JustPaste.it

Uważaj, bo wiem! (opowiadanie cz.I)

Dość długo żyję na świecie i wiem, że wszystko się wraca - i dobre i złe. Choć doświadczenie podpowiada nam, że nie ma sprawiedliwości, to jest ona wpisana w wewnętrzne mechanizmy rzeczywistości. Wcześniej czy później wszystkie rachunki zostaną wyrównane, a każda krzywda wróci rykoszetem.

Krzysztof, decydując się na pracę w szkole, dokonał w pełni świadomego wyboru. Wiedział, że to jest jego ścieżka i życiowa misja. Niegdyś mówiło się o takich jak on: nauczyciel z powołania. Nigdy nie potrzebował żadnych programów i wytycznych. Wchodząc do klasy, zawsze wiedział, co chce osiągnąć. Z każdej lektury, nawet tej najbardziej nudnej, potrafił uczynić fascynującą opowieść, która nabierała kolorów i wzbudzała gorące spory. Czterdzieści pięć minut lekcji zamieniało się w dzieło sztuki. Czuł każdą komórką swojego ciała, że dzieje się coś ważnego. Tekst literacki stawał się jedynie pretekstem do twórczych poszukiwań, do których zachęcał swoich uczniów. Zawsze powtarzał: Horyzont prawdy otwiera się w dialogu, a nie jednostronnym monologu. Dialog otwiera, monolog zamyka. W naukach humanistycznych prawda nigdy nie jest raz na zawsze ustalona, wciąż pozostaje nieuchwytna i wciąż jest przed nami. Nie ma jednej, mojej interpretacji, bo to oznaczałoby, że prawda została odkryta i dalsze poszukiwania byłyby pozbawione sensu. Zatem szukajmy razem.

Praca była dla niego zakonem. Poświęcił jej wszystko. Nigdy nie założył rodziny, nie miał - jak to się potocznie określa - prywatnego życia, przekonany, że musi jej podporządkować wszystko. Niczego też się też nie dorobił, mieszkał w wynajętym pokoju (jak klasztornej celi) i pracował, obmyślając kolejne projekty.

Nie trzeba być wybitnym psychologiem i socjologiem, by wiedzieć, że dla innych Krzysztof stał się kamieniem obrazy i chodzącym wyrzutem sumienia. Wyrastał, był za dobry, choć nigdy nie afiszował się swoimi osiągnięciami. Ten mechanizm przecież wszyscy doskonale znamy - skoro my wszyscy taplamy się w cuchnącym błotku, dlaczego ty nie chcesz się taplać razem z nami? A Krzysztof zawyżał standardy, stając się tym samym poważnym zagrożeniem. Od razu powiem, że nie potępiam ich za to. Tak po prostu jest i koniec. Kiedy czujemy się zagrożeni, bronimy się. Bronimy się tak, jak umiemy! Krzysztof więc był albo atakowany przez swoich kolegów z pracy, albo niezauważany. Pogodził się z rolą autsajdera.

Ale nie zawsze tak było. Pamiętam, było to już jakiś czas po tym, kiedy Krzysztofa poznałem, jak rozżalony często mówił, że jego sukcesy są przemilczane lub dyskredytowane. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ten stan rzeczy jest jak najbardziej normalny. Mówiłem mu wtedy: Pamiętaj, żeby inni docenili twój sukces, muszą ci go najpierw wybaczyć. Wiedziałem, iż męczy go poczucie krzywdy i nie może pogodzić się z niesprawiedliwością. Każdy z nas potrzebuje, by jego praca została doceniona. Krzysztof na to nie mógł liczyć

Zaprzyjaźniliśmy się. Rozmowy z nim zawsze miały taki - szukam odpowiedniego wyrażenia -...niecodzienny charakter. Żył w świecie, do którego dopuszczał jedynie nielicznych i nigdy do końca. Mogę być dumnym z tego, że zostałem jednym z tych szczęśliwców. W rzeczywistości, w której żył i którą żył, był demiurgiem. Jednak w świecie zewnętrznym nie radził sobie w ogóle, takie trochę bezradne dziecko. Całymi latami chodził w tych samych rozpadających się butach i spodniach. Siadał przed komputerem na tak zdezelowanym krześle, że gdy ktoś przypadkiem na nim spoczął, od razu poczuł kontakt z podłogą. On siadał w taki sposób, że jakimś cudem się pod nim nie zapadało. Nie miało żadnego znaczenia to, co jada i czy cokolwiek jada. Dla obserwatora z zewnątrz model typowego nieudacznika. I rzeczywiście biorąc pod uwagę powszechnie stosowane kryteria, tak należałoby go określić.

Nie mogę stwierdzić jednoznacznie, że go poznałem i potrafiłem zrozumieć. Chyba jednak nie. Jego logika czasami tak pokrętna, że trudno było nadążyć. Ja od pewnego czasu wiedziałem, i to nie od niego, że jest szykanowany przez dyrektora. Dowiedziałem się także z jakiego powodu. On sam wiedział o nim takie rzeczy, że natychmiast wyleciałby ze stanowiska. Nie potrafił wszakże wykorzystać tej wiedzy. Nie umiał, nie potrafił. Ja jednak nie tracę nadziei, że jednak się przemoże i sprawiedliwości stanie się zadość.