JustPaste.it

Prawo przyciągania i "Sekret" czyli jedna wielka bajeczka

Dlaczego uważam, że Sekret, Prawo przyciągania, są jedną wielką bajką. Bez pracy nie ma kołaczy i żadna magia tego nie zmieni.

Dlaczego uważam, że Sekret, Prawo przyciągania, są jedną wielką bajką. Bez pracy nie ma kołaczy i żadna magia tego nie zmieni.

 

Moja osobista rozprawa z "Sekretem" i tzw. "prawem przyciągania"

 

Ostatnimi czasy zaczynam przyciągać coraz więcej reklam i propozycji szkoleń z Sekretu i prawa przyciągania. Dlatego też żeby mnie to więcej nie nachodziło spróbuję wykazać, że to nie "prawo przyciągania" i Sekret za tym stoją. Tylko i wyłącznie najprostsza statystyka i ciężka praca.

Oczywiście, że przeczytałem i obejrzałem Sekret  oraz  nową książkę Sekret. Siła - Rhondy Byrne, kilka razy przeczytałem Potęgę podświadomości Joseph'a Murphy. Znam książkę  Prawo przyciągania , dr Joe Vitale, a na półce stoi Moc pozytywnego myślenia Normana V.Peale  oraz kilka innych. Dzięki OSHO wiem, co nie co, o podświadomości i nad-świadomości itp. Po pięciu latach studiowania i praktykowania tego wszystkiego, doszedłem do wniosku, że jest to o kant... !!!

W mojej opinii, to żadne „prawa przyciągania”, żadne sekrety, a tylko i wyłącznie:  planowanie, ciężka praca oraz zwykła statystyka pomogą odnieść jakikolwiek sukces. Nic więcej i aż tyle.

No dobrze, przydałoby się kilka argumentów. W filmie Sekret jest założenie:  stajesz się tym, o czym najczęściej myślisz oraz myśli stają się rzeczami. Znając to założenia wystarczy sobie wyobrazić najnowsze BMW. Potem moment, kiedy nim wyjeżdżasz z własnego garażu, a na podjeździe już czeka na Ciebie piękna, długonoga blondynka. Lub odwrotnie, to Ty jesteś tą blondynką i czekasz na swojego pięknego, wysokiego, właśnie wyjeżdżającego najnowszym BMW faceta, znanego autora bestsellerów. Co komu pasuje.  Do tego należy dołożyć wiele optymistycznego nastawienia, pozbyć się negatywnych myśli i...podobno działa!  Ponieważ każda myśl jest energią, która ma jakąś częstotliwość  itd.

Sam Albert Einstein miał używać  prawa przyciągania i niby napisał: "Wszystko jest energią. Wszystko. Dostrój się do częstotliwości tego, czego pragniesz, a w nieunikniony sposób stanie się to Twoją rzeczywistością. Nie może być inaczej. To nie filozofia, to fizyka"  Od razu błąd!  Cytat jest fajny, bardzo mi się podoba. Jednak czy ktoś zadał sobie kiedyś trochę trudu i sprawdził czy faktycznie jest to cytat pana Einstein’a? No właśnie!   Prawdziwy autor to niejaki Darryl Anka. Szkoda, że autorzy Sekretu tego nie sprawdzili, chociaż to oczywiście jeszcze nie podważa niczego.

Tromsø – Nordlys FOTO © Mateusz KozyraWięc. Siedzę i myślę, wizualizuję już drugi tydzień, miesiąc, rok, mam bardzo pozytywne myśli, tyle tylko że...na kanapie. Ktoś mi podpowiedział, że jednak wypadałoby coś zrobić i wyjść do ludzi. Wyszedłem do ludzi,  oczywiście cały czas „przyciągając” i wizualizując.

Zaczniemy od tego BMW i domu. Robię wizualizację i widzę znajomych. Kiedy wszyscy pracują na etatach w ciepłych państwowych firmach, marudząc, że im ledwo starcza do ostatniego, moi znajomi w zimę, przy -15 stopniach wstają o 3 nad ranem i zasuwają z torbami po kolejną partię towaru w drugi koniec Polski.  W tym samym dniu potrafią to sprzedać  w innym miejscu.  Nie ważne czy to jest sobota czy niedziela, tak przez kilka lat. Faktycznie, teraz „przyciągnęli” 2 najnowsze modele BMW, prawie 200 metrowy dom i klika hurtowni. Jeżdżą na Karaiby i na narty do Włoch. Ciekawe czy zamieniłbyś się? Kilka lat braku pewności, bezpieczeństwa i ciężkiej codziennej harówki, kiedy inni siedzą w knajpach i klubach żłopiąc piwo, śmiejąc się z handlarzy.

Teraz z drugiej strony. Znasz na pewno ludzi, którzy mają dom, samochód, firmę w wieku dwudziestu kilku lat? O tak, tutaj na pewno zadziałało „prawo przyciągania”. Szkoda, tylko że całe to ich „przyciąganie”  to wynik pracy  (nie ważne czy uczciwej czy nie) ich rodziców.  Czy to już Sekret, czy  tylko w odpowiednim miejscu i czasie się urodzili.

Kolejna sprawa - choroby. Jeżeli będziesz myślał o chorobie, to na pewno Ciebie dosięgnie. Jeżeli będziesz negatywnie nastawiony do świata to jasna sprawa, coś „przyciągniesz”. Ok zgoda. Faktycznie dorosły człowiek, w depresji, jest sobie wszystko wmówić. Co jednak można powiedzieć  o kilkuletnich dzieciach, które chorują na raka? Same sobie to „przyciągnęły”? O noworodkach? Chyba, że to matka własnego dziecka codziennie sobie coś takiego wizualizuje, trochę ciężko  w to uwierzyć! No i czy to „prawo” potrafi również działać na inne osoby. Oj politycy mieliby używanie gdyby tak mogli sobie „wizualizować” wyniki wyborów. Co mają powiedzieć osoby, które mają schorowanych rodziców, niepełnosprawne rodzeństwo. Nikt ich nie pytał o „przyciąganie” po prostu się opiekują takimi osobami i tyle i mimo, że od losu dostały, to co dostały, nie szukają „prawa przyciągania” tylko wierzą w siebie, we własne ręce, głowę i zaradność. Często sobie dają radę lepiej niż inni ludzie.

Czy jeżeli ktoś wymarzy, wizualizuje sobie, że jest autorem bestsellera, a nie napisze nawet kawałka tekstu, zostanie nim?  Stephen King - pisarz.  Jego książki rozeszły się w nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, dzień w dzień pisze tekst składający się przynajmniej z 2000 słów. Zaczął pisać już jako dziecko. W wieku 13 lat wysłał pierwsze opowiadanie do wydawcy, oczywiście został totalnie olany. Jednak pisał  dalej. Nie „przyciągał” i wizualizował, tylko siadał do maszyny i pisał. Czy ktoś oglądający film Sekret ma szansę na taki sukces? Pewnie że ma, o ile usiądzie i zacznie pisać, czy cokolwiek  innego robić.  Potrzeba około 10 000 godzin ciężkiej pracy żeby, w jakiejś dziedzinie, stać się mistrzem. Codzienny ośmiogodzinny trening!!! Co daje  1250 dni. I tak przez 3,5 roku dzień w dzień, wszystkie święta i niedziele. Wtedy faktycznie, o ile jeszcze ma do tego predyspozycje, ma szansę coś „przyciągnąć”. Chociaż nawet wtedy nie ma gwarancji bo jeżeli będzie to robił bez przekonania, bez pasji i planu zostanie zwykłym rzemieślnikiem czyli jak około 98% społeczeństwa.

Ten artykuł na około 1650 wyrazów, piszę go już około pięciu godzin, a jeszcze jakaś korekta, jeszcze obróbka. Może w ogóle go nie pisać? Po co się męczyć?  Przecież każdy może skrytykować i przejechać się po mnie jak po łysej kobyle, a to za styl, za gramatykę za błędy, za braki merytoryczne, albo tak dla zasady. Może lepiej byłoby sobie zrobić wizualizacje jak sam się wkleja na http://www.szczesliwy.pl?

Teraz ta wymarzona, długonoga, blond włosa partnerka. Robię wizualizację - przyciągam. Na pewno pojawi się w moim życiu i będzie boska. Idę do pracy, tam mam kilka koleżanek, jedna blondynka się do mnie uśmiecha, więc jest! Przyciągnięta?  Nie, ponieważ ta blondynka jest bardzo podobna do poprzedniej, z którą ostatnio próbowałem i nic nie wyszło.  Więc teraz  powiesz, że akurat to jest dowód na "prawo przyciągania" takich samych kobiet, jakie sobie wyobraziłem!

Jeszcze raz.  Nie - to nie jest "prawo przyciągania" To jest bardzo prosta statystyka. Na świecie jest prawie 3 miliardy kobiet, a Ty zawsze „przyciągasz” podobne. Więc dlaczego tak się dzieje? Policzmy. W Polsce będziemy mieli już tylko 20 milionów kobiet, odrzucę dzieci i staruszki, za to dorzucę kolejne kryteria, wzrost, wykształcenie, zawód, wagę, kolor włosów, do tego miejsca w których przebywam, znajomych, to okaże się, że  do „przyciągnięcia” jest raptem 20-30 kobiet. W dodatku każda, albo pracuje ze mną albo mamy wspólnych znajomych, tym samym się interesujemy. Więc wszystkie są podobne z charakteru, usposobieniu itd.  Kiedy popytasz gdzie ludzie poznają się najczęściej, wszystkie odpowiedzi będą podobne. Będzie to albo uczelnia, praca, albo impreza u znajomych i tak w kółko. Ten sam typ ludzi, to samo towarzystwo.  Żeby poznać zupełnie kogoś innego trzeba wyjść na miasto czy do galerii handlowej, zapisać się na jakiś kurs, szkolenie, iść na siłownię, basen. Wręcz zacząć podróżować, wszyscy lubimy ludzi których pasją jest podróżowanie, po prostu wnoszą do naszego życia odmienność.  Jednak to wszystko ma mało wspólnego z przyciąganiem, a bardziej z chęciami (również jakimś planem) i rutynowymi czynnościami czyli zwykłą pracą.  Jeżeli jesteś facetem i faktycznie podejdziesz do 10 kobiet, które Ci się podobają, statystycznie od 8 dostaniesz zwykła zlewkę. Więc zamiast „prawa przyciągania” jest prawo determinacji i nie zważanie na porażki.  Jeżeli siedzisz na FB "przyciągniesz" takich samych ludzi jak Ty siedzących na FB. Jeżeli lubisz i chodzisz do klubów, "przyciągniesz" partnerów imprezowych, z bardzo luźnymi wartościami dotyczącymi wierności i stałości. Więc po co się pytasz, dlaczego cały czas są wszyscy tacy sami?

Ciężko praca i statystyka. Czy możemy sobie jakość sprawę uprościć? Tak jeżeli tylko zdamy sobie sprawę,  o tych dwóch rzeczach. Pracować też trzeba umieć,  umieć odróżnić rzeczy ważne, które decydują o 80% sukcesów od siedzenia na FB. Skupić się na tym co chcemy osiągnąć.  Podzielić na kawałki. Rozplanować, wyznaczyć daty zakończenia, zdobyć odpowiednie zasoby i zacząć to robić. Jeżeli się nie uda, skorygować, poprawić i jeszcze raz, aż do skutku. Nie szukaj i nie mów, że nie masz motywacji. Jeżeli już zaczniesz i z listy zadań zniknie jakieś zadanie, motywacja się sama pojawia. Jeżeli odniesiesz pierwszy sukces motywacja się zwielokrotnia. Potem wiesz, że jeżeli jedno się udało uda się i następne. Tutaj nie ma żadnej magii, żadnego „prawa przyciągania” albo to zrobisz/wymyślisz/zarządzisz albo nie. Jeżeli będziesz, po każdej porażce coś zmieniał, coś poprawiał statystyka Ci pomoże.

Więc nie daj się nabierać na szkolenia z „praw przyciągania” itp.  Szkoda kasy. Lepiej kupić kurs o planowaniu, o zarządzaniu czasem, o zarządzaniu zasobami i iść na niego z przekonaniem, że to jest tylko narzędzie, które ma mi ułatwić ciężką pracę, którą i tak trzeba wykonać. Widziałeś filmy  Plan doskonały  lub Ocean's Eleven albo nasze  polskie Vabank'i ?  Zobacz koniecznie. Sprawdź ile pracy i wysiłku kosztował każdy skok. Najpierw był pomysł (cel/marzenie), do pomysłu był przygotowywany plan. Podpatrz jak są organizowane zasoby (ludzie, sprzęt),  rozplanowane drogi ucieczki, w końcu próby, synchronizacja działań,  alternatywne scenariusze, gdyby coś się nie powiodło itd. Może mając własne marzenie warto działać w podobny sposób?  Samo z siebie nic się nie „przyciągnie” Przykro mi, zero sekretu, zero magii, tylko praca, determinacja, trochę statystyki. Faktycznie jak dołożysz do tego uśmiech i dobre nastawienie do świata i ludzi, musi się udać.

PS.

Albert Einstein kiedyś powiedział: "Sprawdzaj źródła, bo Internet to rzeka gówna, która co jakiś czas wybija i zalewa autorytety"

 Artur Olędzki

http://www.szczesliwy.pl

 

Źródło: http://www.szczesliwy.pl/2013/01/26/moja-osobista-rozprawa-z-sekretem-i-prawem-przyciagania/