JustPaste.it

Polish political fiction

Co mogliśmy zrobić, żeby nasza historia potoczyła się inaczej? Zamierzam przedstawić alternatywne scenariusze nawiązujące do ważnych wydarzeń historycznych w dziejach Polski.

Co mogliśmy zrobić, żeby nasza historia potoczyła się inaczej? Zamierzam przedstawić alternatywne scenariusze nawiązujące do ważnych wydarzeń historycznych w dziejach Polski.

 

13-ty wiek. Polska boryka się z poważnymi problemami wewnętrznymi. Książęta piastowscy walczą między sobą o władzę i większość z nich rości sobie prawa do korony i objęcia władzy nad całym krajem. Solą w oku polskich książąt są pogańskie Prusy, które cały czas opierają się chrystianizacji. Polacy bez większego powodzenia najeżdżają ich ziemię, co spotkało się z odwetem ze strony Prusów. Konrad Mazowiecki rozważa rozwiązanie problemu z Prusami przez sprowadzenie na ich ziemie Zakonu Krzyżackiego. Jednak rezygnuje z tego pomysłu, gdyż Prusowie są poganami, a ich terytorium jest podzielone na 11 krain pozbawionych wspólnej organizacji państwowej. Chociaż ustawicznie niepokoją granice Polski, to jednak nie są w stanie poważnie zagrozić naszemu państwu. Za to Krzyżacy, jeśli pozwolić im się osiedlić na północy, mogą być takim zagrożeniem. Chcą stworzyć własne państwo i dysponują znakomitymi rycerzami zaprawionymi w bojach w Ziemi Świętej. Z wrogiem podzielona i słaba Polska może mieć poważny problem. Tak więc Konrad Mazowiecki zrezygnował z tego pomysłu. W końcu Polska się zjednoczyła pod rządami Władysława Łokietka. Północna granica została obwarowana grodami, które obsadzono dość dużą liczbą wojska. Jednocześnie przestano najeżdżać ziemie pruskie i król zaproponował im pokój. Prusowie po kilku nieudanych wyprawach łupieżczych na tereny Polski przystali na propozycję pokoju. 

Jak się stało naprawdę, dobrze wiemy. Sprowadzeni do walki z Prusami Krzyżacy stali się największym zagrożeniem dla Polski w epoce Średniowiecza. W końcu konflikt z Zakonem doczekał się swojej kulminacji 15 lipca 1410 r. pod Grunwaldem. Błogosławieni przez papieża zakonnicy wraz z ochotnikami z zachodniej Europy stanęli przeciw połączonym siłom Polsko-Litewskim. W tej bitwie osiągnęliśmy wiekopomne zwycięstwo, które stało się punktem zwrotnym w stosunkach z Krzyżakami. Jednak Polacy nie popadli w euforię po wygranej walce, tylko wszystkimi siłami ruszyli na Malbork, żeby zmiażdżyć wroga raz na zawsze. Zdobyli twierdzę, a ziemie należące do Zakonu zostały wcielone w terytorium Polski. Gdyby miał miejsce taki scenariusz, nie byłoby Księstwa Pruskiego, które swoją agresywną polityką doprowadziło to Rozbiorów Polski. Wyobraźmy sobie też, że Polacy, widząc rozwój militarny swojego sąsiada, odkładają na bok wewnętrzne spory (słynna złota wolność szlachecka) i postanawiają zdusić zagrożenie w  zarodku. Prusy zostają zmiażdżone i stają się częścią Polski. Nie byłoby rozbiorów. Prawdopodobnie też nie byłoby zjednoczenia Niemiec, a więc też żadnej z wojen światowych.

Stało się tak, jak się stało. Polska zniknęła z map na 120 lat, a nikt z tych, którym uratowaliśmy skórę pod Wiedniem, nie pisnął ani słowa. Część z nich, zwłaszcza Austria, zagarnęła część naszego kraju. Szansa na niepodległość pojawiła się w 1918 roku. Odzyskaliśmy ją, ale wiele było do zrobienia. Po latach spędzonych pod rządami 3 zaborców należało uczynić Polskę na powrót jednym, skonsolidowanym państwem. Jednocześnie borykaliśmy się z zagrożeniami po stronie wschodniej i zachodniej. Niemcy były skrajnie niezadowolone z postanowień Traktatu Wersalskiego (moim zdaniem słusznie, bo nie tylko oni byli odpowiedzialni za jej wybuch), a w Rosji nastąpiła rewolucja i władzę przejęli bolszewicy, których celem była ekspansja komunizmu i podbicie państw, które sprzeciwiają się przyjęciu tej doktryny i zwierzchnictwa komunistycznej Rosji. Sytuacja w Związku Radzieckim budzi coraz większe przerażenie wśród zachodnioeuropejskich przywódców. Z takim samym niepokojem wydarzenia śledzą Amerykanie. Wybucha wojna Polsko-Bolszewicka, którą ostatecznie zwyciężyli Polacy, co nasi "sprzymierzeńcy" przyjęli z wielką ulgą. Następuje okres burzliwego rozwoju Rzeczpospolitej, w której wciąż bardzo wiele jest do zrobienia. Kraj jest mocno podzielony między zwolenników różnych opcji politycznych. Wypracowanie przez nich jakiegokolwiek wspólnego stanowiska wydaje się niemożliwe, czego wynikiem jest zabójstwo pierwszego prezydenta II RP, Gabriela Narutowicza. . W końcu Marszałek Józef Piłsudski przeprowadza Zamach Stanu i obejmuje władzę. W kolejnych wyborach prezydentem zostaje popierany przez Marszałka Ignacy Mościcki. Polacy cały czas starają się przyłączyć do swojego terytorium ziemie, które były naszą własnością przed Rozbiorami. Oczywiście komplikuje to nasze stosunki z państwami ościennymi położonymi za naszą wschodnią granicą. Jednocześnie wskutek kryzysu i nałożonych kontrybucji zaostrza się sytuacja w Niemczech. Coraz większe poparcie zdobywają komuniści i naziści. Przedstawiciele państw kapitalistycznych, przerażeni groźbą objęcia władzy przez komunistów w Niemczech, udzielają cichego poparcia nazistom. Nawet sponsorowanie nazistów przez prywatnych przedsiębiorców z zachodu nie budzi ich sprzeciwu. W końcu do władzy dochodzi Adolf Hitler, przywódca NSDAP, niemieckiej partii nazistowskiej. Za wszystkie problemy świata obwinia Żydów. Uważa Niemców za naród wybrany, a narody zamieszkałe za ich wschodnią granicą uważa za podludzi, który mają służyć rasie panów. Cały czas twierdzi, że powinni przygotować się do wojny i objąć władzę nad Europą.

Poczynania Hitlera obserwowane są z coraz większym niepokojem. Przywódcy Wielkiej Brytanii, USA i Francji są w kropce. Bali się dominacji komunistów w Niemczech, a okazuje się, że przywódca nazistów mówi o rozpoczęciu wojny. Tymczasem Józef Stalin zaprasza przedstawicieli państw europejskich, żeby mogli podziwiać manewry Armii Czerwonej. Wracają stamtąd przerażeni liczebnością wojsk radzieckich. Francja i Wielka Brytania nie zdołają ich powstrzymać z ówczesnym potencjałem militarnym, a jako państwa demokratyczne nie są w stanie zmusić swoich obywateli do przeprowadzenia zmian mających na celu stworzenie armii zdolnej powstrzymać radziecką ekspansję. Zapada decyzja, że pozwolą Hitlerowi, który wprowadził w Niemczech dyktaturę, na militarny rozwój kraju, mając nadzieję, że wojska niemieckie zatrzymają bolszewików. Jednocześnie udzielą oficjalnego poparcia Polsce, żeby Hitler bał się rozpocząć wojnę z Polakami w obawie przed zdecydowaną reakcją Francji i Anglii. Trzeba tutaj dodać, że Anglicy nie mieli realnej możliwości udzielenia pomocy Polakom, bo ich prawdziwą siłą była flota, a tym nie można walczyć na lądzie. Francuzi też nie dysponowali wystarczającą siłą, żeby w 1939 roku naprawdę zagrozić Niemcom. 

Wiemy, jak to się skończyło, a teraz historia alternatywna;

Z premierem Wielkiej Brytanii spotyka się polski Minister Spraw Zagranicznych (nie operuję tu nazwiskami, bo mogłoby się to odbyć w czasie kadencji któregokolwiek premiera UK w czasie dwudziestolecia międzywojennego). Minister składa propozycję, która na zawsze może odmienić losy Europy. Prosi o pomoc technologiczną i finansową w budowie Armii Rzeczpospolitej Polskiej. Uzasadnia to tym, że przy odpowiedniej pomocy Polacy mogą zrobić, to, co zrobili w 1920 roku, powstrzymać Armię Radziecką. Jednocześnie proponuję zmniejszenie kontrybucji narzuconych Niemcom, żeby złagodzić nastroje społeczne w tym kraju, a w razie zagrożenia dla Polski z ich strony, wspólnie przeprowadzić tzw. atak prewencyjny. Taką samą propozycję otrzymują przywódcy Francji i USA. Członkowie ententy organizują spotkanie, na którym zostaje omówiona propozycja Polski. Zgodnie stwierdzają, że im bardziej na wschód zostanie odparty komunizm, tym lepiej dla nich wszystkich. Tylko czy można zaufać Polakom w tak ważnej sprawie? Kraj dopiero co odzyskał niepodległość, targają nim wewnętrzne spory. Trzeba obserwować wydarzenia w Polsce i podjąć decyzję, jak będziemy pewni, że są godni naszego zaufania i koniecznego nakładu środków.

Tymczasem w Polsce po Zamachu Stanu w 1926 roku  dochodzi do spotkania dwóch politycznych przeciwników, Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. Ci dwaj zawzięci wrogowie podają sobie ręce zgodnie twierdząc, że Polska stoi przed zbyt dużym zagrożeniem, żeby mogła sobie pozwolić na jakiekolwiek podziały. Piłsudski do czasu wyborów prezydenckich zostaje naczelnikiem państwa, na co Dmowski się zgadza. Proponuje też, że jako dotychczasowy polityczny przeciwnik Marszałka osobiście uda się do przywódców państw ententy, żeby ponowić propozycję Ministra Spraw Zagranicznych, udowadniając tym samym, że wszelkie wewnętrzne spory w Polsce zostały zażegnane. Dzięki umiejętnościom dyplomatycznym Dmowskiego (które udowodnił w Wersalu), Polska otrzymuje kredyty na zbrojenia i jest gotowa do umocnienia swojej wschodniej granicy. Polacy składają swoim wschodnim sąsiadom propozycję utworzenia wspólnego frontu przeciw bolszewikom, a w zamian Polska zrzeknie się wszelkich roszczeń terytorialnych wobec ich państw. Propozycja zostaje przyjęta. Trwają prace nad budową umocnień wzdłuż granicy z ZSRR. Wydaje się, że Polacy spełnią pokładane w nich nadzieje. Tymczasem w Niemczech do władzy dochodzi Adolf Hitler i zamierza zacząć przygotowywać kraj do wojny. Polska i jej sojusznicy nie mogą pozwolić, żeby nasz kraj został zaatakowany od strony zachodnie, skoro mamy stanowić linię obrony przed radziecką ekspansją. Próba zajęcia Nadrenii przez Niemcy kończy się wojną prewencyjną i Hitler zostaje odsunięty od władzy. Kontrybucje na Niemcy zostają zniesione w zamian za udostępnienie Polsce niemieckich technologii zbrojeniowych. Kolejny kanclerz Niemiec, widząc obecną sytuację kraju i strategiczną rolę Polski, zgadza się na tę propozycję. W roku 1946 Armia Radziecka zaczyna swą ofensywę. Po ciężkich walkach Polacy, z pomocą swoich sojuszników, odparli Armię Czerwoną. Po wielu miesiącach skutecznej obrony do walki przyłącza się francuska piechota. Pomocy udziela też Wielka Brytania (to był kolejny powód, dlaczego nigdy takiej pomocy nie otrzymaliśmy; broniliśmy się tylko miesiąc i na koncie nie mieliśmy ani jednego zwycięstwa). USA proponuje swój udział w tej wojnie pod warunkiem, że zjednoczone siły pomaszerują na Moskwę i doszczętnie zmiażdżą bolszewików. Po podsumowaniu strat po stronie wroga sojusznicy dochodzą do wniosku, że taki plan ma duże szanse powodzenia. 

Wiemy, jak się potoczyła historia. Nie wiem, czy cokolwiek z tego scenariusza miałoby szansę powodzenia, ale nasi politycy nigdy nie próbowali zagrać tą kartą. Dlatego nasi papierowi sojusznicy (bo sojusz istniał tylko na papierze) dali wolną rękę Hitlerowi. Myślę, że nie był możliwy jakikolwiek sojusz z Ukrainą ani Litwą, ale budowanie umocnień na wschodniej granicy i przyjęcie roli zapory przed Armią Czerwoną? Myślę, że to mogłoby się udać. Gdyby Polska pełniła tak ważną rolę strategiczną, to nikt by nie pozwolił Hitlerowi na łamanie postanowień Traktatu Wersalskiego. 

 

Jest jeszcze jeden scenariusz dotyczący 1981 roku. Ostatnio coraz popularniejsza jest teza, że nie groziła nam interwencja radziecka, bo sowieci byli zajęci wojną w Afganistanie. Że Jaruzelski sam prosił towarzyszy z Moskwy o interwencję, ale dostał odpowiedź odmowną. O ile wiem, to w tym czasie polska armia liczyła ok 500 000 żołnierzy. Sama liczebność wojsk radzieckich w Polsce wynosiła od 300 do 400 tysięcy żołnierzy. Nie wspomnę już o bazach radzieckich rozlokowanych u naszych sąsiadów. W ZSRR rządził Breżniew, który w przeciwieństwie do Gorbaczowa nie słynął z pokojowych rozwiązań. Czy ktoś naprawdę wierzy, że kraj znajdujący się w środku Układu Warszawskiego odzyskałby pełną niepodległość bez radzieckiej interwencji? Co by zrobili towarzysze z Moskwy, mając do wyboru utratę Afganistanu, którego tak naprawdę nigdy nie mieli, albo utratę Polski? Ja na ich miejscu porzuciłbym Afganistan w razie konieczności, żeby rozwiązać problem z Polakami. Nie ryzykowałbym możliwości, że kolejne państwa zechcą brać przykład z Polaków i cały Układ Warszawski rozpadnie się jak klocki domina. Niech ktoś mi udowodni, że się mylę, ale uważam, że trzeba być fantastą i marzycielem, żeby brać od uwagę taki scenariusz.

 

Tyle mam do przedstawienia, jeśli chodzi o alternatywną historię Polski. Nie będę pisał o pakcie Ribbentrop-Beck, bo powstało wystarczająco wiele artykułów na ten temat. Jednak byłaby to propozycja warta rozważenia, bo w takim przypadku zostalibyśmy potraktowani przez Niemców dużo łagodniej, jak np. Czesi, Rumuni, czy Węgrzy. Chociaż mam tu trochę do zarzucenia polskiemu rządowi. Wybrali drogę wojny i honoru, która kosztowała życie milionów Polaków, a potem honorowo dali nogę, zostawiając nas na łasce okupanta. Nie zrobili nic, żeby zapobiec wojnie, ale sami osobiście ani przez chwilę nie narazili swojego życia. Mam wrażenie, że dzisiejsi politycy zrobiliby dokładnie to samo. 

Czekam na wasze opinie, drodzy czytelnicy. Najbardziej interesuje mnie wasze zdanie co do dwudziestolecia międzywojennego. Czy wg was to mogłoby się udać?