JustPaste.it

Zabawki do zabijania

Jakiego wychowałaś,takiego i masz...

Jakiego wychowałaś,takiego i masz...

 

Zabawę bronią z mlekiem matki wysysają., bawią smarkacze wszystkim czym można łeb rozkwasić
. Na .zachodniej Białorusi, 80 lat temu nazad, dzieciaki z łozy ,leszczyny robiły pałąki do łuków i strzelb,lufy z łodyg słoneczników były,proca z gumką tą rarytas,kamieniem,grochem,fasolą z ukrycia walnąć w pupę dziewczynkom nad rzeczką ,to było to!. Zrobiłem tez taką,skąd gumkę masz -pytał ojciec., z podwiązki cioci. ściągnąłem kiedy spala wyjaśniłem .Starsi .robili straszaki. , masę zeskrobiną z główek zapałek wsypywano w otwór klucza, przygaszonym gwoździem uderzało w masę,rozlegał się huk,i buchał ogień . Racjonalizatorzy nadawali im formę pistoletów , robili muszkietery  na żywe cele


Rurkę bez szwów małej średnicy z jednej strony spawano,albo zaginano ,nasypywano jak do straszaka masę z zapałek,śrut , i zatykano , uderzeniem,lub rozgrzanym drucikiem powodowano wystrzał,z malej odległości śród, przebijał blachę wiadra .


Z prętów wytaczali lufy starsi . ,mogła wytrzymać trzydzieści i więcej strzałów be remontu. Z taką bronią szpanowali na zabawach,weseliskach,jarmarkach itp .Tylko z prochem , masą z zapałek było krucho ,na wsi zapałkę ,dzielono na cztery części .Ojciec miał sklep,od żyda je przywoził i sprzedawał z naftą na kredyt ,po kryjomu główki im ucinałem i rusznikarzom dawałem,autorytet u nich miałem z tego co niemiara,

do muszkietera-,obiłem NABOJE,ZAWIJALEM MASĘ W GAZETĘ I WSADZALEM DO LUFY,A POTEM zapłon i bum!,

W lesie organizowano pokaz strzelania do butelki z odległości kilkanaście metrów ,trafiłeś,,byleś gierojem.,Jeśli ktoś trafił kaczkę,nad rzeką,zająca pod miedzą, -wchodził w legendę ,chciałem być takim,w kurę sąsiadki trafiłem,sprawa się rypła,afera z zapałkami tez, tyłek pobolewał od razów długo ,z procy grochem za kare tylko potem strzelałem,w goły tyłek dziewczynom nad rzeką trafiałem, i znów rózgą oberwałem,. Samostrzały starszych rożnego kalibru budziły zazdrość ,chwalili się sukcesami ,a ja miałem tylko procę z podwiązki cioci,jak się odpowiedziała,ze ja gwizdnąłem tez pokrzywą wysmagała


Po wojnie z bolszewikami panował głód,nie było pracy., napadano na folwarki dziedziców i osadników wojskowych z taką bronią w ręku
Policja złapanych kmiotków w kajdanach ,na postronku wlokła przez wieś,do Głębokiego, tam w lochach klasztornych ich osadzano

Ojciec   na wojnę ochotnikiem poszedł  i opowiadał o niej Słuchali młodzi i starzy  , bez    podziału na katolików i prawosławnych.,ale dzieciom prawosławnym   nie wolno   bawić było z katolickimi . ,z tego   powodu topili mnie w rzeczce., wujek usłyszał krzyk mój , wyciągnął z wody . Pamiętam, po tym wypadku przez  wieś galopowali ułani , pierwszy raz ich wtedy widziałem  ,w mgnieniu oka  znikali   za  rzeką.

,to. wojsko polskie- ,szuka szpiegów bolszewickich-,ojciec  też tak wojował z nimi wyjaśniła, mama od tego czasu . bawiłem się w szpiega , krowy zamieniałem w żołnierzy i goniłem ich na bolszewika , a one wchodziły na łąkę dziedzica. Dostałem  lanie od ojca, Potem kij był koniem ,laska dziadka szablą., cwałowałem tak nad rzeczką , wzbudzałem zainteresowanie rówieśników

W pojedynkę niebezpieczne-mówił ojciec,, ochotnicy ze wsi doszli,powstał szwadron,brat maleńki ,spadł z kijka,kolana potłukł,poszedł do rezerwy , wbrew zakazowi dzieci prawosławnych i katolików, pilnowali tak kresowych granic aż do wybuchu wojny , faktyczny korpus ochrony pogranicza z Głębokiego, w 1939 roku rozgromili bolszewicy ,niedobitków w klasztorze Bazylianów męczyli, dziedziców,policjantów,leśniczych tez. Niemcy zrobili potem obóz tam dla czerwonoarmistów . Bawiliśmy się w łapanie „ czerwonych zbójów”,w lesie ich było mrowie,rabowali ludność ,palili majątki,starsi chwytali za broń i organizowali samoobronę .,z podziwem patrzyłem na wujka jak pędził ich do lagru.

A po wojnie   mnóstwo. śmiercionośnych zabawek było , wielu poleciało przez nie do nieba ,zostało okaleczonych, na nodze i   ręce mam blizny, syczący    granat ledwie zdążyłem odrzucić, wybuchł za miedzą. Rany goiły się długo,ale magazynowałem znów broń ,bratu mamy podkradłem pistolet schowany w snopkach zboża, w dziupli znalazłem karabinek -z odciętą lufą! Z mauzera bez kolby na cmentarzu uczyłem strzelać brata , strzał padł samoczynnie ,kula przeleciała tuz obok ucha opalając włosy.

Las, ,pola- zorane okopami,,-to arsenały – broni różnorakiej .

Za pazuchą miałem obrzynka i pięć naboi, zamiarowałem iść do akowców,  ,  oddział majora Lubaszki jeszcze  grasował, nie pozwalał zakładać kołchozów. .Ojciec nie dawał znaku życia ,dni mijały w tęsknocie za nim. Modliliśmy się przed ikoną,a wiatr za oknem skowytał i gasił gromnicę. Mama przytulała chorą siostrę i młodszego brata ,a mnie posyłała do sąsiadki po zapałki .Biegłem boso,po zabłoconej ulicy,a wiatr jesienny i deszcz smagały twarz , spychały do rowu. A kiedy znów zapłonęła gromnica, pytałem ,gdzie tata,czemu nie pisze listów, mama gładziła mnie policzek i płakała. ,a ze ściany Matka boska Ostrobramska patrzyła w milczeniu. I tak mijały miesiące...Orałem pole, Siałem zboże, kosiłem., nocą pasłem konia pod lasem i patrząc w migocące wysoko gwiazdy myślałem o ojcu trzymając w ręku obrzynek .,jeśli zginął,to go pomszczę mówiłem do gwiazd . Przewodniczący rejonu ,były partyzant znał ojca z czasów przedwojniach , wiedział,że uciekł i , na pewno jest w białej partyzancie mówił, wyjeżdżajcie i wy ,szykuje się dla takich Sybir. .W kurniku gromadziłem broń do walki z enkawudzistami. Wsparcie wyraził sześcioletni braciszek i dwunastoletnia narzeczona. Aldona. Przyniosła minę przeciwczołgową, schowaj w oborze-powiedziałem. Krowa nadepnęła na nią i poleciała w kawałkach do nieba,od huku szyby się trzęsły na wsi,babinki lamentowały,”wojna wraca”! Jej macocha donos złożyła ,że syn legionisty i niemieckiego kolaboranta gromadzi broń przeciwko władzy radzieckiej ,a puki co zabił jej cielną krasulę i rozwalił oborę.

Gdzie masz bron-ryknął, przewodniczący w kurniku odpowiedziałem płacząc . Za głowę się chwycił, kiedy zobaczył,dzieciaku, tym wysadziłbyś całą wieś.,na łące granaty,miny,pociski i amunicję zdetonował, ale nie wiedział,ze jeszcze drugi arsenał w stogu. na wszelki wypadek miałem ,Zbliżał się spragniony termin wyjazdu do drugiej Ojczyzny , czuło się zwiastuny wiosny.,od drzewek ciągnęły długie cienie, z górki biegły strumyki, w dole łączyły się w jeden nurt spychając śnieżną miazgę do sadu. Na leszczynie brązowe, podłużne paciorki, na wierzbie bazie pachniały nektarem. Ledwie widoczna zieleń okrywała wszystkie drzewa. Z każdym dniem sad jaśniejszy, brakuje jaskółek i szpaków, a kiedy przylecą,nas już nie będzie wyszeptała jakoś smutno mama. , czule pogładziła moją głowę ,, patrz synku, nasz jeżyk tupta pod drzewkiem. Wyciągnąłem ku niemu dłonie, lecz czmychnął w krzaki.

Była to ostatnia wiosna w naszym sadzie. Obok mnie i mamy stała ze smutkiem w oczach wtedy moja narzeczona.. Zabierz do Polski, prosiła, tam tatuś czeka., grała na bałałajce, śpiewała o ptaszku ze złamanym skrzydełkiem. Cała wieś wiedziała, że jej ojciec zginął przy forsowaniu Wisły, a ona czuła sercem,że żyje

 Dobytek do odjazdu przygotowany na wozie już leżał, krowa obok dyszla uwiązana stała, a akowcy przyszli z lasu , jeść dajcie , twarze nieogolone,cuchnęli potem,bimbrem i i nikotyną

Siorbali z miski łapczywie kapuśniak, aż uszy im się ruszały.

Stałem w drzwiach i gapiłem się na ich broń, schowana w stogu była lepsza.

- Mamo - szeptałem do ucha - oddać im to, co mam w stogu?

- , znów masz broń?

- Tak, bo jak się nie uda wyjechać do taty, to walczyć trzeba - pocieszałem przerażoną rodzicielkę.

Akowcy na widok jej byli ach i och. i skoro świt ponieśli ją w workach do lasu, obok czarnego stawu .,w trudno dostępnych miejscach mieli legowiska , kiedy się oddalili,mama powiedziała ruszamy w drogę, ,tata czeka na nas

 

 

 

 

Zabawy z bronią współczesnych dzieci w porównaniu z tamtymi, to jak ziemia i nieba , broni plastykowej, hukowej bez liku maja ,nauka zabijania w komputerach,filmach,a nawet bajkach na dobranoc, bron palna w zasięgu ręki,bombę ,by zasmrodzić szkołę, łatwo zrobić z dostępnych w każdym sklepie środków chemicznych,rodzic kupuje,,święty Mikołaj pod choinkę taki zabawki kl kładzie,zapałek,zapalniczek w bród......

Czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci,,jaki ojciec taki syn,jakie drzewo,taki klin,-nie daleko pada jabłko od jabłoni,w tych porzekadłach-jakże aktualnych- prawda i tylko prawda. Naśladując rodziców,dorosłych .wielu straciło życie,ma okoliczne wspomnienie i zwichrowane życie ,należę do takich,pięć lat siedziałem bez wyroku,a kula w ramieniu niewyjętą wciąż przypomina,nie warto było iść śladem szabli ojca,, ojczyzna ,bóg i honor nie są ważniejsze od życia—zrozumiałem to niestety zbyt późno. Miałem więcej szczęścia niż rozumu., bawiąc się tak nie zabiłem brata, nie zostałem kaleką,cały do Polski przyjechałem,dopiero nad Odrą ,kula ubowca i kryminał tango,nauczyły rozumu,-” bronią nie wolna się bawić,raz do roku sama strzela., w ręku młodych zapaleńców zmonopolizowanych przez nawiedzonych fanatyków. prowadzi wręcz do tragedii..Wyrazem tego są nasze nieudane ,a jakże krwawe zrywy narodowe!