JustPaste.it

Matematyczna przyjaźń

Lubię pisać dla dzieci, chociaż ciągle wątpię czy potrafię. Publikacje dla nich nie są tak uznawane jak te dla dorosłych, lecz gdy trafiają do podręcznika zawsze mnie cieszą

Lubię pisać dla dzieci, chociaż ciągle wątpię czy potrafię. Publikacje dla nich nie są tak uznawane jak te dla dorosłych, lecz gdy trafiają do podręcznika zawsze mnie cieszą

 

StockTeacherStudentClass21810-300x1691_small.jpg

- Damianie! Zostań po lekcji proszę.
Prośba nauczyciela odbija się szumem w klasie, a nawet syknięciem rzuconym przez klasowego złośliwca:
- Będziesz miał karę, bo za mało podpowiadasz kolegom.
Kiedy chłopak zostaje w klasie sam na sam z nauczycielem, ten ostatni podchodzi bliżej, przysiada na sąsiedniej ławce przed nim i mówi:
- Jestem zachwycony twoimi postępami w matematyce Damianie. Nie chciałbyś rozwijać swojego talentu materiałem pozalekcyjnym?
Chłopak usiłuje wstać lecz nauczyciel nakazuje mu gestem, by siedział.
- Ale ja przecież jestem z domu dziecka - prawie płaczliwie odzywa się Damian.
- Wiem o tym, ale nie uważam by to była przeszkoda - z westchnieniem mówi nauczyciel. - Mam wielu uczniów, którzy ciężko pracują, chociaż rodzice wcale ich w tym nie wspierają. Jeśli tylko ty sam będziesz miał ochotę i dużo wytrwałości, to możesz osiągnąć naprawdę wspaniałe rezultaty. Widzę, że drzemie w tobie ogromny talent matematyczny, ale musisz o niego zadbać, bo nierozwijany się zmarnuje.
- Naprawdę? Myśli pan? Marzy mi się, by wziąć udział w zawodach kangura, ale za słaby jestem.
- Przygotowałem dla ciebie książkę, która powinna cię zainteresować. Spróbuj rozwiązać te zadania. Jeśli z którymś ci nie wyjdzie, to bierz się za następne. Na pewno kiedyś wpadniesz w rytm ich rozwiązywania - nauczyciel podaje Damianowi trzymaną w ręku książkę.
- Bardzo dziękuję. Na pewno będę próbował - zapewnia chłopiec.
- Najlepiej załóż sobie zeszyt, w którym będziesz rozwiązywał te zadania i po jakimś czasie możesz się do mnie zgłosić. Przejrzę je i spróbuję coś doradzić.
- Bardzo dziękuję. Tak zrobię - Damian patrzy nauczycielowi w oczy z nieukrywanym szacunkiem.
Kiedy wychodzą z sali, na korytarzu czeka już cała klasa na mającą się za chwilę rozpocząć kolejną lekcję. Damiana zaczepia kolega z ławki:
- I co? Opieprzył cię?
- Nie. Skądże. Zachęcił do rozwiązywania zadań pozalekcyjnych z tej książki - Damian pokazuje koledze nabytek.
- Coś ty? Ale ci dał roboty. Chyba nie zamierzasz studiować tej cegły?
- On mi powiedział, że jak się za to wezmę, to mogę błysnąć w kangurze - Damian mówi już mniej pewnie.
- Daj spokój. Przecież to zawody dla kujonów. Chce ci się? I dasz radę sam bez rodziców? - kolega jest bezlitosny.
- On mówi, że tak. Wierzy we mnie - odpowiada Damian ściszonym głosem.
- I ty bierzesz te bajki na serio?
Damian wraca ulicą w kierunku jego domu dziecka targany wątpliwościami jakie zasiał w nim kolega. Jednak jeszcze tego popołudnia bierze się za studiowanie książki pożyczonej od nauczyciela. Czyta kolejne zadania i wydają mu się tak trudne, że nie znajduje żadnego sposobu na ich rozwiązanie. Następnego dnia ponawia przeglądanie zadań i kiedy znowu zniechęcony brakiem pomysłów już ma dać sobie spokój, nagle wpada na to jak się zabrać za jedno z tych ostatnich. Szybko spisuje obliczenia na skrawku papieru, który ma pod ręką i zagląda do odpowiedzi. Jego rozczarowanie jest bezgraniczne. Jednak przygląda się przedstawionemu rozumowaniu i pojmuje je, a nawet mu się podoba jego elegancja i prostota. Wraca więc do czytania książki, jednak teraz częściej zagląda do objaśnień. Kiedy wpada na pomysł rozwiązania kolejnego zadania przypomina sobie o radzie nauczyciela i zaczyna szukać czystego zeszytu. Niestety wszystkie mu się skończyły, więc idzie do wychowawcy swojej grupy w domu dziecka z prośbą o nowy.
- A do czego potrzebny ci ten zeszyt? - pyta wychowawca.
- Do matematyki. Rozwiązuję zadania z książki przygotowującej do zawodów kangura - odpowiada Damian.
- Uważam, że szkoda na to twojego czasu. Lepiej ucz się przedmiotów, z którymi masz problemy, bo jeszcze nie przejdziesz do następnej klasy. Zresztą akurat skończyły mi się zeszyty w kratkę i będę je miał dopiero w przyszłym tygodniu - wychowawca pozostaje obojętny .
Damian wraca więc do pokoju i po chwili zastanowienia sięga do schowka ze swoimi oszczędnościami. Idzie do pobliskiej księgarni, nie pytając nikogo o zgodę. Kiedy wraca, błyskawicznie nakreśla rozwiązanie. Okazuje się bezbłędne. Damian jest pełen dumy i radości. Wychodzi na korytarz, gdzie widzi Martę, która uśmiecha się do niego.
- Wyglądasz jakbyś był w siódmym niebie - zauważa przyjaźnie.
- Nie uwierzysz! Udało mi się rozwiązać bardzo trudne zadanie z książki przygotowującej do zawodów kangura - Damian aż zaczerwienił się rozemocjonowany.
- Byłoby fajnie jakbyś w nim wystartował. Będę trzymała za ciebie kciuki - dziewczynka wpatruje sie w chłopca z uznaniem.
- Dzięki - Damian uśmiecha się radośnie.
Ten dzień okazuje się być zwrotnym. Zeszyt szybko zapełnia się rozwiązaniami kolejnych zadań i wkrótce Damian zanosi go nauczycielowi razem z przerobioną książką.
- Jesteś bardzo pracowity, a rozwiązania są bardzo dobre - chwali Damiana nauczyciel w kilka dni później.
Tymczasem na forum internetowym klasy Damiana trwa dyskusja na temat pogłosek o planowanym odejściu z ich szkoły dotychczasowego nauczyciela matematyki. Damian jest tym ogromnie wzburzony. Sporządza pismo z prośbą o pozostawienie nauczyciela. Pierwsze jego wersje rozpowszechnia na forum, starając się przekonać do podpisania innych. W końcu przynosi do klasy kilka jego kopii z gotowymi rubrykami na podpisy uczniów i ich rodziców. W domu dziecka zamiast do wychowawcy idzie od razu do pani dyrektor. Ta podpisuje list bez wahania, jest jednak podejrzliwa i wyciąga z Damiana historię z zeszytem. Następnego dnia jego wychowawca z domu dziecka sam przychodzi do niego i wręcza mu komplet cyrkli, mówiąc:
- A następnym razem jak będziesz potrzebował jakichś pomocy naukowych albo podpisu, to śmiało przychodź od razu do mnie.
Minęło kilka tygodni, w trakcie których Damian przeszedł w zawodach kangura na szczebel centralny. W trakcie jednej z lekcji matematyki wkracza do ich klasy sam dyrektor szkoły.
- Kierownictwo i rada pedagogiczna wzięli pod uwagę apel waszej klasy i poproszono obecnego tutaj nauczyciela matematyki, by zechciał dalej uczyć w naszej szkole...
Uczniowie przerywają dyrektorowi gromkimi brawami i okrzykami zadowolenia.
- Jeszcze nie skończyłem - odzywa się na ten wybuch karcąco. - Chciałem też dodać, że w tej decyzji utwierdziły nas sukcesy w konkursie kangura jednego z tu obecnych uczniów.
Po lekcji Damian podchodzi do nauczyciela i prosi o chwilę rozmowy.
- Wie pan, że pojadę na zagraniczną wycieczkę jako nagrodę w kangurze? - zwraca się do nauczyciela kiedy znajdują się już sami.
- Tak. Gratuluję.
- Nie wiem czy mógłbym prosić… - zaczyna niepewnie. - Ale chciałbym, żeby pan był moim opiekunem na tej wycieczce.
- To dla mnie zaszczyt. Zgadzam się z przyjemnością.
- Jest pan moim prawdziwym przyjacielem. - Damian cieszy się, że nauczyciel się zgodził.
- Ty też. Przecież wiem kto był moim adwokatem - nauczyciel mruga do niego z uśmiechem.