JustPaste.it

"Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania" Julie Powell

czyli jak Julie Powell i Julia Child uratowały również mnie...

czyli jak Julie Powell i Julia Child uratowały również mnie...

 

Julie-i-Julia_Julie-Powellimages_big13978-83-247-1220-5.jpg                       O trzech z  pozoru różnych kobietach...
  

 

 

 

 

JULIA CHILD

 

 

 

6a00d8348bab4469e20128760e3744970c-800wi.jpg

 

Autorka  Mastering the Art of French Cooking, guru kulinarny każdej amerykańskiej gospodyni, legenda telewizyjnych programów kulinarnych. Julia Child ukończyła również legendarną paryską szkole  Le Cordon Bleu Jednym słowem mogę ująć to w ten sposób: Gordon Ramsay i Nigella Lawson mogą się od niej jeszcze baaaardzo dużo nauczyć i gdyby żyła i nadal gotowała, mogliby stać "na zmywaku" w jej programach.  To Julia Child mogłaby śmiało krzyczeć w Masterchef  "oddaj fartucha!" ;) Ona wyznaczyła szlaki kulinarne i nauczyła amerykanki gotować, pokazała, że kuchnia francuska jest smaczna, gotowanie może być zabawą i przyjemnością, czekoladki  są dobre na wszystko, a masła nigdy nie jest za wiele... Julia Child (tu znajdziesz wszystko o Julii) do dziś jest wzorem kulinarnym, a jej programy cieszą się niemałą popularnością. Dlaczego? Uparta, ambitna, z pasją w życiu, nauczyła się gotować w wieku 37 lat (dla swojego męża), do końca życie oddana marzeniom, z błyskiem w oczach, zawsze uśmiechnięta, wbrew wszystkim - szczęśliwa :)

 

 

 

 

 

 

.......

 

 

 

 

 

 

 

 

JULIE POWELL


 

 

Julie Powell ma prawie 30 lat, ma męża, ale nie ma pomysłu na życie. Praca ją nie cieszy, przy847f96b880cde7fcd36972026a8cb477.jpgjaciółki mająswoje życie, ciekawsze od jej smętnych problemów kury domowej. No, powiedzmy sobie szczerze, nie takiej znowu kury - Julie jest przecież... sekretarką i od godziny 7.00 do 18.00 odbiera telefony w sprawie ofiar WTC. Marzyła, żeby być aktorką, ale... nie chodzi na castingi, jest za gruba i nie ma czasu...i nie chce być już aktorką... Poznajemy ją gdy wraca od lekarza, który właśnie jej zakomunikował, że prawdopodobnie nie będzie mogła mieć dzieci, z rozmazanym tuszem, zapłakana, zmęczona, siedzi i czeka na ostatnie metro...  Czuje, że zwariuje, jeśli nie znajdzie pomysłu, jak żyć, jak odnaleźć siebie, swoje małe poletko, mały skrawek ziemi niczyjej, który mogłaby zagospodarować swoimi marzeniami. Dookoła Julii tysiące osób ma już gotowy plan na jej życie, ale ona gubi się w swoim własnym wnętrzu. Kolejna przeprowadzka, kolejne koszmarnie małe, wynajmowane mieszkanie, pudła, kartony, szara, nudna codzienność.  Julie Powell  tonie w nicości. Wtedy jedzie do domu rodzinnego i znajduje książkę kucharską Julii Child. przypomina sobie, jak mama robiła sławny Boeuf bourguignon  Julii Child.

 

 

.....

 

 

 

W 2009 r. powstał film "Julie & Julia"z Amy Adams i Meryl Streep. POLECAM :)

Obecnie Julie Powell pisze bloga  "What Could Happen?"

 

No ale wróćmy do książki!   I dlaczego napisałam, że to recenzja "o trzech z pozoru rożnych kobietach"? Gdzie ta trzecia? 

  

"Julie & Julia. My Year of Cooking Dangerously" Julie Powell

 Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania

 

 

trzecia bohaterka
nieśmiało...

 

 


ANNA M.

 

 

 

 

 

 

162962453ae6047a0c7d07f3601ae539.jpgJedzenie zawsze było dla mnie czymś magicznym ;) Już w przedszkolu, wspólnie z bratem, opatentowaliśmy system zjadania drugiego śniadania wszystkim "niejadkom", nawet z grupy starszaków!  Korzyść była podwójna - oni nie dostawali w domu reprymendy, że znów nie zjedli śniadania, my nie musieliśmy chodzić za mamą i prosić o dodatkowe kanapki i wysłuchiwać, że i tak mamy nadwagę. W myśl zasady: "Jedzenie najlepszym przyjacielem" przeżyłam całe dzieciństwo i okres dorastania. Nadal w okresach smutku i stresu mam zachomikowaną gdzieś na dnie szuflady ukochaną czekoladę, choć chwilowo :) jestem na odwyku... Nadal, gdy dzwonię do domu rodzinnego z wiadomością o moich odwiedzinach, pierwszym pytaniem mojej mamy jest: "a ciągle jesteś na diecie?", wtedy odpowiadam: "oczywiście", po czym drugiego dnia po przyjeździe, "przyczłapuje" do pokoju rodziców z pytaniem "mamuś, masz coś dobrego i słodkiego?" (najczęściej jest wtedy niedziela, a to mała wieś i sklepy są zamknięte). Mama wtedy człapie do spiżarni po zachomikowane słodycze i ciasto i robimy ukochaną kawunię plus nieśmiertelny komentarz mamuni: "wiedziałam, że jak mówisz, że jesteś na diecie, to i tak trzeba kupić zapas słodyczy"... No i zupełnie nie rozumiem, dlaczego brat zawsze podczas mojej obecności w domu, chowa płatki śniadaniowe? Może dlatego, że ja je traktuje bardzo swobodnie... czytaj: nie zwracam uwagi na nazwę "śniadaniowe" i nie używam do nich mleka i nie jem w porze śniadania i nie jem łyżką...

 

:)

 

 

Książkę Julii Powell, jak zwykle, przeczytałam jednym tchem - nocą. Na szczęście jest majowy, długi weekend, bo obudziłam się nad ranem w ubraniu i nosem w książce. Zjadłam śniadanie i poszłam spać na dwie godziny, zanim znów usiadłam do czytania, bo "film urwał mi się" jakoś na ostatnim rozdziale.

 

 

Pomysł Julii Powell prosty: w 365 dni ugotować 524 dania z książki kucharskiej Julii Child, wszystko opisać na blogu  Julie/Julia Project.  ... Proste? Sami musicie już o tym zdecydować :) :) :) :)  

 

 

"Urzędniczka za dnia, a nocy - kulinarna buntowniczka. Za stara na teatr, za młoda na dzieci, za bardzo rygorystyczna na wszystko inne - Julie Powell szuka wyzwania. Znalazła je w postaci projektu Julie/Julia. Ryzykując małżeństwo, pracę i dobrostan kotów, podjęła się wariackiego zadania. 365 dni, 524 przepisy, jedna dziewczyna i beznadziejna podmiejska kuchnia. Nikt nie wie, do czego to doprowadzi..."

 

 

Książka jest zabawna, wzruszająca, chwilami wstrząsająco poważna, a autorka z rozbrajającą szczerością opisuje swoje wzloty i upadki, nie tylko kulinarne.  Rozbawiła mnie np. historia kilkudniowego poszukiwania  w całym Nowym Yorku kości wołowych (w którą zresztą zaangażowała się cała rodzina) bo Julie musi ugotować danie nr...., śmiałam się tak głośno, że chyba obudziłam współlokatorkę; rozczuliło mnie proste wyznanie Julie, że nie odróżnia podrobów drobiowych i jej zwierzenia, jak przez godzinę poszukiwała kurzego żołądka w martwym nieszczęśniku leżącym w jej kuchni, aż zadzwonił jej tata i wytłumaczył, że to takie dwa zrośnięte serca - no tak, ale jak wygląda serce martwego kuraka? Ale Julie nie poddaje się. Realizuje plan przepis po przepisie. Nieważne, że przechodnie z dziwnym wyrazem twarzy przyglądają się jej, gdy przed domem, na chodniku (jej kuchnia jej mikroskopijnych rozmiarów) ćwiczy podrzucanie fasolek na patelni... Tak kazała Julia Child. A Mistrza trzeba zawsze słuchać - we wszystkim. Autorka na ostrzu noża stawia relacje rodzinne, małżeństwo, "karierę" sekretarki, by nie zawieść siebie, czytelników bloga i przede wszystkim Julii Child! Czy to tylko kaprys znudzonej życiem, sfrustrowanej prawie-trzydziestolatki? Czy sama Julie Powell się jakoś zmieniła po zrealizowaniu przepisu nr ...., ubrudzeniu sterty naczyń, zeskrobaniu kolejnego przypalonego kurczaka z paleni, na której podobno nie można nic przypalić, i kilkudniowym planowaniu zamordowania homara?

 

 

"Nie byłam inna, ale znalazłam się w jakim alternatywnym świecie skupionym wokół Julii Child. Nie pamiętam, kiedy do niego przeniknęłam (...) Tamten dawny wszechświat był poddany tyranii entropii. Byłam w nim tylko atomami w kształcie sekretarki, w nieunikniony sposób byle jakimi i przeciętnymi. A tu, we wszechświecie Julii, prawa termodynamiki stanęły na głowie. Tu energia nie ginie, tylko jest przekształcana w inną postać. Tu biorę masło, śmietanę, mięso i jaja i robię z nich pyszne pożywienie. Tu biorę mój gniew, rozpacz i wściekłość i przekształcam je dzięki mojej alchemii w nadzieję i ekstatyczną manię. Tu biorę laptop z supermarketu i słowa, które pojawiają się w mojej głowie o siódmej rano i zmieniam je w coś, czego ludzie chcą, a może nawet potrzebują" (s. 130n)

 

 

Moim zdaniem, Julie Powell,  zmienia się na oczach czytelnika. Czy zmieniła mnie? Gotować nauczyłam się zaczynając od kuchni francuskiej, mój pierwszy przepis na Quiche Lorraine zdobyłam będąc w Bartres w Pirenejach od Marie Pascal, a potem odkryłam w jej bibliotece książkę Julii Child ;) Po powrocie do Polski namierzyłam w internecie blog Julii Powell... Wtedy zaczęłam też myśleć o stworzeniu własnego bloga... ale o książkach... no i proszę... DZIĘKI!!!  Julie i Julia !!! :) Ale drogę trzeba odnaleźć samemu... Polecam zatem książkę z całego serca wszystkim zagubionym w świecie (nie tylko kulinarnym). Ale uwaga! W lodówce trzeba mieć spory zapas kostek masła... KONIECZNIE!!

 

 

 

Ach i jeszcze coś, na jednym z blogów  (kuchennelovestory) znalazłam przepis na słynny "Boeuf bourguignon Julii Child", od którego wszystko się zaczęło...

 

 

 

A tu można zobaczyć, jak sama Julia Child przygotowuje swoje popisowe danie :)
 BEZCENNE !!!

 

 

 

Bon Appétit!!

 

 

 

Anna M.

 

 

 

 

 

zapraszam :)