JustPaste.it

W oparach absurdu

Jeśli nie teraz to kiedy, obudzi się naród powstawszy z kolan strząsając wszę z karku, synonim biedy.

Jeśli nie teraz to kiedy, obudzi się naród powstawszy z kolan strząsając wszę z karku, synonim biedy.

 

Dopóki w cherlawej mej piersi serce słabe tyka,
honor za świadka biorę, uczciwość na przewodnika.
Wstecz patrząc i wspominając swej ojczyzny losy,
jak wielu i ja wnioskuję, że czas krzyknąć DOSYĆ.

Niewielka dla mej duszy jest skromna ta pociecha,
że ktoś nam współczuje i życzliwie się uśmiecha.
Pomimo zawieruch wszystkich na tej planecie
los nam nie odpuszcza i głazem pierś gniecie,
w uścisku ramion mocarnych nie daje wytchnienia,
tłamsząc chęć, zapał i depcze marzenia.
Pytamy się wzajem jak długo i czego przyczyna,
gdzie błąd tkwi, a jeszcze chętniej czyja jest to wina.

Od pieluch uczono by stać śmiało na własnych nogach,
w szkole brać mądre nauki życiowe, by na rozstajnych drogach
śmiało obierać kierunek, bez cienia zwątpienia i krzty wątpliwości,
budując przyszłość jasną o stałych podstawach i pełne godności.

Wszystko toczyło się do czasu, zgodnie z założeniami,
zdobywając etapy zgłębione doświadczeniami.
I tak uśpieni sukcesem swych pięknych minionych lat,
pewni przyszłości nie doceniliśmy otaczający nas świat.
Gdyż on wciąż się zmieniał, nie warte mu wiele narodu świętości
bo ci którzy narody na klęczki rzucili, obdzierali z godności.

Magnaci, bonzowie bankowi, tajne zamiary już nie skrywają,
na oczach narodów akceptem ich "wodzów" obroże nam zakładają.
Siejąc zamęt na świecie, trując żywnością chore zwaśnione narody,
ich przerażeniem bezczelni, w jasyr nas biorą nie czekając zgody.

Z letargu czas ostatecznie obudzić się trzeba,
nim głos ludu gniewny o pomstę popłynie do nieba,
wszak wolną wolę dał nam po czas ostateczny,
Stwórca wszechrzeczy, intelekt odwieczny.
Doradzał by bliżnich oceniać po czynach i jego owocach,
odkrywszy prawdę, na własnych zawsze polegając mocach...

Od wieści ponurych już czaszka mi pęka,
i każda z półkul drży w straszliwych mękach.
Cóż z nami się stało tak mężni rodacy
że bieda wciąż nęka, każdego kto z pracy
rąk tworzył potęgę i przyszłość narodu,
iż drepczemy w tym bagnie nie idąc do przodu.

Czyż brak nam rządu i posłów od groma,
gąb suto karmionych, gdy w butach ich słoma
wyłazi natrętnie wraz kulturą dysput wszelkich,
patrzymy nie wierząc mimo oczu wielkich.

A w piersiach nam grają już surmy bojowe,
czas wzywać nam braci w oddziały szturmowe
do walki o wolność i godność na każdym kroku,
by nie być bydlęciem tym z garstką obroku,
pędzonym do rzeżni w rytualnych tańcach,
z Jakubem Szelą stępmy kosy na tych popaprańcach.

Artistic-Nature-34954_small.jpg          

Czyż w chwili prawdy, gotów będę na czyn karkołomny
by z ciężkim sercem zburzyć ten kraj bezdomnych,
i w pocie czoła na jego gruzach bez zdrajców smrodu,
kolejny raz budować przyszłość swego narodu.
Z przeszłości biorąc jedynie wzorce z kłamstw obdarte
posażni w wiedzę i doświadczenie wiarą podparte.
Na tych podstawach, złączeni siłą niezwyciężoną
serca Polaków pełne uczuć najszczerszych zapłoną.

 

JOTKO

Ilustracje z zasobów Google