JustPaste.it

Okno transferowe, czyli ziarenka prawdy w marketingowym bełkocie

No i się zaczęło! Karuzela transferowa ruszyła i kręci się z zawrotną prędkością. Ale zanim zaczniemy wyciągać daleko idące wnioski zastanówmy się kto kręci tą całą karuzelą?

No i się zaczęło! Karuzela transferowa ruszyła i kręci się z zawrotną prędkością. Ale zanim zaczniemy wyciągać daleko idące wnioski zastanówmy się kto kręci tą całą karuzelą?

 

Właśnie, to ciekawe. W mediach aż huczy o kolejnych transferów. Pomijając już Roberta Lewandowskiego, który średnio co dwa dni jest sprzedawany do Manchesteru United, mamy bardzo dużo informacji o transferach. Wolski ma odejść do Fiorentiny, Żyro (na zdjęciu) do Lazio lub Hannoveru  Jędrzejczyk do Tereka, Nakoulma do Freiburga, Koseckim interesują się włoskie kluby, Wilk ma wyjechać do Rosji, Olkowski do Niemiec, Mila do Azerbejdżanu, Małecki ma grać w Lechii bądź Jagiellonii, nawet młody Konrad Nowak może wyjechać do Leverkusen a mało znany szerszej publiczności Adam Dźwigała do Torino Calcio. Co to jest? Jakaś rewolucja? Nic z tych rzeczy.

Liga polska jaka jest każdy widzi. Powoli jej znaczenie w Europie wydaje się być coraz mniejsze. Pomimo nowych stadionów i większego zainteresowania nie udało się podnieść poziomu polskiej piłki, a biznes is biznes. A więc zgodnie z zasadami kreatywnego marketingu trzeba zrobić na rynku duże zamieszanie, wywołać burzę, która zainteresuje fanów futbolu. Ci po zamknięciu okienka będą się cieszyć z faktu, że liga polska nie jest wyraźnie słabsza, bo odejdzie tylko Milik, Traore i może ktoś jeszcze. Wielkim sukcesem będzie zatrzymanie pozostałych piłkarzy, o których walczyło pół Europy, ale oni sami tak naprawdę o potencjalnych kontrahentach dowiedzieli się wyłącznie z mediów. Przykład?

W każdej plotce może być źdźbło prawdy. W dzisiejszych czasach owo ździebełko może zostać postawione w takim świetle, że przysłoni ono całą resztę piłkarskiego świata. Jakiś menedżer przyjedzie do Warszawy? Aha, ogląda Koseckiego, pewnie jest oferta i „Kosa” lada chwila zmieni klub. Ktoś usłyszy, że menedżer lub piłkarz mówi, że chciałby grać w Rosji? Wszystko jasne, rosyjski klub się nim interesuje i ten potwierdza, że chce tam grać, porozumienie jest kwestią czasu. Bywają też sytuacje, kiedy dziennikarze z braku laku wpychają na pierwsze strony gazet wymyślone przez siebie informacje. Oczywiście Anglii w tym nie dogonimy, ale jesteśmy na właściwym tropie.

Owa tendencja z wymyślaniem transferów nie jest nową modą. W drugiej połowie lat 90-tych jedna z gazet poinformowała o transferze i opublikowała nawet zdjęcie Romana Koseckiego w stroju Widzewa Łódź. Tym manewrem naraziła się na śmieszność, bo fotomontaż był kiepskiej jakości, a „Kosa” senior nie miał z Widzewem nic wspólnego. Mistrzostwem świata była też informacja o transferze Milika do Celtiku Glasgow. Jeden z angielskich portali wymyślił sobie takiego newsa, a polskie media skopiowały tę informację z podnieceniem równym młodemu chłopcu, który lada chwila po raz pierwszy dowie się co może mu dać kobieta.

Do wszystkich doniesień medialnych trzeba podchodzić z dużym dystansem. To co się dzieje za kulisami ma za nimi zostać, bo może to niekorzystnie wpłynąć na finalizację rozmów, natomiast to o czym trąbią media zazwyczaj jest tylko marketingowym bełkotem. Ten bełkot jest sztucznym pomysłem na zwiększenie zainteresowania futbolem. Czy to dobry pomysł? Hmmm… Chyba było lepiej, kiedy informacja miała na celu przekazanie dokonanego faktu, a nie wprowadzenie dezorientacji u kibica.

Artykuł ukazał się na blogu Oddech Futbolu