JustPaste.it

Relacja z czyśćca

Czyściec to nie miejsce tylko stan oczyszczania duszy Joanny, ochrzczonej i niepraktykującej letniej katoliczki

Czyściec to nie miejsce tylko stan oczyszczania duszy Joanny, ochrzczonej i niepraktykującej letniej katoliczki

 

Mówi Joanna.

To ja, Joasia, twoja ciotka. Wiem, jak trudno ci jest teraz mówić ze mną. Bądź spokojna, nie dokuczę ci niczym ani nie będę miała o nic pretensji czy żalu — a jeśli, to tylko do siebie. To jest niestety prawda, że z ludźmi, którzy nie żyją z Chrystusem stale, dzieje się tak, że „kamienieją" czy „wysychają" i nie mogą już odmienić swego sposobu widzenia życia i siebie w nim — dopiero tutaj. Wiem teraz, że przewidywałaś to i martwiłaś się moją sytuacją, podczas gdy ja sądziłam, że martwisz się ze względu na siebie. Wybacz mi to, jeśli możesz, wybacz mi wszystko zło, które ci wyrządzałam, bo wiem, że przeze mnie twój stan zdrowia pogorszył się i bardzo ci utrudniłam powrót do Chrystusa. Ja cię rozumiem, wiem, że skojarzenia i pamięć długo ci będą przypominały moją postawę. To są skutki złego postępowania i wiem, że muszę je przyjąć, bo zasłużyłam na nie. Ty staraj się, kochanie, żyć w prawdzie, abyś nie musiała jej później przyjąć z ogromnym żalem, bólem i wstydem.

A gdybyś jej nie przyjęła?

Gdybym nie przyjęła prawdy o sobie, a wybrała — z pychy — trwanie w złudzeniach czyli w kłamstwie, wybrałabym wieczną nienawiść, piekło. Ono istnieje i nie jest puste. Jest straszliwe. Gdybyście wiedzieli, jaka jest jego groza i jak blisko można być jego krawędzi nie wiedząc o tym, nie „czując" zła, a żyjąc w nim, uważając się przy tym za najporządniejszego człowieka, nie żylibyście tak niefrasobliwie. To ci chciałam powiedzieć przede wszystkim, iż miłość własna, kiedy przesłoni innych tak, że się ich widzi jako coś obcego i gorszego i odcina się od nich, to już droga — od Boga, a nie — ku Niemu. Można na niej odejść za daleko, aby zawrócić (za życia na ziemi), bo nie pozwoli na to brak czasu lub utrwalona niezdolność do miłości. To był mój przypadek. Nie byłam zdolna do ujrzenia prawdy i do powrotu ku Miłości. Z mojej własnej winy rozłożonej na całe lata dogadzania sobie i swojej pysze. Można i tak znaleźć się przed „bramami piekła", a tu się wie, co to znaczy.

Chcę ci powiedzieć, że Chrystus jest osią i centrum naszego ludzkiego życia, że tylko w Nim jest szczęście i że jesteś nieskończenie szczęśliwa służąc Mu, nawet tak, jak obecnie. Jeśli ty chcesz żyć dla Niego, On nigdy cię już nie opuści i nie pozwoli ci „zmartwieć" lub zagubić się. Chcę, żebyś wiedziała ode mnie, że tylko takie życie jest coś warte, które jest służbą Bogu — taką, do jakiej On cię przeznaczył. Dobrze robisz i tylko tak idź dalej, nie cofaj się, nie rezygnuj, nie ociągaj — On ci pomoże. Jeśli tylko człowiek chce — to On robi resztę. Pamiętaj o tym, że nasza małość nic dla Niego nie znaczy, bo siły są Jego, a Jego miłość uzupełnia nasze wszystkie braki. Proszę cię, zachęcam, abyś nie naśladowała mnie, a przeciwnie, traktowała moje życie tak, jak na to zasłużyłam — jako bezużyteczne dla mnie samej, choć pomocne dla innych z racji mojego zawodu (pedagog). Wiem, że tak jak ja żyją setki tysięcy ludzi w krajach bogatszych i dlatego i ja nie widziałam powodu, aby żyć mniej przyjemnie, niż mogłam. Pamiętaj, że moje życie wyrastało w atmosferze wygody i przyjemności. Ale też ja i setki tysięcy innych tu w bólu i wstydzie uczymy się żyć jak ludzie.

Czyściec to przedszkole, szkoła i uniwersytet dla nas, a straszne jest przeżyć życie jako człowiek dorosły, dumny z siebie i żądający od innych uznania i szacunku, a narodzić się do prawdziwego życia jak żebrak — goły, ślepy i świadomy w pełni swej głupoty. Jednak najgorsze jest to, co ty rozumiałaś, że zobaczymy miłość Chrystusa do nas i naszą całkowitą kamienną obojętność: to, żeśmy nic z Jego słów nie przyjęli, a znając je — odrzucili, tylko dlatego, że były nam niewygodne.

Jeśli zgodzisz się, chciałabym móc porozmawiać jeszcze z tobą. Wiem, że „wiedziałaś, że tak będzie", ale jednak nie wszystko. Chcę ci opowiedzieć przebieg mojej „śmierci" i Jego ogromne, nieskończone miłosierdzie.

Czy kochasz Chrystusa?

Tak, teraz Go kocham całą sobą. Jego miłość otworzyła mi oczy i obudziła do miłości. Tylko Bóg! Nic nie istnieje poza Nim i co by nie było w Nim. On jest naszym życiem, szczęściem, miłością!

Mówi rezydent Nieba ojciec Ludwik.

Prosiłaś za swoje rodziny i Pan, który wysłuchuje naszych głosów, okazał miłosierdzie względem twojej krewnej, Joanny. Teraz ty z kolei bądź dla niej miłosierna i nie wypominaj jej błędów. Widzisz, rzadko są one świadome, a i zawinione wyłącznie przez osobę grzeszącą. Tak wiele jest w nas grzechów „wspólnych", nabytych bądź przekazanych przez starsze pokolenia, wychowanie lub otoczenie. Tak często są one wywołane postawą obronną, którą każdy z nas posługuje się w odniesieniu do innych ludzi wskutek przykrych doświadczeń. Uwalnia od nich tylko otworzenie się na ludzi — pomimo wszystko — a to jest możliwe jedynie z pomocą Boga. Kto żyje sam — błądzi i grzeszy. Trzeba mu współczuć, bo tu przekonuje się, że grzeszył przeciw miłości, a więc przeciw Bogu.

Czyściec tylko w waszym wyobrażeniu — czyli na ziemi — związany jest z czasem. „Okres" oczyszczania zależny jest od zupełnego zrozumienia swego błędu, od żalu, zadośćuczynienia sprawiedliwości Boga i od siły miłości, która jest „motorem" pragnienia oczyszczenia się w obliczu Boga. Uznanie swoich rzeczywistych win w całym ich ogromie i złu, jakim — w jego wyniku — obdzielaliśmy bliźnich, jest początkiem porządkowania swych brudów, które są odrażające dla właściciela i wszystkim widoczne.

Wśród przebywających w czyśćcu nikt się nie cieszy z nieszczęścia bliźnich, ale też nie może nic pomóc w oczyszczeniu się, gdyż każdy odpowiada sam za swoje całożyciowe wybory. To mówię ci, abyś starała się już teraz prosić o przebaczenie Pana, natychmiast, ilekroć zdarzy ci się zgrzeszyć myślą lub słowem.

 

Pokusy i ich przezwyciężanie

 

Chciałbym jednak, abyś nie uważała każdej myśli niechętnej czy gniewliwej za „swoją", gdyż to są właśnie pokuszenia poddawane ci, abyś je podjęła lub odrzuciła: jeśli ich nie podejmiesz, nie masz winy. Wiedz, że pokusy są dostosowane bardzo perfidnie do twojej osobowości z jej nie opanowanymi przywarami. Szatan zna cię na wylot i nie podsunie ci takiej przynęty, której ty nie chwycisz, a tylko specjalnie dobraną do twojego charakteru.

Pierwsza myśl, którą słyszysz winiąc się za nią, nie jest twoja własna — jest propozycją ducha ciemności; jeśli odżegnasz się od niej — zwyciężasz. Ponieważ słabo znasz się na podszeptach i pokusach, radzę ci metodę najprostszą — natychmiastowe wezwanie Maryi. Za osobę, która jest złośliwa, denerwuje cię czy prowokuje, zmów „Zdrowaś Mario", a jeśli jeszcze czujesz irytację czy gniew, powtarzaj modlitwę i oddawaj Maryi Pannie tę osobę i siebie. Ćwicz się w tym, a powoli osiągniesz umocnienie w zwycięstwach.

 

 

 

Źródło: Joanna