Co było ,a nie jest nie piszemy w rejestr,najważniejsze teraz i tu
Jskółki gniazda budują, ty swoje rujnujesz ,pijesz bo musisz. Każdy dzień na chwiejnych nogach ,
, deszcz leje, przed knajpą stoisz, moknąć czy wejść i się zlać -zastanawiasz ,jakie plany procz wodki masz?
Patrzyłem zamglonym wzrokiem , ze smutkiem odchodziła , .piłem pod rostanie, do głuchych telefonów gadałem,a zazdrość serce rozdzierała, tylko słowa o jaskołkach wiosną pachniały, "ratuj siebie,puki czaś szeptały"
Dni bez picia - nie do życia, koszmar nieopisaniy, wywracały się wnętrznosci , a na drugiej stronie ulicy knajpa, Jak trudno się oprzeć pokusie by znow nie odpłynąc w mrok wie ten,co pił , nie ma mocnych , biednych i bogatych zniewala wodka.
Neo ,ulubienic boga nagi kaca leczył winem, nasi stroże moralnosci na letarnie samochodami wjeżdzają, wiernych wyzywają,tylko za to nie odpowiadają biskup Głóz łeb koński ma, pod Katyniem ululał męża pięknej Joli. {tej co kolanka pokazała JP2 w papobilu i na udiencje potem jezdzila). Chrystus wodę zamieniał w wino i zachęcał chlajcie na moją pamiatkę,a nam nie wolno- pytał orędziu do wiernych ów biskupina !
Powodow picia ludzie mają mnóstwo,wesolych, smutnych i niejakich ,moje wynikały z niespełnionych oczekiwań -były zrodłóem rozczarowań, tworzyły piramidalne stresy ,uwolnić się od nich nie sposob,a zakazany owoc w zasięgu ręki ,człowiek po niego sięga,by roskosz rajską,nie bacząc na skutki, przeżyć.
Czynili to biblijni przodkowie,za bzykanie nie pobożemu Onana bog uśmiercił ,żonę Lota w słup soli zamienil za cos tam ,o gniewie, milosci i zazdrosci wiele,uczucia te na pokolenia przechodzą jak nasz Katyń.
Na frasunek dobry trunek,aby euforia trwała trzeba w mordę lać...alkohol ,bo rospacz istnienia gniecie każdego w tym podłym c świecie. Chjciwośc i zazdrość dominują,rodzą złośc i gniew,
głupotą ,szelmowstwem prowadzą do tragedii,tylko zmiana zachowan, towarzystwa,a przede wszystkim wspomnień o przeszłości i całkowita obstynencja - uwalniają od nich ,nie kazdemu na to stać ,latwiej wykarczować las, niż zminic siebie.!
Kiedy dni bez alkoholu stały się normalnoscią znikać poczęły zmory zazdrosci,pachniały jakby wiosna z daleka przytomne słowa,wracala wiara w człowieka i wtedy ,powiedzialem "co było ,a nie jest nie piszemy w rejestr -,najważniejsze tu i teraz" , "dziękuję za tamte jaskółki, - Marią Magdaleną zostan na wieki- prosiłem
Cwierć wieku w trzezwosci ,a negatywne uczucia pojawiają tylko z szachrajstwa władzy,są źródło naszych rozczarowań , czujemy to wzrostem kosztow utrzymania, na ich mafijne układy nie mamy rady, trwonią pieniadze podatnika na pielgrzymki, zadymki katyńsko smolenskie- podcinają nam skrzydła,zniewalają obłudą i klamstwem.Na tych darmozjadów, pasożytow nie liczymy , tylko kazdą chwilę ze sobą bardziej cenimy ,nie dogoni jej nawet duch święty kiedy przeminie! .
Swiadomośc ta koi boł istnienia pod polskim niebem , tyle zawisci, nienawisci ,a dramaty w blokowiskach i chatkach wiejskich, zrujnowanych pegeerach ,w barłogach bezdomnych,przepełnionych szpitalach kogo obchodzą,?
Gdy bol samotnosci i głod przytlacza ,a tłum obojętny nie dostrzega wyciagnietej dłoni o jałmuznę idz pod kosciol, dzwon do episkopatu, do plebanii stukaj,na obiadek gosposia zaprosi -ale to mrzonki, na twoj widok dupę odwrocą,,zadzwonią po glinę,oskarżą o zniewagę uczuc religijnych! W kosciele , rządzie ,samorządzie dla takich miejsca nie ma,tam karjera,chciwosć wyziera , przyjaciół nie znajdziesz ino nakaz platniczy,zawiadomienie o wzroscie świadczen komunalnuych i terminie wyborow brata smolenczyka na wodza Polakow .
Mamy na ich własny sposob, stosuje go wiele osob- medytaujemy , dłonie splecione w ciszy trwają , zwichrowane mysli koją , z odrębnych połowek tworzymy ósemkę, punkcik co je łączy to nasza wspolnośc,radosne istnienie ,w wędrowkach się cementuje i tak ze sobą trawmy,były Alpy , SriLanka, brazyliska guarana i niepowtarzalne wysepki morza środimnego , gwiazdy do snu tam tulily,a ,przed namii do zdobycia Kamczatka , walc nad Amurem i biale noce u Eskimosow , w takich wojażach medetacja we dwoje-to elikser żywota.Tam razy z dawnych lat pogubiły się na zboczach gorskich,piaskach pustyni, fale oceanu poniosly w siną dal..., uwolnieni z kompleksow tu i teraz. . cieszymy się chwilką,
co razi,czym pogardzamy unikamy,niezazdroscimy samochodow oszustom,dacz ,nasz dom tam gdzie my , pod wspolnym niebem krzyzujemy odechy , świętym Mikołajem nasza magia, niesie gdzie obłuda nie siega., a receptą na życie nie są wartosci katolickie, liczymy na siebie! Monotonia, bezczynność- proza dnia jak ,kiedyś nie grozna!Mamy medytację transcendalną, nie indyjska od Buddy lecz wlasną niwranę !Dzięki jej wiemy,że świata sie nie naprawi,ale siebie tak siebie.Chcieć to móc!