JustPaste.it

"Bóg z nami, któż przeciw nam?"*

Czy w świecie w którym Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca aborcję i spuszczanie odpadów, w tym szczątków dzieci "do kanalizacji i latryn",jest jeszcze miejsca dla Kościoła?

Czy w świecie w którym Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca aborcję i spuszczanie odpadów, w tym szczątków dzieci "do kanalizacji i latryn",jest jeszcze miejsca dla Kościoła?

 

Autor: Paweł Szala (www.pelo-yea.blogspot.com)

Rok temu po wysłaniu jednego z tekstów na duży polski portal (nie będę robił reklamy) zbierający rzekomo teksty autorów reprezentujących różne poglądy otrzymałem odpowiedź, że nie będzie on opublikowany, ponieważ jest nieprzychylny dla rządu, no a że rząd finansuje tenże portal...
By ponownie usiąść nad kartką papieru skłonił mnie wewnętrzny imperatyw, poczucie wobec otaczającej mnie rzeczywistości, że właśnie JA muszę. Jak to pięknie ujął Karol Wojtyła: "Każdy z Was młodzi przyjaciele ma w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które należy wykonać i wypełnić, nie wolno zdezerterować.". I tak też my dzisiaj jako nowa redakcja Soczewki stawiamy sobie nowe cele, gdyż czujemy się zobowiązani do wypełniania naszego Westerplatte.

Świat się zmienia. Zawsze tak było i będzie, póki istnieje. Mogłoby się wydawać, że przemija wszystko. Jednak od ponad 2 000 lat istnieje instytucja niewiele zmieniona w swych strukturach, wciąż - mimo schizm i podziałów - trwająca przy swoim. Mam na myśli rzecz jasna Kościół. I to nie tylko rozumiany w ujęciu wyższego duchowieństwa, ale przede wszystkim jako wspólnota. Trwa, istnieje, ale czy w świecie powszechnie aprobującym śmierć setek tysięcy ludzi w Syrii, w świecie przyznającym pokojową nagrodę Nobla prezydentowi USA propagującemu aborcję, w świecie 50 Centa i Rihanny, a wreszcie w świecie w którym Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca aborcję i spuszczanie odpadów, a w tym szczątków dzieci "do kanalizacji i latryn", jest jeszcze miejsca dla tego Kościoła? No i co za tym idzie - czy jest jeszcze miejsce dla Boga?

Prześladowania chrześcijan trwają od 2 000 lat, a Kościół trwa. Już nawet nie opowiadając o państwach Bliskiego Wschodu, gdzie chrześcijanie są mordowani za wiarę (nawet w kościołach!) zwróćmy uwagę na teoretycznie neutralny grunt jakim są Stany Zjednoczone, gdzie mimo wielkich ustaw o tolerancji dochodzi do absurdalnych rozporządzeń. Parę miesięcy temu Sąd Najwyższy wydał wyrok mówiący, iż modlitwa publiczna nie jest zakazana, chyba że... jest skierowana do Pana Jezusa. Takich decyzji niestety przybywa. Jednak wszystkie "te prześladowania" wydawały się zawsze stosunkowo dalekie od nas, a tymczasem - niestety - wkraczają i na nasz, wydawałoby się fundamentalny dla tej religii, kontynent.

Przykładów mamy wiele, ot chociażby z Europy zachodniej (Francja) czy wschodniej (Słowacja). We Francji pojawił się niedawno projekt minister szkolnictwa Cecile Duflot, by stojące we Francji kościoły przekształcić w domy dla bezdomnych, gdyż "są prawie pustymi budynkami". Z innej znowuż okazji także wśród potomków Napoleona i De Gaulla pederaści nie potrafiący pogodzić się z dezaprobatą Kościoła dla ich działań organizują marsze oraz publicznie zachęcają do "przygotowania desek i gwoździ". Troszkę bliżej nas - na Słowacji - mamy już do czynienia z innym absurdem. Nie ma mowy tylko o zdjęciu krzyży z miejsc publicznych. Zabroniono - uwaga - wybijania monet z Cyrylem i Metodym, trzymającymi krzyż w dłoni. Czyżby europejscy liderzy bali się Boga, w którego podobno sami nie wierzą?

Niestety na skutek usilnych działań neolewicy reprezentowanej głównie przez ten dziwny i nieskładny twór zwany Ruchem Poparcia Palikota, także i Polska ulega presji antykatolicyzmu i antyklerykalizmu ze strony zachodu Europy. Całe szczęście polska tradycja i kultura w dużej mierze łączy się z religią, stała się w naszym kraju niemal elementem nieodzownym. "Katolicyzm nie jest dodatkiem do Polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznym stopniu stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia katolicyzmu od Polskości, oderwania narodu od religii i Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu."**.

Według różnego rodzaju badań społecznych około 85% Polaków odnajduje siebie we wspólnocie zwanej "chrześcijanie". Prawda jest zgoła odmienna. W mszach kościelnych uczestniczy niecała połowa tychże "deklarujących się" (40%). I ten spadek wiary widać po tym co zaczyna się dziać. RPP już nie tylko pragnie usunąć krzyże z miejsc publicznych (co właśnie przez nacisk polityczny stało się w wielu miejscach, np. Uniwersytet Kazimierza Wielkiego), ale również wprowadzić prawa niegdyś obowiązujące w Austrii. Palikot chce usunąć przepis traktujący o karaniu za obrazę uczuć religijnych. Jakby tego był mało mówi o pomyśle wprowadzenia ustawy zakazującej księżom wychodzenia w sutannach na ulice. Tak, oto pomysł tej "najbardziej tolerancyjnej partii na polskiej scenie politycznej". Czyżby Polscy liderzy polityczni także bali się Boga, w którego podobno sami nie wierzą?

Niestety chrześcijaństwo nie jest dyskryminowane jedynie w ławach na ul. Wiejskiej i im podobnych. Dzisiejsza sztuka zgoła odmienna od sztuki reprezentowanej w poprzednich epokach chyba nie potrafi już na pewnym poziomie rozgłosu istnieć bez profanacji. Bluźnierstwo staje się podstawą sztuki. Włoski (pseudo)artysta Maurizio Cattelan zademonstrował w Warszawie swoje „dzieła”, wśród których można było znaleźć ukrzyżowaną na łożu kobietę oraz zdechłego konia z tabliczką z napisem INRI. Ponadto pod obrazem przedstawiającym ręce złożone do modlitwy, Cattelan postawił łóżko na którym leży dwóch mężczyzn. Całość nosi tytuł "Amen". Na wystawie z kolei w Londynie w National Gallery można było ujrzeć obraz, na którym postaci pierwotnie archanioła Gabriela i Madonny zamieniono na 2 nagie kobiety. Ot, sztuka, proszę podziwiać ten kunszt!

W międzyczasie tysiące chrześcijan mordowanych jest w krajach wschodu i w Afryce. Wiara Chrystusowa nadal jest najmocniej prześladowaną religią świata. Chrześcijaństwo nie zakłada świętej wojny, więc obrażający je ludzie czują się bezkarni, czego nie można powiedzieć o np. wrogach islamu. Najgorszą informacją jest jednak to, że obraza naszej religii nie wypływa już tylko z wewnętrznej zazdrości posiadania sensu istnienia i złości. Ona wkracza do kultury. Ale o tym nie usłyszymy w codziennym szumie informacji. Tak samo jak nie usłyszymy płaczu i krzyku dzieci ginących wśród kul, uderzeń i wybuchów za wiszący na szyi krzyżyk. Europejscy tytani wolą pompować pieniądze w organizacje zajmujące się szerzeniem tolerancji dla muzułmanów. Tych samych muzułmanów, którzy krzyczą z bronią w ręku "Jihad" i grożą terroryzmem.

Zamykając jednak całość tego tekstu klamrą i odwołując się do słów JPII, że "każdy ma swoje Westerplatte" w nadziei na lepsze cytuję jeszcze raz współtwórcę Narodowej Demokracji - Romana Dmowskiego:

"Wiel­ki naród, jak już było gdzie in­dziej po­wie­dziane, mu­si no­sić wy­soko sztan­dar swej wiary. Mu­si go no­sić tym wyżej w chwi­lach, w których władze je­go państwa nie noszą go dość wy­soko, i mu­si go dzierżyć tym moc­niej, im wy­raźniej­sze są dążności do wytrące­nia mu go z ręki."

I z tym wyzwaniem występujemy dzisiaj, stąd, do Was.

* św. Paweł
** Roman Dmowski

 

www.pelo-yea.blogspot.com