JustPaste.it

Jaka powinna być szkoła. Część druga: eksperyment

Z dwudziestu czterech uczniów zasadniczej szkoły zawodowej piętnastu kończy studia. Jak do tego doszło?

Z dwudziestu czterech uczniów zasadniczej szkoły zawodowej piętnastu kończy studia. Jak do tego doszło?

 

 

      Wrocław. Klasa jednej z tutejszych szkół zawodowych. Trudna młodzież. W większości pochodząca z patologicznych środowisk. Nikt nie wykazuje optymizmu, gdy mowa jest o przyszłości tych młodych ludzi. Właściwie już dzisiaj wiadomo, że większość z nich zasili szeregi bezrobotnych, a spora część podzieli los swych rodziców i starszego rodzeństwa, wegetującego w permanentnym stanie alkoholowego upojenia.

 Za chwilę rozpocznie się nietypowa lekcja. To jedna z pierwszych lekcji przedmiotu „elektronika i elektrotechnika”.

Uczniowie z wyraźnym zainteresowaniem wykonują polecenia. Coś się dzieje. Coś innego niż zwykle. Tuż przed lekcją rozsunęli stoliki i krzesła pod ściany. Na środku sali leży duża płachta. Na niej rozrzucone narzędzia i różne części elektroniczne – typowy elektroniczny złom pozyskany z jakiegoś punktu skupu . Nauczyciel formułuje zadanie: „dzisiaj waszym zadaniem będzie rozmontowanie tych układów. Wykonujcie pracę starannie, by nie zniszczyć zbyt wielu elementów. Jeśli czegoś nie wiecie zadawajcie pytania. Nie krępujcie się. Postaram się na wszystkie udzielić wyczerpującej odpowiedzi…”.

- I o to właśnie chodzi. Bowiem tak naprawdę zlecona praca jest tylko pretekstem. Nauczyciel wymyślił sobie, że najpóźniej w ciągu pierwszych pięciu minut któryś z nich zada pierwsze pytanie, zapoczątkowując zasadniczą część lekcji. Oczywiście uczniowie o tym nie wiedzą. Jeśli tak się nie stanie cały pomysł nie wart jest funta kłaków. Ale nauczyciel zna swoich uczniów i głęboko wierzy, ze wszystko się uda…

Mijają pierwsze minuty. Nic istotnego się nie dzieje. Chłopcy, jak to chłopcy, są trochę niesforni, wygłupiają się, przepychają, żartują. Już po chwili można jednak zauważyć ciekawe zjawisko: samoistnie tworzą się grupy, wyłaniają się naturalni przywódcy.

Nauczyciel, udając, że niewiele go interesuje, co się dzieje w klasie, z napięciem obserwuje upływający czas… Nagle, tuż przed upływem umownej granicy pięciu minut, pada wreszcie to upragnione pytanie:

- Panie profesorze, a co to jest?

- Transformator.

- Aha… - najwyraźniej na razie ta odpowiedź wystarcza, ale już po chwili młody człowiek, w dalszym ciągu zainteresowany trzymanym w ręku przedmiotem, dalej drąży temat:

- A do czego to jest?

- Zasadniczo zmienia właściwości przepływającego przezeń prądu. O popatrz: prąd o określonym napięciu i natężeniu wpływa tędy, a tędy wypływa, Alę jego parametry są już inne…

- O kurczę! A dlaczego tak się dzieje?... I tak dalej, i tak dalej…

Reszta grupy przerywa na chwilę pracę i z zainteresowaniem obserwuje toczącą się dyskusję, od czasu do czasu wtrącając własne pytania. Nauczyciel musi nieźle się natrudzić, by odpowiedzieć na nie. Na niektóre zresztą nie zna odpowiedzi. Umawia się, że dowie się tego i na następnej lekcji odpowie na wszystko

Jeszcze w ciągu tej samej lekcji uczniowie pytają o prawa Ohma i Kirhoffa, nie zastanawiając się nawet nad tym, że de facto w trakcie zabawy bez trudu przeszli całą historię rozwoju wiedzy o elektryczności.

Tak oto powstała najcenniejsza rzecz, jaką szkoła może obdarzyć swych uczniów: WIEDZA. Nie jakiś tam chaotyczny zbiór luźno powiązanych i nieprzydatnych wiadomości wykutych na chwilę, ale prawdziwa wiedza. Taka, której nikt siłą nie wtłoczył do młodej łepetyny, ale zrodzona z naturalnej ciekawości. I, co bardzo ważne, jej budowanie nie rozpoczęło się od wyjaśniania budowy atomu, ale od obserwacji prostych przedmiotów i urządzeń z najbliższego otoczenia. Informacje o budowie atomu zostały przekazane na końcu, jako ukoronowanie osiągnięć wspólczesnej nauki

W przyszłości ta wiedza będzie fundamentem rozumienia świata. Na niej będzie budowana świadomość wszystkiego: od  rozumienia samego siebie począwszy, a na wiedzy o otaczającym nas świecie skończywszy. Bez mitów, zahamowań, kompleksów i stereotypów. Zostaje na długo, może nawet na całe życie. Jest powiązana z realnie istniejącymi rzeczami i zjawiskami, a zatem jest użyteczna.

I na koniec ważna informacja: z dwudziestu czterech uczniów tej klasy zasadniczej szkoły zawodowej, podkreślmy to jeszcze raz: wypełnionej trudną młodzieżą, dziewiętnastu za parę lat ukończy technikum mechaniczne, a piętnastu obroni dyplomy wyższej uczelni.

Można? Można. Trzeba tylko chcieć i do tego, co teoretycy nazywają „procesem edukacyjnym” (- straszne określenie…) po prostu i zwyczajnie włączyć rozum

(BS)