Złamany obojczyk i wzajemne oskarżenia o napaść - to finał bójki dwóch pań. Obie są..... prokuratorami.
Złamany obojczyk i wzajemne oskarżenia o napaść - to finał bójki, do której doszło pod jedną ze szkół w Słupsku. Pod szkołą pobiły się... dwie panie prokurator. Panie miały sporą widownię (ok. 50 osób). Głównie dzieci i nauczycieli. "Łaciny", która padała z obu stron nie powstydziliby się kibole Victorii Słupsk. Sprawę ujawniło Radio Gdańsk. Prokurator Okręgowy w Słupsku Marcin Włodarczyk przeprosił za zachowanie swoich podopiecznych i zapowiedział wyciągnięcie wobec nich konsekwencji. - Tak konflikty osobiste nie powinny być na pewno załatwiane - stwierdził. Postępowanie wyjaśniające prowadzi prokuratura z okręgu toruńskiego. Sprawa poważna, bo jedna sprawa, a naruszono dwa immunitety. Prokuratura niezwłocznie powinna ustalić tę, która była silniejsza. i awansować. Z taką przeszłością będzie budzić respekt wśród okolicznym bandziorów i podwładnych.
"Swastyka to symbol szczęścia w Azji" - tak białostocki szef prokuratory pan Roszkowski uzasadnił odmowę wszczęcie postępowania ws. swastyki na budynku. - Prokurator może mieć poglądy i schować się za niezależność - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" prokurator generalny Andrzej Seremet. Czy można być niezależnym od rozumu? "Nie w prokuraturze" - odpowiedział i polecił wszcząć postępowanie dyscyplinarne. Może pan Roszkowski zostanie pierwszym eksportowym prokuratorem w Indii. Najlepiej z wytatuowaną swastyką na czole . I dobrze, byle by nie wracał już do kraju.
To jednak nie jest odosobniona sprawa. Prokuratura okręgowa zbadała blisko trzydzieści decyzji dwóch prokuratur białostockich niższego szczebla, dotyczących spraw z podłożem rasistowskim czy ksenofobicznym. W ośmiu przypadkach uznano, że decyzje procesowe (o odmowie wszczęcia lub umorzeniu) były błędne. Sześć z tych spraw było z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ .
W czerwcu zeszłego roku Henryk Lachowicz ze wsi Boguszyniec koło Gorzowa Wielkopolskiego wyszedł po wypadku ze szpitala. Z oczka wodnego znajdującego się na jego terenie, zaledwie 60 metrów od domu wyłowił kilka ryb. W sumie - trzy okonie, dwa karasie, karpia i płotkę o łącznej wartości 9 złotych i 5 groszy. I bezczelnie je zjadł.
Oczko wodne znajduje się na jego działce na niedaleko Warty. Kiedy rzeka na wiosnę wylewa, zalewa pola i staw rolnika. Prawo do odłowienia ryb ma Polski Związek Wędkarski i to właśnie on wraz z prokuraturą domagały się surowego ukarania rolnika. No i nasz bohaterski wymiar sprawiedliwości wreszcie stanął na wysokości.
- Zapadł wyrok . Oskarżonemu wymierzono karę trzech miesięcy ograniczenia wolności w zawieszeniu. Nie zgodziła się z tym wyrokiem dzielna prokuratura, uznając, że wyrok jest zbyt łagodny i zaskarżyła decyzję. Śledczy żądali kary bez zawieszenia. Odbyła się rozprawa, na której pana Henryka, żyjącego samotnie i utrzymującego się z 750 złotych renty, skazano na 30 godzin prac społecznych oraz karę finansową, tj. 100 złotych dla Polskiego Związku Wędkarskiego i koszty sądowe, razem około tysiąca złotych. Pan Henryk jest rencistą, inwalidą pierwszej grupy. W jednej nodze nie ma pół stopy, a w drugiej stopie nie ma palców.
Podsumujmy, za "zbrodnię" której wartość materialna jest niższa od ceny najtańszych papierosów uruchomiono aparat urzędniczy, który żeżarł kilka tysięcy złotych z kieszeni podatników . Ryby o własnych siłach nie wydostałyby się z oczka wodnego i tam by zakończyły swój żywot, ale zgodnie z prawem.
Pan prokueator ma prawo się ośmieszać. Lepiej byłoby gdyby to robił za własne pieniądze. Jeśli jednak chodzi o sędziego to mam wątpliwości czy może robić sobie jaja, wyrok wydawany jest w imieniu naszej Jaśnie Pani Rzeczypospolitej Polskiej.
Pewien mieszkaniec Mińska Mazowieckiego został złapany na jeździe rowerem pod tzw. wpływem Mężczyzna zaproponował policjantom kawałek czekolady (połowę zdążył zjeść) i dwa cukierki "krówki".
Funkcjonariusze skierowali wniosek do prokuratury. Sprawa trafiła do sądu.
- Pan Leszek został oskarżony o jazdę na rowerze w stanie nietrzeźwości i wręczenie korzyści majątkowej przez prokuratora rejonowego Jarosława Borkowskiego. Za wspomniany kawałek czekolady i dwa cukierki grozi do 10 lat więzienia.
Jak to się dzieje, że niektórzy wykształceni ludzie po prawniczych studiach, po aplikacjach prokuratorskich i sędziowskich są tak beznadziejnie głupi i chronieni imunitetem?
Politycy w których rękach i głowach tkwi możliwość zmian bezradnie rozkładają ręce. Minister sprawiedliwości nic nie może, prokurator generalny jest zupełnie ubezwłasnowolniony. Wszystko to w imię niezależności. Ta zasada nie budzi wątpliwości.
Nie zaszkodzi jednak tejże niezależności, a wręcz ją wzmocni system obiektywnej kontroli i oceny. Wielu sędziów i prokuratorów mających na swoim koncie wpadki i dowody uległości nie tylko dalej pracuje, ale awansuje. Wymiar sprawiedliwości to fundament każdego państwa.
Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych