JustPaste.it

Testy IQ w służbie rasy doskonałej

Ulepszanie człowieka przyjmowało różne formy. Od zakazu zawierania małżeństw po przymusowe sterylizacje. Wszystko w imię społecznego dobra

Ulepszanie człowieka przyjmowało różne formy. Od zakazu zawierania małżeństw po przymusowe sterylizacje. Wszystko w imię społecznego dobra

 

Na początku lat 20. ubiegłego stulecia w Stanach Zjednoczonych, tradycyjnym bastionie wolności obywatelskich, rozpoczęła się burzliwa debata na temat ograniczenia imigracji z Europy. Utytułowani eksperci od biologii, psychologii i lekarze dowodzili, że od dwóch pokoleń Ameryka jest zalewana przez „małowartościowe” rasy: skłonnych do popełniania przestępstw Włochów, leniwych Irlandczyków, nierozgarniętych rosyjskich chłopów oraz Żydów. Na potwierdzenie tych argumentów przedstawiano wyniki testów na inteligencję przybyszy z Europy. W specjalnym sprawozdaniu odnotowano: gdyby [przed laty] stosowano testy inteligencji (...), nigdy nie wpuszczono by do kraju ponad 6 mln obcych przybyszy, którzy teraz żyją tutaj, mają prawo głosu i będą ojcami i matkami nowych pokoleń Amerykanów.W 1924 roku Kongres uchwalił kwoty imigracyjne oparte na kryteriach rasowych, które drastycznie ograniczały nienordycką imigrację z Europy. Stosowanie testów na inteligencję w pierwszej połowie XX wieku pogłębiło i usprawiedliwiło uprzedzenia rasowe. Żeby zrozumieć związek między badaniami inteligencji i rasizmem, należy cofnąć się o kilka dziesięcioleci i prześledzić kontekst, w jakim narodziła się nowa nauka i teoria społeczna – eugenika.

            eu_1_z_2013-05-14_183902.png

Naukowa hodowla człowieka

W drugiej połowie XIX wieku Europa i Ameryka Północna przeszły przez gwałtowną fazę industrializacji i urbanizacji. Powstały potężne centra przemysłowe z dymiącymi kominami fabryk, gęsto zaludnione robotnicze dzielnice. Wiek XIX, nazywany dumnie „wiekiem elektryczności i pary”, musiał zmierzyć się z palącymi problemami społecznymi, których nie znały poprzednie stulecia – miejskimi ogniskami chronicznej nędzy, wzrastającą przestępczością i patologiami społecznymi. Na początku XX wieku pewien angielski publicysta sporządził mapę Londynu, na której kolorami zaznaczył rozmieszczenie ludności pod kątem stratyfikacji społecznej. Część robotniczego East Endu zaznaczył czarnym kolorem, gdyż – jak dowodził – obszar ten zamieszkany jest nie przez ludzi, ale przez dzikie bestie.

W takiej atmosferze dorastał Francis Galton, kuzyn Karola Darwina, odkrywca identyfikacji osób za pomocą odcisków linii papilarnych. Galtona, podobnie jak wielu mu współczesnych, interesowała kwestia trwania i upadku cywilizacji. Uważał, że zdolność rozwoju każdej cywilizacji uzależniona jest od kondycji psychicznej i fizycznej rasy ludzkiej. Badania genealogiczne nad rodzinami opublikowane w książce „Hereditary Genius” („Dziedziczny geniusz”) z 1869 roku utwierdziły go w przekonaniu, że większość cech fizycznych, psychicznych i intelektualnych – zarówno zamiłowanie do poezji, jak i skłonności zbrodnicze – przechodzi z pokolenia na pokolenie. Uważał, że najprostszym remedium na wzrost przestępczości, samobójstw, dewiacji, alkoholizmu, niedorozwoju umysłowego i wrodzonego kalectwa jest naukowa hodowla człowieka – zachęcanie zdolnych, majętnych do płodzenia dużej liczby potomstwa i uniemożliwienie prokreacji „małowartościowym”. Zadanie to Galton powierzył nowej nauce – eugenice (z grec. eugenes – dobrze urodzony).

Wbrew pozorom Galton nie był zajadłym ideologiem, ale dystyngowanym wiktoriańskim uczonym. Wykształcony na najlepszych uniwersytetach angielskich, łączył erudycję z praktycznym podejściem do rzeczywistości. Słynna socjalistka brytyjska Beatrice Webb wyznała, że spośród licznych naukowców, z którymi się zetknęła, właśnie Galton zrobił na niej największe wrażenie. Swoje badania genealogiczne uczony przedstawiał w naukowej formie z wykorzystaniem nowoczesnych metod statystyki. To nie indywidualne zapatrywania i przesądy, ale twarde prawo liczb wskazywało na siłę oddziaływania dziedziczności: alkoholicy płodzą alkoholików, przestępcy – złodziei, prostytutki – zwyrodnialców i umysłowo chorych.

Zakaz małżeństw osobników „małowartościowych” i posiadania przez nich dzieci wydawał się lekarstwem na bolączki cywilizacji przemysłowej i nic dziwnego, że teoria ta przyjęła się najszybciej tam, gdzie procesy urbanizacji posunęły się najdalej: w Anglii, USA i Niemczech. Zwolennikiem eugeniki byli Winston Churchill; wspomniana Beatrice Webb; znakomity pisarz, autor głośnej antyutopii „Nowy, wspaniały świat” Aldous Huxley; ikona amerykańskiego feminizmu – Margaret Sanger; statystyk, marksista i założyciel progresywnej grupy walczącej o reformę obyczajową Man and Woman’s Club – Karl Pearson; a także czołówka wybitnych naukowców, jak psycholog, autor „prawa efektu” – Edward Thorndike, oraz pionierzy seksuologii – Havelock Ellis i Norman Haire.

            eu_2_z_2013-05-14_184048.png

Eugenikom na całym świecie wiele trudności nastręczało przedstawienie obiektywnych mierników wartości i inteligencji człowieka. Na jakich bowiem zasadach się oprzeć, dzieląc społeczeństwo na „bardziej” i „mniej” wartościowych obywateli? Nic dziwnego, że pojawienie się pierwszych testów na inteligencję eugenicy powitali z entuzjazmem.

Test jak wyrok

Autorem pierwszych testów na inteligencję był Alfred Binet, dyrektor laboratorium psychologicznego na Sorbonie. Binet, który nie miał nic wspólnego z eugeniką, skonstruował w 1905 roku schemat pytań, który mógł być stosowany do badania zdolności i rozwoju dzieci. Według teorii Bineta–Simona istnieją prawidłowości, które pozwalają sklasyfikować rozwój dziecka.

I tak trzylatek powinien pokazać swój nos, oczy, usta, powtórzyć zdanie złożone z sześciu sylab oraz dwie liczby i powiedzieć, jak ma na imię. Od czterolatka należałoby oczekiwać, że będzie umiał rozróżniać płeć, powtórzyć trzy liczby, nazywać proste przedmioty jak: „klucz”, „nóż”, „pieniądz”. Dziecko 11-letnie powinno natomiast wykryć niedorzeczność zawartą w zdaniu, umieć ułożyć z trzech wyrazów całe zdanie, w ciągu minuty wymienić najmniej 60 słów, podać definicje abstrakcyjnych pojęć, takich jak: „miłosierdzie”, „sprawiedliwość”, „dobro”.

Testy Bineta–Simona ulegały wielokrotnej modyfikacji. W 1912 roku niemiecki psycholog William Stern na miejsce Binetowskiego pojęcia „poziom inteligencji” wprowadził termin „wiek umysłowy”. W roku 1916 dr Lewis Terman ze Stanford University podzielił „wiek umysłowy” przez wiek chronologiczny i pomnożył przez sto. W taki sposób powstała wersja ilorazu inteligencji, którą Terman nazwał skrótem IQ.

W roku 1913 psycholog, a jednocześnie radykalny amerykański eugenik Henry Goddard pojawił się z grupą współpracowników w amerykańskim porcie Ellis Island. Wyczerpanym wielotygodniową podróżą na statku ludziom podtykano pod nos testy na inteligencję, skrupulatnie mierzono ich czaszki, „szpary oczne” i „wskaźnik nosowy”, aby precyzyjnie ustalić ich typ rasowy.

              eu_3_z_2013-05-14_184147.png

Zmodyfikowana przez Goddarda wersja testu Bineta wskazała, że wśród 148 poddanych testom Węgrów, Żydów, Włochów i Rosjan (zaliczano do nich również Polaków) aż 40% to ludzie opóźnieni w rozwoju. "Mamy nieodparte wrażenie – relacjonował – że jest to metoda zbyt łagodna, zbyt pobłażliwa w stosunku do ewentualnych obywateli Ameryki (...). Należy zauważyć , że imigracja w ostatnich latach ma zupełnie inny charakter niż dawniejsza. Nie reprezentuje już wartościowych ras. Wszyscy przyznają, że napływają do nas obecnie najgorsze elementy każdej rasy". Z innych jego badań wynikało, że aż 60% przybyłych do Ameryki Żydów to głuptaki (moron) i debile.

Pomimo zacietrzewienia ideologicznego Goddarda, to jego wersja pomiarów inteligencji upowszechniła się wśród amerykańskich pedagogów, wykładowców akademickich, psychologów i psychiatrów. I wojna światowa, do której Ameryka przystąpiła w 1917 roku, stworzyła bezprecedensowe możliwości poddania testom IQ milionów zmobilizowanych żołnierzy. Wyniki badań okazały się tak zatrważające, że opinia publiczna została o nich poinformowana dopiero kilka lat później. Według badań 89% Czarnych i ponad 40% Białych było na poziomie 13-letnich dzieci.

Nieliczni, bardziej przenikliwi obserwatorzy życia publicznego, jak dziennikarz Walter Lippmann, doniesienia te od razu uznali za nonsens. Jednak stanowili oni niewielką grupę, bo większość opinii publicznej wyniki testów uważała za wiarygodne. Większość ludzi nie zdawało sobie sprawy, jak naprawdę wyglądały badania. Otóż poziom IQ wśród żołnierzy określano na podstawie znajomości kultury masowej. Pytano się m.in. gdzie produkowany jest samochód Pierce Arrow, co reklamuje aksamitny Joe, kim jest Marguerite Clark, co to jest gra w remika itp.

Nie brano pod uwagę, że większość żołnierzy pochodziła z prostych, chłopskich rodzin. Uprawiali ziemię, w niedzielę śpiewali psalmy w kościele, ale w małym stopniu orientowali się, kim jest Marguerite Clark i gdzie produkuje się jakiś samochód. Można się domyślać, że ci pogardzani biali i czarni obywatele amerykańscy, u których rozpoznawano niedorozwój umysłowy, dysponowali wcale niemałą wiedzą na temat gatunków zbóż, płodozmianu, technik grodzenia i budowli domów, a pogardzani religijni Żydzi mieli za sobą długą tradycję studiowania Talmudu i Biblii, która z punktu widzenia twórców testu była bezużyteczna. Ignorowanie pochodzenia społecznego, specyficznej sytuacji imigrantów i poborowych było niestety normą na początku lat 20. Eugenikom chodziło bardziej o osiągnięcie politycznych celów – zahamowanie imigracji i wprowadzenie prawa zezwalającego na sterylizację typów „dysgenicznych” – niż o rzetelność badań. Póki wyniki testów IQ potwierdzały tezę o postępującej degeneracji gatunku ludzkiego, póty trzymali się ich twardo jako niezawodnej metody mierzenia wartości człowieka.

Przypadek Carrie Buck

Przeforsowanie i zalegalizowanie przymusu izolacji i sterylizacji „elementów niepożądanych” wymagało w Ameryce specjalnych procedur. Sprawa ta najpierw musiała trafić do Sądu Najwyższego, aby ten orzekł, że prawo stanowe zezwalające na sterylizację nie koliduje z wolnościami obywatelskimi, gwarantowanymi przez amerykańską konstytucję.


Aby osiągnąć cel, eugenicy, przede wszystkim Harry P. Laughlin, Charles Davenport, skoncentrowali się na przypadku Carrie Buck, pensjonariuszki Domu Opieki dla Epileptyków i Opóźnionych w Rozwoju w Wirginii. Kobieta przebywała w ośrodku razem ze swoją matką Emmą i nieślubną córką Vivien. Carrie, podobnie jak jej matka, była prostą, niewykształconą kobietą, jej dziecko było skutkiem gwałtu.

John Bell, kierownik placówki opiekuńczej, skierował Carrie na operację sterylizacyjną, następnie wniósł sprawę do Sądu Najwyższego, aby ten rozpatrzył podstawy prawne stosowania sterylizacji w USA. Kobiety, włączając kilkumiesięczną Vivien, zostały poddane testom na inteligencję, które przeprowadzili specjalnie przysłani z Eugenics Record Office (Biura Zbierania Materiału Eugenicznego) specjaliści od eugeniki i dziedziczenia. Wyniki testów „bezspornie” wykazały, że upośledzenie umysłowe dotknęło całą trójkę badanych kobiet, zatem przypadłość ta, dowodzili eksperci, ma w tej rodzinie charakter dziedziczny. Sędzia Sądu Najwyższego Olivier Wendell Holmes, Jr. wydał orzeczenie, że przymus sterylizacyjny nie koliduje z amerykańską konstytucją.

W uzasadnieniu powiedział: "Jest lepiej dla całego świata, jeśli społeczeństwo uniemożliwia rozród małowartościowym jednostkom, a nie czeka na egzekucję ich potomstwa z powodu zbrodni, jakiej się dopuści, lub śmierci głodowej, którą sobie gotuje z powodu własnej niesprawności. Trzy pokolenia imbecyli to wystarczający powód, by orzec sterylizację". Na skutek tego orzeczenia w latach 30. XX wieku w ponad 30 stanach USA zalegalizowano sterylizację. Do 1939 roku wykonano ponad 31 tys. takich zabiegów. Metodę sterylizowania ludzi w dobie kryzysu ekonomicznego uznano za właściwy krok również w Europie. W latach 30. sterylizacje na skalę masową wprowadziły kraje skandynawskie: Dania, Norwegia, Szwecja, jak również Szwajcaria.

Naziści i higiena rasy

Żarliwymi wyznawcami teorii eugenicznych byli najwięksi zbrodniarze nazistowscy XX wieku: Adolf Hitler i Heinrich Himmler. Jednak to nie oni, ale właśnie uczeni, m.in. antropolog i genetyk Eugen Fischer, popularyzowali „higienę rasy”. W 1908 roku Fischer prowadził badania naukowe w afrykańskiej Namibii. Dotyczyły one mieszańców Burów i Hotentotów. Doszedł do wniosku, że są słabsi fizycznie od rodziców, mniej płodni, częściej od innych popadają w konflikt z prawem. Fischer wprowadził termin bastardyzacji – czyli zwyrodnienia na skutek mieszania się ras. W 1921 roku wspólnie z Fritzem Lenzem i Erwinem Baurem wydał dwutomową pracę zatytułowaną: „Human Hereditary Teaching and Racial Hygiene” („Nauka o dziedziczności i higienie rasy”). Książka, która stworzyła podstawy naukowego rasizmu, służyła za standardowy podręcznik akademicki w dziedzinie genetyki.

             eu_4_z_2013-05-14_184300.png

Choć ruchy eugeniczne ukształtowały się po I wojnie światowej w niemal wszystkich krajach Europy i kontynentach obu Ameryk, to przypadek Niemiec był szczególny. W każdym innym kraju eugenika, prócz chorobliwej fascynacji, wzbudzała wśród naukowców, polityków czy dziennikarzy także odruchy buntu i odrzucenia wynikające z przekonań religijnych czy choćby zdrowego rozsądku. Poparcie dla higieny rasy w niemieckim społeczeństwie, jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy, było tak duże, że skutecznie zagłuszyło głosy sprzeciwu. Nie bez wpływu na nazistowską politykę były wcześniejsze amerykańskie eksperymenty. Amerykański biolog Harry Laughlin, który odpowiadał za wdrożenie programów sterylizacyjnych w USA, w 1936 roku przyjął tytuł honorowego doktora w dziedzinie medycyny nadany przez uniwersytet w Heidelbergu, w uznaniu zasług dla popularyzowania zasad higieny rasowej. W specjalnym liście pisał, że nadany mu tytuł traktuje nie tylko jako osobiste wyróżnienie, ale także dowód na wspólne zapatrywanie niemieckich i amerykańskich naukowców na sprawę eugeniki.

Nagrodę z rąk nazistowskich naukowców odbierał Laughlin dwa lata po wprowadzeniu na terenie III Rzeszy drakońskiej ustawy sterylizacyjnej (1934), na skutek której do wybuchu II wojny światowej zabiegowi sterylizacji poddano 370 tys. ludzi, i rok po wprowadzeniu Ustaw Norymberskich (1935) – dyskryminujących „nieczystych rasowo” Żydów. W tym totalitarnym reżimie wykorzystywano testy na masową skalę: przy orzeczeniu niedorozwoju umysłowego (najczęstsze wskazanie do sterylizacji), państwowej zgody na małżeństwo, a nawet skierowania do pracy.

Masowość, z jaką poddawali ludzi testom IQ nazistowscy lekarze, dobrze oddaje Orwellowską wizję ocenzurowanego społeczeństwa, rządzonego według logiki liczb, tabel, wskaźników, wykresów. W latach II wojny światowej na terenie III Rzeszy i obszarach okupowanych przez Niemców test IQ rozstrzygał już nie tylko o najbardziej prywatnych decyzjach dotyczących małżeństwa i prokreacji, ale także decydował o życiu lub śmierci. Przykładem takiego działania był szpital w Lublińcu, do którego kierowano młodzież i dzieci, głównie niemieckie i polskie, z rozpoznaniem zaburzeń psychicznych lub ociężałości umysłowej. Skierowanie do tej placówki na podstawie testu i wywiadu lekarza było wyrokiem śmierci. W szpitalu tym uśmiercono zastrzykami z luminalu ponad 240 dzieci.

Po II wojnie światowej potępiono przede wszystkim nazistowskie praktyki eugeniczne, a nad eugeniką stosowaną w demokratycznych ustrojach zapanowało ciężkie milczenie. Sprawa Carrie Buck, od której zaczęły się masowe sterylizacje, doczekała się ciekawego epilogu. Jej córka Vivien była znakomitą uczennicą, nie nosiła śladu umysłowego opóźnienia. Harry Laughlin całe życie zwalczający „tępaków”, „idiotów”, „umysłowo opóźnionych” i inne „społeczne ciężary” zapadł na epilepsję i umierał zależny od rodziny.

Nazistowscy uczeni przeszli gładko przez proces denazyfikacji, po wojnie wykładali na wyższych uczelniach, wydawali książki, niechętnie wracali do swojego zaangażowania w propagandę higieny rasowej.

Ulepszanie rasy po polsku

Przymusowe sterylizacje chciało wprowadzić w naszym kraju Polskie Towarzystwo Eugeniczne (PTE). W skład powołanego w 1922 roku stowarzyszenia, którego nazwy i historii na próżno szukać w wielotomowej „Historii nauki polskiej”, weszli m.in. wybitni uczeni: kryminolog Wiktor Grzywo-Dąbrowski, serolog Ludwik Hirszfeld, psycholog Stefan Baley, specjalista w zakresie medycyny wojskowej Gustaw Szulc, antropolog Jan Mydlarski, ministrowie zdrowia publicznego – Tomasz Janiszewski i Witold Chodźko. Przewodniczącym i spiritus movens całego ruchu eugenicznego był społecznik, lekarz wenerolog Leon Wernic.

Tuż przed wybuchem II wojny światowej PTE liczyło sobie blisko 10 tys. członków i należało do najliczniejszych stowarzyszeń naukowych w międzywojennej Polsce. PTE nie stanowiło pod względem politycznym zwartej, homogenicznej wspólnoty. Jedynym trwałym spoiwem tego środowiska była postępowość, wyrażająca się w bezgranicznym zaufaniu do nauki i dążeniu do stworzenia na jej podstawach nowych, racjonalnych reguł życia społecznego. Eugenicy popierali koncepcję państwa opiekuńczego, powszechne ubezpieczenia zdrowotne, ustawową opiekę nad matką i dzieckiem, bezpłatne urlopy wypoczynkowe, tanie budownictwo dla robotników. Idealny obywatel miał być wydajnym pracownikiem w czasie pokoju i dobrym żołnierzem w czasie wojny.

Eugenicy doszli do wniosku, że prowadzone przez nich poradnictwo zawodowe i małżeńskie, propaganda abstynencji, higieny są środkami daleko niewystarczającymi na drodze do poprawy rasy. Aby osiągnąć upragniony cel, należało zastosować środki dużo bardziej zdecydowane: izolację i sterylizację „typów niepożądanych”. Za takich uważali epileptyków, gruźlików, głuchych, niewidomych, opóźnionych w rozwoju, chorych psychicznie, alkoholików, prostytutki i przestępców. Już w 1917 roku przyszły Minister Zdrowia Publicznego, profesor medycyny i wykładowca na Uniwersytecie Jagiellońskim – Tomasz Janiszewski – zadawał osobliwe pytanie: Czy widok ludzi chorych, umysłowo upośledzonych, niedołężnych lub kalek, ludzi nadmiernie otyłych lub szczupłych, budząc w nas litość i współczucie, nie budzi zarazem poczucia wstrętu?

Na wystawie eugenicznej z 1927 roku prezentowano planszę przedstawiającą postać, która w kolejnych latach coraz bardziej ugina się pod przygniatającym ją ciężarem. Podpis głosił: Obciążenie podatkami na cele dysgeniczne. Budżet państwowy ugina się pod ciężarem zapomóg dla bezrobotnych, kalek, żebraków, umysłowo i fizycznie zacofanych (gruźlicy, alkoholicy, itp.). Żonglowanie argumentami ekonomicznymi w dobie kryzysu gospodarczego połączone ze świadomym zohydzaniem ludzi chorych, niepełnosprawnych miało przygotować odpowiedni grunt dla społecznej akceptacji ustaw eugenicznych. Pierwsza propozycja takiej ustawy pojawiła się w 1934 roku, za nią posypały się inne. Wszystkie przewidywały rozprawienie się ze „społecznymi ciężarami” drogą izolacji, sterylizacji, zakazu wstępowania w związki małżeńskie osobom chorym.

Propozycje ustaw próbowano forsować różnymi drogami, zarówno przez Polskie Towarzystwo Eugeniczne, jak i przez powołaną w 1935 roku Sekcję Eugeniczną Państwowej Naczelnej Rady Zdrowia przy Ministerstwie Opieki Społecznej (jako ciało doradcze i opiniujące). Kampania na rzecz sterylizacji była również prowadzona na łamach czasopism medycznych. Kuriozalnym przykładem jest „Higiena Psychiczna”, wychodząca w latach 30. XX wieku pod redakcją naukową znanego psychiatry Oskara Bielawskiego, w której przedrukowano in extenso nazistowską ustawę sterylizacyjną.

Batalia została przez polskich eugeników całkowicie przegrana. Swój sprzeciw wyrazili nie tylko przedstawiciele Kościoła katolickiego, ale także sanacyjni politycy. W jednej z odpowiedzi na propozycje przymusowej sterylizacji wysoki urzędnik państwowy stwierdzał, że wprowadzenie ustawy doprowadziłoby do karykatury ocenzurkowanego społeczeństwa i nieznośnej tyranii ograniczającej ludzi w swobodzie rozporządzania najgłębszymi zakątkami swojego jestestwa. Trzeźwa, zdecydowana odmowa polityków położyła kres rojeniom polskich eugeników o „ulepszaniu rasy”.

Eugenika a teraźniejszość

Współcześnie nikt nie wiąże poziomu inteligencji z wyklętym dzisiaj terminem rasy czy pochodzeniem społecznym, ale korelacja między inteligencją i genami (czyli podobnie jak rasa uwarunkowanymi biologicznie cechami organizmu) jest ciągle przedmiotem debat. Przypomnijmy sobie niedawną wypowiedź Jamesa Watsona, noblisty i współodkrywcy struktury DNA, w której ocenił programy pomocy dla Afryki jako bezcelowe, ponieważ testy IQ dowiodły, że Czarni są mniej inteligentni od Białych. W konsekwencji Watson został zmuszony do ustąpienia z funkcji dyrektora Cold Spring Harbor Laboratory. Nie pomogła mu ani sława, ani prestiż.

Jest to mocny sygnał, że naukowcy niezależnie od swoich zasług podlegają takiej samej kontroli społecznej, jak reszta społeczeństwa. Samo podejście XX-wiecznych eugeników i niektórych współczesnych genetyków do testów jako bezspornej i obiektywnej metody mierzenia ludzkiej inteligencji nie jest kwestią poprawności politycznej, ale błędem w rozpoznaniu natury ludzkiej. Jonathan Marks, antropolog z University of North Carolina, polemizując z Watsonem, zauważył: "Ktokolwiek podróżował po Afryce, wie, że biedni i źle wykształceni ludzie często płynnie mówią kilkoma różnymi językami. Świadczy to o inteligencji, której nie wykażą jednak standardowe testy".

Za naszą inteligencję odpowiadają nie tylko rasa czy geny, ale także splot czynników społecznych, takich jak rodzina, praca, środowisko rówieśnicze, styl życia, wydatki na zdrowie, edukację itd. Za pomocą testów IQ nie można zmierzyć kreatywności, uzdolnień artystycznych, wrażliwości człowieka. Inteligencja nie jest po prostu faktem biologicznym, ale przede wszystkim zjawiskiem społecznym i kulturowym, jest otwartym polem możliwości, a nie zdeterminowaną przez biologię stałą cechą osobniczą. Inteligencja – pisał przed wojną wybitny polski pedagog Jan Władysław Dawid – jest zbiorem możności, usposobień, uzdolnień, za pomocą których osiągamy pewne skutki, wytwory. Tak długo jak będziemy o tym pamiętać, możemy poddawać się testom IQ bez obaw powrotu do ponurej historii eugeniki.


MAGDALENA GAWIN, adiunkt w Instytucie Historii PAN, członkini grupy badawczej International Workgroup on the History of Racial Sciences and Biomedicine in Central and Southeast Europe XIX and XX th, kuratorka i współtwórczyni (razem z Sylwią Kuźmą, IFiS PAN) multimedialnej wystawy „Eugenika. Walka ze zwyrodnieniem rasy” 

 

Źródło: Magdalena Gawin