JustPaste.it

Program rządu Viktora Orbána

Z Jánosem Latorcai, wiceprzewodniczącym parlamentu Węgier z Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej, rozmawia Piotr Falkowski

Z Jánosem Latorcai, wiceprzewodniczącym parlamentu Węgier z Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej, rozmawia Piotr Falkowski

 

c9ddc4775d3fd5e1b9cdb30d7c421948.jpg

Węgierska rapsodia

Program rządu Viktora Orbána składa się z bardzo wielu reform. Dotyczą one banków, podatków, mediów, sądów, obywatelstwa, wyznań i mniejszości narodowych, wreszcie zmiany konstytucji. Jaka główna idea przyświeca tym wszystkim zmianom?

– Kiedy zdobyliśmy władzę w 2010 r., stan państwa był katastrofalny. Można powiedzieć, że chodziło wtedy o ratowanie kraju, zwłaszcza gospodarki. Rządy socjalistów doprowadziły do wzrostu długu publicznego w ciągu ośmiu lat z 52 do 83 proc. PKB. Bezrobocie i społeczny pesymizm były ogromne. Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponowały nam pewne rozwiązania, ale analizując to, co powoduje realizacja ich wskazówek w różnych krajach w ciągu ostatnich 20 lat, doszliśmy do wniosku, że prowadzi ona głównie do jeszcze większego zadłużenia państwa i obywateli. Mielibyśmy tylko większą biedę. Uznaliśmy, że nie można dalej obciążać kosztami reform wyłącznie obywateli, ale także podmioty, które najwięcej skorzystały z zaistniałej sytuacji: międzynarodowe banki, korporacje handlowe. Kiedy ludzie coraz bardziej ubożeli, oni osiągali bezwstydnie i bezczelnie ogromne dochody. Analizowaliśmy te przepływy pieniędzy jeszcze przed objęciem władzy. Już w 2008 i 2009 r. zdecydowaliśmy, że trzeba tę niesprawiedliwość jakoś naprawić i te międzynarodowe instytucje, banki, hipermarkety, firmy ubezpieczeniowe i energetyczne też muszą ponieść część kosztów. Dlatego objęliśmy je specjalnymi podatkami. Oczywiście to było wbrew ich interesom, dlatego zaraz rozpoczęła się bezwzględna walka przeciwko nam, która w zachodnich mediach trwa do dzisiaj. Tymczasem efekty naszej polityki są pozytywne. Komisja Europejska ma zarekomendować Radzie Ministrów Finansów zamknięcie otwartej w 2004 r. wobec naszego kraju procedury nadmiernego deficytu. OECD podniosła prognozę wzrostu gospodarczego Węgier w przyszłym roku z 1,2 do 1,3 procent. To liczba niezbyt wysoka, ale w porównaniu z krajami, które wybrały neoliberalną drogę przezwyciężania kryzysu, wypadamy znacznie lepiej. Na przykład dla strefy euro OECD prognozuje wzrost minus 0,6 proc. (recesję). Prowadzona przez nas polityka budowana jest na pracy, a nie na spekulacji w warunkach ochrony rodzin i prawdziwie wspólnego ponoszenia kosztów obciążeń publicznych.

Sądzi Pan, jak rozumiem, że za tymi wszystkimi zarzutami o autorytaryzm i łamanie praw człowieka stoją naprawdę czyjeś interesy ekonomiczne?

– Zdecydowanie. Ludzie związani z międzynarodowym kapitałem nie chcą przyjąć do wiadomości, że pragniemy budować taki kraj, w którym ludzie nie pracują na profity dla cudzoziemców; w którym bankowcy i biurokraci z Brukseli nie dyktują, jak mamy żyć, jaką mamy mieć konstytucję, kiedy możemy podnosić wynagrodzenia lub emerytury; kraj, w którym nikt nie może wymusić, by interes innych był realizowany przez Węgrów. Natomiast zarzuty o prześladowanie inaczej myślących, mniejszości są adresowane do zachodniej opinii publicznej, która nie ma pojęcia, jak wyglądają współczesne Węgry. Niedawno czytałem w pewnej gazecie niemieckojęzycznej, że członkowie mniejszości narodowych boją się wyjść na ulicę, bo zaraz ktoś na nich napadnie. Wystarczy przyjechać osobiście na Węgry i zobaczyć, że nie ma nawet śladów takiego zagrożenia.

Nie obawiacie się, że wzięliście na siebie zbyt dużo spraw naraz?

– Rzeczywiście przyjęliśmy na siebie bardzo dużo zadań. A w życiu jest tak, że gdy się pracuje w wielkim stresie i wielkim napięciu, to mogą pojawić się też błędy. Jeśli się zdarzają, chcemy je naprawiać, stąd po raz kolejny zmiana konstytucji. Niektórzy bardzo ją krytykują, ale często widać, że oni w ogóle nie wiedzą, na czym polegają zmiany. W wielu przypadkach pewni politycy i publicyści wytykają poprawki, które wynikają z uznania wcześniejszej krytyki z ich strony! Prowadzimy na przykład konstruktywny dialog z Europejską Komisją na rzecz Demokracji przez Prawo przy Radzie Europy (Komisją Wenecką) w sprawach dotyczących sądów i przyjęliśmy jej argumenty. Z drugiej strony ta komisja przyjęła nasze argumenty dotyczące konstytucyjnej ochrony rodziny i małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, a także inne nasze uwagi.

Presja na Węgry jest jednak bardzo silna, i to nie tylko polityczna i medialna, ale też prawna. Komisja PE przyjęła raport krytykujący reformy konstytucyjne na Węgrzech i wzywający władze „do poszanowania demokratycznych wartości”. O wyborach na Węgrzech miała debatować także Grupa Bilderberg.

– Tak jak pan wspomniał, na konferencji Grupy Bilderberg według prasy zachodniej komisarz Viviane Reding miała powiedzieć, że trzeba zrobić wszystko, by podważyć wiarygodność wyników wyborów na Węgrzech. Jeśli tak odpowiedzialny polityk, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, ośmiela się w ten sposób ingerować w politykę wewnętrzną jakiegoś kraju, to jaka to jest demokracja i wolność? Pani komisarz wydała oświadczenie, że nie powiedziała tych słów, ale zrobiła to prawie miesiąc po spotkaniu Bilderbergu, gdy już od dawna ta opinia krąży w mediach. Trudno walczyć z czymś takim. Nie pozostaje nic innego, jak pokazywać, że to, co robimy, jest w interesie społeczeństwa węgierskiego i nikt nas z drogi samodzielnej polityki mimo takich podłych gróźb nie zawróci.

Ale ta propaganda oddziałuje przecież na zwykłych Węgrów. A za niecały rok wybory.

– Jesteśmy optymistami. Badania pokazują jednoznacznie, że wielka część narodu zgadza się ze strategicznymi celami rządu i sposobami ich realizacji. Myślę, że społeczeństwo również uważa, iż nasz kierunek polityczny i posunięcia gospodarcze zapewnią Węgrom zrównoważoną przyszłość.

Orbán jest idolem wielu polskich środowisk konserwatywnej prawicy. Co jest takiego niezwykłego w tej postaci?

– Jest doskonałym analitykiem, strategiem, ma bardzo kreatywny sposób myślenia, to urodzony przywódca, człowiek o bardzo pociągającej osobowości. Te wszystkie cechy oczywiście pomagają, ale nic by nie znaczyły, gdyby nie poparcie narodu. Nie wystarczy wyznaczyć cel, trzeba zdobyć dla niego uznanie całego kraju. Nie ma sensu polityka rządu, który coś robi, decyduje, a społeczeństwo tego ani nie rozumie, ani nie uznaje.

Trochę nie rozumiem, dlaczego partia Viktora Orbána należy do Europejskiej Partii Ludowej, tej samej, w której jest na przykład Viviane Reding.

– To jest bardzo szerokie ugrupowanie. Na przykład politycy konserwatywni krajów skandynawskich w wielu sprawach mają inne poglądy niż chrześcijańscy demokraci. Dla nas istotne są wartości chrześcijańskie, rodzina, sprawiedliwość społeczna. Nie widzę tu sprzeczności z tym, co dla całej Europejskiej Partii Ludowej jest wspólne.

A czym różni się Pana partia KDNP od Fideszu Viktora Orbána?

– Jesteśmy w bliskim związku politycznym, mamy wspólną listę wyborczą i tworzymy wspólnie rząd, ale w parlamencie mamy oddzielną frakcję. Fidesz jest partią ludową odwołującą się do różnych wartości i ideologii, natomiast KDNP reprezentuje zasady chrześcijańskie i naszą politykę prowadzimy w ich ramach.

Cały program rządu węgierskiego jest jednak pewnym ewenementem w skali europejskiej. Siłą rzeczy oddalacie się od centrum Unii Europejskiej. Czy nie grozi to wejściem w orbitę wpływów innych ośrodków światowej polityki, na przykład Rosji?

– Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że nie podważamy idei Unii Europejskiej ani członko- stwa w niej Węgier. Uznajemy też płynące z tej racji obowiązki, podzielamy zasady wolności, demokracji, obrony praw człowieka, solidarności. Natomiast ma pan rację, że otwieramy się na Wschód. Unia Europejska jest podstawową przestrzenią, w jakiej się poruszamy, ale to nie wyklucza bilateralnych kontaktów z innymi państwami. Na przykład z Dalekiego Wschodu, przede wszystkim z Japonią, Chinami, wszystkimi małymi „azjatyckimi tygrysami”, Indonezją, Indiami i oczywiście Rosją. Są pewne uwarunkowania, przede wszystkim energetyczne, które wymagają zrównoważonych kontaktów partnerskich ze Wschodem. Myślę, że jest to owocne także dla UE, a na pewno nie przeczy jej zasadom.

Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: Piotr Falkowski