JustPaste.it

E-sądy - polski bubel prawny

zachęcający cwaniaków, złodziei i oszustów do okradania Polaków w 'majestacie prawa'.

zachęcający cwaniaków, złodziei i oszustów do okradania Polaków w 'majestacie prawa'.

 

e-sad.jpg

E-sądy miały odciążyć tradycyjne sądy od orzekania w zakresie  długów. Zdecydowana większość tych spraw to niezapłacone rachunki telefoniczne, czynsze, faktury itp, a kwoty wahają się od kilkudziesięciu do kilku tysięcy złotych.

E-sąd, jako idea, w swoim założeniu, polegającym na wypełnieniu formularza, złożeniu pozwu i szybkim uzyskaniu wyroku, a co za tym idzie możliwości odzyskania długu było pomysłem wręcz doskonałym.

W praktyce jednak okazały się karykaturą prawa.

Mechanizm oszustwa jest bardzo prosty. Rejestruje się firmę windykacyjną za granicą, następnie pozywa się kogokolwiek za cokolwiek. W formularzu podaje się prawdziwe imię i nazwisko dłużnika, ale fikcyjny adres i cierpliwie się czeka.

E-sąd orzeka, wypisujemy trzy upomnienia pod fikcyjny  adres. To wystarczy, aby zgodnie z prawem uważać, że zawiadomienie zostało dostarczone. Trafia to do komornika, (tu adres "dłużnika" jest już o dziwo prawidłowy), ten zajmuje konto bankowe, wynagrodzenie, emeryturę, rentę i przelewa kwotę "długu" na konto zagranicznej firmy windykacyjnej.

Adresy różne? Tego nikt nie weryfikuje. Zresztą kto ma na to czas. E-sądy powstały w 2010 roku i do tej pory rozpatrzyły ponad 4 miliony pozwów. Średnio dziennie wychodzi 4 tysiące. Sędziowie tam zatrudnieni pracują chyba na akord.

Można byłoby przyjąć, że pomysł dobry, ale nieco niedopracowany.

Niedopracowany? Od początku mocno spieprzony. Adresy to mały pikuś. Kuriozum stanowi to, że nie trzeba przedstawiać żadnych dowodów w postaci kopii niezapłaconych należności. W naszym kraju ofiara przestępstwa  w tym wypadku musi udowodnić swoją niewinność!

Dlaczego te firmy windykacyjne są ulokowane za granicą? Powód jest prosty.

Teoretycznie osoba pokrzywdzona może dochodzić swoich praw,... ale przed sądem w kraju w którym zarejestrowana jest firma windykacyjna. Wtedy jednak należy wynająć prawnika, napisać pozew w obcym języku, poświadczając ewentualne dokumenty notarialnie, no i wynająć tłumacza przysięgłego, oczywiście wszystkie te czynności trzeba opłacić i być do dyspozycji sądu np. w Hamburgu, Paryżu, czy w Londynie. Oszuści doskonale o tym wiedzą, dlatego ich roszczenia nie przekraczają kwot kilku tysięcy złotych.

Po licznych naciskach sędziów, ekspertów i  Rzecznika Praw Obywatelskich, Ministerstwo Sprawiedliwości planuje wprowadzenie zmian w przepisach już .......przyszłym roku.

Minister Gowin ma przecież pilniejsze sprawy na głowie. Ktoś przecież musi się poobrażać na związki partnerskie, a że tysiące obywateli padło ofiarą cwaniaków i zostało okradzionych w majestacie tzw.  "prawa", kogo to obchodzi. Może by tak ministra "wyczesać" z kilku tysięcy.

Nowelizacja wreszcie jest gotowa i przewiduje  grzywny dla firm w sytuacjach, gdy adresy powiadomienia i na wniosku do komornika są inne, NIP, a nie jak dotychczas imię i nazwisko będzie elementem identyfikacji dłużnika, dłużnik będzie mógł wstrzymać  egzekucję komorniczą do wyjaśnienia wątpliwości.

Sprzątaczce w ministerstwue sprawiedliwości dojście do takich wniosków zajęło by dwa tygodnie, urzędnikom i prawnikom tam zatrudnionym zajęło to dwa lata.

Zagraniczne firmy windykacyjne maja niezłe zyski, ale jeszcze lepszy ubaw z jakości naszego prawa. Samopoczucie tych, którzy to prawo tworzą jest dobre i wysoko oceniają swoją pracę, dzieląc się  nagrodami.