JustPaste.it

Zapomniane niemieckie obozy zagłady.

Nazistami są zawsze ci inni?

Nazistami są zawsze ci inni?

 

Zbliża się kolejna rocznica zakończenia II wojny światowej. W mediach znowu będzie głośno o jej okrucieństwie (zupełnie jakby podczas I wojny światowej było inaczej).  Zacznie się cykl programów pokazujących niebywały heroizm aliantów i ich sojuszników walczących z hitlerowskimi Niemcami. Przypomną o zbrodniach dokonanych na jeńcach i ludności cywilnej. Ale te zbrodnie, nie będą już zbrodniami niemieckimi, winą zostaną obarczeni - Naziści. Diabli wiedzą kim byli i skąd się wzięli. Ale wedle pokutującej opinii, to oni podczas II wojny światowej, parali się ludobójstwem, będąc pod wpływem ideologii narodowego socjalizmu. To przez ich szalone pomysły, rycerski dotąd Wermacht wstąpił na drogę masowych zbrodni. Zbrodni, rzekomo nie mających precedensu w historii Niemiec. Wszystkiemu będą winni naziści. To oni zbudowali pierwsze Koncentracyjne Obozy Pracy i Zagłady. To oni je prowadzili, to oni doprowadzili do upodlenia i śmierci milionów ludzi. Czy ktoś brał pod uwagę możliwość, że prawda może wyglądać zupełnie inaczej? Poszukując odpowiedzi, poszperałem trochę w historii Niemiec. Dokopałem się do mało znanych i raczej skrzętnie przemilczanych faktów źle świadczących o rycerskości II rzeszy niemieckiej. Zaglądając głębiej do historii Niemiec, przekonamy się, że naziści mieli „godnych” poprzedników, dla których ludobójstwo było jedynie środkiem, do uzyskania tak potrzebnej Niemcom - „ przestrzeni życiowej”.

Nazistami zawsze byli ci inni.

W niemieckich mediach, od kilkunastu dni toczy się dyskusja o odpowiedzialności "zwykłych Niemców", za zbrodnie wojenne. Dyskusję wywołała emisja filmu „Nasze matki, nasi ojcowie". 

Jak to wtedy było? Czy zabijałeś ludzi? Czy denuncjowałeś Żydów? Czy jesteś winny? - pytano świadków wydarzeń sprzed 70 lat, Odpowiedź zawsze była wymijająca:

- Wina? Jaka wina? Wykonywaliśmy tylko rozkazy, nie czuliśmy się winni - powtarzał jeden ze zdenerwowanych weteranów.

Podczas wojny nie dominuje żaden kolor, wszystko jest szare – padały wyjaśnienia. Co to oznacza? Ni mniej, ni więcej jak – nikt nie był bez winy, ale też nikt nie był całkowicie winny! Wojna rządzi się swoimi prawami.

Tymczasem rozprawiając o II wojnie światowej rozpętanej przez nazistów, zapomniano o niemieckich zbrodniach popełnionych w Chinach i w Afryce na przełomie XIX i XX wieku. Wtedy naziści jeszcze nie istnieli, więc śmiało można twierdzić, że niebyły to zbrodnie nazistowskie - ale niemieckie. 

Najpierw była Tanganika

Historia Niemieckiej Afryki Wschodniej (Tanganika - obecnie Tanzania). W 1885 r. Niemiecka Kompania Wschodnioafrykańska wydzierżawiła od sułtana Zanzibaru terytorium wzdłuż morskiego wybrzeża. Wprowadzano typowo niemieckie porządki. Trzy lata później wybuchło tam powstanie tubylców. Starcia trwały do 1890 r. kiedy to Kompania Wschodnioafrykańska uzyskała pomoc rządu cesarskich Niemiec i Brytyjczyków. Tanganikę ustanowiono niemieckim protektoratem. Tubylcze plemiona wysiedlano z ich terenów łowieckich i pasterskich, uciskano wysokimi podatkami oraz pracą przymusową. W latach 1896-1897 zbrojny opór stawiło plemię Wahehe z którym krwawo rozprawiły się Schutztruppe komendanta Lothara von Trothy.

Niemieckie zbrodnie w Chinach

280px-Boxer_Rebellion.jpgPierwsze całkowicie udokumentowane ludobójstwo dokonane przez ich wojska, to masowe rozstrzeliwanie jeńców wojennych i ludności cywilnej, na terenie Chin. Rok 1899. W Chinach wybucha powstanie bokserów. Rozruchy miały miejsce w prowincji Shandong, na terenie której znajdowały się niemieckie koncesje. Spotęgowane zostały przez niemiecką politykę stosowaną w wydzierżawionym w 1897 roku Jiaozhou, Zwycięstwa odnoszone przez powstańców skłoniły rząd do nakazania cudzoziemcom opuszczenia Pekinu i wypowiedzenia wojny wszystkim obecnym w Chinach mocarstwom zagranicznym. W odpowiedzi, mocarstwa kolonizacyjne zawiązały koalicję i podjęły decyzję o zbrojnej interwencji. Wojska niemieckie również miały wziąć w niej udział. Do wysyłanych do Chin żołnierzy, mowę pożegnalną osobiście wygłosił cesarz Wilhelm II:

Nie miejcie litości! Nie bierzcie jeńców! Kto wpadnie wam w ręce, niech będzie zgubiony! Tak, jak przed tysiącem lat Hunowie i ich król Attyla zdobyli sławę... teraz niemiecka sława niechaj będzie za waszą sprawą potwierdzona w Chinach w taki sposób, że żaden Chińczyk nie odważy się spojrzeć krzywo na Niemca!".

de1207530ca762ccbed5234fec190274.jpgRebelia zakończona została zawarciem 7 IX 1901 tzw. protokołu końcowego. Nałożono na Chiny wiele ograniczeń. Rząd chiński zobowiązywał się m.in. do wypłacenia interwentom kontrybucji wojennych i zwalczania ruchów wymierzonych przeciwko cudzoziemcom.

Wprawdzie wojska niemieckie spóźniły się na prawdziwą wojnę („bokserów” rozgromili Japończycy, Rosjanie i Amerykanie), za to Niemcy wykazywali się w akcjach terroryzujących ludność cywilną. Samodzielnie przeprowadziły 35 operacji pacyfikacyjnych, uczestniczyli też w prawie wszystkich pozostałych. Dokonywali masowych rozstrzeliwań, nie tracąc czasu ustalenie faktycznej winy podejrzanych. Obserwatorzy byli zgodni – Niemcy uśmiercili ogromną liczbę najzupełniej przypadkowych cywilów. Chociaż nie tylko Niemcy dopuszczali się okrucieństw, jednak szczególnie wyróżniali się w ilości i systematyczności represji.

Pierwsze niemieckie obozy zagłady były w Namibii!

Powszechnie uważa się, że pierwsze obozy koncentracyjne, zostały zorganizowane w III Rzeszy Niemieckiej w 1933 r., a więc na długo przed II wojną światową. Czy rzeczywiście były to pierwsze w pełni zorganizowane niemieckie obozy pracy i ośrodki masowej zagłady? Po dzień dzisiejszy Holocaust uważa się za pierwszą masową eksterminację ludności obcej rasowo, etnicznie i kulturowo. Ale, czy taka jest rzeczywistość? Aby to sprawdzić, znowu trzeba sięgnąć do historii.

 

Namibia_-_German_South_West_Africa.jpg

 

Afryka południowo-zachodnia, obecnie Namibia – była kolonia niemiecka. Rok 1902, to tu, Niemcy przeprowadzili pierwszą masową eksterminację ludności. Dążąc do uzyskania jak największej przestrzeni życiowej, opracowano plan, aby tubylców zamknąć w rezerwatach, a przez ich ziemie przeprowadzić linię kolejową. Głównymi ofiarami miały być plemiona Herero i Nama. Wybuchło powstanie. Hererscy wojownicy zaatakowali farmy w okolicach miasta Okahandja. Gdy wieść o tym dotarła do Berlina, zażądano by cesarz wysłał do Afryki posiłki, i zmiażdżył rebelię. Do kolonii przybył generał Lothara von Trotha, wcześniej zwalczający powstańców w  Niemieckiej Afryce Wschodniej i Chinach. 

 Armia niemiecka ruszyła do ataku. W ciągu dwóch dni zginęło 5000 hererskich wojowników, reszta uciekła na pustynię. Po rozgromieniu powstania Hererom oznajmiono, że utracili status poddanych Wilhelma II, a rozkaz niemieckiego dowódcy brzmiał:

„Każdy Herero, który znajdzie się w obrębie niemieckiego terytorium, uzbrojony czy nie, z bydłem lub bez, zginie. Nie oszczędzę kobiet ani dzieci”  gen. Lothar von Trotha

Niemieccy koloniści uznali to za rozkaz eksterminacji. Wszystkich  Herero przy próbie powrotu do rodzinnych wiosek rozstrzeliwano lub wieszano. Herero musieli opuścić swoje ziemie. Niedługo po tym, powstanie wzniecili Nama. Z czasem zwykli Niemcy poczuli niesmak, chcieli stłumienia rebelii, ale nie w tak okrutny sposób. Rozkaz eksterminacji został odwołany. W zamian rozpoczęły się masowe aresztowania Hererów i Nama. Więźniów umieszczono w obozach zorganizowanych w miejscowościach: Okahandja, Luderitz, Swakopmund i Windhuk. Każdy obóz liczył od trzech do pięciu tysięcy osób. Każda z nich miała obowiązek nosić zawieszoną na szyi blaszkę z wykutym na niej numerem ewidencyjnym więźnia. Zakuci w łańcuchy, zmuszeni do niewolniczej pracy przy budowie budynków administracyjnych i linii kolejowych, harowali od świtu do zmierzchu. Niedożywieni, schorowani i przepracowani - umierali tak często, że administracja obozów drukowała na zapas świadectwa stwierdzające zgon. Wystarczyło dopisać nr więźnia i datę jego śmierci.

841b18604e71d372dfe6bc238b4e22be.jpg

Wyjątkiem był obóz w Loderitz, nie służył przymusowej pracy. Ukryty na Rekiniej Wyspie ośrodek, był pierwszym w historii niemieckim obozem zagłady. Zwożeni tam Nama mieli po prostu umrzeć. W tym czasie w Europie panowała moda studiów nad Teorią Ras. By udowodnić wyższość białego człowieka nad innym rasami, znani i szanowani „naukowcy”, wykorzystywali do tego każdą nadarzającą się okazję. Wielu niemieckich naukowców osobiście pojawiało się w obozie śmierci na Rekiniej Wyspie, gdzie mogli robić co im się podoba. Antropolodzy i inni specjaliści sterylizowali więźniów, zarażali świnką, tyfusem i gruźlicą. Czaszki i szkielety zmarłych więźniów służyły za pomoce naukowe na wielu europejskich uniwersytetach. Jednym z takich badaczy, był antropolog Eugen Fischer. Jeden z współautorów  „Zarysu ludzkiej dziedziczności i rasowej higieny". Kilkanaście lat później przyszły twórca i Kanclerz III Rzeszy Niemieckiej, napisał książkę, która garściami z niej czerpała. Zatytułował ją:

                                                           „Mein Kampf”

 

PS.

Dla zainteresowanych dołączam fragment książki pt: „Zbrodnia Kajzera” - David Olusoga, Casper W. Erichsen, oraz film z serwisu You Tube - Namibia Genocide 5/6"

[video]http://www.youtube.com/watch?v=TJgO0IdllAI[/video]

Dla większości ludzi Namibia jest tylko jakimś osobliwym zaściankiem, reliktem krótkotrwałego niemieckiego kolonializmu i miniaturą Niemiec z przełomu XIX i XX wieku, która w jakiś tajemniczy sposób przetrwała niezmieniona do wieku XXI. W turystycznych sklepikach można kupić pocztówki i albumy ze zdjęciami przedstawiającymi utraconą idyllę. Ulice noszą imiona dawnych dowódców wojskowych pochodzących z arystokratycznych rodów. W centrach handlowych można kupić kapelusze Schutztruppe, niemieckiej armii kolonialnej, ozdobione czerwonymi, białymi i czarnymi insygniami Drugiej Rzeszy – epoki kajzerów. Na sprzedaż jest także niemiecka flaga cesarska – z surowym, czarnym orłem – a także książki na temat lokalnej historii, które pomijają temat wojen, jakie prowadzono pod tym sztandarem – wojen, które niemal całkowicie zgładziły dwa rdzenne ludy Namibii.

To, czego dokonali w Namibii niemieccy zarządcy i niemieckie wojska, jest dziś zapomnianą kartą historii, ale naziści doskonale o tym pamiętali. Kiedy sto lat temu oddziały Schutztruppe podjęły próbę eksterminacji Hererów i Nama, Hitler był piętnastoletnim uczniem. W 1904 roku mieszkał na kontynencie, który ekscytował się nadchodzącymi z Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej doniesieniami o bohaterstwie Niemców i barbarzyństwie Afrykanów.

Osiemnaście lat po ludobójstwie Nama i Hererów, Hitler blisko związał się z weteranami tamtych wojen. W 1922 roku został zwerbowany do skrajnie prawicowej bojówki w Monachium, której nieformalnie przewodził charyzmatyczny generał Franz von Epp, w czasie niemieckich wojen z Hererami i Nama służący w Afryce w randze porucznika. Von Epp, zarówno jako młody żołnierz w koloniach, jak i jeden z przywódców NSDAP, był niezmiennie zagorzałym zwolennikiem koncepcji Lebensraumu i spędził całe życie na szerzeniu teorii, że Niemcy potrzebują powiększyć swoją przestrzeń życiową kosztem niższych ras czy to w Afryce, czy w Europie Środkowej. Przesadą byłoby stwierdzenie, że Hitler był jego protegowanym, ale w chaosie panującym w Monachium po I wojnie światowej to właśnie von Epp był osobą, która – nie licząc Hitlera – przyczyniła się do rozwoju partii nazistowskiej. To właśnie przez niego w bardzo pokrętny sposób Hitler poznał wielu ludzi, którzy mieli stać się partyjną elitą: zastępcą von Eppa był Ernst Röhm, założyciel SA, Oddziałów Szturmowych. Poprzez kontakty z von Eppem i innymi weteranami niemieckich wojen kolonialnych Röhm i Hitler zdobyli zapasy dawnych mundurów Schutztruppe. Ponieważ zaprojektowano je do walki na afrykańskich sawannach, koszule miały brązowy, ziemisty kolor – stąd właśnie nazistowskich bojówkarzy nazywano „brunatnymi koszulami”.

 

Link do książki: http://ebooki.allegro.pl/ebook-zbrodnia-kajzera-david-olusoga-casper-w-erichsen,b12800.html