Waldemarowi Wilhelmowi, mojemu Profesorowi,
mistrzowi układów pojedynków,
który uczył mnie szermierki, tajników walki na białą broń, fechtunku
i plastyki ruchu scenicznego.
Już stanęli – do twarzy przykładając ostrza.
To układ gentlemeński - do śmierci szacunek
nim zatańczy na klingach ornament diabelski
by pokazać ostatni mistrzowski fechtunek.
Ciął na piątą pozycję –zastawił się szóstą,
znów cięcie w czubek czaszki i znów się zasłonił
aż jego cień odskoczył i zrobił półobrót
i zdziwiły się usta, że głownią zadzwonił.
I znów śmiertelny wyrzut - obronił się trzecią,
na czwartą atakuje z potwornym zamachem…
Cięcie i zatrzymanie i pchnięcie stocatta -
gdyby nie szybki unik zderzyłby się z piachem.
Zmęczeni przeciwnicy dyszą na różowo
bo ostrza już otarły im się o ramiona
i tylko lasu cisza słucha ich oddechów
i liczy odgłos stali, która prędzej skona?
Jakiś taniec obłędny co błyskiem rysuje,
coś dotknęło policzka i znów coś ramienia
i każdy cios zadany sam się sobie dziwi,
że nic się nie zmieniło i nic się nie zmienia.
Tylko ten taniec dziwny przy wschodzącym słońcu,
bezsensownie śmiertelny, pozornie zabawny:
wypad nogą – wykroczny – rzut –trawers – półobrót -
półwykrok - pląs szermierczy, po nim krok dostawny…
Znów przysiad i cofnięcie – półobrót - znów trawers
ukośny w przód – wkroczenie, stali syk i trans…
Taneczna delikatność i pchnięć partytura
nic jeszcze nie przecięła i znów in distance.
To walka bez pardonu, już nie ważny powód,
wypad – zasłona – wypad, ktoś chce przeciąć nić,
klinga wiąże się z klingą, ostrze sprzęga z ostrzem,
odrzuć rapier i klęknij – pozwolę ci żyć.
Menzura. Pełna czujność i skoczyli obaj…
Wypad, krok i stop klatka i wypad i pass.
Nieuwaga… i nagle…małe z łokcia cięcie
aż zacharczała ziemia, przeraził się las.
Bo to pchnięcie stocatta … stal prostuje ramię,
a po nim scramacioni - szybkie cięcie w twarz…
Już rapier łuk zatacza i ucieka z dłoni,
już klinga odlatuje i wpada gdzieś w piach…
…przykryjcie go tym płaszczem, on już tylko stygnie
ja mam płuca przekłute…gdzie moja kolaska ?
po co mi ten pyszałek rzucił rękawicę ?
teraz milczy…ja krwawię…umieram…do diaska…
© Janusz D.