JustPaste.it

Kariera w branży – wielka kasa , milionerzy i drogie apartamenty....

Jak wyobrażacie sobie pracę w branży nieruchomości?

Jak wyobrażacie sobie pracę w branży nieruchomości?

 

Nie lubiłem pośredników, wrażenie miałem takie, że są to świetnie opłacane sępy tylko czyhające aby za 5 minutową prezentację mieszkania zgarnąć kilka tysięcy prowizji. Zacząłem rozważać wszystkie za i przeciw i uznałem czemu nie? Przecież łatwo zarobionych pieniędzy nigdy dość! Postanowiłem porzucić nudną prace od 8 do 16 na etacie i zostać rekinem nieruchomościowej branży! O dziwo znaleźć pracę nie było zbyt trudno, ale nie zastanawiało mnie to za bardzo, w końcu to ja jestem taki fajny,że zatrudnili mnie od razu! Wróć, „zatrudnili” to niezbyt odpowiednie słowo bo dowiedziałem się , że o umowie o pracę w tej branży to mogę zapomnieć. Miałem do wyboru dwie opcje – umowa zlecenia lub założenie działalności gospodarczej. Wybrałem to drugie rozwiązanie, w końcu teraz będę biznesmenem i będę zarabiał wielkie pieniądze więc własna firma jest tu jak znalazł! Niestety własna działalność wiąże się z opłacaniem ZUSu jakieś 350 zł przez pierwsze dwa lata, potem ponad 900zł. Nawiasem mówiąc do dziś nie mam pojęcia gdzie idą te pieniądze i po co …

Więc gdy miałem już własną firmę i byłem gotowy do sprzedawania milionerom drogich apartamentów dotarło do mnie, ze najpierw muszę mieć co im sprzedawać!

I tu zaczęło się powolne schodzenie na ziemię, tak więc planowana praca po kilka godzin okazała się pracą od 9.00, codzienne spotkania w firmie, przeglądanie ogłoszeń, telefony do ludzi którzy chcą sprzedać, praca ocierająca się o telemarketing. Chodzenie po mieszkaniach, twarde negocjacje z klientami o każdy ułamek procenta prowizji, rywalizacja z innymi pośrednikami, tworzenie i ogłaszanie ofert... jednym słowem ciężka wielogodzinna tyrka od rana do wieczora bez pewnych perspektyw na zarobienie jakichkolwiek pieniędzy.

Zanim nie doświadczyłem jej na własnej skórze to myślałem sobie ,ze wygląda to mniej więcej tak: praca po kilka godzin dziennie... lekko łatwo i przyjemnie... brak planów, targetów, i jakiegokolwiek ciśnienia... świetne zarobki, no bo przecież średnia prowizja to kilka tysięcy złotych no i jest pobierana z dwóch stron transakcji , taki agent to ma życie...Jak już miałem w ofercie kilka mieszkań to tylko brakowało mi tego milionera , który przyjdzie i kupi je wszystkie ode mnie. Jak pewnie się domyślacie owego milionera nie poznałem do dzisiaj:) Pierwsze pieniądze „w branży” zarobiłem po jakiś trzech miesiącach, na swoje wyszedłem po pół roku pracy od rana do wieczora. Okazało się że prowizje kasuje się nie tylko za skojarzenie stron transakcji. Na całość obrazka składa się codzienne dzwonienie, jeżdżenie, robienie zdjęć ofert, ciągłe życie „na telefonie” i odpowiadanie na setki pytań z „górnej półki” od klientów dzwoniących z z zastrzeżonych numerów mających nadzieję , że zdradzisz im adres mieszkania aby mogli sami się tam udać a tym samym pozbawić cie wypłaty.... Prawdziwa frajda i adrenalina zaczyna się przy negocjacjach cenowych, zbieraniu dokumentów - których prawie zawsze nie ma , a jak są to delikatnie mijają się z deklarowanym drugiej stronie stanem faktycznym... jeśli wszystko dobrze pójdzie to sprawę kończy akt notarialny, który o dziwo w większości przypadków przebiega spokojnie i jest jakby miłym zwieńczeniem wyboistej i pochyłej drogi przez świat dokumentów i procedur kredytowych. Co dziwne spodobało mi się to! Po jakimś czasie okazało się ze nie jest tak źle jak na początku. Dotarło do mnie że milioner się raczej nie pojawi a na życie zarobie sprzedając dwupokojowe mieszkania w wieżowcach , byle regularnie:) Dziś nie potrafiłbym pracować inaczej. Uwielbiam pracę z ludźmi, tygodniowo poznaję około 20 osób. Jest różnie, czasem strasznie, czasem śmiesznie ale na pewno nie jest nudno. Zarobki nie są takie jak zakładałem gdy pracowałem na etacie, ale w generalnym rozrachunku tez jakiejś tam wielkiej tragedii nie ma. Z czasem nauczyłem się jak godzić umiejętności telemarketera, sprzedawcy, negocjatora, doradcy prawnego, podatkowego i finansowego... Lubię swoją pracę, wkurzam się jak obserwuje nastawienie ludzi do pośredników, ale z drugiej strony rozumiem ich w pewnym stopniu. Po tych kilku latach mam przegląd kadr działających w branży i wiem ze tu wszystko jest możliwe, i niestety nieuczciwi pośrednicy się zdarzają (pewnie jak w każdym zawodzie). Ale zapewniam Was że nie wszyscy. Staram się pracować wg zasady, ze najlepszy klient to klient z polecenia, a wiadomo , że nikt nigdy nikogo nie poleci jeśli się na nim sparzy. Tak więc drodzy klienci – trochę więcej wiary w nas! Po kilku latach spokojnie mogę stwierdzić, że jak dla mnie praca super, tylko ten ZUS co miesiąc boli :)

www.studio-nieruchomosci.com

 

Źródło: http://studio-nieruchomosci.com