JustPaste.it

Poeci - pasterze bytu

Trwa narkotyczny sen ludzkości, halucynacje tworzą coraz szybciej zmieniające się obrazy, a Matrix może wygenerować każdą rzecz...

Trwa narkotyczny sen ludzkości, halucynacje tworzą coraz szybciej zmieniające się obrazy, a Matrix może wygenerować każdą rzecz...

 

Niedawno w polskiej prasie ukazał się wywiad z Edwardem Hirschem, amerykańskim poetą, autorem znakomitej książki How to Read a poem and Fall in Love with Poetry. Zaskakującym jest już sam fakt wywiadu z poetą, bo nie jest to dzisiaj towar, który się sprzedaje.

Każdy, kto czuje poezję i zadomowiony jest w jej przestrzeni, będzie w stanie docenić to, co w wywiadzie mówi Hirsch. A mówi rzeczy ważne, na przykład to, że chorujemy na rozproszenie uwagi. Codziennie, ba, w każdej godzinie bombardowani jesteśmy setkami informacji - ważnych, mniej ważnych i zupełnych śmieci. Każdy dobry wiersz wymaga skupienia uwagi, wymaga przeskoku świadomości z poziomu codzienności na poziom "ważności". Z horyzontu naszego myślenia i postrzegania uciekła dawno już metafizyka, żyjemy tak, jakby nie było śmierci, jakbyśmy nie uczestniczyli dzień po dniu w tanecznym korowodzie dobra i zła. Pragmatyka codzienności zachwiała w nas moralną równowagę. Poeci współcześnie - zauważa Hirsch - pytają o przemijanie i stratę. I rzeczywiście jest to jakiś znak czasu. Tylu rzeczy widzianych na ekranach telewizorów nie mamy i nigdy mieć nie będziemy, tyle rzeczy mieliśmy a już ich nie mamy! Żyjemy w próżni, kiedy posiadamy, bo nagle konstatujemy, że nowa zabawka mająca uczynić nas szczęśliwymi, zwyczajnie nudzi. Żyjemy w próżni, kiedy nie posiadamy, ponieważ funkcjonujemy w przestrzeni paradygmatu posiadania. Żyjemy w próżni niespełnionych obietnic. Doskwiera nam głód wyższych wartości, nawet jeśli tego nie zauważamy. Po to właśnie jest poezja - twierdzi Hirsch - żeby uratować to, czego nie dało się zachować w inny sposób.

Każdy wiersz to osobny i kompletny świat. Pozostaje to w sprzeczności z naszym potocznym doświadczeniem, jakim jest fragmentaryczność. Biegamy od kawałka do kawałka, i z tego biegania absolutnie nic nie wynika. Fragmenty doświadczenia nie budują się w żadną sensowną całość. Brakuje spoiwa, którym zawsze były - przynajmniej w kulturze śródziemnomorskiej - świadomość śmierci, przemijania, nietrwałości każdej ziemskiej wartości. Czy w naszym świecie można dokonać konstytucji sensu? Pewnie można, ale najpierw trzeba poznać prawa i mechanizmy tego świata. Nie buduje się zamków na piasku. Nonsensem jest planować własną egzystencję tak, jakbyśmy mieli żyć wiecznie. Wszak to jest główny problem, jakim zajmowali się zawsze filozofowie i poeci. Problemem, a zarazem paradoksem. To horyzont zakreślony przez śmierć czyni nasze doświadczenie całościowym i spójnym. A my, współcześni, żyjemy w świecie złamanego horyzontu. Stąd poczucie absurdu i pustki. I stąd fala samobójstw, zwłaszcza wśród młodych ludzi, ogarniająca dziś cały świat.

Globalizm, który jest próbą narzucenia uniformizmu kulturowego, maskuje skutecznie fragmentaryczność doznań, przeżyć i doświadczeń, każąc nam wierzyć, że świat wyłania z siebie obecnie taki właśnie kształt i innego nie będzie. Takie postawienie sprawy coś nam przypomina. W dwudziestym wieku zaistniały już ideologie, pojmowane przez ich twórców jako jedynie słuszne. Znamy skutki! Obecnie nie rządzą już ani Hitler, ani Stalin, ale ich plany i zamierzenia zostały twórczo rozwinięte przez wielkie korporacje i banki. Mamy zatem z jednej strony fragmentaryczność doświadczeń, o którym mówi Hirsch, z drugiej natomiast coraz bardziej widoczny dualizm:  władcy świata i rzesza niewolników, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że nimi są. Sens, porządek i koherentny układ znaczeń jest wyłącznie dla pierwszych; chaos, moralna próżnia i pokawałkowane doświadczenia dla drugich.

Ludzie robią wiele rzeczy jednocześnie, a ich uwaga nieustannie się rozprasza. Do tego jeszcze należy dodać, że otrzymali Hauxleyowską somę w postaci Internetu. Nie będę w tym miejscu analizował roli tego medium w kształtowaniu świadomości współczesnego człowieka, ponieważ na ten temat napisano już wiele książek, w tym tak wybitnych jak Pakt jasności Jeana Baudrillarda. Sztuczny świat sieci zaczęto traktować jako świat prawdziwy i rzeczywisty. Wszystkie podstawowe kategorie zaczynają zanikać w przestrzeni współkonstytuowanej przez oko i ekran monitora. W sieci nie ma dobra i zła, a przynajmniej nie ma wyraźnego pomiędzy nimi podziału; nie ma piękna i brzydoty, prawdy i kłamstwa, znaku językowego i desygnatu, fenomenu i noumenu. Rzeczywistość została rozpuszczona w przestrzeni zerojedynkowej, której kształty są Matrixem. Trwa narkotyczny sen ludzkości, halucynacje tworzą coraz szybciej zmieniające się obrazy, a Matrix może wygenerować każdą rzecz, o jakiej pomarzysz - samochód, jacht, odrzutowiec, piękne kobiety, wykwintne jadło. W tej przestrzeni wszystko jest możliwe i wszystko nieprawdziwe.

Poezja jest brutalnym wybudzeniem. Przypomina o kruchości naszego istnienia, o chorobie, o podłości, o złu, o cierpieniu, o łzach i bólu, o odrzuceniu, nieszczęsnych kolejach losu, lecz pokazuje jednocześnie piękno i wspaniałość prawdziwego świata. Wyrywa z martwoty narkotycznych sztucznych rajów. Każe pochylić się nad Słowem (nie obrazkiem na monitorze), nad jego uniwersalnym sensem, nad jego głębokim znaczeniem. Jednak przede wszystkim nakazuje skupienie, napięcie uwagi, czyli to, czego zostaliśmy pozbawieni. Poezja jest Prawdą, dlatego bali się jej i boją wszyscy manipulatorzy rzeczywistości. Prawda w poezji nie zależy od kontekstu, od układów społecznych, nie jest wypadkową opinii większości. Prawda w Poezji jest tym, co jest naprawdę. I ta właśnie tautologia oddaje, moim zdaniem, istotę poetyckiego słowa.

Martin Heiddeger napisał piękne zdanie: Poezja jest domem bytu, a poeci jego pasterzami. Auden, a za nim Miłosz, twierdził, że poezja ocala. To, że tak łatwo pozbyliśmy się zarówno poetów, jak i poezji świadczy o tym, iż pogodziliśmy się z naszą niewolniczą kondycją.

 

autor - Jan Stasica