JustPaste.it

Jak wyrzucić ustawę śmieciową?

Zupełnie jakbyśmy mieli jeszcze za mało zmartwień, to rząd wciąż obmyśla dla nas nowe atrakcje.

Zupełnie jakbyśmy mieli jeszcze za mało zmartwień, to rząd wciąż obmyśla dla nas nowe atrakcje.

 

Oddać segregację śmieci chlorom!Ostatnią katastrofą, którą nam zaserwowano, jest tak zwana „ustawa śmieciowa”, w której dobre są jedynie intencje i bardzo trafna, bo dość dwuznaczna nazwa. Dlaczego jest to „katastrofa”? Wystarczy się rozejrzeć, by dostrzec, ile absurdów zrodził ten nieszczególnie szczęśliwy dokument. Właściwie nie wiadomo od czego zacząć, więc zacznijmy od samej ustawy. Załóżmy więc, że trzymamy w rękach rzeczony plik dokumentów z serdecznym zamiarem posłania go w diabły, czyli tam, gdzie jego miejsce – do kosza. Teraz wszystko zależy od tego, nad jakim koszem stoimy – a dokładniej w jakim mieście jest on ustawiony.

Ustawy nie można wywalić ot tak sobie, bo pomimo że jest „śmieciowa”, to jest niestety prawnie uchwalona i znajduje się w czynnej mocy. Wyjątkiem jest tutaj Warszawa, w której przez najbliższe pół roku można wywalać cokolwiek i gdziekolwiek, ponieważ to jest Sparta, znaczy się, chciałem powiedzieć „stolyca”. „Stolyca” usytuowana jest w bąblu czy też polu siłowym, które pozwala olewać rozporządzenia ogólnokrajowe. Taki bąbel to kapitalna sprawa i sądzę, że powinien być w każdej firmie. Na przykład w kiblu. Szef drze pałę: „Nowak! Wykonałeś to zadanie, na które miałeś dwa lata?” Nowak nie wykonał, ale siedzi w kiblu, czyli bąblu, co kupuje mu jeszcze pół roku czasu. Brzmi logicznie i zupełnie nie rozumiem, dlaczego tego pokroju pomysły nie są przeszczepiane na grunt sektora prywatnego.

W Warszawie nie musimy się zatem przejmować na razie niczym. Gorzej, jeżeli jesteśmy w takiej Łodzi, na ten przykład. Wtedy ustawy nie wolno wywalić nam nigdzie, ponieważ według tamtejszej firmy inteligentnie wybraną jako ta, która ma wywozić śmieci, zadrukowany papier nie jest już niestety papierem, tylko połączeniem papieru z farbą. Dlaczego tylko w Łodzi dostrzeżono tę oczywistą oczywistość? Czy jak do soku pomarańczowego dolejesz wódy, to można potem nim poczęstować dziecko? Oczywiście, że nie. To już nie jest sok pomarańczowy, tylko ordynarny drink. Zadrukowany papier jest równie niebezpieczny, jeżeli wrzucić go do złego kosza, dlatego w Łodzi w celu pozbycia się makulatury, trzeba zgłosić chęć tego przedsięwzięcia firmie wywożącej śmieci. Przysyła ona wtedy oddział saperów w kombinezonach ochronnych, którzy szybko i sprawnie pozbywają się nawet największej kupki papieru. Brawo Łódź!

W Bydgoszczy żyją natomiast same lekkoduchy najwyraźniej. W tym mieście powiedziano ludziom, że papier (nawet ten zadrukowany!) mogą wywalać do pojemników z napisem „papier”. Trochę to konfudujące, bo w takim razie gdzie trzeba wyrzucać czysty, niezużyty papier? W Łodzi wiedzą, a w Bydgoszczy muszą się przyzwyczaić do mieszania czystego papieru z papierem nieczystym. Z tak nieodpowiedzialnym podejściem do życia Bydgoszcz najprawdopodobniej niedługo zniknie z powierzchni Ziemi.

Ustawę śmieciową najlepiej wywalić w Bydgoszczy, bo w Łodzi przyślą do nas komando antydrukowe a w Warszawie śmieci nikogo nie obchodzą (bo oni wszyscy i tak jadą na weekend do domu). Tyle kwestia tak prosta, jak papier. To jest jednak tylko wierzchołek góry problematycznych śmieci w rodzaju kartoników po mleku, które zależnie od położenia geograficznego traktowane są jak jeden z czterech rodzajów śmieci – zaistniała więc potrzeba powstania opasłych przewodników śmieciowych, które podróżującym Polakom podpowiadałyby, co gdzie trzeba wyrzucić. Widzę tutaj potencjalną niszę rynkową. Może aplikacja na smartfona? Mogłaby ona również podpowiadać, w którym mieście trzeba myć wyrzucany kubeczek po jogurcie, a w którym można to olać.

Czym się to wszystko skończy? Albo ktoś pójdzie po rozum do głowy i napisze tę ustawę nie tylko przy użyciu rąk, ale również i mózgu. Na razie nikt nie wyciąga jeszcze konsekwencji względem nieposegregowanych śmieci, ale laba niedługo się skończy. Sąsiedzi zaczną patrzeć sobie na ręce i w kubły na śmieci, oskarżać o wyższe rachunki za odpady i w ogóle gadać od rzeczy - „A Kowalska to krowa jest, swoich śmieci nie myje”. Tylnymi drzwiami wejdzie zaś permanentna inwigilacja – już teraz niektóre wspólnoty mieszkaniowe zdecydowały się na zainstalowanie kamer w śmietnikach, żeby odstraszyć obcych „podrzucaczy”. Kamery te pozwolą wyłapać te zbydlęciałe jednostki, które nie będą chciały marnować wody na mycie śmieci, słusznie zakładając, że to jest rola biorących za to pieniądze firm wywożących odpady. Fotopułapki instalowane będą w newralgicznych punktach w lasach, ponieważ hobby wypieprzania śmieci w krzaki z pewnością niedługo zdobędzie sobie wielu nowych zwolenników. Monitoring sklepu to już teraz za mało. Będziemy podglądani już wszędzie, nawet w lesie i w śmietnikach.

A przecież na to wszystko jest takie proste rozwiązanie – pootwierać skupy surowców i płacić ludziom za znoszenie śmieci. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nie pogardzi takim groszem, co widać na przykładzie puszek po napojach. Przed wielu laty, kiedy działały skupy butelek, po osiedlach krążyły grupy żuli i dzieci, zbierające i odnoszące na miejsce każdą znalezioną butelkę. Śmieci posegregowane niższym kosztem, bez debilnych przepisów i absurdalnych konsekwencji, jak wzmożona inwigilacja i nieufność pomiędzy sąsiadami. 

=====================

Artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy Monitoruj.pl. Z nimi zorganizujesz monitoring sklepu. Śmietnika też, jeśli bardzo tego pragniesz.