JustPaste.it

Bóg jako duchowy wybawca

Artykuł kieruję zarówno do wierzących jak i ateistów. Spojrzenie na Boga i wiarę nie z perspektywy dowodzenia jego istnienia, ale FAKTÓW jakie pozostawia w życiu jego obecność.

Artykuł kieruję zarówno do wierzących jak i ateistów. Spojrzenie na Boga i wiarę nie z perspektywy dowodzenia jego istnienia, ale FAKTÓW jakie pozostawia w życiu jego obecność.

 

Znajdą się ludzie, którzy za wszelką cenę będą chcieli dowieść, że Boga nie ma. I w pewnych swoich argumentach wykażą dużą część prawdy. Znajdą się i tacy, którzy będą sypać dowodami przemawiającymi za jego istnieniem i również wielu tez nawet największy ateista nie odbije. Skupmy się więc na czymś pośrednim. Na faktach, które nie obiorą żadnej ze stron. Bóg jako duchowy wybawca. Do czego zmierzam...?


Żadna władza nie jest idealna. Totalitaryzm, liberalizm, czy też demokracja - wszędzie znajdziemy uszczerbki oraz luki. Gdyby człowiek miał sam w sobie rządzić całym światem nigdy nie doszedłby do perfekcji. Dlatego potrzebny jest pewien cel. Ludzie szukają w życiu pełni szczęścia często poprzez rzeczy materialne, które także nie są idealne bo zostały stworzone właśnie przez błądzącego człowieka. I tak koło się zamyka, a strudzona istota zaczyna się zastanawiać nad sensem życia i poszukiwać genezy. W tym miejscu na ratunek przychodzi "Bóg" - w niniejszym artykule traktujmy to słowo jako "coś", jakaś duchowa wartość, której istnienia nie da się zaprzeczyć - ponieważ inaczej nie byłoby nawróconych, świętych, godnych ludzi. Wspominałem już, iż człowiek potrzebuje celu do którego mógłby dążyć, a czy takowego nie wyznacza nam Biblia? Czy jest coś mądrzejszego, bardziej realnego aniżeli właśnie owa Księga? To ona wyznacza podstawy życia i działania i gdyby wszyscy ludzie żyli według jej zasad świat byłby piękny. Jednakże jest to niemożliwe, bo taki (dla osób wierzących) nadejdzie dopiero po śmieci. Podkreślam, nie mówimy o "Bogu" jako istniejącym stworzeniu gdzieś ponad nami, tylko jego duchowej obecności, świadomości w nas wszystkich. 

Mówiąc teraz tak abstrakcyjnie, czy istnieje czy też jest totalnym wymysłem, dlaczego znajdują się ludzie, którzy dzięki "niemu" odnajdują się w życiu? Dlaczego wielu "On" daje siłę, a nie zgniły świat i frazesy wielkich uczonych czy polityków? I nazywanie takich osób frajerami czy będących w totalnej depresji jest według mnie, przepraszam za wyrażenie, totalnym idiotyzmem. A zrozumieją to zapewne tylko Ci, którzy doświadczyli "Boga" na własnej skórze. Pewna historia, która musi być przykładem, miała miejsce kilka lat temu w Polsce, kiedy to nie dopuszczono do podpisania ustawy o aborcji. Wtedy na otwartej sali, nic prywatnego, w zwykłym pomieszczeniu modlili się politycy. O ochronę życia... Ustawa nie przeszła. W momencie desperacji, trudnych chwil, praktycznie wszyscy zwracają się do "Boga" I jakoś tak w tym momencie czujemy, że ktoś przy nas jest., ktoś pomaga. Jest to znów pewnego rodzaju doświadczenie duchowe. Czy prawdziwe czy urojone, gadajcie i myślcie sobie co chcecie - istnieje i jest silniejsze niż jakiekolwiek inne. 

Czy muszę dłużej rozwodzić się nad tym tematem? Jedynie krótko podsumuje - Bóg, Jezus jest w naszych sercach. Od ponad dwóch tysięcy lat ich "legenda" krąży po świecie. I czy ktoś jest ateistą, czy głęboko wierzącym człowiekiem nie może temu zaprzeczyć i odrzucić tego faktu, że są i będą ludzie, którzy poczują "Boga" w sobie. Nikt nie wyprze go ze świata i z ludzkich serc. Nie ma takiej siły, nie ma takiej mocy. Pytanie, dlaczego niektórzy chcą to na siłę zrobić? Na sam koniec podam taki paradoks - czemu ateiści, walczą z czymś, czego według nich.... nie ma? 

I jakkolwiek sobie "jego" obecność zinterpretujemy, nie zaprzeczymy jego istnienia pod względem duchowym na co jest i będzie mnóstwo przykładów w życiu. Amen