JustPaste.it

Prezydent erotoman

:)

 

 „Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju” – to zdanie brzmi bardzo patriotycznie. Z drugiej jednak strony wygłosił je przecież prezydent John Kennedy (JFK) podczas trwania wojny w Wietnamie, więc w dużej części pełniło ono zapewne funkcję sloganu propagandowego.

Tak to już się dzieje, że po tragicznej śmierci, w przypadku JFK w wyniku udanego zamachu, propaganda idealizuje zmarłego. Demokraci, z których JFK się wywodził podkreślali wyłącznie jego zasługi, a będący w opozycji Republikanie niczemu nie zaprzeczali. Inaczej dzieje się podczas kampanii wyborczej, gdy przeciwnicy polityczni wywlekają wszystkie świństwa i z drobnego nawet potknięcia kandydata rywali robią wielką aferę. W przypadku zgładzonego JFK uznali szarganie pamięci zmarłego uznali za niestosowne.

Wyrósł więc. JFK na najlepszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, niedościgły wzór. Nikt nie rozliczał go z realizacji obietnic wyborczych takich jak likwidacja rasizmu. Nikt nie miał mu za złe Zatoki Świń, rozdmuchania interwencji w Wietnamie i kontaktów z mafią.

Uwielbienie dla JFK niewiele zmalało nawet po tym jak kilkadziesiąt lat po jego śmierci opinia publiczna dowiedziała się o jego chorobliwych skłonnościach erotycznych. Wskutek specyficznego wychowania nie potrafił związać się uczuciowo z żadną dziewczyną ani kobietą ale szczytem jego ambicji stało się uwiedzenie i „zaliczenie” jak największej ich liczby. Tych swoich skłonności nie chciał  lub nie potrafił w sobie stłumić, gdy został prezydentem i zaczął wykorzystywać swój urząd do ich zaspokajania.

Ze służby Secret Service ochraniającej Biały Dom zrobił pogotowie stręczycielskie, które oprócz ostrzegania go o przyjeździe żony miało obowiązek dostarczania mu chętnych kobiet: modelek, aktorek, a nawet prostytutek.