JustPaste.it

Narada grabarzy?

„podludzie” nie powinni się rozmnażać i w tym celu fundowano nam w czasie okupacji, rozrywkę seksualną, dzisiaj zwaną uczenie „edukacją seksualną”.

„podludzie” nie powinni się rozmnażać i w tym celu fundowano nam w czasie okupacji, rozrywkę seksualną, dzisiaj zwaną uczenie „edukacją seksualną”.

 

1daa6728692679c368bf9b3934257d58.jpg

Ubolewają nasi ministrowie, iż czteroletnie dzieci nie dysponują oświatą seksualną. Trzeba zatem niekompetentnych, niedołężnych czy wręcz perfidnych rodziców zastąpić państwową „edukacją seksualną”, przy pomocy kadry oddanych, sprawdzonych i zarejestrowanych fachowców od „seksu”.

Zaproszono niedawno także ich na naradę w PAN przedstawicieli MEN i Ministerstwa Zdrowia, aby pokazywali swoje ponure miny przed kamerami i potrząsali głowami nad nieszczęściem przedszkolaków pozbawionych seksualnej zabawy. Pamiętamy tych fachowców jeszcze z PRL, na czele ze słynnym Z. Lwem-Starowiczem, opłacanym przez Towarzyszy, aby polska młodzież zajmowała się „robieniem miłości”, a nie „wojną” („Make love not war”), zwłaszcza z jakoby najlepszym z możliwych, czyli komunistycznym światem.

Do pełnego „sukcesu” potrzeba jednak zamienienia całej ziemi w cmentarz, czego do tej pory nie udało się zrobić, również naszym grabarzom, spragnionym w tym celu edukacji przedszkolaków. Edukacji ku śmierci. W tym też celu zorganizowano wspomnianą ministerialną naradę, aby – jak mowa w dokumencie z tego spotkania – z pomocą „standardów edukacji seksualnej w Europie” znacząco poprawić stan „zdrowia seksualnego” całej ludzkości.

Ale nawet dzielni żołnierze niekiedy ulegają znużeniu po długich zmaganiach. Także nasi weterani boju o „zdrowie seksualne” dzisiaj pewnie nie powróciliby do rewolucyjnej gorliwości, gdyby nie czujność unijnych i światowych komisarzy.

Na starość – według Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu – doskwierać ma zwłaszcza nadwrażliwość na dobra materialne, czyli chciwość i skąpstwo. Zastrzyk finansowy podniósł zatem poziom testosteronu u naszych kombatantów i z dawnym zapałem sławili na ministerialnym spotkaniu erotyczne zalety wczesnego dzieciństwa oraz opłakiwali okrucieństwo rodziców, niewrażliwych na potrzeby seksualne swojego potomstwa.

Dokument „Standardy edukacji seksualnej w Europie” został współfinansowany przez naszych najbliższych zachodnich sąsiadów za pośrednictwem ich „Federalnego Biura ds. Edukacji Zdrowotnej”. Mamy jednak bolesne wspomnienia odnośnie do organizowanej nam już dawniej przez Niemców „edukacji seksualnej”.

Jej szczegóły odsłaniają dokumenty wydobyte przez Prymasa Stefana Wyszyńskiego z materiałów procesu w Norymberdze. Dowiadujemy się z nich, że podczas niemieckiej okupacji zorganizowano nam nie tylko legalną aborcję, ale także frywolne teatrzyki oraz pornograficzną gazetkę.

Jakoby „podludzie” nie powinni się rozmnażać i w tym celu fundowano nam rozrywkę seksualną, dzisiaj zwaną uczenie „edukacją seksualną”. Seksualni konsumenci nie dbają o rodzenie dzieci, te bowiem traktowane są poważnie tylko wtedy, jeśli poważnie traktuje się sferę seksualną, czyli sferę wyrażania nieinstrumentalnej postawy wobec drugiej osoby, czego elementem jest prokreacja: żywy, cielesny znak tego, co łączy mężczyznę i kobietę.

Lektura „Standardów edukacji seksualnej w Europie” pokazuje aktywną obecność także innych naszych starych znajomych. Od zakończenia II wojny światowej dbają oni o wysoki poziom światowej konsumpcji seksualnej.

Skutecznie zresztą, o czym świadczą miliony aborcji rocznie, otchłań ludzkich nieszczęść i emerytalny wiek całej ludzkości. Tymi starymi znajomymi, wspomnianymi w bibliografii „Standardów”, są IPPF (International Planned Parenthood Federation) i Population Council, założone przez Rockefellerów w latach 50. pod hasłem „bogacze tego świata, łączcie się”.

Z jakiego to powodu nie-proletariusze tego świata zrzucają się na zamroczenie seksualne naszych dzieci? Pewnie już wiemy, chociażby z encykliki Jana Pawła II „Evangelium vitae”, gdzie wyjaśnia się szczegóły „globalnego spisku przeciwko życiu”. „Spiskowcami” jest bogata Północ, trzebiąca biedne Południe dla własnych ekonomicznych interesów.

Trzeba jednak odpowiednio wcześnie przygotować umysły w kierunku jak najszerszego korzystania z aborcji i antykoncepcji, a to nazywa się „edukacją seksualną”.

 

Źródło: Marek Czachorowski