JustPaste.it

Heretyckie idee współczesnej lewicy

Plugawe ciało człowieka Zachodu, czyli jak gnostycka herezja opanowała współczesną lewicę!

Plugawe ciało człowieka Zachodu, czyli jak gnostycka herezja opanowała współczesną lewicę!

 

images?q=tbn:ANd9GcTBYuI_AV_xAyH3HO85Y-42sZT8QqUaG7P60uFIZkneGn58xGk0

Idee współczesnej lewicy, choć ogłaszane jako światłe i nowoczesne , w istocie są stare jak świat – a przynajmniej jak świat chrześcijański. Już w sto lat po śmierci Chrystusa rozmaici heretycy wznosili postulaty, które do złudzenia przypominały to, co słyszymy dzisiaj.

„Bóg stworzył świat wspólnym dla wszystkich istot. Ludzie i zwierzęta za darmo korzystają z ciepła, jakie daje słońce. Wszyscy możemy się żywić tym, co rodzi ziemia. Przecież lasy nie należą do nikogo. Zwierzęta na pastwiskach jedzą bez żadnego prawa. Ba, lepiej – bez żadnego prawa również się parzą! Nie mają żon ani mężów, oddają się sobie nawzajem wedle upodobania. Dlaczego my robimy inaczej? Wspólnota seksualna jest przecież zgodna z naturą, którą dał światu Bóg! Nasze prawo jest złe – zniszczyło pierwotną naturalność nakazów Bożych. Jezus mówi przecież: „Daj temu, kto cię prosi” – to jasne, że nakazuje też, by oddawać innym swoje ciała. Zakaz cudzołóstwa ze Starego Testamentu to jakiś ponury żart!”

Wbrew pozorom, nie są to słowa hipisów. W podobny sposób mieli przemawiać heretycy sprzed 1800 lat, karpokratianie, jak zaświadcza jeden z Ojców Kościoła – św. Klemens Aleksandryjski. Karpokratianie należeli do szerokiego, ale ze wszech miar diabelskiego nurtu „chrześcijańskiego” gnostycyzmu.

Ruch ten pojawił się bardzo szybko po śmierci Chrystusa. Rozmaici prorocy szemranej konduity, bezbożnie interpretując słowa Chrystusa, a później także św. Pawła, zwodzili w początkach Kościoła tysiące dusz ku potępieniu. Ojcowie poświęcili niezwykle wiele trudu, nim udało im się zepchnąć gnostyckich heretyków na margines. Poprzez drobiazgową analizę Pisma wytrącili im z rąk podstawy ich wiary. Niestety, gnostycyzm nie zginął do szczętu. Funkcjonując w swoistym podziemiu chrześcijaństwa, przetrwał do dziś, gdy pod zmienionym imieniem jest rozpowszechniony jak jeszcze nigdy dotąd. Pod płaszczykiem oświeconych tez lewicy, opanował większość laickiej kultury Zachodu.

Współczesny gnostycyzm nie różni się w swej podstawowej tezie od starożytnego. Ówczesny gnostyk twierdził, że świat stworzony, materialny – jest z gruntu zły. Rozróżniał dwóch bogów – złego stworzyciela materii i dobrego Boga, Pana nie ciała, lecz ducha. To ten zły bóg nadał ludziom prawa, łamiąc naturalny porządek świata. Oczywiście, gnostycy najchętniej sprzeciwiali się zakazowi cudzołożenia – niektórzy utrzymywali, że łamią go niemalże na złość owemu złeme bogu.

Gnostycy, wychodząc z koncepcji złego stworzenia, pałali strukturalną nienawiścią do ciała, jako najdoskonalszego przejawu podłych działań złego boga. Pogarda dla cielesności – to credo ich wiary. W związku z tym zajmowali dwa, pozornie sprzeczne, stanowiska. Jedni głosili kompletny indyferentyzm moralny, zwłaszcza w sprawach seksu – tak jak u zwierząt, i u ludzi wszystko ze wszystkimi jest dozwolone – ciało to czyste plugastwo, czegoś takiego nie da się już bardziej zbezcześcić, trzeba więc wykorzystać je na uciechy duszy. Drudzy z kolei uznali, że skoro ludzka egzystencja jest nieodwołalnie zła, należy po prostu położyć jej kres. Zakazywali więc swoim zwolennikom małżeństwa i prokreacji, by człowiek z biegiem czasu sam wyginął.

Możemy się domyślać, że gdyby tylko znano wówczas skuteczną antykoncepcję, ów drugi rodzaj gnostyków szybko porzuciłby swoje przekonania. Dziś, gdy jest już znana, nawet skrajni pseudo-ekolodzy, którzy najchętniej usunęliby ludzkość z ziemi, nie chcą zakazywać seksu – nie ma takiej potrzeby. Jednak ich nienawiść do człowieka przejawia się tak samo, a więc nawoływaniem do zaprzestania prokreacji. Albowiem związek gnostyckich koncepcji ze stanem kultury dzisiejszego Zachodu jest fundamentalny. Większość lewackich postulatów jest przesiąknięta głęboką pogardą dla ludzkiego ciała, choć jakże często przybiera rozmaite, pełne troski maski.

Weźmy mordowanie nienarodzonych, eufemistycznie zwane aborcją. Aborcjoniści twierdzą, że skoro płód nie mówi, nie myśli, a jedynie, po zwierzęcemu, odczuwa, to można go traktować jak kupę mięsa, w razie potrzeby – zabić tak, jak zabija się denerwującą muchę. Bo przecież ciało to wyprany z ducha zlepek komórek, a gadanie chrześcijan o świątyni Boga (jakiego zresztą Boga?!) należy włożyć między średniowieczne bajki. Nad współczesną lewicą ciąży fatalny, gnostycki dualizm. Starożytni powiedzieliby, że in vitro i sztuczne macice to doprawdy wspaniały sposób na odtrąbienie ostatecznego tryumfu ducha nad ciałem. Dziś na zgniłym Zachodzie mówi się tak samo, oczywiście idąc jeszcze dalej w bezbożności – bo nie ma przecież żadnego ducha!

Jest za to ego. Tak jak dusza u gnostyków, ego jest ściśle oddzielone od ciała, może je wykorzystywać jak przedmiot, dostarczać za jego pomocą przyjemności i dbać, by było wolne od bólu. Słyszymy zewsząd o samorealizacji i doskonaleniu własnej osobowości. To jednak tylko kwestia czasu. Z żelazną logiką trzeba przyznać, że ego w ostatecznym rozrachunku nie różni się wiele od ludzkich odchodów. To przecież taki sam wytwór wstrętnego, zwierzęcego ciała – nie wydalamy go, ale przechowujemy i ubogacamy, aż wraz ze śmiercią ciała – ginie i ono, będąc przecież z nim nieodwołanie złączone. Czy aborcjonista może, jeśli się nad tym dobrze zastanowić, szanować podmiotowość ludzkiego „ja”, nawet w pełni rozwiniętego?

Wszyscy widzimy, że w całej swojej historii Zachód nie był nigdy tak bliski kulturowej zagłady jak dziś. Cywilizacja, która gardzi cielesnością, gardzi człowiekiem. Nawet przed narodzeniem Chrystusa, mimo niewolnictwa, powszechnej aborcji i zabijania noworodków,  człowiek miał więcej godności. Chociaż orficy, a za nimi Platon, głosili, że „ciało jest grobem duszy”, nikt nie posuwał się do odbierania mu całej wartości. Homer pisał, że człowiek to najnędzniejsza z istot – ale nie z powodu nienawiści do cielesności, ale przytłoczony ogromem cierpień, jakie niosły wojny, choroby i okrutna wówczas starość. Ten pogański, jak dziś sądzimy, bezbożny świat trwał przez wieki i mimo wszystkich kryzysów był zdrowszy moralnie od współczesnego Zachodu. Kościół, który pojawił się w epoce największego zamętu, z mocą Chrystusa rozpoczął odnowę, która stopniowo usunęła nieludzkie zwyczaje i antyludzkie idee, czyniąc wreszcie człowieka zdrowym i scalonym.

Ojcowie Kościoła ze szczególną mocą zwracali się przeciw gnostycyzmowi. Widzieli w nim jedno z największych ówczesnych zagrożeń, które nie tylko podbiera pojedyncze owce z owczarni Chrystusa, ale fundamentalnie zagraża istnieniu pobożnego społeczeństwa. Dopóki Kościół był silny, gnostycka nienawiść do ciała nie mogła opanować kultury Zachodu. Dziś droga jest przed nią wolna. Tam, gdzie wiara w Chrystusa ustępuje, szatan nieubłaganie odnosi zwycięstwo.

Szukajmy pomocy u Ojców Kościoła. Ich wrogowie, choć zmienili imiona, nie różnią się od naszych. Zwolenników wolnej miłości z mocą i mądrością zwalczał już św. Klemens Aleksandryjski. Przeciw Marcjonitom, którzy jak radykalni ekolodzy chcieli położyć kres narodzinom dzieci, pisał wielokrotnie św. Ireneusz z Lyonu. Wielki św. Augustyn obalił tezy manichejczyków, chcących kompletnie oderwać człowieka od zakorzenienia w ciele. G.K. Chesterton widział wielką siłę Kościoła w przebogatej tradycji, która pozwala wzywać mądrość dawnych wieków na pomoc w wojnie z dzisiejszymi problemami. Czerpmy z tej dawnej mądrości, by zobaczyć, że szatan od tysięcy lat potrafi się tylko powtarzać. 

Paweł Chmielewski

 

Źródło: Paweł Chmielewski