JustPaste.it

Problem z porno

Kiedy Pan Bóg chce ukarać człowieka, spełnia jego plany, mówi przysłowie.

Kiedy Pan Bóg chce ukarać człowieka, spełnia jego plany, mówi przysłowie.

 

Fantazji nie można pod żadnym pozorem urzeczywistnić  - ziszczone marzenie okazuje się upiorne, powiada współczesny filozof Slavoj Žižek. I to jest racja.

Wyobraźcie sobie, Drodzy Czytelnicy płci męskiej, że Wasz kumpel przychodzi do Was i mówi „Dostałem pracę w piśmie porno”. Powiedzmy: zazdrościlibyśmy. Uznalibyśmy, że to raj. Jednak w istocie wcale nie jest tak różowo. Istnieje przepaść między tym, co widzimy na ekranie, a tym, w jaki sposób ten obraz powstaje.

O tej rozbieżności wiemy sporo dzięki aktywistkom spraw kobiecych, które pokazały, że nierzadko gra w filmach dla dorosłych nie jest kwestią wyboru, a jednorazowe wejście w półświatek oznacza zamkniętą na zawsze drogę życiową. Taki też wybór ścieżki zawodowej najczęściej motywowany jest rozpaczą lub biedą. Niewiele kobiet zatrudnionych w pornobiznesie uprawia własny performance a’la Sasha Grey. Wiele z nich to samotne matki, które po zdjęciach zmywają makijaż, ubierają burą puchową kurtkę i wiążą włosy w kucyk; mogliście nawet niejednokrotnie minąć je przypadkiem w supermarkecie i nie wiedzieć, że ta niewyraźna postać towarzyszyła Wam ongiś w wyimaginowanych rozkoszach. 

O tym wszystkim mniej więcej wiemy:  przemysł porno krzywdzi kobiety. Często nic sobie z tego nie robimy albo polemizujemy z tym, albo szukamy innych dróg (np. próby tworzenia filmów erotycznych dostosowanych do kobiecej wrażliwości); temat jest rozpoznany i choć brakuje zadowalających prawnych rozwiązań, to może stanowić przedmiot sporów i dyskusji, bo każdy coś o tym wie.

A co zrobić z wykorzystywaniem mężczyzn w porno? Tak, dobrze czytacie. Mężczyźni jako aktorzy czy modele poddawani są tej samej przemocy, co kobiety, zredukowani do kawałka mięsa, który ma dobrze wyglądać (pytanie, czy to nie jest dola wszystkich aktorów i modeli), ale jest jeszcze inna sprawa: stosunki władzy. Przez to, że mówimy o działalności znajdującej się  najczęściej gdzieś na marginesach legalności, często pracownicy – nie tylko aktorzy – są traktowani w sposób daleki od norm etycznych (niejasne kwestie wynagrodzenia, brak stabilności, poniżanie).

Nie jest tak, że w filmach porno grają zadowoleni z siebie faceci, którzy wybrali taka pracę, a na planie stawiają własne warunki. To tylko kilka legend, nic więcej. Tak samo jest ze scenarzystami, producentami, fotografami, reżyserami…. To nie są tryskający męską witalnością samcy, ale faceci, którzy traktują swoją pracę jak pracę w fabryce. Zmęczeni, traktowani protekcjonalnie, a nierzadko wyzyskiwani. Nie, porno nie wygląda jak rezydencja Hefnera. Nie mówiąc już o tym, że nie zawsze ten biznes przynosi kokosy (sytuację pracy w podupadającym świerszczyku opisał ostatnio Zygmunt Gołąb w książce pod przewrotnym tytułem „Tylko seks” – skoro to właśnie seksu w tym wszystkim jest najmniej….).

Zaraz, zaraz, powiecie. Zaraz. Umówmy się, że między bieganiem wśród roznegliżowanych panien a mieszaniem masy bitumincznej, jest różnica.

Wy ją widzicie. Na szczęście.