 zł rocznie za jeden rodzaj zajęć dla dziecka, ażeby mogło się doszkolić i rozwijać swoje umiejętności.

Wszystko to jest mi wiadomo, ponieważ byłem radnym Miasta Krakowa, więc wiem, ze w Krakowie jest 11 Domów Kultury na terenie XVIII jego dzielnic, do których uczęszcza 15 tysięcy dzieci miesięcznie. Jako były przedstawiciel rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego i pracownik naukowy tego uniwersytetu, były radny miasta Krakowa, były prezydent Atmy w pałacu Pudgetów przy ul. Starowiślnej 13, były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa w XII jego Dzielnicy i założyciel Państwa Dziecięcego, w którym same dzieci żądzą i działają pod przewodnictwem mojego potomstwa, stwierdzam, że wszelkie protesty ludzi całkowicie niekompetentnych powinny polegać na tym, żeby rządy przejęli ludzie odpowiedzialni z odpowiednią wiedzą pedagogiczną, którą to wiedzę udowodniłem, że ją posiadam ucząc jako pracownik szkoły wyższej w XVII liceum i wszystkich po kolei średnich szkołach łącznie ze szkołą podstawową nr 42 w Krakowie.

Obecnie jest mi wiadomo, że 1300 dzieci korzysta z MDK Domu Harcerza, przy ul. Reymonta w Krakowie. Kierowniczka tego domu pani Alicja Szydło rozumie, że można likwidować małe szkoły w warunkach gdy jest mniej dzieci, ale jest zdziwiona, ze można likwidować MDK – Domy Kultury pełne młodzieży, które rozwijają talenty wśród dzieci, gdy w placówkach tych nie widać niżu demograficznego, a domy kultury zapewniają dzieciom edukację i opiekę także w czasie ferii, gdy dzieci tracą łączność ze szkołą i pozostają w tym czasie bez opieki i edukacji. Bez Domów Kultury wielu ludzi zepchnie się na margines społeczny.

A teraz opiszę jako były radny Miasta Krakowa i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa w XII dzielnicy do czego doprowadzają oszczędności na dzieciach. Otóż dzieci rosną i w tych warunkach degenerują się. Stają się młodzieżą tworząc przyszłość narodu. W Zjednoczonej Europie ta grupa na której oszczędzano zamieniła się w NEETSÓW. Trzeba wyjaśnić kto to taki? Otóż Neetsi to skrót z języka angielskiego: Not In Employment, Education or Training – czyli młodzi ludzie, którzy nie robią nic, nie uczą się, ani się nie doszkalają. W Polsce już mamy takich osobników 580 tysięcy, siedzą w domu, łapią depresję, a państwo traci na nich 23 miliardy złotych rocznie i tyle zyskuje się na oszczędnościach na dzieciach.  Po prostu traci się 23 miliardy złotych rocznie.

Gdy spojrzymy na ten problem z perspektywy Unii Europejskiej, nietrudno jest stwierdzić, ze neetsów w Hiszpanii jest 45%, a więc połowę młodych Hiszpanów, co stanowi 17,8% całego społeczeństwa, a jeszcze gorzej jest we Włoszech, gdzie takich osób jest 19% całego społeczeństwa, a rekord należy do Bułgarii, która osiągnęła 21,8% całego społeczeństwa. W Polsce takich zdegenerowanych osób, żywionych przez rodziców obecnie mamy jak już podano wcześniej ponad pół miliona, bo 580 tysięcy ludzi, co stanowi 11% całego społeczeństwa. Obecnie jesteśmy na 11 miejscu, na dużo gorszym miejscu są: Portugalia, Francja, Węgry, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy, i rekordowo na samej górze z najlepszym wynikiem odnośnie ilości neetsów jest Bułgaria. Jeżeli już mówimy o rekordzistach, to należałoby podać państwa z którego można by wziąć przykład, gdzie tych osób jest w Europie najmniej. Otóż tym państwem jest Holandia posiadająca neetsów 4,4% całego społeczeństwa, co jeszcze jest do przyjęcia. Do przedstawienia powyższego zestawu korzystałem z raportu: Eurofounel Young People And NEEDs in Europe First Findings z grudnia 2011 roku.

Jeżeli miasta zamykają szkoły, Radom 2, Poznań 7, Kraków 9, a Warszawa blisko 40, to naprawdę jest źle, bo w skali całego kraju zlikwidowano w roku szkolnym 2006-2007 653 szkoły, w roku szkolnym 2007-2008 599 szkół, w roku szkolnym
2009-2010 540 szkół, w roku szkolnym 2010-2011  486 szkół, a w roku 2011-2012 300 szkół. Jeżeli podaję, że w obecnym czasie zniknie 300 szkół, to trzeba dodać, że to prognozy bardzo ostrożne, bo zniknąć może 600-800 szkół. Jeżeli do tych problemów dodać, że w roku 2011 podrożały ceny żywności i w tym roku nie będzie lepiej, a na zabiegi w Służbie Zdrowia czeka się 792 dni, jak to ma miejsce na Podchalu w Nowym Targu, a w Zakopanym 619 dni, to nic dziwnego, że młodzież i przedstawiciele społeczeństwa starszego  wybierają śmierć samobójczą by na to nie patrzyć.

Aby nie być gołosłownym przytoczę przypadek, gdzie młoda dziewczyna 15-letnia łącznie z 36-cio latkiem w Warszawie popełniła samobójstwo przez powieszenie. Poznali się w internecie i zaprogramowali samobójczą śmierć przez powieszenie. Ona bardzo zdolna uczennica, a on rencista ze słabym zdrowiem. Jeżeli chodzi o ogólną skalę to już 4 tysiące osób  popełniło samobójstwo w zeszłym roku tj. 2011-tym z czego 151 osób miało poniżej 19 lat. Poza tym dzieci się samookaleczają i dzięki telefonom zaufania nie dochodzi do tragedii ponieważ przeprowadzono 116 111 rozmów telefonem zaufania, gdzie dzieci niczyje myślą o śmierci i rozstaniu się z tym światem.

Jeżeli chodzi o całkiem małych przedstawicieli świata dziecięcego, to 6-cio latki są wykorzystywane seksualnie przez 10-cio latków, oraz przez osoby dorosłe. Natomiast 10-cio latki pobite są za to przez 17-to latków. To wydarzyło się w łódzkim Domu Dziecka. Natomiast niemowlętom taśmą samoprzylepną zalepia się usta i przywiązuje do łózka, na czas opieki nad nimi. Naturalnie potem tymi sprawami interesuje się prokuratura, ale są to metody stosowane nielegalnie w ramach opieki nad dziećmi w Państwowych Domach Dziecka.

Poza tym na podstawie różnych raportów stwierdziłem, że każdego dnia  w Polsce jest dręczonych 12 dzieci. Ofiarami zabójstw natomiast pada rocznie od 20 do 30-tu dzieci. System przeciwdziałania przemocy nie jest w naszym kraju sprawny i dochodzi do tego, że wielu dzieci ginie z rąk ojca względnie matki. Dochodzi do tego jak to miało miejsce niedaleko Krakowa w Skawinie, że młody ojciec za zgodą matki udusił 10-cio miesięcznego synka. I to nie są odosobnione przypadki, bo do policji zgłoszono ponad 25 tysięcy tego rodzaju przestępstw przeciw rodzinie.

Jako radny współpracowałem z policją i wiem wiele na ten temat. Ponad 4,2 tysięcy stwierdzonych przestępstw dotyczyło maltretowania dzieci i z tych faktów wyliczyłem, że katowanych dzieci w Polsce jest 11-12 dziennie. Jeżeli chodzi o dzieci poniżej 13-go roku życia to w Małopolsce znęcano się nad 1350 dziećmi w roku 2011.

Jeżeli więc partia Platforma Obywatelska ma coś do powiedzenia odnośnie dzieci, to tylko to, że 6-cio osobowy jej skład propaguje metodę in vitro i na to są pieniądze, żeby takie zabiegi refundować.

Natomiast propaguje się w szkołach naukę przez gwałt. Mam przed sobą podręcznik do nauki języka angielskiego. Na jednej ze stron czytam: Linda jest gwałcona codziennie. Tom właśnie gwałci Lindę. Linda była szczęśliwa, że zostanie zgwałcona. Szykowała się na to cały tydzień. W taki sposób nasz rząd prowadzi edukację w celu nauczenia w szkołach języka Szekspira. Wydaje się, że jest to niemożliwe, ale jest prawdziwe i praktykowane w polskiej szkole. Jest tak dlatego, że takich ludzi wybrano, aby tworzyli polską kulturę.

Z ostatniego sondażu OBOP-u wynika, że 69% Polaków wyraża niezadowolenie z działalności rządu w roku 2002, gdy działała grupa SLD – UP – PSL pod kierunkiem komunisty Leszka Millera, byłego sekretarza PZPR. Od tego czasu nie jest nic lepiej w naszym kraju, gdyż Polacy nie potrafią sobie wybrać właściwych przywódców, a jak dochodzi do wyborów, to wybierają Palikota i Donalda Tuska. Wobec powyższego przeżywamy półrocze miernych nastrojów i stan katastrofy społecznej. Po prostu Polska znajduje się w stanie katastrofy społecznej, która co najmniej jest tak groźna jak klęski żywiołowe jak donosi to  dr Krzysztof Dzierżawski ekonomista z Centrum im. Adama Smitha. Pogląd Dzierżawskiego podzielam w zupełności razem z dyrektorem Biura Regionalnego Business Center Club panem Wiesławem Zawadzkim. Warto się nad tym wszystkim zastanowić i wyciągnąć właściwe wnioski.

Wniosek według mnie jest taki, że ubóstwo nie ubogaca chociaż ma twarz dziecka.  Warto więc zapoznać się z dyrektywami Pani dr Joanny Stawęga-Piasek dyrektorem Instytutu Rozwoju Służb Społecznych, byłego wiceministra pracy z Unii Wolności w rządach premierów Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej i Buzka wraz z tezami Ireny Wóycickiej eksperta z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, byłą wiceminister pracy z Unii Wolności w rządach premierów: Bieleckiego, Suchockiej, Pawlaka, a w rządzie Buzka Irena Wóycicka była doradcą wicepremiera i ministra pracy.

Obecnie ubóstwo się lekceważy, ale nie tylko, bo i populizm podgrzewany ubóstwem, tworząc dwie strony tego samego zjawiska, kreując nową w Polsce politykę bez względu na społeczne skutki. Czas z tym skończyć i na miarę możliwości otoczyć dzieci opieką w szkołach, przedszkolach i centrach socjalnych.

 

 

Kraków 30.X.2012                                                                                                             Prof. Janusz Pułczyński