JustPaste.it

Życie... Życie... kocioł niedorzeczności...

...

 

ŻYCIE… ŻYCIE…

Motto: Ksiądz Twardowski: ”Na świecie bywa dobrze i niedobrze – to dobrze. Jeżeli bywa tylko dobrze – to niedobrze.”

Ja zaś dopiszę: „Jeśli na świecie jest tylko niedobrze – to niedobrze.”

 

04a524031b343dea27372a96aab17d1e.jpg

Każde Życie, tak jak cała Natura, jest ambiwalentne – ani dobre, ani złe, ale jest KONIECZNE jako ostateczny, antropocentryczny cel i sens Wszechświata. Natomiast inną rzeczą jest, iż każda istota świadoma i myśląca ma teoretyczną możliwość kształtowania biegu swego życia, chociaż ograniczoną perfidnie rozmaitymi determinantami.  Dlatego jeden osobnik ma życie udane, inny zaś ma życie zafajdane. Wydaje się nam, że możemy wybierać drogi życia, tymczasem w większości to życie wybiera za nas. Dychotomiczna konstrukcja świata pełna komplementarnych przeciwieństw – swoistej różnicy potencjałów – generuje wszelkie „dzianie się” w tyglu różnych form energetycznych i rodzi nieogarnione implikacje między rozmaitymi bytami.

Na Ziemi życie każdego z nas jawi się jako nieustanne splatanie skomplikowanego warkocza z nieuświadomionych i uświadomionych determinizmów; z pragnień i działań w ramach mniej lub bardziej ubezwłasnowolnionej wolnej woli; i z walki z okolicznościami skutków nie zawsze znanych nam przyczyn. Coraz bardziej wydaje się, ze żyjemy w uciążliwym i złowrogim potrzasku chorej cywilizacji, bezpowrotnie zamkniętym bezmyślnymi i degradującymi paradygmatami.

Wprawdzie mamy już początek XXI wieku, ale wciąż jesteśmy w okowach nieustających stresów i wciąż aktualne jest stwierdzenie Bertranda Russela: „Moje dzieci urodziły się w XX wieku, nie będą więc nigdy wiedziały, co to jest szczęście.” Wprawdzie szczęścia jak i cierpienia nie da się pomierzyć ilościowo i jakościowo, ale ogólna masa ziemskich nieszczęść niewątpliwie rośnie, a wszelkie prawdy lawinowo się degradują. Wszystko to dzieje się faktycznie i rozpływa w morzu opinii, wierzeń i doktryn. Jednym zdaniem –WSZYSTKO JEST PRAWDZIWE I NA ODWRÓT.

Nasze życie lęka się przyszłości, a sami niejednokrotnie nie potrafimy sprecyzować swoich obaw. Pominąwszy wszystkie aktualne klęski polityczne, ekonomiczne, ekologiczne i socjologiczne, ten realny lęk nie poddaje się jakiejś konkretnej ocenie intelektualnej, lecz uwiera nas intuicyjnie i stresuje psychicznie. Eklezjastyczna niepewność i fatalizm jest więc stygmatem ziemskiej współczesności. Religia dawno już przestała być jakimkolwiek oparciem, rozpadają się rodziny, państwa stają się dopustem dla większości obywateli, obłuda, korupcja i zakłamanie polityków urągają historii, nauka – niepopularyzowana nawet dostatecznie wśród ogółu – stała się enklawą dla wtajemniczonych, wykorzystywaną do niecnych celów przez garstkę nieprawdopodobnie bogatych i wyzbytych z jakiejkolwiek moralności decydentów o przyszłość globu i jego mieszkańców. Różnorodne „interesy” i oparta na oszustwach i zdzierstwach ogólnoświatowa polityka finansowa i fiskalna rządzą populacją, decydują o konfliktach, wojnach i losach ludzkich, a celowo inspirowani i manipulowani odmóżdżeni, fanatyczni terroryści bawią się w destrukcyjnych Don Kichotow.

391612ce7e7ac3505483563d8858ccd5.jpg

Brutalna, hedonistyczna, konsumpcyjnie i biurokratycznie nastawiona współczesność osacza i systematycznie ogranicza naszą wolność, generuje nierówności, zawiści, spory i krwawe zatargi. Niebezpiecznie rosną wskaźniki demograficzne. Jest nas już ponad siedem miliardów. Malejące zasoby pitnej wody, czystego powietrza i przestrzeni, a także powiększające się miasta- molochy; ośrodki przerażającej nędzy i chorób; fatalna opieka zdrowotna zależna od pieniędzy, a nie od potrzeb; zatruwana gleba, zaśmiecane oceany, ginące w szybkim tempie gatunki zwierząt i równie trzebiona szata roślinna – są zarzewiem niewyobrażalnego globalnego nieszczęścia.

W tym kotle niedorzeczności rozsiane są niezbyt gęsto LOKALIZMY NORMALNOŚCI, gdzie istnieją środowiska życzliwych ludzi, którym nieobca jest jakaś etyka, zasady, różnie pojmowana, ale jednak miłość, altruizm i chęć bezinteresownej pomocy dla bezradnych i pokrzywdzonych, pragnienie sprawiedliwości i poszanowania dla swego ziemskiego domu. Niestety – także poczucie bezsiły i niemożności realnego przeciwstawienia się ekspansywnej i dominującej nieuczciwości i systemowemu oszustwu.

Te lokalizmy to małe oazy – analogia zielonych skrawków o niewielkiej entropii w bezkresnej pustyni entropii wszechogarniającej Kosmos, w której wpisany jest koniec wszelkiego życia. Mimo to CHCE SIĘ ŻYĆ, „a jednak tak bardzo CHCE SIĘ ŻYĆ!”

Autor: Piotr Stanisław Issel